Wyszukiwarka wiadomości

[1]

Wiadomości Powsińskie styczeń 2025

Styczeń 2025 ISSN 1731-5069 nr 1 (281) Pismo rzymskokatolickiej parafii p.w.  św. Elżbiety w Warszawie-Powsiniewinetu

 

ŚWIĘTA BOŻEGO NARODZENIA

Kończymy czas adwentu naznaczonego modlitwą, pokutą i porannymi Roratami. Dziękuję wszystkim śpiewającym Godzinki ku czci Najświętszej Maryi Panny i tym którzy przyjmowali komunię świętą. W sposób szczególny chcę wskazać na udział najmłodszych, którzy przez cały miesiąc ze światłem lampionów oświecali słuszną drogę do kościoła. Roraty w tym roku były poświęcone „Tajemnicy Serca Pana Jezusa”, który objawił się Św. Małgorzacie Alacoque we Francji w latach 1673- 1675. Podczas kolędy kapłani obdarowywać będą wiernych obrazkami z modlitwą do Najświętszego Serca Pana Jezusa, pragniemy w ten sposób by w naszej parafii rozwijać to nabożeństwo.

Wkraczając w Święta Bożego Narodzenia rozważamy wielką tajemnicę Wcielenia Boga, który przyjmuje ciało i mocą Ducha Świętego przez Maryję staje się człowiekiem. Maryja jest Matką Bożą, najpiękniejszym dziełem Stworzyciela. W kulturze chrześcijańskiej od XIII wieku rodzi się tradycja szopki Betlejemskiej, a następnie ozdabianie choinki, dzielnie się opłatkiem czy wieczerza Wigilijna. Pamiętajmy, że wszystkie te zwyczaje wyrosły z tradycji chrześcijańskiej, które podkreślają przyjście Boga na świat. Uczestnicząc w rekolekcjach, przyjmujemy sakramenty święte i w sposób pełny czcimy Jezusa, naszego Zbawiciela. Wielu z nas czci Boga tylko połowicznie zachowując tradycję, lecz się z Nim nie jednoczy.

Czas Bożego Narodzenia możemy wykorzystać nie tylko na wspólnym ucztowaniu, odwiedzaniu rodziny i znajomych, lecz na czytaniu i rozważaniu Pisma Świętego, które to w pełni objawia tajemnicę Zbawiciela. Chrystus chce wejść w naszą codzienność i przez swoją prostotę i ubóstwo ukazać sens życia każdemu z nas. Od świętej rodziny powinniśmy się uczyć pokoju, radości i wzajemnej miłości, zapraszamy więc są spotkania „Kręgu Biblijnego” organizowane w naszej parafii, by wspólnie uczyć się i pogłębiać tajemnice wiary.

Starajmy się dobrze wykorzystać czas świąt, aby nasze życie religijne było pełne wzajemnej życzliwości, pokoju i zgody. Jako Proboszcz życzę sobie i wam wszystkim, by odnajdywać wartości Pisma Świętego w codziennym życiu i napełniać nimi innych.

Szczęść Boże

ks. Proboszcz  Lech Sitek

 

 

CZYTANKI 1998 R. Cz. 8

„Czytanki 1998 r.” wydano staraniem Parafii św. Elżbiety w Powsinie z okazji koronacji koronami papieskimi cudownego wizerunku Matki Bożej Tęskniącej. Wydano je za pozwoleniem Kurii Metropolitalnej Warszawskiej. Czytanki opracowała mgr. Hanna Kosyra-Cieślak. WP przypominają te teksty, które nadal są bardzo aktualne.

 

8 maja – Ojców naszych Bogurodzica

…u Chrystusa my na ordynansie

 słudzy Maryi…

/Pieśń konfederatów barskich/

W najstarszym zachowanym protokole wizytacji kościoła pw. św. Elżbiety w Powsinie, dokonanej w 1675 roku przez biskupa Stanisława Święcickiego, zapisano:” W ołtarzu głównym cudowny obraz Najświętszej Maryi Panny z koroną srebrną pozłacaną. Po bokach tegoż obrazu są patroni Królestwa Polskiego, święci Wojciech i Stanisław biskupi i męczennicy, pod cyborium (obraz)Ostatniej Wieczerzy.  Wota przy obrazie NPM piękne, srebrne.

Już wtedy więc w drugiej połowie XVII wieku obraz Matki Bożej Powsińskie, nazywanej także Tęskniącą, musiał być słynny cudami, za które wdzięczni ludzie przynosili Maryi dary. Nie wiemy, kiedy właściwie obraz trafił do powsińskiego kościoła ani kto go namalował, ani za czyją przyczyną został tu umieszczony. Wiadomo jedno: od najdawniejszych czasów, które giną we mgle niepamięci, Madonna Powsińska obdarzała modlących się do Niej łaskami w miejscu, które tu sobie obrała za mieszkanie.

Cytowany wyżej protokół wizytacji wymienia znajdujące się tu wówczas woda: „lubki albo obrączki dwie srebrne pozłacane, dwa rubinki z perełkami w srebro oprawne, zausznice dwie srebrne pozłacane z rubinkami, cztery sztuczki bisiorków, paciorki marmurowe i bisiorkowe z pieniądzem srebrnym, szkaplerzów trzy przyzawieszonych na ramach obrazu Maryi Panny, coralli dwoje...”

Kto je przyniósł? Za co dziękowali Madonnie z Powsina nasi sarmatccy przodkowie? Kto nosił na piersi ryngrafy Matki Bożej, zawieszone dziś na tablicach wotywnych przy ołtarzu głównym i w głównej nawie kościoła? Z jakich bitew i opresji te wizerunki Maryi ratowały polskich rycerzy? Z jakich nieprzyjaciół ujść pomogły? Szwedów? Kozaków Chmielnickiego? Tatarów? Z jakich pól bitewnych pozwoliły wrócić? Spod Cecory? Chocimia? Beresteczka? Może pamiętają obronę Jasnej Góry i Śluby lwowskie Jana Kazimierza? Może któreś z zawieszonych dziś w powsińskim kościele wotów znaleziono przy martwym rycerzu, co poległ w walce, jak hetman Stefan Żółkiewski pod Cecorą, który zginął mając na piersi szkaplerz, w ręku różaniec, na palcu zaś pierścień z napisem Ego manicipium Mariae („Jam niewolnik Maryi”).

Może idąc z tymi ryngrafami do konfederacji barskiej, nasi ojcowie potwierdzali wierną służbę „u Chrystusa na ordynansie”, zawsze wierni słudzy Maryi, z jej imieniem na ustach?

Nie znamy początków historii cudownego obrazu Matki Bożej Tęskniące w Powsinie. Pierwsze dokumenty pisane sięgają niemal czasów potopu szwedzkiego, wojen kozackich i tureckich, dramatycznej obrony wschodnich kresów Rzeczypospolitej przed nawałą pogańską. Sięgają czasów, gdy cudowna obrona Jasnej Góry uczyniła ją stolicą serc polskich, a widoma opieka Matki Bożej utrwaliła etos maryjny polskiego narodu.

Opracowała

 mgr Hanna Kosyra-Cieślak

 

ROZMOWA Z O. TERENCJANEM KRAWCEM, BERNARDYNEM

Z Ojcem Terencjanem Krawcem, rozmawiamy o Adwencie, czasie przygotowania na przyjście na świat Dzieciątka Jezus oraz o rekolekcjach adwentowych, które poprowadzi w naszej parafii.

 

Agata Krupińska: Czy mógłby Ojciec powiedzieć nam kilka słów o sobie? Jak pojawiło się Ojca powołanie i dlaczego wybór padł na Zakon Bernardynów? Czym na co dzień się Ojciec zajmuje?

O. Terencjan Krawiec: Dzisiaj trudno mi sobie przypomnieć jak to dokładnie przebiegało. Myślę, że dojrzewało to przez dłuższy czas, przynajmniej przez całe liceum. Natomiast pierwszą styczność z naszymi braćmi miałem w Kazimierzu Dolnym, przez przypadek. Potrzebowałem spowiedzi. Byłem wtedy na wycieczce w Kazimierzu Dolnym – wygooglowałem, czy tam jest jakiś kościół, gdzie spowiadają w ciągu dnia. Patrzę, jest klasztor franciszkanów. Zaszedłem, a w sklepiku na parterze siedział taki starszy ojciec. Był to ojciec Cyryl - poprosiłem Go o spowiedź. Okazał się straszną gadułą i zanim mnie wyspowiadał, opowiedział mi pół historii swojego życia, wpatrzony w zdjęcie ze swoich święceń kapłańskich, bo akurat w tych dniach była ich pięćdziesiąta rocznica. Zafascynował mnie, wtedy osiemnastolatka. Wtedy też, wykluła się myśl o zakonie franciszkańskim. Potem za pośrednictwem Internetu śledziłem stronę powołaniową braci. Oni wtedy oferowali oprócz klasycznych rekolekcji powołaniowych, przyjazd do wybranych klasztorów, gdzie można było po prostu pobyć, modlić się z braćmi, pracować w klasztorze. I tak się też stało - do Kazimierza Dolnego nie miałem daleko, pojechałem więc właśnie tam. Poznałem tam ojca Bonifacego, świątobliwego, starszego księdza, byłego misjonarza w Afryce.  Był strasznym nerwusem, widać było, że ma swoje słabości. Przede wszystkim jednak był naprawdę fantastycznym kapłanem, dobrym zakonnikiem. To był taki moment, kiedy się utwierdziłem w tej drodze, bo mając wiele wątpliwości, znając swój temperament, mając jakieś tam wyobrażenie o życiu zakonnym, trudno mi było wcześniej sobie wyobrazić, że nadaję się do zakonu, a tym bardziej że mam szansę być dobrym zakonnikiem. Kiedy zobaczyłem takiego człowieka, który z jednej strony był naprawdę boży i w moim odczuciu świątobliwy, a jednocześnie taki ludzki, z bardzo ciętym językiem, ze świetnym poczuciem humoru, ze swoimi przywarami, których się wcale nie wypierał - poczułem, że to może jest miejsce dla mnie. Później prowincja zakonna, do której należy Kazimierz Dolny miała rekolekcje powołaniowe, w których chciałem wziąć udział, ale niestety miałem wtedy studniówkę. Pojechałem więc w innym terminie na rekolekcje innej prowincji zakonnej, zwanej bernardynami. Kiedy poznałem braci u bernardynów, już nie miałem żadnych wątpliwości, że na pewno u bernardynów zostanę. Potem jeździłem do Kalwarii Zebrzydowskiej, poznawałem braci oraz kleryków. Przez całą klasę maturalną podtrzymywałem z nimi kontakt, a ostateczna decyzja powoli dojrzewała we mnie.  O zostaniu księdzem diecezjalnym nigdy nie myślałem, a to chyba z tego względu, że nie miałem jako młody człowiek takich wzorców, które mogłyby mnie zafascynować. Nie spotkałem też takich kapłanów, którzy był którzy by mnie zgorszyli. Miałem dobrego, poczciwego proboszcza, ale to jakoś nie wystarczyło.

