Długa historia parafii, świątyni i zarazem cmentarza parafialnego w Powsinie, rozpoczęła się w 1398 r., gdy Elżbieta Ciołkowa wraz z synami: Wigandem, Klemensem i Andrzejem zakładała powsiński kościół. Fundatorce, poza chwałą Bożą, zależało zapewne także na pamięci o zmarłych, chciała w ten sposób wspomóc duszę męża Andrzeja, kasztelana czerskiego, jak i dusze przyjaciół. W zachowanym do dziś dokumencie fundacyjnym nie ma co prawda ani jednego słowa o cmentarzu, ale sprawę wyjaśnia obowiązujący wtedy odwieczny zwyczaj: „gdzie kościół, tam i cmentarz”. Wiernych cechowała wielka gorliwość, więc chcieli być grzebani w pobliżu kościołów. Na cmentarzu przykościelnym spoczywają więc pierwsi parafianie powsińscy, jak i pokolenia po nich następujące. A że na naszym Mazowszu brakowało zawsze kamieni, tak groby spoczywających tu plebanów – proboszczów, jak i innych zmarłych nie zostały w szczególny sposób utrwalone. Były to groby ziemne, a więc cmentarz w sposób naturalny się odnawiał i służył wiernym przez ponad 400 lat. Tylko fundatorka świątyni i jej rodzina mieli prawo pochówku w kościele. Dokument z 1621 r., a więc powstały dwa wieki później od założenia parafii, potwierdza, że korzystanie z tego przywileju było aktualne. Właściciele Bielawy, Wojciech i Jan Bielawscy, odstąpili aktem spisanym grób w krypcie naszego kościoła innym potomkom Ciołków, którzy z upływem czasu zaczęli używać nazwisk od swych dziedzicznych włości, a więc byli: Powsińscy, Bielawscy, Ostrołęccy i inni, wszyscy, wywodzący się z protoplastów rodu.
Na tym cmentarzu, a raczej cmentarzysku tylu pokoleń, znalazł miejsce wiecznego spoczynku i ksiądz Stanisław Królikiewicz, który w trosce o rozwój życia religijnego i społecznego, założył w 1753 r. (250 lat temu) Bractwo Trójcy Przenajświętszej. Bractwo istnieje do dziś, wprawdzie nie tak liczne jak w latach 30-tych XX w., gdy liczyło 300 członków, ale ciągle odgrywa ważną rolę w godnym sprawowaniu służby Bożej w parafii. Wchodząc na cmentarz przykościelny, szczególnie w Zaduszki, westchnijmy do Boga za tymi, którzy dali początek parafii i za tych, którzy tu żyli, pracowali, cierpieli i umierali w Panu.
W początkach XIX w. władze administracyjne Księstwa Warszawskiego wydały zakaz chowania zmarłych przy kościołach, tak w miastach jak i w wioskach, nakazując zakładanie wydzielonych cmentarzy w pewnej odległości od kościoła i siedzib ludzkich. Wtedy to zakończył swój byt ten pierwszy cmentarz powsiński.
Dokładnej daty powstania nowego cmentarza nie znamy, ale z zachowanego w archiwum parafialnym dokumentu z 1818 r. dowiadujemy się, że w tym to roku, gdy proboszczem był Ks. Józef Gąsiorowski, „w odległości 300 metrów od kościoła, z lewej strony drogi do Jeziorny Królewskiej, w polu na wzgórku był już urządzony cmentarz, miał ogrodzenie i był zadrzewiony”. Dziś jeszcze, znacznie przerzedzony przez czas, drzewostan wiekowych lip i kasztanów wyznacza granice tego cmentarza i jego rozplanowania na poszczególne kwartały. Wiele alejek zostało zlikwidowanych, z innych zostały tylko kręte ścieżki, a mimo to cmentarz ten ma swój niezwykły urok spokoju i ciszy.
