Jedną z miejscowości będących przez wieki częścią parafii powsińskiej są Kabaty. Ich historia liczy około 650 lat. Pierwszy udokumentowany zapis o Kabatach pochodzi z 1386 r., kiedy to książę mazowiecki Janusz I Starszy nadał wsi prawo chełmińskie. Wiązało się ono m.in. z obowiązkiem służby rycerskiej właścicieli.
Wieś wchodziła wtedy w skład parafii milanowskiej (obecnej wilanowskiej) i była własnością Andrzeja Ciołka, kasztelana czerskiego. Została założona najprawdopodobniej z jego inicjatywy lub też jego ojca Mikołaja, który objął te tereny w 1283 r. Kasztelan Andrzej żył tylko 40 lat i zmarł w 1396 roku. Jego żona Elżbieta w dwa lata później ufundowała pierwszy kościół w Powsinie, a okoliczne włości, w tym Kabaty, odziedziczyli synowie: Wigand, Andrzej i Klemens. Wigand i Andrzej brali udział w bitwie pod Grunwaldem, pierwszy jako chorąży chorągwi czersko-warszawskiej, drugi dowodził królewską chorągwią nadworną.
W 1410 r. gdy z wsi Powsina, Jeziorny i Lisów została erygowana nowa parafia, Kabaty początkowo nie zostały do niej włączone, ale oddawały jej połowę dziesięciny, czyli daniny z dziesiątej części plonów. Dopiero w 1436 r. syn Andrzeja i Elżbiety, Stanisław Ciołek, biskup poznański, ostatecznie włączył Kabaty do parafii powsińskiej, jednak jeszcze przez jakiś czas drugą połowę dziesięciny pobierał pleban milanowski.
Wraz z upływem lat ród Ciołków rozrósł się tak, że w 1532 r. na podstawie działu rodzinnego rozdzielił się na linie powsińskich i kabackich. Kabaty, obejmujące wtedy 4 łany czyli ok. 72 ha. przypadły Andrzejowi, iastującemu urząd sędziego ziemskiego warszawskiego, który był prawnukiem Wiganda. Po nim dziedziczył syn Jan, posiadający jeszcze część Lisów i część dawnej wsi Łazy, łącznie 8 łanów i dwa folwarki. W XVII w. właścicielami Kabat była rodzina Piekarskich, zapewne skoligacona z Ciołkami, a następnie rodzina Olszowskich, przez małżeństwo Agnieszki Piekarskiej ze Stanisławem Olszowskim, wojskim łęczyckim.
W czasie wojen ze Szwedami, w latach 1656-57, Kabaty poważnie ucierpiały, zostały ograbione i zniszczone. Żołnierze szwedzcy z warszawskiego garnizonu rekwirowali żywność i pasze w okolicy, podpalali zabudowania. Gdy toczyły się walki o Warszawę, w jej okolicy gromadziły się wojska szwedzkie, brandenburskie, siedmiogrodzkie, polskie i litewskie. Przemarsze wojsk, potem głód i epidemie w latach 1659-61 spowodowały powszechną nędzę i zubożenie. Jednak po tych wydarzeniach Kabaty podniosły się ze zniszczeń i zostały odbudowane. Wieś powiększyła się do 6 łanów, ok. 108 ha. zapewne poprzez karczowanie otaczającego lasu.
