Tak o Błogosławionym Arcybiskupie Zygmuncie Szczęsnym Felińskim, którego ciało spoczywa w podziemiach archikatedry św. Jana w Warszawie i którego kanonizacja odbędzie się 11 października, mówił Wielki Prymas Tysiąclecia ks. Kardynał Stefan Wyszyński.
Błogosławiony Zygmunt Szczęsny Feliński urodził się w 1822 r. w Wojutynie. Wcześnie stracił ojca (1833). Jako młody chłopak udzielał się w Stowarzyszeniu Ludu Polskiego, którego celem było ekonomiczne, oświatowe i moralne przygotowanie Polski na dzień niepodległości. Władze carskie zdekonspirowały związek, tysiące ludzi dostało się do więzienia, setki wywieziono na Syberię, w tym Ewę Felińską - matkę Zygmunta, która należała do ścisłego kierownictwa organizacji.
Żegnając swoje dzieci mówiła: „Oby wam Bóg dodał siły do zniesienia sieroctwa waszego! ... we wszystkich cierpieniach niech was ta myśl krzepi, że miłosierna ręka Opatrzności ... będzie czuwać nad wami, będzie was podtrzymywać w każdej ciężkiej próbie. Pamiętajcie, że każdy winien się koniecznie przyłożyć swymi zdolnościami do dobra swego kraju, ... nieście sobie nawzajem pomoc, niech miłość i jedność kierują ... waszymi krokami. ... Bogu was polecam, ... Bóg Wszechmogący wszystko przemienić może”.
Majątek rodziny Felińskich został przez władze carskie skonfiskowany, a sześcioro rodzeństwa pozostało bez dachu nad głową i bez jakiegokolwiek zabezpieczenia materialnego. Ich losem zajęli się krewni i ludzie obcy, a Zygmunt w wieku siedemnastu lat sam musiał myśleć o swej przyszłości. Dostał się pod opiekę Zenona Brzozowskiego (1806-1887), zamożnego obywatela z Podola, i przy jego pomocy finansowej studiował matematykę na Uniwersytecie w Moskwie (1839-1844). Po studiach w celu zdobycia tak zwanej "rangi urzędniczej" odbył praktykę rządową w kancelarii gubernatora w Moskwie, a następnie przez dwa lata pracował u Zenona Brzozowskiego jako sekretarz i pomocnik w administracji jego dóbr oraz pełnił obowiązki sekretarza w Stowarzyszeniu opieki nad Sybirakami. W 1847 r. opiekun wysłał go za granicę, do Paryża, w celu dalszego kształcenia.
Zygmunt Feliński podczas studiów na Sorbonie zaprzyjaźnił się z poetą Juliuszem Słowackim. W roku 1848 - roku „Wiosny Ludów” - wraz z przyjaciółmi i Słowackim wyruszył do Poznania, gdzie wziął czynny udział w końcowej fazie powstania. Klęska powstania a także śmierć przyjaciela, Juliusza Słowackiego, miały duży wpływ na jego dalsze losy. Panuje przekonanie, że pod wpływem Felińskiego Słowacki jeszcze bardziej zbliżył się do Boga i po przyjęciu sakramentów świętych zmarł na rękach przyjaciela. Ten wieszcz narodowy mówił o swoim przyjacielu Zygmuncie Szczęsnym Felińskim, że stanie się chwałą naszą i że widział nad jego głową jasno świecącą gwiazdę, a u stóp jego rozmodlone tłumy w świątyni.
W 1851 r. Zygmunt Szczęsny powrócił do kraju i wstąpił do seminarium duchownego w Żytomierzu. Po święceniach kapłańskich i kilkuletniej pracy jako wikariusz w Petersburgu objął katedrę teologii w tamtejszej Akademii Duchownej. Ksiądz Feliński zasłynął w Petersburgu jako wybitny kaznodzieja i spowiednik. Uchodził za człowieka świątobliwego, angażującego się w dzieła charytatywne i wychowawcze Kościoła. Był wrażliwy na ludzkie cierpienie – czuły na los opuszczonych dzieci polskich wygnańców oraz starców pozbawionych opieki. W roku 1857 założył Zgromadzenie Zakonne Sióstr Rodziny Maryi, któremu zlecił opiekę nad dziećmi, chorymi i staruszkami.
W 1862 r. papież błogosławiony Pius IX mianował go arcybiskupem warszawskim. Stojąc na czele archidiecezji warszawskiej w ciągu dwóch lat m.in. zreformował seminaria i Akademię Duchowną w Warszawie, założył schronisko dla ubogich dzieci, zwołał zjazd duchowieństwa, przygotował materiały do synodu archidiecezji i metropolii warszawskiej. W trosce o rozwój oświaty zobowiązał księży do zakładania szkół elementarnych. Duży nacisk kładł na głoszenie słowa Bożego i katechizację. Polecił kapłanom troskę o trzeźwość Narodu. Popierał ruch franciszkański i sam został tercjarzem. Założył w stolicy sierociniec i szkołę dla ubogich dzieci przy ulicy Żelaznej 97 i oddał je pod opiekę sióstr Rodziny Maryi.
Jego zasługą było upowszechnienie nabożeństwa majowego ku czci Najświętszej Maryi Panny. W liście pasterskim o nabożeństwie majowym, skierowanym do wiernych Archidiecezji Warszawskiej, pisał: "
Jakoż w istocie, co tylko dobrego prawdziwie, co tylko zbawiennego i pożytecznego otrzymujemy, wszystko za pośrednictwem tej Matki Kościoła odbieramy". Można powiedzieć, że jego działania znalazły godny finał po 100 latach, kiedy to podczas Soboru Watykańskiego II, na prośbę biskupów polskich, Papież Paweł VI ogłosił Matkę Najświętszą - Matką Kościoła.