Już od paru lat jeżdżę bardzo dużo na rekolekcje i trafiam na naprawdę dobre parafie, widzę bardzo gorliwych księży, rozhulane duszpasterstwo i tak sobie czasem myślę, że jakiś Boży zamysł dla mnie w tym wszystkim był, bo zapewne, gdyby w mojej rodzinnej parafii było podobnie – droga kapłana diecezjalnego byłaby dla mnie oczywista.

AK: Czym na co dzień się Ojciec zajmuje?

O.T.K: Są dla przede wszystkim dwie płaszczyzny aktywności, a więc duszpasterstwo parafialne i działalność „na zewnątrz”. W samym klasztorze jestem wikarym, ale trzeba wiedzieć, że w nomenklaturze zakonnej, jest to zupełnie coś innego niż w zwykłej parafii. Wikariusz klasztoru to zastępca przełożonego. Nie ma u nas takiego nazewnictwa jak podprzeor, czy subprzeor, które występuje na przykład u dominikanów bądź paulinów. Jest po prostu wikary.  Jestem więc zastępcą przełożonego - w związku z tym odpowiedzialność za klasztor jest podzielona pomiędzy mnie a proboszcza, według tego jak sami to ustalimy. Na Czerniakowie ja wyznaczam bieżące obowiązki braciom, pilnuję tego, żeby wszystko w kościele było tak obsłużone tak, jak należy. Poza tym jestem katechetą w szkole świętego Franciszka na Sielcach. W parafii zajmuję się ministrantami, przygotowuję dzieci do I Komunii św. oraz formuję kandydatów do bierzmowania. Jestem opiekunem Wspólnoty Rodzin oraz podejmuję te wszystkie prace, które się pojawiają na horyzoncie na bieżąco. Poza klasztorem, tak się jakoś złożyło, że od pierwszego roku po święceniach (2017 r.) głoszę dużo rekolekcji, misji parafialnych. Od jakiegoś czasu prowadzę dni skupienia u sióstr zakonnych. Przez tę działalność zewnętrzną jest mnie coraz mniej jest w klasztorze. Ponadto jestem prowincjalnym duszpasterzem ministrantów, czyli koordynuję formację ministrantów przy wszystkich naszych klasztorach. Do mnie należy organizacja kursów lektorskich, spotkań formacyjnych, zawodów sportowych. Jest więc to taka praca „z doskoku” ileś razy na rok, dosyć jednak absorbująca.

AK: Uczy Ojciec religii w szkole – czy z dotychczasowego doświadczania religia w szkole ma sens?

O.T.K: Religia w szkole ma sens i paradoksalnie ona ma tym większy sens, im bardziej w świecie dzieje się to, co się dzieje. Kiedyś arcybiskup Fulton Sheen, znany amerykański kaznodzieja, powiedział, że proporcjonalnie do skracających się kolejek do konfesjonałów, będą się wydłużać kolejki do rozmaitych terapeutów. I to się dzieje dzisiaj. Wiadomo, że księża są różni, katecheci są różni, tak jak różni są nauczyciele, trenerzy, wychowawcy. Jednak religia w szkole daje szansę na to, żeby ten pierwiastek duchowy, który jest integralną częścią człowieka był na wyciągnięcie ręki. Mam takie doświadczenie, że zdarzają się dzieciaki, które nie chcą rozmawiać z wychowawcą, psychologiem, rodzicem. Kiedy przychodzą poważne problemy - rozmawiają ze mną. Pewnie sprzyja temu moja osobowość. Jestem ekstrawertykiem, człowiekiem towarzyskim, lubię ludzi. Ale jestem też księdzem, muszę więc być dyskretny, bo wiąże mnie tajemnica spowiedzi. Dotyczy ona nie tylko samego sakramenty, ale również każdej rozmowy z człowiekiem, który przychodzi do mnie jako kapłana.  Wiadomo, że z tym co usłyszę, nie mogę nic zrobić na zewnątrz.  Mam jednak jakiś wpływ na to, jak ci, który mi zaufali traktują samych siebie, co o sobie myślą. Mogę im towarzyszyć, kiedy mają typowe dla dzisiejszych nastolatków problemy z autoagresją, z rozwojem emocjonalnym, z poczuciem winy, z jakimiś stanami depresyjnymi. Myślę, że jeśli katecheza ze szkół zniknie, ludzie zauważą to wszystko dopiero wtedy. 

Druga sprawa. Ludzie, którym rzeczywiście zależy na duchowej formacji swoich dzieci zobaczą wtedy, jak wielkim obciążeniem będzie dla nich formacja poza szkołą, bo teraz religia w dużej „obsługuje” brzydko mówiąc, chociażby takie kwestie, jak ogromna część przygotowań pierwszokomunijnych. Kiedy zniknie, trzeba będzie wygospodarować czas na spotkania przy kościele.

AK: Na stronie zgromadzenia znalazłam taki zapis: „Zachwyt nad pięknem stworzenia nie może stać się jedynie sentymentem; piękno skryte w stworzeniach mobilizuje Brata Mniejszego do wnoszenia swoją osobą wszędzie, gdziekolwiek nogi go poniosą, pokoju i dobra.”. W jaki sposób ta dewiza jest wprowadzana w życie przez bernardynów? Jakie znacznie ma w tym słowo?

 O.T.K.: Bardzo „okrągłe” będzie to co powiem. Kiedy przyglądam się atmosferze, która jest w naszych klasztorach i w naszych parafiach i konfrontuję to z atmosferą w innych parafiach, dochodzę do wniosku, że taka – jakby to nie brzmiało – normalność, brak dystansu, ma ogromne znaczenie. Nie chodzi tu oczywiście o jakieś pajacowanie, skracanie owego dystansu z ludźmi na siłę. Wpływ na klimat, jaki tworzymy wokół siebie ma to, iż my żyjemy w relacjach. To, że jesteśmy wspólnotą, że nasza osobista wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego brata. To, że nikt z nas nie jest sobie panem, że jeżeli chcemy pokoju we wspólnocie, a więc normalnego życia, tak jak i w rodzinie, to musimy jakoś sobie nawzajem ustępować, troszczyć się o siebie wzajemnie, liczyć się ze swoim zdaniem. To wszystko sprawia, że łatwiej nam jest wtedy w takim codziennym obcowaniu z ludźmi, w takim bezpośrednim, nie napuszonym, nie nadętym byciu z nimi.

Jesteśmy tylko ludźmi, ale kiedy relacje między nami są dobre, promieniują one na ludzi. Każdego roku słyszę w czasie wizyty kolędowej powtarzające się często spostrzeżenie naszych parafian: „widać, że się lubicie”. Lubimy się, czy nie lubimy – to drugorzędne.  Po prostu się dogadujemy i szanujemy. Sympatia nie jest jakimś przykazaniem zawartym w regule, ale dla franciszkanina wspólnota jest naprawdę bardzo ważna. Dziś, gdy rozmawiamy, jest niedziela. Po rozmowie więc uciekam stąd Nie nocuję w Powsinie, bo jest świąteczny dzień, chcę więc wieczorem spotkać się z braćmi, porozmawiać z nimi, zjeść wspólnie kolację. To później procentuje. Co do słowa, o które Pani pyta. Słowo jest charyzmatem dominikańskim - jest to zakon kaznodziejski, oni tacy mają być. U nas zapewne różnie bywa, wszystko zależy od człowieka. Mój wykładowca homiletyki powiedział kiedyś, że takich rzeczy jak kaznodziejstwo czy nauczanie w szkole nie da się nauczyć. Jest to zawsze kwestia osobistej charyzmy człowieka. Są ci, którzy pięknie mówią. Są także ci, którzy z ambony może nie porywają tłumów, ale na przykład fantastycznie potrafią słuchać i ludzie lgną do ich konfesjonałów. Nie budowałbym więc na słowie tylko i wyłącznie - ono jest ważne, ale chyba suma summarum ważniejsza jest w naszym wypadku ogólna atmosfera, bycie po prostu ludzkim, przystępnym.

AK: Co jest ważne podczas rekolekcji – słowo, homilia, spowiedź, Eucharystia czy może wszystko razem?

O.T.K.: Ważne jest na pewno uświadomienie sobie, że w rekolekcjach chodzi nade wszystko o mój osobisty wysiłek. Homilia jest niewątpliwie ważna. Poruszane przez rekolekcjonistę tematy mogą mnie prowokować, krzepić czy wzruszać. Co jednak, gdy rekolekcjonista nie przypadnie mi do gustu? Czy musi to być automatycznie czas stracony?