Gdy w 1677 r. król Jan III Sobieski kupił Wilanów (Milanów), rozpoczął również skuteczne zakupy sąsiednich wsi. Jednak próba nabycia Kabat nie powiodła się. Agnieszka Olszowska żądała 100 000 srebrnych tynfów, podczas gdy król oferował 80 000. Z biegiem lat Kabaty przeszły na własność jej dzieci i wnuków: syna Stanisława Olszowskiego i córkę Katarzynę Dunun-Szpotową, oraz wnuków Antoniego Olszowskiego i Jana Borowskiego. Od tych wszystkich sukcesorów, w latach 1721-1723 za łączną sumę 83 000 złotych, Kabaty wraz z przyległościami nabyła hetmanowa wielka koronna Elżbieta Sieniawska właścicielka Wilanowa, który kupiła dwa lata wcześniej od Konstantego Sobieskiego, najmłodszego syna króla Jana. W „kontrakcie kupna–sprzedaży” sukcesorowie stwierdzają: „(...) mając dobra po matce i babce sumami sukcesorów i pretensjami kredytorów obciążone, a przy tym trudny pomienionych dóbr widząc podział rezygnować umyśli.” W ten sposób Kabaty zostały włączone do dóbr wilanowskich liczących łącznie ok. 6000 ha. Nowa właścicielka zajęła się zagospodarowywaniem nowych włości, a znana była z prowadzenia energicznej działalności gospodarczej i handlu produktami wytwarzanymi w jej dobrach. Zarządziła też wprowadzenie ochrony Lasu Kabackiego przed nadmiernym wyrębem.
Gdy zmarła w 1729 r., Kabaty przeszły na własność jej córki Marii Zofii Denhoff, późniejszej małżonki ks. Augusta Czartoryskiego. Już wtedy istniała cegielnia w Kabatach, której początki sięgają XVII w. Początkowo usytuowana była u podnóża skarpy, obok lasu natolińskiego. Następnie, przeniesiono ją na górę, na teren znajdujący się w sąsiedztwie obecnej Alei Kasztanowej, gdzie do dzisiaj widoczne są zagłębienia po wydobytej glinie, a teren ten nosił potoczną nazwę „Glinki”. Cegła tam wytwarzana cieszyła się dobrą opinią i posłużyła jako materiał dla wielu budowli, zapewne też na pobliski pałac w Natolinie, zbudowany przez Czartoryskich. Została zamknięta na początku XX w.
Kolejną właścicielką Kabat została córka Czartoryskich, Izabela Lubomirska, a od 1799 r. stały się one własnością, z kolei jej córki Aleksandry, żony Stanisława Kostki Potockiego. Po nich kolejno dziedziczyli syn Aleksander i wnuk August.
Według „Inwentarza” sporządzonego w 1803 r. w Kabatach mieszkało 14 rodzin gospodarskich, dwie chałupnicze, zdun i gajowy, w sumie 138 osób. Wieś składała się z 18 chałup, 15 stodół i 10 obór. Było 15 koni, 30 wołów, 32 krowy oraz 14 pni pszczół. Pańszczyznę odrabiano w folwarkach w Wolicy i Moczydle.
W rubryce „powinności” zapisano: „(...) Każdy całopolny gospodarz robi na tydzień sprzężajem dni trzy, kobieta dni trzy. Tłok do sprzątania zbóż z pola i łąk w roku odrabia każdy sprzężajnych dni sześć, kobiecych dni sześć. Daje kapłonów (wykastrowanych kogutów) trzy i pół, jaj sztuk 24 i czynszu drobnego płaci 1 złoty i 21 i pół grosza. Wartę nocną do folwarku po dwóch w kolei odbywają. Straż nocną do wrót wiejskich dla strzeżenia przechodu dezertujących żołnierzy lub włóczęgów i podejrzanych ludzi z kolei dawać powinni. Szarwarki do reperacji dróg i mostów według potrzeby z dni własnych winni odrabiać.” Robocizna sprzężajna odbywana była dwoma wołami.
Od 1819 r. dziesięcina, oddawana dotychczas w naturze została zamieniona na opłatę pieniężną i w Kabatach wynosiła 15 zł, potem 3 ruble i 87,5 kopiejki. Do tego dochodziła coroczna składka szkolna 60 kopiejek i składka na utrzymanie woźnego przy kancelarii wójta gminy 33 kopiejki.