Jego pragnieniem było, aby nabożeństwa majowe, ożywiające pobożność ludu, "przyczyniły się do wzrostu życia religijnego i moralnego" całego Narodu. Jednocześnie wysuwał "konkretny program pracy", zmierzającej do wykorzenienia wad w społeczeństwie polskim "za pomocą pobożności Maryjnej". Jego apel: "
O czcijcie Maryję, strójcie Jej ołtarze w sercach waszych kwiatami niewinności, cnoty, lub przynajmniej łzami pokuty, nawrócenia i szczerej poprawy" - znalazł szeroki oddźwięk w społeczeństwie. Zachęcał do gorącej modlitwy w domach rodzinnych i w środowiskach wiejskich oraz do spełniania dobrych uczynków: "
A jeśli zbyt dalekie oddalenie nie dozwala codziennie odwiedzać świątyń Pańskich, to we własnych domach, (...) ustroiwszy wizerunek Przeczystej Dziewicy zielenią, wzywajcie przed nim Jej pomocy i opieki, bo przez Nią Zbawienie na świat przyszło.” Jak Archidiecezja długa i szeroka, w miastach i wsiach, w kościołach i przy ołtarzykach domowych i podwórkowych, przy krzyżach przydrożnych i kapliczkach polnych, rozbrzmiewała Litania Loretańska ku czci Matki Bożej.
Zdecydowanie przeciwny był wybuchowi nieprzygotowanego, jego zdaniem, powstania styczniowego w 1863 roku. Taka postawa była powodem niechęci do niego wielu zwolenników walki zbrojnej, posądzano go nawet o wysługiwanie się carowi. Te zarzuty bardzo raniły arcybiskupa, który w jednym ze swoich listów pasterskich zapewniał: „
Polakiem jestem, Polakiem umrzeć pragnę, bo tego chce boskie i ludzkie prawo, uważam nasz język, naszą historię, nasze obyczaje narodowe za drogocenną spuściznę po przodkach, którą następcom naszym święcie przekazać powinniśmy, wzbogaciwszy skarbnicę narodową własną pracą”. Po wybuchu powstania stanął w obronie praw Polaków i sprzeciwiał się represjom carskim. Złożył dymisję z Rady Stanu, a w liście do cara Aleksandra II, pisał: „
Krew płynie wielkimi strumieniami, a represje zamiast uspokoić umysły, jeszcze bardziej je rozdrażniają. W imię miłosierdzia chrześcijańskiego i w imię interesów obu narodów, błagam Waszą Cesarską Mość, abyś położył kres tej wyniszczającej wojnie. (...) Polska nie zadowoli się autonomią administracyjną, ona potrzebuje bytu niepodległego”.
Półtora roku później, po upadku powstania styczniowego, został wezwany przez cara do Petersburga, a następnie internowany w Gatczynie. Dawano mu szansę powrotu na sprawowany urząd za cenę wyrzeczenia się kontaktów ze Stolicą Apostolską i poddania się całkowicie pod rozkazy rządu carskiego. Ksiądz Arcybiskup odrzucił tę propozycję. W konsekwencji został zesłany do Jarosławia nad Wołgą w północnej Rosji. Po dwudziestu latach uzyskał wolność bez możliwości powrotu do Warszawy. Mianowany przez Leona XIII arcybiskupem tytularnym Tarsu przeżył dwanaście lat w Dźwiniaczce na terenie diecezji lwowskiej. Zmarł w 1895 r. w Krakowie.
Pogrzeb arcybiskupa Felińskiego stał się manifestacją narodową. Błogosławiony ks. Józef Pelczar - profesor UJ w Krakowie, późniejszy biskup przemyski - w mowie pogrzebowej powiedział m. in.: ".
.. był to mąż wielkiej pokory i prostoty... Mąż to zarazem wielkiej miłości i wielkiego skupienia ducha, iż prawie ciągle był Bogiem zajęty... Mąż to dziwnego ducha ubóstwa i niezrównanego miłosierdzia, iż jako prawy tercjarz św. Franciszka z Asyżu nie chciał mieć dwóch sukni, a żyjąc skromniutko z jałmużn mszalnych wszystek grosz dawał ubogim i zakładom... ".
Ciało Arcybiskupa Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, pochowane tymczasowo na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie, zostało po 2 tygodniach przewiezione do Dźwiniaczki i tam po powtórnym uroczystym pogrzebie złożone na miejscowym cmentarzu. Przez 25 lat tamtejsi mieszkańcy, zarówno Polacy jak Ukraińcy, modlili się o łaski za jego pośrednictwem. Kiedy Polska odzyskała niepodległość, Warszawa rozpoczęła starania o sprowadzenie do Stolicy ciała Arcybiskupa. Udało się to w maju 1920 r., kiedy to trumnę z jego zwłokami złożono uroczyście w podziemiach Katedry Warszawskiej, gdzie spoczywa do dziś. Beatyfikacji Zygmunta szczęsnego Felińskiego dokonał Jan Paweł II w 2002 r. w Krakowie.
Znamienne słowa wypowiedział o arcybiskupie Felińskim ks. Kardynał Stefan Wyszyński: „
Człowiek ten... ustanowił wzór dla pasterzy. Pokazał jak trzeba pracować w nowej rzeczywistości, aby uszanować prawa Narodu, z którego przecież wychodzi i biskup, z ludu wzięty i dla ludu postanowiony w tym, co do Boga należy. [...] Naród patrzy na biskupa i biskup musi być w swej postawie – wyrazisty. [...] Pozostawił... Narodowi i biskupom Metropolii wskazanie granic, których biskup przekroczyć nie może. I wtedy musi powiedzieć: Non possumus...!”