Wchodząc w bramę cmentarza wypada zdjąć czapkę, zgasić papierosa, przeżegnać się znakiem Krzyża św., bo miejsce jest święte, naznaczone wiarą zmarłych. Często obecnie o cmentarzu mówi się - świat ciszy, świat cieni, las krzyży, a jest to nadal miejsce wiecznego i nieprzespanego snu naszych bliskich, znajomych, przyjaciół i wrogów. Oni wszyscy znaleźli swoje miejsce na naszym powsińskim cmentarzu.
Przez pierwsze sto lat cmentarz ten zupełnie wystarczał parafii, przeważały na nim, tak samo jak na poprzednim, groby ziemne. Dopiero po I wojnie światowej upowszechnił się zwyczaj utrwalania grobów. To spowodowało, że miejsc na nowe pochówki zaczynało brakować. Sytuację uratowały alejki i przejścia. W końcu lat 40-tych ubiegłego wieku sytuacja była tak trudna, że stało się koniecznością podjęcie działań zaradczych.
Parafii, liczącej ponad 5 tysięcy wiernych, groziła „katastrofa”, której starał się usilnie zapobiec ówczesny proboszcz - Ks. Konstanty Kostrzewsk, który w 1953 r. Uzyskał zgodę na znaczne powiększenie cmentarza. Był on powiększany jeszcze dwukrotnie w latach późniejszych. Wydaje się, że obecna sytuacja może być podobna do tej z lat 40 i 50-ych ubiegłego wieku. W niedługim czasie wolnych miejsc do pochówku zmarłych może zabraknąć. Potrzebny jest w tym względzie zbiorowy wysiłek parafian i Ks. Proboszcza, by choć jeszcze raz cmentarz powiększyć!
W tej opowieści przywołam na pamięć kilka zaledwie postaci spośród wielu zasługujących na to: Walentego Pindelskiego, powstańca styczniowego 1863 r., zmarłego w 1924 r. i Panią Irenę Koprowską z Bielawy, nauczycielkę, wychowawczynię i niezmordowaną katechetkę w naszej parafii i sąsiedniej, oraz niektórych tylko księży: Ks. Wacława Seroczyńskiego, który przez 30 lat służył w parafii jako wikary, zmarł w 1856 r.; Ks. Teofila Mierzejewskiego, któremu zawdzięczamy rozbudowę kościoła parafialnego, zmarł w 1928 r., i Ks. Jana Garwolińskiego, którego zawierucha pierwszej światowej wojny zagnała aż do Saratowa nad Wołgą, i gdy wrócił do kraju, osiadł w Powsinie i tu obchodził bardzo rzadki jubileusz 60-lecia kapłaństwa, zmarł w 1947 r. On to swoim staraniem upiększył kościół, wstawiając w okna stylowe witraże, a dom parafialny służy dalej potrzebom duszpasterskim. Wspomniany wcześniej ks. kanonik Konstanty Kostrzewski spoczywa w tej nowej części cmentarza, którą sam poświęcił w dniu 1 listopada 1953 r., a zmarł w 1970 r.
Mimo smutku i nostalgii, cmentarz tchnie nadzieją, jakiej wieki przedchrześcijańskie nie znały. Kult zmarłych istniał zawsze, a wiara w życie po śmierci jest rówieśnicą ludzkości. Słowiańska noc „Dziadów” to przecież uświęcony przez Kościół Dzień Zaduszny.
„Wierzycie, że zmarli żyją i potrzebują pomocy? - Zaiste, słusznie wierzycie: jeno modlitwy trzeba zmarłym! Palicie ognie dla zwołania duchów? - Palcie je dla wyobrażenia światłości wiekuistej, której są spragnione...Nieśmiertelne są dusze ludzkie, lecz wiedzcie, że pamięć wasza przyśpiesza ich wybawienie. Nie szczędźcie pamięci zmarłym! Nie lękajcie się zmarłych i nie frasujcie się o tych, których żywot był uczciwy, albowiem uczynki ich za nimi idą”.