Od roku 1838 w dobrach wilanowskich rozpoczął się proces oczynszowania wsi, polegający na zamianie pańszczyzny na opłatę pieniężną, co było bardziej korzystne i pozwalało rozwijać się gospodarczo. Po oczynszowaniu Powsina w 1848 r., również włościanie z Kabat wystąpili w 1849 r. do administracji dóbr wilanowskich o ograniczenie pańszczyzny, ale spotkali się z odmową. Narzekając na zbyt duże obciążenia feudalne, odmawiali trzeciego dnia odrobku i innych świadczeń.
W 1857 r. po decyzji Naczelnika Powiatu zobowiązującej aby „(...) od opornych włościan daninę środkami egzekucyjnymi odzyskać”, rządca wilanowski w asyście dwóch kozaków wyegzekwował zaległości z ostatnich dwóch lat. Ponownie w 1860 r. włościanie z Kabat wnieśli prośby do Zarządu Głównego Dóbr Wilanowskich i władz powiatowych o wprowadzenie przyrzeczonego już wcześniej oczynszowania, jednocześnie skarżąc się przy tym na złe traktowanie przez ówczesnego ekonoma z folwarku w Moczydle, który wymuszał posłuszeństwo poprzez wyzwiska i bicie kijem. Dwór opóźniał jednak oczynszowanie, żądając nadmiernego czynszu.
W latach pięćdziesiątych XIX w. powstał projekt przeniesienia zabudowań wsi Kabaty z terenu przy skarpie i posadowienia ich naprzeciw, na polach po zachodniej stronie drogi prowadzącej do Warszawy nazywanej „Gościniec” (późniejsza ul.Nowoursynowska). Miał to być szereg ściśle do siebie przylegających, jednakowych posesji z domem, budynkami gospodarskimi, ogrodem warzywnym i sadem. Wodę miała zapewnić jedna ogólna studnia. Pomysł ten nie został zrealizowany.
W 1864 r. Kabaty zostały objęte wydanym przez cara Aleksandra II ukazem uwłaszczeniowym, na mocy którego każdy włościanin otrzymał na pełną własność to gospodarstwo wraz z zabudowaniami, jakie na tamtą chwilę zajmował. Zniesiono powinności na rzecz dziedziców, a pańszczyzna, czynsz i inne daniny zamienione zostały na wprowadzony wtedy podatek gruntowy opłacany do skarbu. Był on przeznaczony na wynagrodzenie dla byłych właścicieli za odebrane grunty. Został też ustanowiony samorząd gromadzki z wybieranym przez wieś sołtysem, a Kabaty weszły w skład utworzonej gminy Wilanów.
Wieś liczyła wtedy 19 gospodarstw, które otrzymały po ok.24 morgi (13 ha.) ziemi. Do tego dochodziło wspólne pastwisko i teren gromadzki obejmujący skarpy i drogi, co dawało w sumie 546 mórg (ok. 300 ha.). Nadany został również tzw. serwitut, który dla Kabat określał prawo do pobierania corocznie z Lasów Chojnowskich po 6 fur drewna na opał oraz 2 fury chrustu i jedną furę kołków co pięć lat na ogrodzenie dla każdego z gospodarstw. Został zamieniony później na jednomorgowe działki położone za wsią Latoszki. Odszkodowanie dla byłego właściciela wsi wynosiło 10338 rubli srebrem.
Gospodarstwa otrzymali wtedy, w kolejności numerów wg. Tabeli: Franciszek Szymański, Paweł Penconek, Grzegorz Pyzel, Andrzej Karaś, Wojciech Pyzel I, Antoni Stempniewski, Józef Karaszewski, Piotr Karaś, Kazimierz Sokołowski, Franciszek Gawryś, Piotr Sokołowski, Wojciech Penconek, Franciszek Warszywka, Stanisław Mrówka, Wojciech Pyzel II, Michał Janek, Stanisław Janek oraz Walenty Kłos i Michał Karaś.