Otóż, jeżeli postanowię sobie, że oddaję te kilka dni Panu Bogu na własność to On naprawdę zadziała. Być może dotknie mnie słowo, które pada z ambony. Może jednak poruszyć mnie psalm, który słyszałem setki razy, ale dopiero teraz znalazłem w nim werset, który mi daję nadzieję. Może, dzięki osobistej determinacji, uda mi się wreszcie lepiej niż dotychczas przygotować do spowiedzi, co zaowocuje dawno przeze mnie niedoświadczanym pokojem serca. A może po ciężkim okresie w pracy, Eucharystia, na którą przyszedłem, da mi wreszcie wytchnienie i przywróci siły. Możliwości jest wiele. Istotne, żebym dał sobie szansę na przeżycie czegoś pięknego.

AK: Adwent – czym ten okres powinien być dla osoby wierzącej – katolika, szczególnie w obecnej sytuacji coraz większej laicyzacji życia? Czy narodziny Dzieciątka Jezus w stajence, to jedynie legenda, czy też historia prawdziwa, choć wiekowa? Czy Słowo naprawdę staje się ciałem, jak mówi Pismo?

O.T.K Zacznę od końca. Jest to historyczna prawda. Dzisiaj już to wiemy ze stuprocentową pewnością. A to dzięki oświeceniu, kiedy to rewolucja francuska zaczęła wynosić rozum na sztandary i po raz pierwszy w ogóle zanegowano prawdę Ewangelii. Zmusiło to katolików do solidnych naukowych badań, do uprawiania tego co, nazywano kiedyś apologetyką. Dzięki temu rzeczywiście, chociaż wcześniej ludzie jakoś tego nie potrzebowali, udało się dowieść prawdziwości wielu ewangelicznych przekazów, w tym właśnie historyczności Jezusa, jako osoby, ale też historyczności tego faktu, jakim było Jego narodzenie.

Ono na rozmaite sposoby dokonuje się, jak o tym będę mówił również w czasie tych rekolekcji, na co dzień. Jest to myśl stricte franciszkańska. Dla św. Franciszka na przykład każda Eucharystia, była nowym Bożym Narodzeniem. 
O ile dobrze jest w sposób szczególny celebrować pewne tajemnice naszej wiary w dzień konkretnej uroczystości, to jednak źle jest, kiedy się te prawdy zamyka tylko i wyłącznie ramach kalendarza. Źle jest myśleć o Bożym Narodzeniu tylko wtedy, kiedy się śpiewa kolędy, chociażby dlatego właśnie, że Boże Narodzenie dokonuje się w czasie każdej Eucharystii. Bardzo lubię ten fakt, że Betlejem oznacza dom chleba, a więc w nazwie miejscowości, którą Bóg przygotowuje, żeby w niej narodził się Jego Syn, jest już zawarte proroctwo o Eucharystii. Bardzo lubię też przywoływać to, że Franciszek, który jako pierwszy zaaranżował szopkę bożonarodzeniową (w Greccio, w 1223 r.) postanowił, żeby w stajence była odprawiona Eucharystia. Tak, aby pokazać, że nie figurka dzieciątka położona w żłóbku, ale Chrystus stępujący na ołtarz jest faktycznym uobecnieniem tajemnicy betlejemskiej nocy.

Co do adwentu natomiast – myślę, że jest troszeczkę podobnie. Wiadomo: adwent to   czas jakieś intensyfikacji pewnych przeżyć. Przecież w życiu potrzebujemy takich momentów wyjątkowych, które pozwolą nam na nowo docenić rzeczy i osoby, które mamy.  Tak naprawdę jednak całe życie chrześcijanina to adwent, oczekiwanie na Pana. Ciągle Go przecież potrzebujemy, a On nieustannie przychodzi.

AK: Dlaczego Pan Jezus narodził się jako bezbronne dzieciatko w stajence?

O.T.K.: Pewnie odpowiedzi mogłoby być wiele - one też zależą od naszej wrażliwości. To jest swoją drogą fantastyczne, że Słowo Boże jest rzeczywiście żywe i skuteczne. Ono dotyka człowieka i przemawia do niego w zgodzie z jego wrażliwością, z jego naturą. Dlatego nie mogę dać kategorycznej odpowiedzi. Jedynie taką, która koresponduje z tym, co sam przeżywam. Dla mnie kwestia ubóstwa, kruchości, słabości małego Jezusa ma na celu ośmielenie nas. Dużo łatwiej wziąć na ręce dziecko, które budzi najlepsze skojarzenia i najlepsze uczucia niż podejść do kogoś, kto jest wzniosły, odległy, wyniosły. Myślę więc, że jest to jeden z „zabiegów” Pana Boga, mających człowiekowi uprzytomnić, że ma prawo wejść w relację z Nim.

AK: Okres przygotowań do Świąt Bożego Narodzenia to również czas niebywałej konsumpcji, obecnie może nieco mniejszy ze względu na inflację, obawy co do przyszłości (wojna na Ukrainie, kryzys gospodarczy). Co zrobić abyśmy nie zagubili się w szale zakupów prezentów, obniżek cenowych (Black Friday), sprzątania, gotowania?

O.T.K: To również zależy od każdego z nas. Jestem daleki od popadania w skrajności. Nie uważam, że warunkiem dobrego przeżycia świąt jest całkowita rezygnacja z zewnętrznych przygotowań i zupełne odrzucenie komercji. Dlatego w niedzielnym kazaniu powiedziałem, że w owej magii świąt, którą często krytykujemy, nie musi być koniecznie jakiegoś wielkiego zła. Owa „magiczna” atmosfera, którą tak lubimy bardzo dużo mówi o naszej tęsknocie za rodziną, ciepłem, życzliwością, poczuciem bezpieczeństwa. Jednak całkowite skomercjalizowanie świąt ostatecznie rodzi pustkę. Coraz bardziej tracimy ich prawdziwy sens. Jest swego rodzaju absurdem usuwanie Jezusa z opowieści Jego przecież dotyczącej. Myślę, że da się to wszystko zdroworozsądkowo pogodzić ze sobą. Jakimś złotym środkiem dla zwykłego człowieka może być rozsądne połączenie pierwiastka materialnego z pierwiastkiem duchowym. Mogę więc pozwolić sobie na zakupy, przygotowanie domu, dekoracje, suto zastawiony stół. Bylebym nie postawił tego wszystkiego w centrum. Bylebym nie przesadził, nie zepchnął Boga na drugi plan. Święty Franciszek Salezy stwierdził kiedyś, że pobożność ma być dopasowana do naszego życiowego powołania. Jeśli jestem mnichem, to mam 8 godzin dziennie się modlić i to jest moje zadanie. Jeśli jestem człowiekiem, który ma rodzinę, dzieci, który dużo pracuje; to znaczy, że muszę mieć czas dla najbliższych, muszę zrobić dla nich prezenty, dobrze, jeśli pojadę z nimi na spacer by pooglądać iluminacje, dobrze, jeżeli zaopiekuję się tym co zewnętrzne w domu na Święta, ubiorę choinkę, przygotuję smaczne potrawy, ale też nie zapomnę o Bogu. Znajdę czas na Eucharystię, podczas Wigilii odczytam fragment Ewangelii i zaśpiewam z bliskimi kolędy. To wszystko musi być proporcjonalne, wyważone, zdrowe.

AK: Co mogą nam dać rekolekcje? Dlaczego powinniśmy w nich uczestniczyć? Czy same rekolekcje wystarczą, aby być przygotowanym na przyjście Emanuela, na czas Świąt Bożego Narodzenia? Jak powinniśmy traktować rekolekcje i jak podejść do naszego udziału w nich?

O.T.K: Nie powiem nic nowego. Podobnie, jak to ma miejsce z Adwentem, jesteśmy tak naprawdę cały czas zaproszeni do tego, żeby podejmować formację serca, rozwijać swoją wiarę, pielęgnować relację z Jezusem.  Rekolekcje to czas większego natężenia tego wszystkiego. Zdaję sobie natomiast sprawę z tego, że bywa to trudne. Być może pracuję w takich godzinach, że jest mi ciężko pójść do kościoła. Być może mam problemy ze skupieniem, bo rano jestem zaspany, a wieczorem chce mi się spać po pracy albo po prostu skoncentrowany jestem na swoich osobistych problemach.  Powiedziałbym więc, że rekolekcje dobrze jest potraktować wyzwanie. W wielu rzeczach, które robimy, ważne jest niekoniecznie to z jakim entuzjazmem do nich podchodzimy, co myśleliśmy robiąc je, ale fakt, że się to wykonało. Zupełnie tak, jak ma to miejsce z człowiekiem, który opiekuje się paliatywnie chorą mamą. Jest mu ciężko, bolą go plecy, brakuje mu czasu, mruczy coś pod nosem ze złością, bo starszy człowiek bywa przecież ciężki, krnąbrny, pretensjonalny. Potem taki człowiek wyrzuca sobie, że z niedostateczną delikatnością, pieczołowitością to wszystko robił. Z niedobrym nastawieniem. Tak naprawdę jednak dużo większą wartość niż te procesy psychiczne, które są przecież naturalne ma to, że się poświęcił. To, co zrobił. Podobnie jak w przypowieści o dwóch synach posłanych do winnicy. Jeden mówi ojcu: „tak oczywiście, pójdę pracować”. Ale nie idzie. Drugi buntuje się, wścieka  na ojca. Jednak idzie i pracuje. Jezus tego drugiego, zbuntowanego, który nie ma ochoty, ale jednak to robi, stawia za wzór. Podobnie jest z nami. Wydaje się nam czasem, że modlitwa, niedzielna Eucharystia czy rekolekcje nie mają sensu, jeżeli brakuje nam wewnętrznego usposobienia, skupienia ochoty. Tymczasem pokonując samych siebie, podejmując wyzwanie wbrew wewnętrznemu usposobieniu, skladamy Bogu cenną ofiarę właśnie przez to, że tak wiele nas to wszystko kosztuje.

AK: Na co głównie będzie Ojciec zwracał uwagę podczas naszych parafialnych rekolekcji?