Ojczyzna, ta duża, i ta mała - parafialna, to „ziemia i groby”. Ludzie zapominający o cmentarzu i grobach zmarłych, po prostu tracą życie. A mądrość ludowa od wieków mówi: „Bóg cię widzi, czas ucieka, śmierć się zbliża, wieczność czeka”.
Przed doroczną adoracją
W znanej powieści pt. „Dzwony Rzymu” autor opisuje pożar w pewnym klasztorze. Jeden z zakonników, ojciec Barnaba, z płonącej kaplicy w pośpiechu wynosi Najświętszy Sakrament, a nie znajdujący się tam wspaniały obraz El Greca o Eucharystii. Główny bohater powieści, Tomasz, jest zgorszony. Głośno mówi o tym, że spłonęło cenne płótno, że to niepowetowana strata dla kultury. Dopiero miejscowy oberżysta bierze zakonnika w obronę: - gdyby El Greco był naprawdę pobożnym człowiekiem i szczerze wierzył w to, co malował, postąpiłby tak samo jak ojciec Barnaba. Ponieważ Eucharystia jest bezcennym skarbem całego Kościoła i każdego klasztoru.
Parafia Powsin przygotowuje się, kolejny już rok, do godnego przeżycia Czterdziestogodzinnego Nabożeństwa. Lokalny Kościół Powsiński składa się z nas, a więc, każdy z nas powinien wziąć udział w tym przygotowaniu i głęboko przeżyć istotę tego tradycyjnego nabożeństwa.
Czterdziestogodzinne Nabożeństwo zapoczątkowano w Dalmacji ok. 1214 r. Nawiązano do przekonania o 40-godzinnym przebywaniu Ciała Chrystusa Pana w grobie. Adorowano Najświętszy Sakrament, z wdzięcznością, za dzieło odkupienia i za świętą obecność Jezusa Chrystusa wśród ludzi. Papież Urban VIII, w połowie XVII w., wprowadził ten pobożny zwyczaj w całym Kościele.
Człowiek zawsze odczuwał zależność od Boga. W adoracji Najświętszego Sakramentu pragnął wyrazić cześć dla Chrystusa, Boga-Człowieka, obecnego pod postaciami eucharystycznymi. Adoracja zawsze była połączona z pragnieniem naśladowania Chrystusa Pana, ofiarowania siebie, wraz z Chrystusem, Bogu-Ojcu. Istotnym celem było zjednoczenie się z Chrystusem, tzw. „communio”, (Komunia), czyli wspólnota z Jezusem, a dzięki Niemu i w Nim - wspólnota z bliźnimi.
Sobór Watykański II w Dekrecie o ekumenizmie przypomina: - „Syn Boży ... ustanowił przedziwny Sakrament Eucharystii, który oznacza i sprawia jedność Kościoła”. A w Konstytucji dogmatycznej o Kościele czytamy: „... w Sakramencie Chleba Eucharystycznego uprzytamnia się i dokonuje jedność wiernych, którzy stanowią jedno ciało w Chrystusie”. To dlatego, że Chrystus jest obecny w Najświętszym Sakramencie, istnieje nasza świątynia. To dlatego, od tylu pokoleń, gromadzą się w niej wierni. Jezus Chrystus stale tu obecny jest „duchowym magnesem”, przyciągającym członków Kościoła i zachęcającym do ścisłej więzi z Bogiem i nawzajem ze sobą.
Eucharystia jest uobecnieniem Ofiary Krzyża. Pionowa belka Krzyża Chrystusowego przypomina nam potrzebę bliskości serca ludzkiego z Bogiem, kochającym Ojcem, a belka pozioma wskazuje na konieczność nawiązywania i podtrzymywania duchowej więzi wśród nas, uczestników i „odbiorców” Eucharystii.