Tabela z 1864 r. tak opisuje Kabaty: „(...) Oprócz zasiewu ozimego i jarego, sadzą kartofle, kapustę, wszelkiego rodzaju włoszczyzny z których korzystnie pożytkują. Włościanie wsi tej jako o 8 wiorst od miasta Warszawy odległej mają łatwość spieniężenia wszelkiego produktu czym się też jako dla nich najkorzystniejszym zajęciem trudnią, jak również z handlu drzewem i utrzymywania krów zyskowne korzyści odnoszą. Mają łatwość zarobkowania w folwarku w Powsinie i ogrodzie natolińskim.” Kabaty obejmowały teren graniczący od wschodu z gruntami wsi Powsin, od południa z Lasem Kabackim, od zachodu z gruntami wsi Moczydło, obecnie ulice Rybałtów i Stryjeńskich. Granica od północy biegła w pobliżu ulicy Przy Bażantarni i wzdłuż granicy Parku Natolińskiego.
Według kolejnych spisów liczba mieszkańców stale rosła i w 1905 r. było ich 319 osób i 38 domów, a w 1921 r. było 397 i 59 domów. Istniała też w Kabatach przez długi czas karczma stojąca przy drodze, tuż przed Natolinem.
Na początku września 1939 r. Kabaty zostały objęte mobilizacją koni na potrzeby polskiej armii, która odbyła się w pobliżu pałacu natolińskiego. Zostały one wykorzystane do taborów, a kilku gospodarzy pojechało wraz zaprzęgiem na tzw. podwody wioząc materiały wojskowe. Po pewnym czasie kolumna została w drodze rozbita przez niemieckie naloty i wrócili pieszo do domów.
13 września na polach kabackich miała miejsce akcja oddziału kawalerii polskiej. Zaatakowali oni, od strony Natolina, Niemców stojących na skraju Lasu Kabackiego. Szarża ułanów dostała się w ogień nieprzyjacielskiego
karabinu maszynowego. Zginęło czterech Polaków i jeden Niemiec.
Podczas okupacji osiedlonych zostało w Kabatach 10 rodzin wysiedlonych z Pomorza. Gdy wprowadzone zostały na
wsi tzw. kontyngenty czyli obowiązkowe dostawy produktów rolnych takich jak zboże, mleko i mięso, Niemcy dokonywali
również rekwizycji koni. Niektórzy próbowali sprzeciwić się zarządzeniom okupanta. Za nie odstawienie koni i oznaczenie ich podrobionym znakiem w kształcie litery „H”, jakim znakowane były sztuki zwolnione od poboru, pięciu gospodarzy z Kabat zostało w 1940 r. aresztowanych. Osadzeni na Pawiaku, zostali wywiezieni pierwszym transportem z Warszawy do obozu koncentracyjnego Auchwitz. Zginęli tam: Jan Karaś, Władysław Latoszek i Stanisław Bogdan, natomiast Władysław Karaś i Józef Bogdan wrócili.
Przez pewien okres, kabackie pola wykorzystywane były jako poligon dla niemieckiego lotnictwa, które przeprowadzało tu loty szkoleniowe. Zostały postawione trzy tarcze, a nadlatujące samoloty ćwiczyły celność. Podczas jednego z lotów, samolot zbyt obniżył wysokość i rozbił się.
Na terenie Kabat Niemcy zainstalowali reflektor przeciwlotniczy, który stał się celem ataku zaraz na początku Powstania Warszawskiego. Dnia 2 sierpnia 1944 r. powstańcy z 4 kompanii AK V rejonu „Gątyń”, którą dowodził ppor. Stanisław Milczyński „Gryf” zaatakowali stacjonującą tu załogę. Po kilkugodzinnej walce akcja
zakończyła się sukcesem, została zdobyta broń i amunicja. Dwóch Niemców zostało zabitych, a 17 poddało się. Spośród nich pięciu było rannych. Zostali odwiezieni przez gospodarza z Kabat, Stanisława Pyzla do Klarysewa, gdzie stacjonowała jednostka. W tej akcji, jako jedyny z Polaków zginął mieszkaniec Kabat strz. Józef Karaszewski ps. „Wicher”, obsługujący karabin maszynowy. We wsi nocowali też powstańcy wycofujący się z Sadyby do Lasu Kabackiego.