Nawiązywał tym do słów, które wypowiedział Abp. Feliński i które nadal są aktualne: „
Strzeżcie Kościoła Świętego, pilnujcie gorliwie tej świętej wiary naszej, przeciwnościami nie zrażajcie się. (...) Jeśliby was kto namawiał do takiego czynu, którego popełnić się nie godzi bez uchybienia prawom Bożym i prawom Kościoła, odpowiadajcie każdy: Non possumus. (...) Kochajcie się wzajem, żyjcie w jedności i miłości, wspomagajcie się w modlitwie i pracy i módlcie jedni za drugich.” (1863)
I jeszcze jedno zadanie Bł. Szczęsnego Felińskiego, które zawsze należałoby pamiętać, szczególnie dokonując trudnych wyborów: „
Pamiętajcie, że męka i śmierć trwają trzy dni tylko, a Zmartwychwstanie trwa na wieki" (1879).
(oprac. m. in. na podst.: Bogumiła Brzozowska, „Zesłaniec, błogosławiony Zygmunt Szczęsny Feliński”, Sybirak, grudzień 2002; ks. Ryszard Koper, „Bł. Zygmunt Szczęsny Feliński”, Kurier Plus)
Męczeństwo księdza Jerzego
Mija 25 lat od tragicznych wydarzeń: porwania i zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki, kapelana Solidarności, symbolu niezłomności, prawdy i wiary, znienawidzonego przez PZPR, partię rządzącą PRL z namaszczenia sowieckich komunistów.
Księdza Jerzego służba bezpieczeństwa próbowała uciszyć na wiele sposobów, usiłując zastraszyć, wzywając na przesłuchania, organizując prowokacje i ujawniając spreparowane „kompromitujące dowody”. Jednak gdy działania te okazały się nieskuteczne, postanowiono go porwać i zamordować. Tydzień przed porwaniem dokonano nieudanego zamachu: „nieznany sprawca” rzucił cegłą w samochód wiozący księdza. Kolejna akcja była jednak skuteczna, chociaż nie do końca udało się ją zataić.
Ksiądz Jerzy został zamordowany w wyniku skoordynowanych działań pracowników Ministerstwa Spraw Wewnętrznych . Trzech bezwzględnych bandytów czwartego departamentu wykonało rozkaz nieujawnionych do dziś zwierzchników. Powodem nienawiści władz była postawa życiowa kapłana, obecnego wszędzie tam, gdzie działa się krzywda prostym ludziom, a znienawidzony system siał terror i łamał morale. Przecież naturalnym jest, że kapłan głosi kazania, lecz zawarte w nich krytyczne wypowiedzi piętnujące niesprawiedliwość były niewygodne dla rządzących. Nieocenzurowane słowo było zabójcze, łamało monopol komunistów na prawdę, przeciwstawiało się kłamstwu, nie dało się zagłuszyć, jak niezależna rozgłośnia. Dlatego, jak sądzę, musiał zginąć. To cytat z książki Janusza Kotańskiego „Jerzy Popiełuszko”. Wiadomość podana 19 października 1984 roku o godz. 22 wywołała szok i nieopisaną rozpacz. Przez kilka dni we wszystkich kościołach w Polsce, a w szczególności w parafii księdza Jerzego, trwały nieprzerwanie modły i czuwanie. Płacz, powaga i rozpacz oddawały nastroje polaków. Wszczęte śledztwo i skąpe komunikaty z postępów prowadzonego dochodzenia były obserwowane przez wszystkich. Wieść o tym, że sprawcami uprowadzenia są oficerowie MSW poraziła nas, pokazała, że metody stosowane od 1944 roku w stosunku do polskich patriotów są wciąż te same. Prześladowania, więzienia, morderstwa skrytobójcze - to była codzienność komunistycznych rządów.
Demokratyczny świat z zapartym tchem śledził wydarzenia w Polsce. Tragiczna wiadomość o znalezieniu zwłok księdza i jego męczeńskiej śmierci otworzyła ludziom oczy na sowiecki system władzy, narzucony Polsce. Tajemnicza śmierć pod Białobrzegami wysokich oficerów prowadzących śledztwo potwierdzała hipotezę o walce na szczytach komunistycznej władzy o kontrolę nad prowadzonym postępowaniem. Reżyserowany proces toruński wykazał w całej rozciągłości zakłamanie i fałsz władców, którzy w wygodny dla siebie sposób przeprowadzali proces. Zdjęcie związanego, umęczonego ciała kapłana Jerzego Popiełuszki obiegło cały świat. Wykonał je ówczesny kanclerz kurii warszawskiej ks. Zdzisław Król z miniaturowego aparatu, myląc czujność prokuratury.
Wydarzenia sprzed 25 lat, o których wciąż pamiętamy, w znaczący sposób zmieniły nastawienie społeczeństwa do komunizmu, przyczyniając się do upadku tego systemu.
Andrzej Melak
powrót na górę strony
Pamięć
Kapłan hutników kazania głosił,
O sprawiedliwą Ojczyznę prosił,
Potępiał przemoc, prawdami raził,
Czym się śmiertelnie władzy naraził.
Złowrogi wtedy spisek uknuli,
Za księdzem ruszył oddział uboli.
Trzech bezpieczniaków zdecydowanych,
Rozkaz wydany, zabić kapłana!