Eucharystia buduje więc jedność Kościoła. Jedność ludzi z Bogiem przez Chrystusa i jedność ludzi z ludźmi dzięki Chrystusowi. Im wyraźniej odczuwamy świętą obecność Pana Jezusa w Sakramencie Ołtarza, tym mocniejszą i trwalszą jest wspólnota Kościoła, i ta powszechna, w skali świata, i ta lokalna, choćby w skali naszej parafii. Gdy Ojciec Święty Jan Paweł II był obecny w Polsce i brał czynny udział w II Krajowym Kongresie Eucharystycznym w 1987 r., w tym duchu wołał do nas: - „Ziemio polska! Ziemio ojczysta! Zjednocz się przy Chrystusowej Eucharystii, w której krwawa Ofiara Chrystusa ponawia się wciąż, i na nowo urzeczywistnia - pod postacią Najświętszego Sakramentu wiary”.
Przemawiając w kościele Wszystkich Świętych w Warszawie w dniu 8 czerwca 1987 r., Jan Paweł II stwierdzał: - „... polska droga do Eucharystii prowadzi przez Maryję. ... W Eucharystii jest z nami stale obecny Chrystus, który stał się człowiekiem za sprawą Ducha Świętego i narodził się z Maryi Dziewicy. ... Nasze rodzime doświadczenie Eucharystii skierowuje nas równocześnie do Maryi. Pamiętamy, że Syn Boży ludzkie ciało wziął z Niepokalanej Dziewicy”.
Przypominam te sprawy dlatego, że mamy w Powsinie cudowny obraz Matki Bożej Tęskniącej. Maryja jawi się nam zawsze jako Matka Bożego Ciała. Kult Matki Bożej ma nas zbliżać do Jej Syna. Inaczej nie jest to kult prawdziwy.
A i Patronka naszej świątyni, i naszej parafii, Św. Elżbieta Węgierska, swoją osobistą świętość realizowała w jedności z Chrystusem, karmiąc się Jego Ciałem. Dzięki Niemu cieszy się chwałą zbawionych w niebie. Chrystus Pan powiedział bowiem: „beze mnie nic nie możecie uczynić”. Powiedział również, myśląc o Najświętszym Sakramencie: „bierzcie i jedzcie”. Eucharystia, to pokarm ludzi, którym zależy na przyjaźni z Chrystusem. Im nie wystarcza, że potrafią być dobrzy. Oni chcą być każdego dnia jeszcze lepsi, a więc święci, na wzór Elżbiety Węgierskiej i wielu innych świętych. Tacy ludzie łączą adorację Jezusa wystawionego w monstrancji, z adoracją Jego obecności we własnym sercu. Wszystko w tym celu, aby nie ustać na drodze codziennych zadań, często trudnych i męczących. Nie traktują oni Eucharystii tylko jako nadzwyczajnego dodatku do życia. Ona jest dla nich skutecznym lekarstwem, wzmacniającym ich duchową kondycję. Oni pragną, by treść słowa „wierzący” była zgodna z treścią słowa „wierny”.
Henryk Sienkiewicz w powieści „Rodzina Połanieckich” napisał: - „(Połaniecki) myślał także, że może dlatego wszystkie systemy filozoficzne mijają jak cienie, a Msza św. po staremu się odprawia, iż ona jedna obiecuje dalszy i nieprzerwany ciąg”. Dodajmy: - ciąg zbawczej mocy Chrystusa, bez której to mocy - według Sienkiewicza - nas wszystkich „licho weźmie”.
Ponieważ „polska droga do Eucharystii jest drogą maryjną”, prośmy Matkę Bożego Ciała o zapał, wytrwanie i wspomożenie.