Dwa dni po tej akcji, z domów gdzie stacjonowali Akowcy, Niemcy zabrali pięć osób: ojca i dwóch synów Józefa, Henryka i Teofila Pyzlów oraz Józefa Janka i Jana Młotka. Zginęli oni w nieznanych okolicznościach.
Po następnych kilku dniach hitlerowcy urządzili, wczesnym rankiem, obławę podczas której aresztowali wszystkich
dorosłych mężczyzn w Kabatach. Zostali oni wywiezieni do Rzeszy na roboty, ale wielu udało się uciec podczas kolejnych postojów w Szymanowie oraz Częstochowie i wrócić do domów.
Niemcy przygotowując się do obrony przed Armią Czerwoną zbudowali w Kabatach, na skarpie i w wąwozach,
umocnienia, takie jak okopy i bunkry. Przez pewien czas przebywały tu również wojska węgierskie z formacji współpracujących z wojskami hitlerowskimi. Pięć armat ustawionych na skarpie ostrzeliwało sowieckie pozycje za Wisłą, na co Rosjanie odpowiadali ogniem, tak że ludzie bali się nocować w domach. We wsi przebywali również mieszkańcy okolicznych miejscowości wysiedleni przez Niemców, w związku ze zbliżający się frontem. Ostatecznie
hitlerowcy wycofali się z Kabat bez walki 16 stycznia 1945 r. zabierając ze sobą kilku mężczyzn z zaprzęgami na
„podwody”, do przewożenia amunicji. Następnego dnia przeszły przez wieś wojska rosyjskie. W historii Kabat otwierał się nowy rozdział.
Do najnowszej historii Kabat wrócimy jeszcze w następnym wydaniu Wiadomości Powsińskich.
Jacek Latoszek
powrót na górę strony
Rok 2009 w Caritas w Powsinie
Zakończony rok 2009 był już czwartym pełnym rokiem działalności Parafialnego Zespołu Caritas w Powsinie. Po czterech latach naszej obecności na terenie parafii coraz mniej jest już odkryć a coraz więcej codziennej działalności. Jednak jak co roku czujemy się w obowiązku rozliczyć z powierzonych nam przez Parafian środków finansowych.
Pomoc materialna świadczona na rzecz podopiecznych była podobna do tej, którą świadczyliśmy w ubiegłych latach. Składały się na nią pozycje wymienione w tabeli 1. Ponadto zespół zajmował się rozdawaniem żywności uzyskanej nieodpłatnie z Caritas Archidiecezji Warszawskiej. Stale prowadzimy też rozdawnictwo odzieży. Otrzymujemy bardzo wiele odzieży używanej. Jej zapasy często przekraczają możliwości naszego małego magazynku. W tym roku po raz pierwszy podjęliśmy decyzję o wstrzymaniu przyjmowania odzieży. Było to konieczne ze względu na fakt, że ofiarność parafian w tym zakresie znacznie przekracza potrzeby naszych podopiecznych oraz nasze skromne możliwości magazynowe.
W tabeli 2 prezentujemy pełne zestawienie przychodów Zespołu Caritas w 2009 roku. Na dzień 31 grudnia ubiegłego roku Zespół Caritas dysponował kwotą 12 037 zł (różnica między przychodami a wydatkami).
w imieniu Parafialnego Zespołu Caritas
Justyna i Michał Chodakowscy
Tabela 1. Świadczenia udzielone przez parafialny zespół Caritas w Powsinie
Lp. |
Pozycja |
Kwota |
1 |
Zakup węgla |
10 500 |
2 |
Zakupy leków (według recept przepisanych przez lekarzy) |
1 693 |
3 |
Zakup produktów do paczek świątecznych |
5 353 |
4 |
Zakupy związane z organizacją Dnia Chorego |
241 |
5 |
Opłaty na rzecz banku w związku z prowadzeniem konta |
2 |
|
RAZEM: |
17 789 |
Tabela 2. Wpływy na działalność parafialnego zespołu Caritas.