O.T.K: Tak, jak zarysowałem to we wstępnej homilii, chcę się skupić na trzech fundamentalnych tajemnicach naszej wiary: Narodzenia Pańskiego, męki Jezusa i Eucharystii. Przede wszystkim dlatego, że były one absolutnie podstawowe i centralne dla Franciszka z Asyżu oraz innych wielkich świętych. Byli wśród nich m.in.: św. Katarzyna ze Sieny, św. Teresa od Jezusa i Święty Jan od Krzyża czy św. Ignacy z Loyoli. Pisma ich wszystkich to takie kamienie milowe w katolickiej duchowości. Oni wszyscy są mi bardzo bliscy, formuję się od dawna na ich doświadczeniu. Idąc za tym co głosili, chcę żebyśmy również w centrum postawili te prawdy, bo one mówią o tzw. kenozie, czyli uniżeniu Boga. Świadomość ogromu miłości Boga do mnie może naprawdę zmienić moje życie. Kiedy znowu poczuję się kochany do szaleństwa, zapragnę na to uczucie z serca odpowiedzieć. Być może dostrzegając Boga, który wciąż dobija się do mojego serca, ciągle się dla mnie rodzi, wciąż za mnie umiera, bierze na siebie moje grzechy – zostanę poruszony do tego stopnia, że wreszcie coś drgnie w moim sercu. Taką wiarę chcę głosić. Opartą nie na lęku, poczuciu obowiązku czy czym w tym rodzaju. Opartą raczej na świadomości, że jestem kochany. Wart krwi Bożego Syna. Upragniony przez kochającego Ojca, który za mną tęskni.

 Szczęść Boże. Bardzo dziękuję za czas poświęcony na nasz wywiad.

 Z O. Terencjanem Krawcem

rozmawiała Agata Krupińska

 

JAKUB SOBIESKI- OJCIEC KRÓLA JANA

Postać Jakuba Sobieskiego - często zwanego Jakobusem - jest mało znana. Przyćmił ją syn, król Jan III, i możemy być wdzięczni Mieczysławowi Lepeckiemu, że wydobył z półcienia i samą postać, i jej czasy odtworzył sumiennie na podstawie wszystkich dostępnych dokumentów.

 Mieczysław Lepecki (1897-1969) autor biografii zasługuje również, aby Go przedstawić. Mieczysław Lepecki był postacią niezwykle barwną. Żołnierz Legionów, wierny adiutant Marszalka Józefa Piłsudskiego, pisarz, publicysta, podróżnik, po wojnie wiele lat życia spędził na emigracji. Do kraju wrócił w 1957 roku. Książka o ojcu króla Jana w bogatej twórczości Lepeckiego jest jedną z najdojrzalszych i najważniejszych. Pracy nad książką o Jakubie Sobieskim pisarz poświęcił ostatnie lata życia. Pierwsze wydanie Pana Jakobusa Sobieskiego ukazało się w 1970 roku, czyli w rok po śmierci autora.

Kim był Jakobus Sobieski?

Na pewno był pierwszym mówcą i jednym z najlepiej wykształconych obywateli w ówczesnej Rzeczypospolitej. Był też autorem pierwszych dzieł z gatunku rodzimej literatury faktu. A przede wszystkim człowiekiem zbudowanym ze stali dobrze zahartowanej. Można go było złamać, ale nie nagiąć.

Kolebką rodu używającego herbu Janina jest miejscowość Sobieszyn, położona w województwie lubelskim, w powiecie ryckim, w gminie Ułęż. Do dzisiaj wieś jest dumna z faktu, iż król Polski Jan III Sobieski stąd się wywodzi. Szkoła podstawowa i liceum noszą imię króla Jana i każdego roku uroczyście są tu obchodzone rocznice Wiktorii Wiedeńskiej.

Pierwszym znanym przedstawicielem rodu Sobieskich był dziad Jana III Sobieskiego-Marek. Służył na dworze Stefana Batorego i Zygmunta III Wazy, brał udział w prawie wszystkich ówczesnych wyprawach wojennych i wsławił się znakomitymi zdolnościami strategicznymi, odwagą oraz ogromną siłą fizyczną.

Marek Sobieski, dziad króla Jana zadbał o staranna edukację swojego syna Jakuba. Urodzony w roku 1588 Jakub często zwany Jakobusem-młodzieniec zdolny, chętny do nauki i ciekawy szerokiego świata, został w przyszłości podróżnikiem, pisarzem, dyplomatą, i rodzicem króla Jana III. Był wszechstronnie utalentowany a solidna edukacja rozwinęła jego zdolności. Uczył się w Akademii Zamojskiej a potem w Akademii Krakowskiej. W wieku 17 lat udał się do Francji i tam zapisał się na studia. ” Najwięcej    przykładał się do nauki języków, z których francuski, hiszpański i włoski opanował doskonale”.

 Po 4 latach spędzonych w Paryżu udał się do Londynu, a stamtąd do Niderlandów, Francji, Hiszpanii, Portugalii, Włoch i Austrii. Podróżując po Europie spotykał się z możnymi ówczesnego świata, w Anglii osobiście poznał króla Jakuba I Stuarta. Ciekawy interesujących ludzi, zabytków, historii, kultury, obyczajów opisywał wszystko, co widział w sposób niezmiernie interesujący. Zainteresowanych szczegółami wojażowania młodego Jakuba po siedemnastowiecznej Europie odsyłamy do jego pamiętnika „Peregrynacje po Europie (1607-1613)”. Peregrynacje uznane są za pierwsze polskie dzieło literatury faktu. Przyzwyczajenie robienia notatek ze zdarzeń swego życia i towarzyszących im okoliczności, pozostanie panu Jakubowi do końca życia.

Po powrocie do kraju, młody Jakub Sobieski, znawca świata, bywały na cudzoziemskich dworach, wykształcony, znający języki obce został zaproszony na dwór Zygmunta III, na razie w nieokreślonym charakterze” dworzanina”. Nie dane mu było jednak wieść życie dworzanina, obce mu były pijatyki, hulanki, pochlebstwa. Przeciwnie kierował się swoim rozumem i nade wszystko dobrem ojczyzny.

Pan Jakub wziął udział w wyprawie królewicza Władysława na Moskwę. Królewicz otoczony tłumem młodych schlebiających mu dworaków, traktował wyprawę po tron moskiewski trochę jak pole do popisu, trochę jak zabawę. Jakub Sobieski szybko pojął, iż wojna ta nie jest Polsce potrzebna. Jako komisarz sejmowy przyczynił się zakończenia wojny polsko-moskiewskiej i do zawarcia pokoju w 1619 roku. Uczynił to, wbrew woli królewicza Władysława i króla Zygmunta III. Królewskie niezadowolenie odbiło się na karierze młodego Sobieskiego na warszawskim dworze. Przyjęty został kwaśno, Królewicz Władysław również jakoś nie miał chęci korzystać z jego usług. Pan Jakub udał się do swoich dóbr.

***

Na szerszą arenę polityczną przedostał się pan Jakub o własnych siłach. Nie na skutek łaski pańskiej, lecz dzięki działalności w Sejmie i popularności u drobnej i średniej szlachty. Zyskał popularność i szacunek za przeciwstawianie się przewlekaniu wojen i niezłomną wolę do ich zakończenia. Aż 20 razy był wybierany na posła z województwa lubelskiego, ruskiego lub wołyńskiego. Cztery razy wybierano go marszałkiem izby poselskiej. Walczył z Turkami pod Chocimiem i tutaj też brał udział w rozmowach z Osmanami, które zaowocowały zawarciem pokoju. „Ku dobru i szczęściu obojga potężnych państw, przerwaną przyjaźń pomiędzy królem polskim a Portą  Otmańską teraz na nowo utwierdzoną”. „Diariusz wojny chocimskiej” to kolejne dzieło Jakuba Sobieskiego.

Przez całe swoje życie pozostał wierny swoim zasadom, trzymał się ich twardo, nie godził się na to, co wydawało mu się sprzeczne z interesami kraju. Wojna była zawsze nieszczęściem w jego mniemaniu. Był niechętny wojnom w ogóle, a zaczepnym w szczególności. Nie był zwolennikiem załatwiania problemów międzynarodowych drogą siły. W 1646 roku nasz bohater osiągnął szczyt kariery, możliwy do osiągnięcia w Rzeczypospolitej Obojga Narodów, został kasztelanem krakowskim. Rachuby króla Władysława na uległość nowego kasztelana okazały się jednak płonne. Pan Jakub nie poparł samowolnych planów Władysława IV wszczęcia wojny zaczepnej z Turcją „…Błagam Waszą Królewską Mość…. Wojna toć przecież nieszczęście, zguba… odstąp, Najjaśniejszy Panie, od złego zamiaru, zaniechaj wojny!”. W miarę, jak pan Jakobus mówił, twarz Władysława IV kamieniała, aż wreszcie zastygła we wściekłości. Otyły, ociężały z trudem się poruszający, zerwał się nagle z zydla i krzyknął: Ty niewdzięczniku, ty parweniuszu! Precz! Serce pana Jakobusa załomotało gwałtownie, krew uciekła mu z twarzy. Pochylił się i bez słowa odwrócił ku drzwiom.

Następnego dnia po wizycie u króla pan Jakobus opuścił Warszawę. Przybity i zgnębiony, nieomal oniemiały z żalu i urazy, poczuł się chory. Coś go dusiło, ciężko oddychał. Nawet nie próbował dosiąść wierzchowca. Wyruszył wozem, wymoszczonym sianem i nakrytym derkami. Zmarł pan Jakubas „paraliżem ruszony” w Żółkwi, na rękach żony, dnia 11 czerwca 1646 roku. Żył lat 58.

Pana Jakobusa Sobieskiego życie prywatne

Jakub Sobieski był dwukrotnie żonaty. Pierwszą jego żoną była Maria Wiśniowiecka. Ród Wiśniowieckich wywodził się z ruskich książąt Korybutów i należał do najmożniejszych na Ukrainie. Ślub odbył się w roku 1620. Cztery lata później Pani Maria zmarła. Nie jest pewne, czy zmarła przy porodzie, czy później, ale w każdym razie w związku z urodzeniem dziecka, zdaje się nieżywego - pisze Mieczysław Lepecki. Pan Jakub Sobieski został w 36 roku życia bezdzietnym wdowcem.