Aż do Bydgoszczy za nim jechali,
Gdy wracał, podstępnie go porwali.
Ciało związane w wodę rzucili,
Księdza Jerzego życia pozbawili.
Potworna zbrodnia kraj oburzyła.
„Morderców łapać!” - prasa trąbiła.
I wtedy właśnie się okazało,
Kogo morderstwo to urządzało.
Na nic się zdały matactwa i blagi,
Mordercy w celi, zbir stoi nagi.
Prawda okrutna znów się wydała:
Bezpieka najlepszych z nas mordowała.
Andrzej Melak
Różaniec, Rok Kapłański i święty proboszcz z Ars
W październiku, miesiącu szczególnie poświęconemu modlitwie różańcowej, zachęcam wszystkich do praktykowania Różańca w intencjach, zainspirowanych zadaniami Roku Kapłańskiego, zainaugurowanego przez Ojca Świętego w czerwcu br.
Przypomnijmy w największym skrócie: kapłani zostali wezwani do pogłębienia swojego powołania, wierni świeccy – do wspierania księży w dążeniu ku duchowej doskonałości, wszyscy – do refleksji nad kapłaństwem i gorliwej modlitwy w tych intencjach.
Patronem Roku Kapłańskiego jest Św. Jan Vianney, francuski kapłan ofiarnie służący Bogu i ludziom w I połowie XIX w. Dlaczego właśnie on? Czy sprawował potężną władzę, czy pozostawił po sobie sławne dzieła teologiczne lub postawił imponujące świątynne budowle? Nie, był skromnym proboszczem małej, ubogiej socjalnie i duchowo wioski. Ale podczas swej duszpasterskiej pracy osiągnął wyżyny poświęcenia dla ludzkiego zbawienia. Niezwykły, a zarazem bardzo pokorny pracownik w winnicy Pana umierał, mając 73 lata, już w opinii świętego za życia, a uznane cudowne uzdrowienia za Jego przyczyną dopełniły warunków wyniesienia księdza Jana Vianney’a na ołtarze – w 1905 roku do grona błogosławionych, a 31 maja 1925 roku w poczet świętych.
Kościół potrzebuje takich duszpasterzy, jak Święty Proboszcz z Ars. Co z jego duchowości i praktyk dałoby się przeszczepić do Kościoła naszych czasów? Z pewnością niestrudzony dynamizm pasterskiej gorliwości, wyrażający się w konsekwentnym, cierpliwym pozyskiwaniu dla Chrystusa ludzi obojętnych, a nawet wrogich religii katolickiej. Ale przy tym równocześnie nieustępliwe, niezależne od ducha epoki, nazywanie zła po imieniu. Następnie – życie własne zgodne z ideałami cnót ewangelicznych, postawienie Eucharystii w centrum życia osobistego i parafialnego oraz ukochanie modlitwy osobistej. Heroiczna posługa konfesjonału. Takie jest kapłaństwo Chrystusowe, które wierni świeccy powinni otoczyć modlitwą, a także wsparciem w życiu wspólnotowym Kościoła lokalnego i powszechnego, nie tylko z okazji Roku Kapłańskiego. W miesiącu Różańca, pomódlmy się zatem w intencjach księży:
- w Tajemnicach Radosnych dziękując Bogu za rodziny, które wychowały przyszłych księży, tworząc przyjazne Bogu i Kościołowi środowisko; za księży, sprawujących gorliwie posługę duszpasterską; za budowniczych kościołów, w których możemy odnaleźć Boga i umacniać nadzieję; a także prosząc o nowe, święte powołania do kapłaństwa;
- w Tajemnicach Światła prosząc Boga o łaski niezbędne kapłanom w sprawowaniu sakramentów, nawracaniu i przepowiadaniu Królestwa Bożego, szczególnie o dar cierpliwej miłości w sakramencie pokuty;
- w Tajemnicach Bolesnych przepraszając Boga za zgorszenia i zło, których dopuścili się niegodni kapłani, ale także przepraszając za oszczerstwa i szykany, z którymi spotykają się prawi kapłani ze strony świeckich;
- w Tajemnicach Chwalebnych uwielbiając Boga za dar wielkich kapłanów, którzy odeszli do wieczności: Jana Pawła II, Kardynała Stefana Wyszyńskiego, księdza Jerzego Popiełuszkę i wielu, skromnych, cichych świętych, dzięki którym Kościół trwa i prowadzi ludzi do Chrystusa Zmartwychwstałego; oraz prosząc dla dziś posługujących, zwłaszcza na misjach, o opiekę Matki Bożej na każdy dzień.
Maria Zadrużna
powrót na górę strony
Tablica ku czci porucznika Jana Penconka
W niedzielę 13 września br. na murze cmentarza w Powsinie odsłonięta została tablica pamiątkowa ku czci porucznika Jana Penconka - żołnierza poległego w czasie kampanii wrześniowej w obronie polskiego wybrzeża. Postać pochodzącego z Powsina porucznika Penconka była obszernie przedstawiona w poprzednim wydaniu Wiadomości Powsińskich.
Uroczystość zorganizowano dokładnie w 70 rocznicę jego bohaterskiej śmierci na polu walki w dniu 13 września 1939 roku w obronie Kępy Oksywskiej.