Lp. |
Pozycja |
Kwota |
1 |
Środki pozostałe po zamknięciu roku 2008 |
9 235 |
2 |
Dobrowolne wpłaty na konto zespołu Caritas |
8 090 |
3 |
Przychody z Kiermaszu Adwentowego |
8 270 |
4 |
Przychody z Kiermaszu w Niedzielę Palmową |
1 250 |
5 |
Zysk ze sprzedaży świec Caritas (głównie dobrowolne wpłaty ponad
środki odprowadzone do Caritas Archidiecezji Warszawskiej) |
580 |
6 |
Zasilenie budżetu zespołu Caritas z konta naszej parafii |
2 400 |
7 |
Odsetki bankowe |
1 |
|
RAZEM: |
29 826 |
Z życia Parafii
WIGAND BĘDZIE W POWSINIE!
Chociaż żył 600 lat temu, ale jest nam bliski. Urodził się w Powsinie, gdzie mieszkali jego rodzice: Elżbieta z Sulimów i Andrzej Ciołkowie. Ich siedzibą był folwark na Potułkałach, gdzie obecnie jest ulica o tej samej nazwie. Przy końcu tej ulicy, po lewej stronie, po II wojnie światowej, za czasów PRL było Państwowe Gospodarstwo Rolne. Przed wojną w tym miejscu znajdował się folwark. Jego ostatnią dziedziczką była p. Tuhan-Baranowska, a przed nią - Szaniawscy. Dzisiaj działkę, na której znajdował się folwark, sprzedano deweloperowi. Przy ul. Drewny, gdy jedziemy w kierunku Konstancina, jest ogrodzenie z widocznym napisem, reklamującym nowe osiedle, które ma powstać na tym miejscu.
Skąd nazwa Potułkały? - Jak opowiadał mi starszy wiekiem parafianin, p. Feliks Latoszek z Powsina, droga prowadząca do folwarku nie była utwardzona. Podmokły teren sprawiał, że to miejsce kojarzyło się zawsze z błotem i dołami. Nazywano je „błotnie”. Nic więc dziwnego, że „tłukły się”, łamały drewniane koła wozów. Stąd nazwa „Potułkały”. Powróćmy do Wiganda. W dokumencie erekcyjnym drewnianego kościoła w Powsinie z 1398 r., na pierwszym miejscu wymieniono Elżbietę, „...czcigodną panią w Powsinie”, która wraz z synami ufundowała świątynię. Pośród czterech jej synów, na pierwszym miejscu został wymieniony Wigand, jako najstarszy spośród braci. Był on właścicielem Ostrołęki k. Warki nad Pilicą, gdzie również ufundował kościół oraz wsi Garwolin, przy trakcie do Lublina. Był on chorążym czerskim i brał udział w bitwie pod Grunwaldem w 1410 r. W latach 1434 - 1452 jest wymieniany jako kasztelan czerski. Wigand herbu Ciołek, nasz rodak z Powsina, zasłużył się nie tylko jako współfundator pierwszego u nas kościoła, ale on też zabiegał o utworzenie parafii w Powsinie. W tej sprawie, w 1410 r. wysłano pismo do biskupa Wojciecha Jastrzębca w Poznaniu, by przychylił się do prośby i erygował tu parafię. Dokument ten podpisał, jako pierwszy, także Wigand, wśród trzech sygnatariuszy listu.