Nabożeństwo Czterdziestogodzinne jest próbą naszej wiary. Jeśli wierzymy w prawdziwą obecność naszego Zbawiciela pod postaciami eucharystycznymi, znajdziemy czas na pobożne i gorliwe uczestnictwo. Jeśli kochamy Pana Jezusa, inne zachęty już nie są potrzebne.
ks. Bogdan Jaworek
powrót na górę strony
Dwadzieścia lat jak chwila
W listopadzie minie 20 lat od dnia, gdy zostałem proboszczem parafii powsińskiej. Czy jest sens wracać wspomnieniami do tak odległej przeszłości?... Może jednak to, co napiszę, zainteresuje niektórych, zwłaszcza starsze pokolenie naszych parafian.
Znany i powszechnie szanowany Ks. Józef Łazicki był najpierw wikariuszem-ekonomem, a później proboszczem w Powsinie przez 7 lat, do 1983 r.
Tu pragnę wyjaśnić, co oznacza zwrot „wikariusz-ekonom”. W czasie realnego socjalizmu w PRL-u nominację Kurii (urzędu kościelnego) na proboszcza zatwierdzała lub odrzucała cywilna władza - Urząd do Spraw Wyznań, odpowiednik Służby Bezpieczeństwa w MSW. Dopóki Urząd ten nie wyraził na piśmie zgody, mianowany przez Kurię proboszcz oficjalnie wobec władz państwowych pełnił w parafii funkcję „wikariusza-ekonoma”, która w prawie kanonicznym (kościelnym) jest równoznaczna z tytułem proboszcza. Dopiero po upływie jakiegoś czasu, gdy cywilna władza zaakceptowała kandydata, Kuria oficjalnie mianowała dotychczasowego „wikariusza-ekonoma” proboszczem.
Wiosną 1983 r. Ks. Biskup zaproponował Ks. Łazickiemu probostwo w parafii Św. Wawrzyńca na Woli w Warszawie. Ksiądz Józef tę propozycję przyjął. W konsekwencji tego w czerwcu 1983 r. nastąpiła „zmiana warty”. Do Powsina przybył nowy proboszcz – ksiądz Józef Fijałkowski, który przeprowadził się z parafii Św. Huberta w Zalesiu Górnym. W tym samym czasie nastąpiła też zmiana rezydenta w Powsinie: w miejsce księdza Żelaźnickiego, który przeniósł się wraz z księdzem Łazickim do parafii na Woli, władza archidiecezjalna mianowała wikariuszem księdza Tadeusza Balewskiego.
Ksiądz Fijałkowski pełnił funkcję proboszcza w Powsinie zaledwie przez trzy miesiące. Następnie na czas wakatu, parafią Św. Elżbiety w Powsinie zarządzał Dziekan Piaseczyński, Ksiądz Marian Duś, proboszcz w Pyrach, który pieczę nad parafią zlecił wikariuszowi w Powsinie – księdzu Balewskiemu - aż do chwili mianowania nowego proboszcza.
W drugiej połowie września 1983 r. w Kurii Metropolitalnej Warszawskiej miało miejsce zebranie księży dziekanów i wicedziekanów naszej archidiecezji. Pod koniec dwudniowych obrad Ks. Biskup Kazimierz Romaniuk, zajmujący się wówczas sprawami personalnymi, zaproponował mi objęcie probostwa w Powsinie (byłem wówczas od 4 lat proboszczem w Żelechlinku k. Rawy Mazowieckiej). Po zakończonych obradach w Kurii pojechałam do Powsina.
Wcześniej nigdy tu nie byłem. Jadąc trasą szybkiego ruchu od Wilanowa, wypatrywałem, gdzie jest kościół. Niestety! Żadnej wieży nie dostrzegłem. Zatrzymałem się na poboczu jezdni, aby zapytać, jak dojechać do kościoła w Powsinie. Informacji udzielił mi napotkany starszy gospodarz (jak się później okazało, był nim Pan Wacław Urbaniak, zamieszkały przy ul. Przekornej). Po przybyciu na miejsce udałem się do sióstr zakonnych, mieszkających naprzeciwko kościoła. Drzwi otworzyła mi Siostra Ewarysta Głuszak, ta sama, która dzisiaj, po 20 latach, na powrót jest katechetką w naszej parafii. Przyszedł też ksiądz T. Balewski.