Po dwóch latach wdowieństwa zawitał, któregoś dnia do Oleska, do siedziby sąsiada, Jana Daniłłowicza.  Ze zdumieniem zobaczył, że córka gospodarzy Tosia, którą znał od kołyski, przeobraziła się w zgrabną dziewczynę. Panienka Tosia też jakoś inaczej zaczęła na niego rzucać okiem. To przecież rycerz spod Moskwy, Chocimia, bywały w świecie, lubiany przez rodziców… Panna poszczycić się mogła świetnym pochodzeniem. Była wnuczką hetmana Żółkiewskiego, bohatera narodowego, córką rodziny znanej w całej Rzeczypospolitej z piastowanych dostojeństw. Pan młody był starszy od swojej wybranki o 23 lata, zakochał się po uszy. Oświadczyny przyjęte zostały z radością a uroczystości ślubne i weselne odbyły się na wiosnę 1627 roku. Państwo młodzi przenieśli się do Złoczowa.

W rok po ślubie pan Jakub doczekał się spadkobiercy majątku i nazwiska. Na świat przyszedł chłopiec, który na pamiątkę dziadka wojewody otrzymał imię Marek Spieszczono je zaraz na Maraś i tak go już zawsze rodzice nazywali. Drugi syn Jan urodził się w Olesku i tam przebywał pod opieką babci Zofii z Żółkiewskich Daniłłowiczowej. Ojciec wcześniej wyruszył do objętych wojną Prus królewskich.

Mijały lata. Pan Jakobus coraz to większych dostojeństw dochodził w Rzeczypospolitej, piastował po kolei urząd podczaszego koronnego, wojewody bełskiego, wojewody ruskiego a z czasem miał dojść do najwyższej godności w kraju, do kasztelanii krakowskiej. W domu bywał rzadko, pochłonięty sprawami państwa. Majętnościami rządziła „jedyna Tosieńka”, dzieci chowała oddana im całym sercem. I jak przystało na wnuczkę hetmana Żółkiewskiego, wychowywała synów w duchu patriotyzmu, zgodnie z mottem wyrytym na pomniku jej dziadka: jak słodko i zaszczytnie jest umierać za ojczyznę.

Nadszedł w końcu czas, gdy synowie na tyle podrośli, że czas było jechać do szkół, do Krakowa. Wybór ojca padł na szkołę założoną przez kawalera maltańskiego, Bartłomieja Nowodworskiego. Marasiowi i Jasiowi towarzyszyła świta starannie dobrana, a pieczę nad synami i osobami towarzyszącymi miał sprawować zaufany przyjaciel domu Sebastian Orchowski. To jego pan Jakub wyposażył w napisaną przez siebie „Instrukcję”, czyli ojcowskie zalecenia w sprawie domowej edukacji chłopców.

Gdy Instrukcja w 144 lata później ukazała się drukiem, liczyła 68 stron. Ojciec zalecał synom, aby przykładali się do nauki. Nauka wszędzie człowieka zdobi, i na wojnie, i u dworu, i doma, i w Rzeczypospolitej widzimy to, że ludzie więcej sobie ważą chudego pachołka uczonego aniżeli pana wielkiego a błazna, co go sobie więc palcem pokazują.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                   Życzył też sobie, aby synowie nie wychowywali się „papinkowato y pieszczenie”, aby nie zapomniali o nauce polskiego, „bo słusznie w naszej Polsce śmieją się z takich, co po łacinie mądry, a po polsku głupi.”  Maraś i Jaś mieli pisać raz na miesiąc do domu, do ojca po łacinie, do matki po polsku. Stół mieli prowadzić skromny, przestrzegał aby nie stali się „bankietnikami”.

Był rok 1645. Pan Jakub Sobieski zaaplikował swoim synom taki sam plan, jaki zastosował wobec niego jego ojciec. Po kilku latach nauki w Krakowie, młodzi Sobiescy wysłani zostali na dalszą edukację do Paryża. I znowu Pan Jakub i wyposażył swoich synów w „przydatną instrukcję daną synom jadącym za granicę.” Zacytujmy najważniejsze ojcowskie przykazania: „Miejcie przed oczyma bojaźń Bożą i Mandata jego święte Boskie, a że niegodnym piórem zażyję słów Zbawiciela samego: Quaerite primum Regnum Dei et justitiam ejus et haec omnia adjicientur vobis. Bierzcie sobie za Patronkę Najświętszą Boga Rodzicę Pannę Marią, której sacro sancto Patrocinio oddałem was z Dzieciństwa waszego. Rozumiem, że każdy z was ma swego Patrona. Uciekajcie się do Niego.

 Mszy świętej słuchania, ile bydź może, żadnego dnia nie omieszkiwajcie. Jakom był ordynował do Krakowa, na każdy dzień złoty Polski nasz z rąk waszych oddawajcie ubogim, a to jeden Półzłotego i drugi także Półzłotego.”

Co dzisiaj powiemy o ojcowskich zaleceniach sprzed wieków? Oddajmy głos Sebastianowi Adamkiewiczowi, dr nauk humanistycznych, redaktorowi portalu „Histmag org.” „Wyposażył synów w Instrukcję, która jest nie tylko popisem kunsztu staropolskiego pisarstwa, pełnego mądrości i humoru, ale też uniwersalną wskazówką, czym powinna być edukacja.” Mieli poznać świat, poznać ludzi i samych siebie. Zachęcał do nauki języków obcych, do lektury. To lektura „Jana Zamoyskiego uczyniła wielkim, i pradziada waszego Żółkiewskiego, i ja (Jakub Sobieski) tego nie żałuję, że też, jako jeno mam czas wolny księgi z ręki nie wypuszczę.”

Niezwykle interesująca jest instrukcja edukacyjna, w którą wyposażył synów Jakub. Oprócz zwykłych rodzicielskich napomnień, by się nie pojedynkować, nie robić długów i przykładać do nauki, przestrzegał synów przed zażyłością z Francuzami, co jednego dnia się zakochają – drugiego porzucą, a nade wszystko z przebywającymi na obczyźnie Polakami, których uważał za dużo groźniejszych. Odradzał również naukę muzyki, choć tu zostawiał synom wolną rękę. Podobnie co do „skoków” (czyli tańca) – ojciec pisał, że bracia natańcują się jeszcze. Co się mnie tknie, ja o to nie dbam, bodajeście na koniach da Bóg tańcowali, bijąc się z Turki z Tatary; tego wam życzę. Pismo kończy się przykazaniem, by synowie nauczyli się zdobywać przyjaciół: Uczcie się sobie szukać Przyjaciół, którzy by was in die illa magma, ze złej toni wybawiali. I pozostali za granicą jak najdłużej – nawet aż do jego śmierci.

***

Wiadomość o śmierci ojca zastała synów Jana i Marka w Paryżu.  10 sierpnia 1646 roku odbyła się msza żałobna z udziałem wielu znaczących ludzi we Francji, celebrowana przez legata papieskiego. Oprócz aktu kurtuazji według synów, świadczyło to też o pozycji i prestiżu, jakim cieszył się zmarły. W opinii siedemnastowiecznego angielskiego biografa był „osobą wybitną zarówno dzięki swym umiejętnościom w sprawach państwowych, jak też odwadze i zdolnościom dowódczym w polu”.

Opr. Barbara Olak

 

„PIELGRZYMI NADZIEI” – PROGRAM DUSZPASTERSKI KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO w POLSCE na 2024/2025 ROK

Inspiracją do krótkiego przybliżenia tego Programu stało się wystąpienie Proboszcza Ks. Lecha Sitka podczas naszego Powsińskiego Wieczoru Wigilijnego w budynku starej plebanii Domu Pracy Twórczej przy ul. Ptysiowej 3. W tym roku do naszych zespołów śpiewaczych a także zapraszanych gości, dołączyła nowa grupa pn. „Aktywne Powsinianki”. Cieszymy się, bo było nas więcej i bardziej radośnie co pozwala mieć nadzieję na twórczą współpracę dla dobra parafii i naszej „Małej Ojczyzny”. Nastrój pełen życzliwości skłaniał do rozmów, smakowania wigilijnych potraw a nade wszystko do śpiewu wielu kolęd pod kierunkiem naszych opiekunów artystycznych. Przyspieszone bicie serca a nawet łezkę w oku zawsze wywołuje piękna „Kolęda dla nieobecnych” Zbigniewa Preisnera: „A nadzieja znów wstąpi w nas,
nieobecnych pojawią się cienie.
Uwierzymy kolejny raz
w jeszcze jedno Boże Narodzenie”
(…)

Program duszpasterski Kościoła katolickiego w Polsce na rok 2024/2025, opracowany przez Komisję Duszpasterstwa Konferencji Episkopatu Polski (KEP), zaprezentowano podczas konferencji prasowej w dniu 3 listopada 2024 roku. Bp Andrzej Czaja, przedstawiając główne cele i założenia podkreślił, że: program będzie realizowany w jedności z Kościołem powszechnym, który w tym samym czasie obchodzi Jubileusz Zwyczajny Roku Świętego 2025 pod hasłem „Pielgrzymi nadziei”. Jest to zgodne z sugestią papieża Franciszka, który w Bulli Spes non confundit (Nadzieja zawieść nie może), przypomina wiernym o ich misji i tożsamości chrześcijańskiej.

Z kolei bp Waldemar Musioł przedstawił cztery główne tematy programu duszpasterskiego, które odpowiadają na wyzwania współczesnego świata i potrzeby duchowe wiernych:

  • Modlitwa i Słowo Boże - Program zachęca do ożywienia praktyki modlitwy indywidualnej i wspólnotowej, adoracji Najświętszego Sakramentu oraz głoszenia i rozważania Słowa Bożego.
  • Przebaczenie i Pojednanie - Podkreśla się znaczenie pojednania i sakramentu pokuty oraz odpustów, które Kościół będzie hojnie udzielał w Roku Jubileuszowym.
  • Pielgrzymowanie - Proponuje aktywizację praktyk pielgrzymowania do miejsc kultu a w tym do Rzymu na zaplanowane przez papieża celebracje oraz do wyznaczonych przez biskupów kościołów jubileuszowych. Powinny temu towarzyszyć określone cele np.: modlitewny, poznawczy, ekspiacyjny. Jest to również możliwość budowania wspólnoty z innymi wiernymi oraz budzenie ducha misyjnego i wrażliwości na potrzeby ubogich.
  • Braterstwo - Braterska odpowiedź na wezwanie papieża Franciszka do bycia znakiem nadziei dla innych.