Nic więc dziwnego, że Ks. Proboszcz Lech Sitek zadecydował, że przy kościele, w miejscu, gdzie jest napis z roślin: „600 lat parafii”, stanie rzeźba, odlew z brązu, przedstawiająca rycerza z Powsina, Wiganda. Autorem rzeźby jest Jerzy Sikorski z Kazimierza Dolnego nad Wisłą. Przedstawił on trzy projekty. Komisja, w skład której weszli: prof. Wojciech Kurpik z ASP oraz dwoje przedstawicieli Stołecznego Konserwatora Zabytków Ruchomych: Agnieszka Kasprzak-Miler, naczelnik Wydziału i Krzysztof Wrzeszcz, wybrała jeden z nich. Wybrany projekt przedstawia postać Wiganda, wspartą na kopii, ustawioną w kontrpozie, odzianego w pełną zbroję rycerską. Postać ta będzie trzymała w prawej ręce model naszej drewnianej świątyni z 1398 r., a w lewej - tarczę z herbem Ciołków. Wysokość rzeźby: do dwóch metrów. Chodzi o to, że oglądając postać z pewnej odległości, widzimy jej kontury jakby pomniejszone, i dlatego rzeźba musi być nieco wyższa niż w naturze. Ponadto będzie ona ustawiona na granitowym cokole, ok. 70 cm wysokości. Na kamiennym postumencie będzie wyryty napis:
WIGAND Z POWSINA, HERBU CIOŁEK
WRAZ Z MATKĄ ELŻBIETĄ - FUNDATOR KOŚCIOŁA W POWSINIE - 1398 R.
INICJATOR USTANOWIENIA PARAFII POWSIN - 1410 R.
CHORĄŻY CZERSKI W BITWIE POD GRUNWALDEM
AD MAIOREM DEI GLORIAM
W 600. ROCZNICĘ EREKCJI PARAFII POWSIN 1410 - 2010
„KWIATEK” Z KOLĘDY!
Kwiat zazwyczaj kojarzy się nam z wydarzeniem radosnym, z czymś, co dobrze się wspomina. Natomiast „kwiatek” w cudzysłowie oznacza coś zaskakującego, nieprzyjemnego. Odwiedzając rodziny podczas wizytacji duszpasterskiej, czyli „kolędy”, napotkałem małżeństwo, które pod względem formalnym, papierkowym, jest niby w porządku. Są ochrzczeni i mają ślub kościelny, ale na tym kończy się ich „religijność”. Gdy wszedłem do mieszkania, byli zaskoczeni, nieprzygotowani. Spytałem jednak, czy możemy pomodlić się wspólnie. Pan domu odpowiedział, że nie życzy sobie żadnej modlitwy. Usiadłem więc i rozpoczęła się rozmowa. Najpierw ten pan zapytał, co ja robię dobrego dla biednych i potrzebujących? Zaintrygowało mnie, dlaczego on tak docieka w tym temacie? Powiedział, że księża są bogaci! - Dlaczego pan tak sądzi? - Zobaczyłem, jakim samochodem ksiądz przyjechał. - Odpowiedziałem, że i owszem, ale przyjechałem jako pasażer. Przywiózł mnie jeden z parafian. - Zamilkł na chwilę i już do tej sprawy nie wracał. Ale zapytał: Wobec tego, dlaczego ksiądz mieszka w pałacu? Chodziło mu o nową plebanię. Myślał, że jej lokatorem jest tylko jeden kapłan. A tu okazało się, że czterech. Nie wiedział też, że są w tym budynku pomieszczenia kancelaryjne. Powiedziałem mu w jakich warunkach mieszkaliśmy przedtem. Nie przekonało go to wyjaśnienie. „Czepiał się” z kolei sióstr zakonnych, O. Tadeusza Rydzyka, itd. Wszystko i wszyscy mu „nie po drodze”. Zamyślił się, gdy mu powiedziałem, że złowiek staje się katolikiem za życia, a nie po śmierci. Chodziło mu bowiem o pogrzeb. Rozmowa stawała się chaotyczna i bardzo trudna. Może ten człowiek przeżywa niepokój sumienia? Takimi bowiem sądami i poglądami