Obchody rozpoczęto uroczystą mszą świętą, w której wzięły udział poczty sztandarowe Komitetu Katyńskiego oraz Szkoły Podstawowej w Powsinie. Wśród honorowych gości wymienić należy Burmistrza Dzielnicy Wilanów Rafała Miastowskiego, wiceprzewodniczącą rady dzielnicy Danutę Zygańską oraz radną Bożenę Laskowską. W celebrze uczestniczył komandor marynarki wojennej Józef Karaszewski, siostrzeniec porucznika Penconka. Wojskowy charakter uroczystości podkreślał udział trębacza – sygnalisty - oficera kompanii honorowej Wojska Polskiego. Kompania honorowa zapewniła również asystę wojskową uroczystości wystawiając wartę honorową pod nowo wmurowaną tablicą.
Odsłonięcia tablicy pamiątkowej dokonał komandor Józef Karaszewski wraz z żoną. Ksiądz proboszcz Lech Sitek poświęcił tablicę. Kwiaty złożyli komandor Józef Karaszewski oraz przedstawiciele Dzielnicy Wilanów pod przewodnictwem burmistrza Rafała Miastowskiego.
W uroczystości wzięli również udział żyjący krewni porucznika Jana Penconka, a także absolwenci liceum imienia generała Józefa Sowińskiego, w którym w okresie międzywojennym uczył się Jan Penconek. Uroczystość zorganizował Krąg Pamięci Narodowej przy udziale Zygmunta Karaszewskiego. Prowadzącym uroczystości był działacz Komitetu Katyńskiego Andrzej Melak.
Justyna i Michał Chodakowscy
powrót na górę strony
Bohater Powsina
13 września 2009 roku obchodziliśmy 70 rocznicę bohaterskiej śmierci Rodaka z Powsina - Jana Penconka, obrońcy Gdyni we wrześniu 1939 roku. Do rozmowy zaprosiłem siostrzeńca porucznika Penconka, pana Józefa Karaszewskiego, komandora marynarki wojennej ze Szczecina, jego jedynego bliskiego krewnego.
Ks Jan Świstak(JS): Jan Penconek urodził się w Powsinie 19 grudnia 1912 roku. Dom w którym przyszedł na świat zachował się do dnia dzisiejszego przy ulicy Przyczółkowej 74. Proszę powiedzieć, jaki stopień pokrewieństwa jest między Panem a Janem Penconkiem.
Karaszewski Józef (KJ): Jan Penconek był moim wujem, rodzonym bratem mojej mamy.
JS: Kim byli rodzice Jana Penconka?
KJ: Stanisław Penconek i jego żona Katarzyna z domu Urbaniak byli rolnikami. Mieli małe gospodarstwo około 5 ha. Żeby utrzymać liczna rodzinę, 7 dzieci i żonę, ojciec dorabiał trudniąc się stolarstwem. Był dobrym fachowcem. Ojciec, Stanisław, żył 77 lat i zmarł 22 września 1949 roku, a matka – żyła 74 lata i zmarła 4 maja 1950 roku. Obydwoje są pochowani na starym cmentarzu w Powsinie.
JS: Jeśli chodzi o rodzeństwo Jana Penconka to miał on jeszcze brata – Józefa Penconka. Niech Pan coś powie o nim ?
KJ: Brat Janka - Józef był żołnierzem - poborowym, kapralem, artylerzystą. W czasie II wojny światowej został ciężko ranny na froncie. Zmarł śmiercią naturalną w 1950 roku mając 35 lat. Został pochowany na starym cmentarzu w Powsinie w grobie swoich rodziców.
JS: A pozostałe rodzeństwo? Oprócz brata Józefa było jeszcze pięć sióstr?
KJ: Dwie jego starsze siostry to Marzena i Melania Penconek. Ja ich zupełnie nie pamiętam. Trzecia siostra, Cecylia Penconek, mimo że jej rodzice, a moi dziadkowie, byli dość biedni, kształciła się i została nauczycielką. Uczyła w Konstancinie i Skolimowie. Była dyrektorką szkoły. Zmarła w Skolimowie, 31 maja 1981 roku, mając 73 lata i została pochowana w grobie rodziców na starym cmentarzu w Powsinie. Na tym samym grobie znajduje się symboliczna tablica poświęcona Janowi Penconkowi, który żył lat 27, a poległ 13 września 1939 roku. Franciszka Karaszewska, z domu Penconek, to moja matka. Żyła 90 lat i zmarła 2 października 1994 roku. Wraz z mężem, Józefem Karaszewskim, jest pochowana na nowym cmentarzu w Powsinie. I jeszcze ostatnia siostra – Aniela, z męża Górska, a z domu Penconek. Była kasjerką na stacji kolejki wąskotorowej w Wilanowie. Zmarła w 1989 roku i wraz z mężem Edwardem pochowana jest na starym cmentarzu w Powsinie.
JS: Powróćmy do Jana Penconka. Co Pan o nim może jeszcze powiedzieć ?
KJ: Uczęszczał on do szkoły powszechnej w Powsinie. To był ten budynek, obok domu parafialnego na przeciw Kościoła. Obecnie to ulica Przyczółkowa nr 58. Zapamiętałem z opowieści mojej mamy, że Janek był bardzo zdolnym dzieckiem, nauczył się biegle czytać i rachować, dlatego nauczyciel szkoły powszechnej przyjął go od razu do drugiej klasy. Później został uczniem gimnazjum im. gen. Sowińskiego w Warszawie przy ul. Młynarskiej na Woli (obecnie Rembielińska). W gimnazjum odznaczał się również dużymi zdolnościami, złożył pomyślnie egzamin maturalny i postanowił, że pójdzie do wojska i zostanie lotnikiem. Nie dostał się jednak do lotników, ponieważ testy, jakie musiał przejść, związane ze stanem zdrowia, nie wyszły pomyślnie. Dlatego zdecydował się pójść do szkoły podchorążych piechoty w Komorowie koło Ostrowi Mazowieckiej. Miał wówczas 19 lat. Naukę w tej szkole rozpoczął 1 października 1931 roku. W szkole podchorążych również wykazywał się zdolnościami oraz odznaczał się cechami przywódczymi. Kochał zawód, który sobie wybrał.