Po rozmowie z nimi powróciłem do Żelechlinka, należało bowiem dokończyć prace remontowe przy tamtejszym kościele, ale powiadomiłem Księdza Biskupa K. Romaniuka, że jestem gotów objąć probostwo w Powsinie.
Oficjalne pismo Kurii, dekret nominacyjny na „wikariusza-ekonoma”, nosiło datę 15 października 1983 r. Do Powsina sprowadziłem się w środę, 9 listopada. Tego dnia była słoneczna, ciepła, jesienna pogoda. Przed plebanią przy ul. Ptysiowej 3 czekali na mnie gospodarze, radni parafii Powsin, którzy pomagali mi nosić kartony z książkami i trochę mebli. Dziwili się, że niewiele było tego „dobytku”. Spośród radnych, którzy przyszli wówczas z pomocą - jak zapamiętałem – byli: Czesław Mrówka, Edward Mrówka i Stefan Staros (z Kabat), dziś już nie żyjący, a także: Czesław Urbaniak, Stanisław Karaś i kilku radnych z innych miejscowości, których nie pamiętam, bo to już upłynęło 20 lat. Szmat czasu! Oficjalne powitanie i faktyczne objęcie parafii nastąpiło w niedzielę 13 listopada 1983 r. Ksiądz dziekan Duś podczas Mszy Świętej o godz. 900 odczytał dekret nominacyjny, a następnie po Mszy sporządził pismo przekazania parafii nowemu „wikariuszowi-ekonomowi”. Dokument ten został przekazany do Kurii Metropolitalnej. Na prawne zatwierdzenie funkcji proboszcza przez władze państwowe musiałem czekać 5 miesięcy – dnia 9 maja 1984 r. objąłem formalnie to stanowisko.
Teraz, po zmianach ustrojowych, żaden urząd państwowy nie ma władzy zatwierdzania stanowisk kościelnych i z tego rodzaju utrudnieniami już się nie spotykamy.
Tak to przed 20 laty zaczęła się moja posługa duszpasterska w parafii Powsin. O, mój Boże, jak to szybko minęło! W tym roku obchodzimy 25-lecie pontyfikatu Jana Pawła II. Czas pokaże, czy również mnie będzie dane obchodzić srebrny jubileusz „proboszczowski” w Powsinie. Wszystko w ręku Boga.
Dziękuję Bożej Opatrzności i wstawiennictwu Matki Bożej Tęskniącej-Powsińskiej. Pan Bóg jest dla mnie łaskaw, a ludzie tej parafii są cierpliwi, wyrozumiali i ofiarni, za co wszystkim serdecznie dziękuję.
ks. Jan Świstak
Gdzie są relikwie świętej Elżbiety?
Jak co roku o tej porze obchodzimy święto patronki naszej parafii – Elżbiety Węgierskiej. Czy zastanawiali się kiedyś Państwo, gdzie znajdują się relikwie naszej świętej?
Relikwie to resztki ciała (najczęściej kości) pozostałe po świętych, a także rzeczy z nimi związane (np. ich ubrania, listy, itp.). Od wczesnych wieków chrześcijaństwa groby oraz relikwie męczenników i innych świętych Kościoła otaczano czcią. Kult relikwii rozwinął się z wielką mocą w IV wieku, kiedy chrześcijaństwo po okresie prześladowań przekształciło się z religii elitarnej w powszechną. Kult ten wyrastał z pobożności ludowej i zdarzało się w dziejach Kościoła, że nie we wszystkim bywał zgodny z oficjalną teologią. Od czasów Soboru Trydenckiego próbowano naprawić nadużycia związane z relikwiami (np. handel nimi po wyprawach krzyżowych) i dziś większe znaczenie dla wiernych czcicieli mają słowa i przykład świętych niż fragmenty ich doczesnych szczątków.