Dr Ewa Porada, odpowiedzialna za redakcję materiałów duszpasterskich dla rodzin, zaprasza rodziny do bycia „Pielgrzymami nadziei” przez nawiązanie do postaci biblijnych i współczesnych świętych.

Program duszpasterski „Pielgrzymi nadziei” na rok 2024/2025 zachęca zatem wiernych do budowania wspólnoty, uczestnictwa w sakramentach świętych, pogłębiania więzi z Bogiem i ludźmi oraz do bycia „Pielgrzymami nadziei” we współczesnym świecie” (…) – powiedział na podsumowanie Konferencji bp Andrzej Czaja.

Boże Ojcze, Miłosierny Panie życia i pokoju prosimy: Przemów w Nowym 2025 Roku do serc ludzi odpowiedzialnych za losy narodów całego świata, a w tym naszej umiłowanej Ojczyzny.

„Przyjdź na świat, by wyrównać rachunki strat, żeby zająć wśród nas puste miejsce przy stole. Jeszcze raz pozwól cieszyć się dzieckiem w nas, I zapomnieć, że są puste miejsca przy stole” (…)

Teresa Gałczyńska

Informację z Konferencji Episkopatu Polski opracowano na podstawie przekazu Telewizji EWTN Polska

 

 

 

 

ŹRÓDŁA POCHODZENIA HAFTU I MĘSKIEGO STROJU WILANOWSKIEGO

Jest kilka hipotez na pochodzenie czarnego haftu, który jest pięknym i charakterystycznym elementem damskiego stroju wilanowskiego. Chciałbym przedstawić nowe przypuszczenie w kwestii, skąd wywodzi się tradycja wyszywania tego oryginalnego ornamentu na naszych strojach. Moim zdaniem źródłem i inspiracją do powstania czarnego haftu wilanowskiego były wzory z tkanin ozdabiających ściany Pałacu Wilanowskiego. Tekstylne obicia ścienne w Apartamentach Królewskich posiadają ciemne wzory w postaci symetrycznie ułożonych elementów, również roślinnych przedstawionych w formie ukwieconych gałązek. Do tych właśnie wzorów nawiązuje wprost haft wilanowski. Można tam znaleźć wzorzec bukietu kwiatów zwanego nieraz „drzewko życia”, jaki jest wyszywany na chuście. Również ornament kwiatowy stosowany na rękawach bluzek znajduje swoją inspirację wśród wzorów na tkaninach ściennych Pałacu Wilanowskiego.

Jak wiadomo wśród służby pałacowej zatrudniane były liczne pokojówki i szwaczki, które wywodziły się z okolicznej ludności. Obserwowały, jak ozdobione są wnętrza pałacowe i były dla nich wzorem i oznaką wyższego statusu. Dlatego i one chciały w pewnym stopniu nawiązać do tego kanonu piękności. Zapamiętane wzory przenosiły na białe elementy stroju w sposób jaki był dla nich najbardziej dostępny, to jest poprzez wyszywanie. Najbliższe były wzory kwiatowe, tak bliskie i znane z otoczenia. W ten sposób powstał haft wilanowski. Przyjął przy tym czarną kolorystykę, ponieważ kolor ten kojarzył się z ciemnymi kolorami wzorów tkanin ściennych Pałacu Wilanowskiego.

Francuskie bądź włoskie tkaniny, wzorzyste welury genueńskie utkane są z jedwabiu z użyciem nici metalowych, które posłużyły na pokrycie ścian w apartamentach zwanych Sypialna Królowej, Antykamera oraz Gabinet Holenderski zakupiła kasztelanowa Elżbieta Sieniawska. W 1720 roku nabyła ona Dobra Wilanowskie wraz z Pałacem od Konstantego Sobieskiego, najmłodszego syna króla Jana i rozpoczęła remont zaniedbanych wówczas wnętrz. Korzystała przy tym z pomocy wrocławskiej spółki handlowej Tarone-Bordalo. Natomiast materiał na pokrycie ścian w pomieszczeniach zwanych tradycyjnie Sypialnią Króla zakupiła w 1730 roku jej córka Zofia Maria Denhoff, później Czartoryska, korzystając z usług warszawskiego kupca Andre Contessy. Tkaniny te przez ponad 300 lat nie były wymieniane.

Do dziś zachowała się opowieść łącząca haft z wilanowskiego stroju ludowego z Pałacem w Wilanowie. Tyle, że łączono go z motywami roślinnymi, które jakoby miały być umieszczone na ogrodzeniu pałacowym. Powstało też określenie „haft sztachetowy”. Była to mylna interpretacja, która wyszła od kogoś, kto obserwował Pałac z zewnątrz, ale jak to zawsze bywa, w każdej legendzie jest ziarno prawdy. I tym ziarnem w tym przypadku było połączenie haftu wilanowskiego z Pałacem w Wilanowie.

Kolejną kwestią jest pochodzenie męskiego stroju wilanowskiego, a szczególnie najbardziej widocznego granatowego wierzchniego okrycia nazywanego kaftan, a w oficjalnych opisach sukmana. W dawnej prasie opisującej ten strój funkcjonowało też określenie siermięga. Jest bardzo prawdopodobne, że strój ten wywodzi się od Munduru Obywatelskiego z czasów Księstwa Warszawskiego.

W dniu 17 stycznia 1809 roku Rada Stanu Księstwa Warszawskiego wydała dekret w sprawie „ubioru szczególnego dla różnych urzędników”. Ubiorem tym był granatowy frak bądź kontusz z karmazynowymi wyłogami.

Wypis z Protokołu Sekretariatu Stanu podaje Gazeta Korrespondenta Warszawskiego i Zagranicznego nr.9 z 1809 roku (…) Powszechny mundur dla obywatelów Szlachty Księstwa Warszawskiego odtąd będzie Codzienny: Dla osób po Polsku ubranych, kontusz granatowy sukienny z kołnierzem i wyłogami u rękawów karmazynowemi bez haftu, żupan biały, guziki białe z herbem Naszym. Dła osób po Francusku ubranych, suknia zwierzchnia granatowa sukienna z kołnierzem i wyłogami u rękawów karmazynowemi, bez haftu, kamizelka i spodnie białe, z herbem Naszym.

Rada Stanu dopuściła wtedy również, by strój o takich barwach mogły nosić również osoby pochodzenia nieszlacheckiego (…) Deputowani na Sejm chociażby nie szlachta używać mogą mundurów uchwałą naszą.

Granatowy kolor i karmazynowe wyłogi stroju wilanowskiego mogą mieć swój początek w Mundurach Obywatelskich z czasów Księstwa Warszawskiego, zwłaszcza że używały go osoby pochodzenia mieszczańskiego i wiejskiego. Najpierw byli to urzędnicy niższych szczebli, służba pałacowa i kościelna, którzy potem stali się przykładem dla pozostałych. I w ten sposób styl takiego ubioru zatoczył szersze kręgi, utrwalił się na długie lata i przetrwał do naszych czasów w formie ludowego Stroju Wilanowskiego z Nadwiślańskiego Urzecza.

Na ilustracjach fragment wnętrz pałacowych, zestawienie wzorów z pałacowych tkanin ściennych z oryginalnymi haftami wilanowskim z Powsina z lat międzywojennych ze zbiorów Muzeum Etnograficznego oraz portret mężczyzny w Mundurze Obywatelskim i fragment rysunku W. Gersona Mazurzy.

Jacek Latoszek

  • M. Żukowska, Zespół obiciowych aksamitów wzorzystych tzw. velours de genes we wnętrzach pałacu w Wilanowie, 1996,
  • Elżbieta Sieniawska królowa bez korony, red. K. Morawski, K. Pyzel, Warszawa 2020,
  • E. Piskorz-Brenekova, Ł. M. Stanaszek, Atlas polskich strojów ludowych. Strój wilanowski z Nadwiślańskiego Urzecza, Wrocław 2015,
  • J.K. Ostrowski, Mundury cywilne w Polsce w XVIII-XIX w. Ze studiów nad dawnym strojem, obyczajem i sztuką portretową, 2016.
  • https://www.wilanow-palac.pl

 

 

 

KRONIKA PARAFII GRUDZIEŃ 2024

CHRZTY

  • 01.12. – Amelia Zuzanna

Polecamy opiece Matki Bożej Tęskniącej ochrzczone dziecko, rodziców i chrzestnych

POGRZEBY

  • 27.11. – Helena Wanda STOLARSKA
  • 28.11. – Alicja BORKOWSKA
  • 04.12. – Monika Katarzyna SKRĘTOWSKA
  • 09.12. – Sylwester Janusz KIEŁBIEWSKI
  • 13.12. – Małgorzata LATOSZEK
  • 18.12. – Halina Magdalena SZYMAŃSKA
  • 19.12. – Teresa Barbara WISKULSKA
  • 20.12. – Regina Lucyna MIROSŁAWSKA
  • 23.12. – Janusz Romuald GRZYMEK

Dobry Jezu, a nasz Panie, daj im wieczne spoczywanie.

 

Z ŻYCIA PARAFII

  1. JARMARK 2024

  1. RORATY 2024

Przyjdź, Jezu, przyjdź, czekamy dziś

do naszych serc, do naszych dni...

Niech spłynie Twoja łaska i niech wypełni mnie,

bo nadszedł czas, by cały świat poznał Cię.

Tyś Królem jest, wołamy przyjdź!”