JS: Jak dalej potoczyły się losy Jana Penconka?
KJ: Podchorążówkę ukończył z czołową lokatą i dzięki temu miał prawo wyboru przydziału służbowego. Wybrał batalion morski piechoty w Wejherowie. W dniu 1 października 1934 roku rozpoczął pracę zawodową jako podporucznik dowodzący plutonem, a w 1938 roku awansował na porucznika i został mianowany dowódca II kompanii I morskiego pułku strzelców. Kompania liczyła wówczas około 100 żołnierzy.
JS: Pan był od Jana Penconka młodszy, o ile lat ?
KJ: Ja urodziłem się w 1931 roku w październiku, a wujek Jan Penconek w 1912 roku. Różnica wynosiła 19 lat.
JS: Co pamięta Pan z tamtych czasów o Janie Penconku?
KJ: Mój wujek, jako zawodowy oficer przyjeżdżał do Powsina w mundurze, raz nawet był konno. Uwielbiał konną jazdę. Wujek był bardzo sympatyczny i lubiła go prawie cała wieś.
JS: Czy był żonaty?
KJ: Nie, ale był zaręczony.
JS: A co przypomina Pan sobie o Janie Penconku z okresu tuż przed wybuchem II wojny światowej.
KJ: Pamiętam jak latem 1939 roku przyszedłem jako 8 letni chłopak do dziadków i trafiłem, jak wuj Jan na ogrodzie trenował strzelanie. Zaraz potem dostał zawiadomienie do stawienia się w jednostce.
JS: Faktycznie, 24 sierpnia 1939 roku został wydany rozkaz mobilizacji. Porucznik Jan Penconek wrócił zaraz do swojego pułku w Wejherowie. Jak dalej potoczyły się losy Pana wujka?
KJ: Pierwszy pułk strzelców w Wejherowie otrzymał zadanie obrony Gdyni. Pierwsza akcja, w jakiej wziął udział Jan Penconek jako dowódca II Kompani strzelców, to nocny wypad na Gowino z 7 na 8 września. Dowodził grupą około 100 żołnierzy. Akcja ta była sukcesem. Drugi sukces to walki 8 września. W tej operacji został ranny i znalazł się w szpitalu w Wejherowie. Uciekł ze szpitala, kiedy dowiedział się, że na jego kompanię nacierała niemiecka brygada. Udał się do pułkownika Pruszkowskiego na rozmowę. Powiedział, że wprawdzie jest ranny, ale skoro Ojczyzna jest w niebezpieczeństwie, to on w tym czasie nie będzie leżał. Podpułkownik odradzał mu pójście na front, ponieważ z powodu rany miał zabandażowaną głowę, a wiec był łatwym, bo widocznym z daleka, celem dla wroga. Ta rozmowa odbyła się w Redzie. Wtedy wuj wypowiedział znane słowa: „Albo krzyż drewniany, albo Krzyż Virtuti Militari”.
JS: Porucznik Jan Penconek uzyskał zgodę podpułkownika i powrócił jako dowódca do swojej kompanii. Stoczył bitwę na Kępie Oksywskiej w rejonie Dębogórza (w pobliżu leśniczówki), gdzie poległ 13 września 1939 roku. Porucznik Jan Penconek jako bohater, obrońca polskiego wybrzeża, został odznaczony Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari przez Kapitułę w Londynie 25 lipca w 1947 roku. Wspomniał Pan, że w okolicach Gdyni, w pobliżu miejsca w którym poległ wuj, nadano nowej szkole podstawowej jego imię. Kiedy to było?
KJ: Dnia 19 czerwca 1991 roku o godzinie 11.00 w Gowinie odbyła się uroczystość nadania imienia porucznika Jana Penconka nowej szkole. Byliśmy zaproszeni obydwoje z żoną, otwieraliśmy uroczystości, odbyła się Msza św., poświęcenie sztandarów, ślubowanie uczniów i rozdanie świadectw. Byliśmy najważniejszymi osobami, jako jedyni członkowie rodziny patrona szkoły.
JS: Powróćmy jeszcze do Pana. Okazuje się, że tradycje wojskowe w rodzinie są podtrzymywane w dalszym ciągu. Pan, siostrzeniec porucznika Jana Penconka, został zawodowym wojskowym. Niech Pan opowie o sobie.
KJ: Ukończyłem szkołę podstawową w Powsinie, później liceum na ulicy Klonowej w Warszawie w 1950 roku. W tym samym roku zostałem powołany do wojska. Po ukończeniu podchorążówki zostałem skierowany do Wałcza, później byłem jeszcze w innych miejscowościach, a w końcowym okresie służby w Szczecinie.
JS: Jest Pan żonaty. Kiedy braliście ślub ?
KJ: Ślub braliśmy 1964 roku w kościele Serca Jezusowego w Szczecinie. Mamy jedną dorosłą córkę.
JS: Tu zwracam się do żony Pana Józefa – czy może nam Pani powiedzieć, skąd Pani pochodzi?
Irena Karaszewska (KI): Pochodzę z Wilna. Nazywam się Irena Zmitrowicz, nazwisko brzmi jak litewskie, ale jesteśmy Polakami. W 1951 roku sowieci skazali nas na przymusową
zsyłkę do Kazachstanu, a w 1956 jako repatrianci przyjechaliśmy do Szczecina i tu poznałam męża.