Można przyjąć, że współczesny chrześcijanin z życzliwym dystansem odnosi się do niektórych praktyk religijnych w ubiegłych stuleciach. Z pewnością łatwiej mu posługiwać się myśleniem abstrakcyjnym, wszak bazuje na tysiącleciach dorobku intelektualnego ludzkości, w tym również w zakresie teologii. Dlatego w ocenie zjawiska relikwii należy uwzględnić uwarunkowania historyczne i społeczne, w jakich człowiekowi pierwszych i średnich wieków chrześcijaństwa przyszło praktykować swoją wiarę. Całe narody
przechodziły wówczas na chrześcijaństwo niejako automatycznie wraz ze chrztem swego władcy. Jeszcze wczoraj poganie, czczący wielu bogów, przedmioty, zjawiska przyrody, dziś – wyznawcy Boga Jedynego, niewidzialnego. Nic dziwnego, że prastare formy wciąż towarzyszyły nowym treściom. Kult relikwii, związany z powszechną czcią oddawaną świętym, współtworzył historię Kościoła. Niezliczone pokolenia wiernych w kulcie tym przeżywały swoją nadzieję i doświadczały łaski Bożej.
W Kościele Zachodnim relikwie męczenników i innych świętych zazwyczaj umieszczano pod stałymi ołtarzami. W naszej parafialnej świątyni relikwie znajdują się w bocznym ołtarzu, w lewej nawie.
Kiedy w latach 1995-1996 boczne ołtarze zostały poddane gruntownej renowacji, odnaleziono kapsułę aluminiową z pieczęciami lakowymi. Naczynie zostało otwarte komisyjnie w Kurii Warszawskiej w marcu 1996 r. Wewnątrz, oprócz bardzo drobnych cząsteczek relikwii, znajdował się pergamin z tekstem łacińskim z 12 lipca 1891 r., informujący o konsekracji kościoła, ołtarza i relikwii ku czci Św. Agnieszki, Św. Pawła Pustelnika oraz Św. Elżbiety –wdowy, podpisany przez biskupa Kazimierza Ruszkiewicza. Relikwie były w bardzo złym stanie: pokryte grzybem i pleśnią. Poddano je więc zabiegom konserwacyjnym. Po stosownym zabezpieczeniu ponownie włożono relikwie do naczynia i opieczętowano pieczęcią lakową Księdza Prymasa J. Glempa. 19 listopada 1996 r., w dniu naszej Patronki, po Mszy Św. odpustowej procesyjnie przeniesiono naczynie z relikwiami i umieszczono w mensie bocznego ołtarza Św. Elżbiety. Należy jednak zaznaczyć, że substancja relikwii była tak rozdrobniona, iż nie pozwalała na wyodrębnienie cząstek relikwii Św. Elżbiety.
W 2000 r., z inicjatywy naszego parafianina, pana Zygmunta Karaszewskiego, ksiądz proboszcz podjął starania w Kurii Warszawskiej o sprowadzenie relikwii naszej świętej z zagranicy. Wydarzenie to miało uświetnić obchody Roku Jubileuszowego i 600-lecia erygowania pierwszego kościoła w Powsinie.
Niewiele jest miejsc, w których znajdują się relikwie Św. Elżbiety. Z dostępnych informacji wynikało, że są one w Wiedniu, u Sióstr Elżbietanek, w Belgii i głównie w Niemczech – w Marburgu, gdzie święta zmarła. Starania skoncentrowały się więc na Marburgu. Korespondencja między Księdzem Prymasem J. Glempem a biskupem diecezji Fulda, do której należy Marburg, nie przyniosła spodziewanych efektów. Biskup Fuldy Johannes Dyba poinformował, że diecezja nie posiada relikwii Św. Elżbiety.