Na Adwent czekamy wyjątkowo, a to z powodu klimatu powsińskich porannych Godzinek o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny, lampionów rozbłyskujących w ciemności, dzieci niosących figurkę Matki Bożej w procesji, a potem wędrujących z Niebieskim Gościem do domu...

Markos Płoński wraz z Wydawnictwem Promyczek zaprosił młodszych i starszych parafian w niezwykłą podróż w głąb Serca Jezusa. Rozważania kazań nawiązywały do 350. rocznicy objawień Pana Jezusa Świętej Małgorzacie Marii Alacoque, bowiem jak podkreślał jeden z twórców tego pomysłu: „Chodzi o ożywienie miłości dzieci do Serca Pana Jezusa szczególnie przez praktykowanie pierwszych piątków miesiąca.” W przeżywaniu tego spotkania z Jezusową Miłością pomagała grafika ze schodami.  Na schodach wypisane były obietnice, które Zbawiciel przekazał św. Małgorzacie. Nie zabrakło też serduszek, które dzieci bardzo lubią: serduszka mamy, taty, rodzeństwa, serce dziecka.

I jeszcze kilka refleksji naszych parafian, którym podobało się:

  • że Roraty były „smaczne”, czyli poczęstunek,
  • zaangażowanie w czytania mszalne młodych parafian,
  • że Ksiądz puszcza historię Małgosi rozmawiającej ze św. Małgorzatą Marią,
  • naklejki,
  • Roraty same w sobie mają urok,
  • śpiew Godzinek,
  • śpiew scholi.

Z całego serca dziękujemy wszystkim, którzy pomogli nam tak pięknie przeżyć ten czas: Księdzu Markosowi za prowadzenie nas, chociaż na pewno nie łatwo było tak prosto i konkretnie przybliżyć ten głęboki temat, Dorosłym, którzy zatroszczyli się o poczęstunek, Panu Organiście, scholi oraz Parafianom młodszym i starszym, bo bez Was te powsińskie adwentowe poranki nie miałyby takiego uroku.

s. Jolanta Czarnata

KALENDZARZ DUSZPASTERSKI STYCZEŃ 2025

 

O prawo do nauki – Módlmy się, aby zawsze szanowano niezbędne w budowaniu lepszego świata prawo migrantów, uchodźców i osób dotkniętych wojną do edukacji.

 

01 I Środa, Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki, Maryi

  • Pierwszy dzień Nowego Roku to ósmy dzień od Narodzenia Jezusa. Według prawa żydowskiego każdy chłopiec miał być tego dnia obrzezany. W oktawę Bożego Narodzenia, dziękując Bogu za przyjście na świat Chrystusa, Kościół obchodzi uroczystość ku czci Matki Bożej, przez którą spełniły się obietnice dane całej ludzkości, związane z tajemnicą Odkupienia. Tego dnia z wszystkich przymiotów Maryi czcimy szczególnie Jej Macierzyństwo. Dziękujemy Jej także za to, że swą macierzyńską opieką otacza cały Lud Boży.
  • 1 stycznia to także Światowy Dzień Pokoju. Światowy Dzień Pokoju jest obchodzony od 1967 roku. Z tej okazji Papież kieruje specjalne orędzie zarówno do wiernych Kościoła katolickiego jak i do wszystkich ludzi dobrej woli. Orędzie dotyka aktualnych wyzwań dotyczących kwestii pokoju na świecie. Tematem tegorocznego Orędzia są słowa „Sztuczna inteligencja i pokój”.
  • Msze święte: 9.00, 10.30, 12.00 (suma) i 18.00.

02 I Pierwszy czwartek miesiąca, wspomnienie św. Bazylego Wielkiego i Grzegorza z Nazjanzu, biskupów i doktorów Kościoła

  • Bazyli urodził się z rodziców chrześcijańskich w Cezarei Kapadockiej w 330 roku. Był bratem św. Grzegorza, św. Piotra z Sebasty i św. Makryny Młodszej. Zdobywszy wykształcenie literackie oraz jaśniejąc cnotami, poświęcił się życiu pustelniczemu, jednakże w 370 roku został biskupem swego miasta rodzinnego. Walczył przeciw arianizmowi; napisał wiele wspaniałych dzieł, z których na pierwszy plan wybijają się reguły mnisze, do dziś praktykowane przez mnichów wschodnich. Zmarł 1 stycznia 379 roku.
  • Grzegorz urodził się także w roku 330 pod Nazjanzem. Odbył wiele podróży, aby posiąść wiedzę. Związany przyjaźnią z Bazylim, przyłączył się do niego dla prowadzenia życia pustelniczego, lecz wkrótce został kapłanem i biskupem. W 381 roku został wybrany biskupem Konstantynopola, ale usunął się do Nazjanzu z powodu podziałów, które nastąpiły w jego Kościele. Umarł w Nazjanzie dnia 25 stycznia 389 lub 390 roku. Ze względu na szczególny dar wiedzy i wymowy jest nazywany teologiem.
  • Msze święte – 7.00, 18.00,
  • po Mszy św. o 18.00 modlitwa o powołania kapłańskie i zakonne,
  • do 20.00 – wystawienie Najświętszego Sakramentu,
  • 23.00-24.00 Godzina Święta.

03 I Pierwszy piątek miesiąca, wspomnienie Najświętszego Imienia Jezus

  • Po II Soborze Liońskim (1274r.) papież Grzegorz X powierzył dominikanom szczególną troskę o rozwój kultu Najświętszego Imienia Jezus. Przyczynił się do tego bardzo bł. Jan z Vercelli (+ 1283), ówczesny generał Zakonu. Działalność dominikanów, wsparta nowymi formami pobożności ze strony franciszkanów, osiągnęła swój szczyt w XIV wieku, dzięki pracy i pismom słynnych kaznodziejów, zwłaszcza bł. Henryka Suzona (+ 1366). Ta pobożna praktyka rozwinęła się szczególnie za sprawą kaznodziejstwa św. Bernardyna ze Sieny (+ 1444) oraz dzięki rozwojowi Bractw Najświętszego Imienia Jezus, do czego w wielkim stopniu przyczynili się dominikanie, na specjalne życzenie papieży, począwszy od Piusa IV.
  • od 6.45 i od 17.15 – spowiedź. Zapraszamy szczególnie dzieci i młodzież do przystąpienia do sakramentu pokuty i pojednania,
  • Msze święte – 7.00, 18.00,
  • od 9.30 – odwiedziny u chorych,
  • po Mszy wieczornej, do 20.00 – wystawienie Najświętszego Sakramentu.

04 I Pierwsza sobota miesiąca

  • Msze święte – 7.00, 18.00 (o Niepokalanym Sercu NMP),
  • 17.30 – różaniec,
  • 18.30 – rozważanie różańcowe i modlitwa pokutna za Warszawę,
  • do 20.30 – wystawienie Najświętszego Sakramentu.

05 I Pierwsza niedziela miesiąca, Druga niedziela po Narodzeniu Pańskim

  • Msze święte – 7.00, 9.00, 10.30, 12.00 (suma), 16.00 (po angielsku) i 18.00,
  • Po sumie – adoracja i procesja eucharystyczna,
  • 17.00 – wystawienie Najświętszego Sakramentu.

06 I Poniedziałek, Uroczystość Objawienia Pańskiego (Epifania / Trzech Króli)

  • Epifania (gr.) – ukazanie sięobjawienie.
  • Uroczystość należy do najstarszych świąt w Kościele. Na Wschodzie pierwsze jej ślady spotykamy już w III w. Tego właśnie dnia obchodził Kościół grecki święto Bożego Narodzenia. Na Zachodzie Uroczystość Objawienia Pańskiego datuje się od końca IV w. (oddzielnie od Bożego Narodzenia).
  • W Trzech Magach (Królach) pierwotny Kościół widzi siebie, świat pogański, całą rodzinę ludzką, wśród której zjawił się Chrystus, a która w swoich przedstawicielach przychodzi z krańców świata złożyć Mu pokłon. Tradycja na podstawie trzech hojnych darów: złota, kadzidła i mirry określa ich liczbę, wiek, kolor skóry i symbolikę. W VI wieku dodano im tytuły królewskie i świtę, a w IX imiona: Kacper, Melchior i Baltazar. Z czasem kształtuje się wyobrażenie, że reprezentują trzy znane części świata: Europę, Azję i Afrykę.
  • Msze święte – 7.00, 9.00, 10.30, 12.00 (suma) i 18.00 (za zmarłych polecanych w wypominkach rocznych),
  • Po każdej Mszy – możliwość nabycia pobłogosławionych kredy i kadzidła (ofiary przeznaczone będą na fundusz ministrancki).

12 I Niedziela, Święto Chrztu Pańskiego

  • Msze święte – 7.00, 9.00, 10.30, 12.00 (suma) i 18.00 (za ojczyznę),
  • 15.00 – koncert kolęd,
  • 17.00 – wystawienie Najświętszego Sakramentu.

17 I Piątek, wspomnienie św. Antoniego, opata

  • Antoni, sławny ojciec mnichów, urodził się w Egipcie około roku 250. Po śmierci rodziców rozdał majątek ubogim i udał się na pustynię, gdzie rozpoczął życie pokuty. Miał wielu uczniów; pracował dla Kościoła podtrzymując wyznawców w czasie prześladowania Dioklecjana i wspomagając św. Atanazego w walce przeciw arianom. Zmarł w roku 356. Bardzo wcześnie został uznany za opiekuna zwierząt domowych, zwłaszcza koni.

18 I Sobota

  • Rozpoczyna się tydzień modlitw o jedność chrześcijan pod hasłem: „Czy wierzysz w to? (J 11,26)

19 I Druga Niedziela Zwykła

  • Msze święte – 7.00, 9.00, 10.30, 12.00 (suma) i 18.00,
  • 15.30 – jasełka,
  • 17.00 – wystawienie Najświętszego Sakramentu.