JS: Wracając do Pana - proszę powiedzieć jaki ma Pan stopień wojskowy?
KJ: Kiedy odchodziłem na emeryturę w 1991 otrzymałem stopień komandora Marynarki Wojennej. Pracowałem jako wykładowca taktyki wojskowej i inżynierii wojskowej. Nadzorowałem praktyczne zajęcia poligonowe.
JS: Jak często przyjeżdżacie ze Szczecina do Powsina?
KJ: Zazwyczaj przyjeżdżamy do Powsina w okresie letnim i we wrześniu powracamy do Szczecina.
JS: Gdzie mieszkacie w Powsinie?
KJ: Mieszkamy w domu moich rodziców, którego część zajmujemy.
JS: Dziękuję Państwu za rozmowę.
Wywiad przeprowadził
ks. Jan Świstak
powrót na górę strony
Wspólnota MAMRE - może też w Powsinie?
Bóg jest Miłością i ma dla Ciebie wspaniały plan zbawienia!!!
Pewnego dnia obudziłem się rano i zadałem sobie pytanie czy przypadkiem mimo wychowania w katolickiej rodzinie sercem nie jestem daleko od Boga?
Uwierz w Pana Jezusa, a zbawisz siebie i swój dom ( por. Dz 16, 31)
W 2003 roku poznałem ludzi ze Wspólnoty Przymierza Rodzin Mamre, którzy zabrali mnie na Mszę o uzdrowienie.
Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię (Mk 1, 15).
Jedna Msza zmieniła moje życie. Doświadczyłem Boga w moim życiu. Boga bliskiego, który jest źródłem Miłości. Ma moc mnie zbawić!
Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i na modlitwie (Dz 2,42).
Nazwa Wspólnoty Przymierza Rodzin Mamre nawiązuje do Księgi Rodzaju rozdz. 18, gdzie Bóg przychodzi w gościnę do Abrahama pod dębami Mamre (stąd listek dębu w logo) i oznajmia mu, że jego żona porodzi mu syna. Tym samym Wspólnota pragnie nieustannie otwierać się na przychodzenie Boga, pragnie gościć Go u siebie na wzór Abrahama.
Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych - osiągniesz zbawienie (Rz 10, 9).
Wspólnota otwiera się na Boże prowadzenie przez codzienne zasłuchanie w Słowo Boże w liturgii i podczas lektury Pisma Św.
Celem Wspólnoty jest głoszenie Królestwa Bożego przez ewangelizację i służbę w Kościele Katolickim, odbywa się to poprzez działalność na rzecz rodzin w duchu Maryi śpieszącej z pomocą do Elżbiety (Łk 1,39-56).
Skarbem który został złożony w nasze ręce jesteśmy My nawzajem dla siebie, My czyli parafia w której jesteśmy, My czyli nasze rodziny, praca, zainteresowania, problemy. Wspólnota jest miejscem spotkania, gdzie My parafianie możemy się lepiej poznać i zrozumieć, jest ubogaceniem.
Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! (Mk 16, 15).
Każdy z nas potrzebuje słów Jesusa, które postawią nas na nogi, odnowią i ożywią. Dlatego Jezus mówi z miłością i z mocą Stwórcy i Pana: „Łazarzu, wyjdź z grobu” (J 11,43) i posyła nam swojego Ducha, abyśmy nie ustali w drodze. Pozwól, by Duch Święty spoczął na Tobie…
Jako wikariusz tej parafii, na podstawie własnego doświadczenia tej Wspólnoty, chciałbym się z Wami nią podzielić, i o ile to możliwe stworzyć grupy dzielenia na terenie naszej parafii. Chciałbym abyśmy również sami się lepiej poznali i zrozumieli. Dlatego zapraszam na Liturgię Słowa i adorację prowadzoną przez osoby ze Wspólnoty Przymierza Rodzin Mamre, która odbędzie się 5 października o godz. 19 w naszym kościele parafialnym.
Zaś 17 października zapraszam na spotkanie ewangelizacyjne młodzież, dorosłych oraz całe rodziny do Częstochowy. Zapisy w zakrystii.
ks. Jarosław Bonarski
powrót na górę strony
Z życia parafii
Kanoniczna wizytacja parafii Powsin
W niedzielę 27 września przed godz. 9 przybył do nas Ksiądz Biskup Piotr Jarecki. Podczas Mszy św. wygłosił kazanie. Po Mszy św. liderzy zespołów parafialnych złożyli Księdzu Biskupowi sprawozdania z działalności poszczególnych grup:
- Bractwo Trójcy Przenajświętszej, które istnieje już przeszło 250 lat. Sprawozdanie złożył bractewny Stanisław Karaś z Powsina;
- Kółka Różańcowe. Jest ich osiem. W imieniu kółek przemówiła Alina Urbaniak z Powsina;
- Chór parafialny, liczący 17 osób, prezentował Tadeusz Kondraciuk z Powsina;
- w imieniu zespołu lektorów (13 osób) wystąpił Wojciech Hornowski, student Akademii Medycznej.;
- Redakcję miesięcznika parafialnego (7 osób) „Wiadomości Powsińskie” reprezentował Tomasz Gutt – redaktor naczelny – na co dzień pracownik naukowy zajmujący się fizyką półprzewodników;
- parafialny oddział Caritas przedstawił Michał Chodakowski; zespół ten liczy 10 wolontariuszy;
- ministranci: młodszych 9, a starszych 11 chłopców. W ich imieniu wystąpili Mariusz Balukin i Paweł Penconek;
- Koło Przyjaciół Radia Maryja, około 20 osób, zaprezentowała Lucyna Nowakowska z Powsina.