Przez 300 lat od śmierci Elżbiety niezliczone rzesze wiernych pielgrzymowały do jej grobu i relikwii. Tak było do czasu, gdy władca tamtejszych terytoriów, Philipp der Grossmuetige, przeprowadził w Marburgu reformację (pierwsza połowa XVI wieku). Jednym z etapów tego procesu była likwidacja pielgrzymek, a więc ograniczenie aktywności katolików w Marburgu. W tym celu kazał usunąć relikwie Świętej z sarkofagu w kościele w Marburgu i złożyć w nieznanym nikomu miejscu. Smutną ciekawostką jest fakt, że książę Philipp – nazywany ojcem politycznego protestantyzmu - pochodził z rodziny Elżbiety, był potomkiem tego rodu.
Tak więc aktualnie diecezja Fulda nie dysponuje relikwiami Św. Elżbiety, a stan posiadania parafii Powsin w tym zakresie się nie powiększył. Ale to nie jest najistotniejsze. Philipp der Grossmuetige nie osiągnął wszystkich swoich celów. Mimo żywiołowego rozwoju reformacji na terenach Niemiec religia katolicka w Niemczech ma dziś tyle samo wyznawców, co Kościoły protestanckie, a Św. Elżbieta wciąż należy do najpopularniejszych świętych w Europie. Zarówno Marburg, jak i Wartburg, gdzie spędziła 16 lat ze swego krótkiego, bo zaledwie 24-letniego życia, nieustannie nawiedzają turyści i pielgrzymi.
Wrażliwa na wszelką ludzką biedę, choroby i potrzeby, była Matką Teresą swoich czasów. Mimo 772 lat, które upłynęły od jej śmierci, wiara, że może pomóc w imię Boga Miłosiernego, wciąż trwa.
Maria Zadrużna
powrót na górę strony
Nowy lokator w przychodni
W przychodni rejonowej w Powsinie, przy ul. Przyczółkowej 33, nastąpiła zmiana na stanowisku lekarza. Do tej pory opiekował się nami dr Tadeusz Fronczak, który przez 45 lat leczył tutejszych mieszkańców. Znał wszystkich od pokoleń. Po tylu latach pracy rozstania są trudne. Pan doktor Fronczak miał wielu pacjentów, którzy go wspominają z nostalgią.
Nasza parafianka, p. Zofia Cymer, która przez 35 lat pracowała w przychodni jako pielęgniarka, przeszła na emeryturę. Również i ona bardzo związała się z pacjentami. Zarówno Panu Doktorowi jak i Pani Zofii serdecznie dziękujemy za lata pracy i za opiekę medyczną. Ad multos annos!
W dniu 23 października br. w Rejonowej Przychodni w Powsinie zaczął pracę nowy lekarz, pan Sławomir Pietrak, specjalista chorób wewnętrznych. Aktualnie kończy drugą specjalizację w zakresie medycyny rodzinnej. Przez ostatnie 3 lata pracował w przychodni przy ul. Soczi. Mieszka na Górnym Mokotowie, a jego żona, też lekarz, aktualnie zajmuje się domem i dziećmi. Z racji zamieszkania są związani z parafia NMP Matki Kościoła przy ul. Domaniewskiej.
Już w pierwszym dniu pracy w nowej przychodni doktor Pietrak złożył wizytę proboszczowi w Powsinie. Za ten miły gest dziękuję. Panu Doktorowi i personelowi medycznemu - pielęgniarkom, życzymy: Szczęść, Boże!
Proszę pamiętać - w Przychodni Rejonowej przy ul. Przyczółkowej 33, tel. 648 09 43, lekarz internista p. dr Sławomir Pietrak, przyjmuje pacjentów w następujących godzinach:
- poniedziałek: godz. 8.30-13.30
- wtorek: godz. 12.30-18.00
- środa: godz. 8.00-13.00
- czwartek: godz. 8.30-13.30
- piątek: godz. 8.00-13.00
ks. Jan Świstak