21 I Wtorek, wspomnienie św. Agnieszki, dziewicy i męczennicy

  • Agnieszka poniosła śmierć męczeńską w Rzymie pod koniec III lub z początkiem IV wieku. Papież Damazy uczcił ją pieśnią, a liczni Ojcowie, w ślad za św. Ambrożym, wysławiali ją jako wzór dziewic chrześcijańskich.

24 I Piątek, wspomnienie św. Franciszka Salezego, biskupa i doktora Kościoła

  • Franciszek urodził się w Sabaudii w roku 1567. Jako kapłan wiele zdziałał w swojej ojczyźnie w dziedzinie odnowy wiary katolickiej. Wybrany biskupem Genewy okazał się gorliwym pasterzem duchowieństwa i wiernych, pouczając ich o wierze słowem i pismami. Wśród nich słynne dzieło "Filotea, czyli droga do życia pobożnego". Stał się przykładem życia chrześcijańskiego dla wszystkich. Zmarł w Lyonie 28 grudnia 1622 roku. Pochowany został w Annecy 24 stycznia 1623 roku.

25 I Sobota, Święto Nawrócenia Świętego Pawła, Apostoła

  • Z dzisiejszym świętem wiąże się Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan.
  • Nawrócenie św. Pawła jest jednym z najważniejszych wydarzeń w Kościele. Szaweł, gorliwy faryzeusz i prześladowca Kościoła, wskutek ukazania się mu Chrystusa Zmartwychwstałego u bram Damaszku, stał się nie tylko Jego uczniem, ale poświęcił całe życie szerzeniu Ewangelii; wyprowadził Kościół z ograniczeń judaizmu i zaniósł światło Ewangelii do Europy, stając się Apostołem Narodów. Około 35 roku Szaweł z własnej woli udał się z listami polecającymi do Damaszku (Dz 9,1n; Ga 1,15-16), aby tam ścigać chrześcijan. U bram miasta "olśniła go nagle światłość z nieba. A gdy upadł na ziemię, usłyszał głos: 'Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?' – 'Kto jesteś, Panie?' – powiedział. A On: „Jestem Jezus, którego ty prześladujesz. Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić” (Dz 9,3-6). Po nawróceniu nagłym, niespodziewanym i cudownym przyjął chrzest i zmienił imię na Paweł.

26 I Trzecia Niedziela Zwykła, Niedziela Słowa Bożego

  • Msze święte – 7.00, 9.00 (za Radio Maryja i TV Trwam), 10.30, 12.00 (suma) i 18.00,
  • 17.00 – wystawienie Najświętszego Sakramentu.

28 I Wtorek, wspomnienie św. Tomasza z Akwinu, prezbitera i doktora Kościoła

  • Tomasz urodził się około roku 1225 w Aquino. Oddany na wychowanie benedyktynom na Monte Cassino pobierał nauki w szkole klasztornej, a następnie studiował w Neapolu. Wstąpił do zakonu dominikanów i dalsze studia odbył w Paryżu i w Kolonii pod kierunkiem św. Alberta Wielkiego. Wykładał filozofię i teologię. Napisał znakomite dzieła z tego zakresu. Sformułował "Pięć dróg poznania Boga". Zmarł w opactwie cystersów Fossanova pod Terraciną dnia 7 marca 1274 roku. Dnia 28 stycznia 1369 roku przeniesiono jego ciało do Tuluzy.
  • Po Mszy wieczornej – modlitwa dziękczynna za koronację cudownego obrazu Matki Bożej Tęskniącej.

31 I Piątek, wspomnienie św. Jana Bosko, prezbitera

  • Jan Bosko urodził się w roku 1815 w pobliżu Castelnuovo, w diecezji turyńskiej. Dzieciństwo spędził w wielkim ubóstwie, a kiedy został kapłanem, wszystkie swoje siły poświęcił wychowywaniu chłopców. Założył Zgromadzenie poświęcające się wychowaniu młodzieży. Napisał także drobne dzieła religijne. Zmarł w Turynie w roku 1888.

LUTY

01 II Pierwsza sobota miesiąca

  • Msze święte – 7.00, 18.00 (o Niepokalanym Sercu NMP),
  • 17.30 – różaniec,
  • 18.30 – rozważanie różańcowe i modlitwa pokutna za Warszawę,
  • do 20.30 – wystawienie Najświętszego Sakramentu.

02 II Niedziela, Święto Ofiarowania Pańskiego (Matki Bożej Gromnicznej)

  • Dzień życia konsekrowanego – pamiętajmy w modlitwach o siostrach felicjankach posługujących w naszej parafii,
  • Msze święte – 7.00, 9.00, 10.30, 12.00 (suma), 16.00 (w języku angielskim) i 18.00,
  • 17.00 – wystawienie Najświętszego Sakramentu.

 

PLAN KOLĘDY PARAFIALNEJ

 

02.01.

Czwartek

od 17.00: ul. Powsińska (2 księży)

03.01.

Piątek

od 17.00: ul. Bociania (1 ksiądz)

04.01.

Sobota

od 10.00: ul. Ścienna (2 księży)

05.01.

Niedziela

06.01.

Poniedziałek

UROCZYSTOŚĆ TRZECH KRÓLI

07.01.

Wtorek

od 17.00: ul. Lipowa (1 ksiądz)

od 17.00: ul. Okrzeska, ul. Olszynki, ul. Waflowa (1 ksiądz)

08.01.

Środa

od 17.00: ul. Ponczowa (1 ksiądz)

09.01.

Czwartek

od 17.00: Ogrody Bielawy (2 księży)

10.01.

Piątek

od 17.00: ul. Makowa (2 księży)

11.01.

Sobota

od 10.00: Okrzeszyn w granicach parafii i Bielawa obok Okrzeszyna
(2 księży)

12.01.

Niedziela

13.01.

Poniedziałek

od 17.15: ul. Wspólna 7-64 (2 księży)

14.01.

Wtorek

od 17.00: ul Wspólna 65-163 i ul. Zakole (1 ksiądz)

od 17.00: ul. Zapłocie 1-21A (1 ksiądz)

15.01.

Środa

od 17.15: ul. Latoszki (1 ksiądz)

od 17.15: ul. Zastruże (1 ksiądz)

16.01.

Czwartek

od 17.00: ul. Ruczaj (1 ksiądz)

17.01.

Piątek

od 17.00. ul. Gąsek pod skarpą (1 ksiądz)

od 17:00. ul. Przekorna od strony lasu (1 ksiądz)

18.01.

Sobota

od 10:00. ul. Trakt Leśny 13-46 (2 księży)

19.01.

Niedziela

 

Kalendarium przygotowali księża Lech Sitek i Markos Płoński z wykorzystaniem schematów przygotowanych przez ks. Jana Świstaka

 

 

 ŻYCZENIA NOWOROCZNE W ROKU  JUBILEUSZOWYM 2025

 

Nowy 2025 Rok, to rok szczególny dla Katolika - Rok Jubileuszowy. Jego hasło brzmi: „Pielgrzymi nadziei”. Nadzieja, to jedna z sióstr wiary i miłości. Bez niej trudno żyć, szczególnie w obecnych zlaicyzowanych czasach, gdy duchowość i wiara tracą na znaczeniu.

Dlatego życzę wszystkim czytelnikom Wiadomości Powsińskich, aby nadzieja nigdy ich nie opuszczała, aby byli „światłami nadziei” dla naszej powsińskiej wspólnoty, aby nie bali się nowych wyzwań. Życzę Wam abyście świadczyli o swojej wierze w Boga, zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym.

 

 Modlitwa Jubileuszu

Ojcze, który jesteś w niebie, niech wiara, którą nam dałeś w Twoim Synu Jezusie Chrystusie, naszym Bracie, i płomień miłości rozlany w naszych sercach przez Ducha Świętego, obudzą w nas błogosławioną nadzieję na przyjście Twojego Królestwa.

Niech Twoja łaska przemienia nas w pracowitych siewców ewangelicznych ziaren,
które będą zaczynem ludzkości i kosmosu, w ufnym oczekiwaniu nowego nieba i nowej ziemi, gdy moce Zła zostaną pokonane, a Twoja chwała objawi się na wieki.

Niech łaska Jubileuszu ożywi w nas, Pielgrzymach nadziei, pragnienie dóbr niebieskich i rozleje po całej ziemi radość i pokój naszego Odkupiciela.
Tobie Boże, błogosławiony po wsze czasy, niech będzie cześć i chwała na wieki. Amen

 

Redakcja Wiadomości Powsińskich

 

Msze Św. w naszej świątyni.

- w dni powszednie. 7.00 i 18.00

- w niedziele. 7.00, 9.00, 10.30 dla dzieci, 12.00 i 18.00

Spowiedź. w dni powszednie o godz. 6.45 oraz 17.30, a w niedziele pół godziny przed każdą Mszą świętą

Kancelaria czynna. poniedziałek od 16 - 17, wtorek, środa, czwartek od 8 - 9 i od 16 - 17, w piątek od 8.00 - 9.00

Telefon. (0-22) 648 38 46                                                                      

nr konta bankowego Parafii.             89 1240 2135 1111 0000 3870 8501

Parafialny Zespół Caritas. magazyn czynny w drugą i czwartą sobotę miesiąca   10.00-11.00 w Domu Parafialnym, ul. Przyczółkowa 56,

nr konta bankowego. 93 1240 2135 1111 0010 0924 9010

e-mail. [email protected]

e-mail Wiadomości Powsińskich. [email protected]

http.    parafia-powsin.pl

TELEFON KS. DYŻURNEGO   - 785 593 335

Bóg zapłać za ofiary na pokrycie kosztów druku gazetki!

"Redakcja WP działa pod opieką ks. Lecha Sitka. Sprawy dotyczące parafii Powsin opracowuje ks. Markos Płoński. Redaktor Naczelny. Agata Krupińska. Redaktor honorowy i twórca formatu Wiadomości Powsińskich. ks. Jan Świstak. Redakcja. Maria Zadrużna, Teresa Gałczyńska, Aleksandra Kupisz-Dynowska, Krzysztof Kanabus, Robert Krupiński." Nakład. 200 egz.