Reprezentanci zespołów parafialnych wręczyli Księdzu Biskupowi sprawozdania na piśmie z działalności każdej grupy. Po Mszy św. Ksiądz Proboszcz Lech Sitek zaprosił wszystkich liderów grup parafialnych do plebanii na rozmowę z Księdzem Biskupem przy herbacie.
Sumę o godz. 12 na intencję parafian odprawił i kazanie wygłosił Ksiądz Biskup P. Jarecki. Po sumie procesyjnie udaliśmy się na cmentarz grzebalny, gdzie Ksiądz Biskup odmówił modlitwy za wiernych zmarłych.
W drugim dniu wizytacji we wtorek 29 września br. Ksiądz Biskup Piotr ponownie przyjechał do Powsina. Najpierw w kancelarii przejrzał, podpisał i opieczętował księgi parafialne. Następnie udał się do miejscowej Szkoły Podstawowej przy ul. Przyczółkowej 27. Udał się też do Bielawy, by spotkać się z pensjonariuszami Domu Opieki. Po powrocie do Powsina przeprowadził indywidualne rozmowy z poszczególnymi kapłanami oraz był gościem w klasztorze sióstr ze Zgromadzenia Córek Bożej Miłości.
W południe z Księdzem Biskupem spotkali się proboszczowie z dekanatu ursynowskiego.
Z Powsina do Göteborga
Nasz lektor, Tomasz Wyszyński z osiedla Zapłocie, student IV roku UW, pod koniec sierpnia br. wyjechał do Szwecji na roczne stypendium na Uniwersytecie w Göteborgu. Po przyjeździe nawiązał kontakt z parafią rzymsko–katolicką, której duszpasterzem jest kapłan, Polak. Na niedzielnej Mszy św. dla Polaków Tomasz pełni tam posługę lektorską.
W kwietniu br. Tomasz Wyszyński wraz z Zofią Tabaczyńską i Wojciechem Hornowskim zainicjował wydawanie wkładki dla młodzieży w ramach naszego parafialnego miesięcznika. Wyjeżdżając do Szwecji powiedział, że ma zamiar w dalszym ciągu pisać do „Wiadomości Powsińskich”. Swoje artykuły dotyczące życia Kościoła w Szwecji będzie przesyłał przez Internet. Oczekujemy nowych wieści i dziękujemy za kontynuację współpracy z pisemkiem „Młode Powsińskie”.
Elektroenergetycy mają swojego Patrona
Zarząd i pracownicy Polskich Sieci Elektroenergetycznych Operator S.A., która ma swoją siedzibę przy ul. Warszawskiej 165 na terenie naszej parafii, świętowali 22 września br. piątą rocznicę utworzenia firmy. Z tej okazji przybyli do naszego kościoła na Mszę św., którą sprawował w ich intencji i wygłosił homilię ksiądz Proboszcz Lech Sitek. Posługę lektorską wykonywali pracownicy tej firmy.
Po Mszy św. wszyscy udali się do siedziby Operatora S.A. Tu w przedsionku głównego wejścia na ścianie umieszczono okolicznościową płytę z podobizną św. Maksymiliana Kolbe, patrona elektroenergetyków. Tablicę tę poświęcił ksiądz Proboszcz. O godz. 12 nastąpiło uroczyste otwarcie punktu Krajowej Dyspozycji Mocy.
Ksiądz Proboszcz podziękował zarządowi Firmy PSE Operator S.A. oraz przedstawicielom związku zawodowego „Solidarność” za włączenie wątku religijnego do powyższej uroczystości.
Prace związane z „kasetą” na ukończeniu.
Obraz Maryi Tęskniącej – Powsińskiej został już umieszczony w pancernej kasecie w głównym ołtarzu naszego Kościoła. Tym samym wizerunek Matki Bożej zmienił nieco swe położenie i odległość od lica ołtarza, dlatego też złotnik będzie musiał wykonać dodatkowe elementy ze srebra, by dostosować obraz znajdujący się w kasecie do otoczenia. Sama przednia szyba kasety ma 4,5 cm grubości. Żeby zlikwidować powstałe refleksy trzeba jeszcze zawiesić w prezbiterium dodatkowe reflektory do oświetlenia obrazu. Ponadto będzie zamontowany mechanizm z napędem elektrycznym do otwierania i zasłaniania obrazu trójcy Przenajświętszej, za którym jest umieszczony wizerunek Matki Bożej. Pozostaje jeszcze wykończenie schronu, do którego w razie pożaru będzie zsuwała się w dół kaseta z obrazem. Żeby zredukować szybkość zsuwania się kasety o wadze 230 kilogramów, pracownicy spółdzielni Skarbiec zamontują jeszcze jako przeciwwagę odlew ważący 180 kilogramów. Wewnątrz schronu, na dnie zamontują grube wałki z gumy, które będą spełniać rolę amortyzatorów. Chodzi o to, by kaseta zsuwając się z sześciometrowej wysokości nie uległa rozbiciu. Wiele jest szczegółów, które trzeba było przewidzieć, praktycznie rozwiązać i wykonać. Jest to niewątpliwie pionierska robota, pierwsza w Polsce. Kaseta, w której umieszczony jest obraz Matki Bożej, posiada atest pierwszej klasy odporności na żar ognia (wytrzymuje temperaturę do 1090°C). Dodatkowo obraz i kasetę będzie zabezpieczać schron umieszczony poniżej posadzki.
Uważam, że na przełomie września i października prace związane z zabezpieczeniem obrazu Maryi Tęskniącej zostaną zakończone.
opracował ks. Jan Świstak