pragnie pozbyć się wewnętrznego niepokoju? - Gdy wychodziłem z tego domu, podziękowałem temu panu za to, że mnie przyjął i za rozmowę, która zabrała wiele czasu. Uważam, że było to potrzebne, a może i pożyteczne. Człowiek „strzela” - modli się, rozmawia, wyjaśnia, a „Pan Bóg kule nosi”, czyli efekt trzeba zostawić Bogu i Jemu zaufać. W planach Bożych nie ma nic straconego. Póki człowiek żyje, jeszcze wszystko przed nim! Mam nadzieję i modlę się o to, aby ten mężczyzna, jego żona i dzieci zatęsknili za Bogiem, za Chrystusem i Jego Kościołem. Niestety! Coraz częściej spotykamy mieszkańców naszej parafii, którzy znają Kościół tylko z mediów. Niektóre stacje telewizyjne, zwłaszcza prywatne, niechętne Kościołowi, przedstawiają go na swój sposób, by zniechęcić wiernych do praktykowania wiary. Stąd też nasze świadectwo wiary na co dzień oraz rozmowa wyjaśniająca, odpierająca zarzuty pod adresem Kościoła, stają się naglącą potrzebą. Coraz częściej spotykamy się z ludźmi mało wierzącymi. Dla nich ważniejsze jest to, co widzą i słyszą od ludzi świeckich. Nie chcą słuchać osób duchownych. Życzę sobie i Wam, Drodzy Parafianie, odwagi w kontaktach z ludźmi zagubionymi, wątpiącymi, poszukującymi.
ŚMIERĆ ZA ŻYCIE
Sama umarła, ratując życie własnego dziecka. O kogo chodzi? - Na osiedlu Zapłocie, w naszej parafii, mieszkał wraz z rodziną Sylwester Pieckowski. Był znany z tego, że pisał artykuły do „Wiadomości Powsińskich” i zasiadał w Radzie Duszpasterskiej naszej parafii. Uczestniczył też w pielgrzymkach do Włoch, Francji oraz Anglii i Irlandii. Był również inicjatorem i autorem ankiety parafialnej na swoim osiedlu w grudniu w 2004 r. Pytania ankiety stały się inspiracją do opracowania i przeprowadzenia szerszego badania wśród mieszkańców całej parafii w styczniu 2005 r.
Pan Sylwester Pieckowski, po śmierci swojej pierwszej żony, w 2006 r. ożenił się po raz drugi. Jego żoną została Agnieszka Zawiślak. Ślub odbył się w naszym kościele. Małżonkowie zamieszkali w Podkowie Leśnej. Tam urodziły się ich dwie córki. Trzecia ciąża była zagrożona. Lekarz radził, aby usunąć ciążę i w ten sposób ratować matkę. Pani Agnieszka powiedziała stanowczo, że nie zabije swego dziecka, aby ratować swoje życie. W chwili porodu, 26 grudnia 2009 r., zmarła na skutek silnego krwotoku. Miała 39 lat. Ocaliła życie swojemu synowi. Dziecko - ośmiomięsięczny wcześniak - pozostało w szpitalu, w inkubatorze. Śmierć tej matki to był wielki cios dla rodziny, zwłaszcza dla męża Sylwestra. Agnieszka została pochowana w rodzinnej miejscowości, w Urzędowie k. Kraśnika, w województwie lubelskim. Ciało zmarłej ubrano w białą suknię ślubną. Na jej pogrzeb, w którym uczestniczyłem, przybyły tłumy ludzi. Z Warszawy, autokarem i własnymi samochodami, przyjechało ok. 200 osób. Ponieważ p. Sylwester Pieckowski jest znanym adwokatem, środowisko prawników solidarnie wzięło udział w pogrzebie. W homilii Ks. Tomasz Jakubiak z Warszawy, który przed kilkoma laty był rezydentem w Powsinie, szczególnie zaakcentował moment świadomej decyzji śp. Agnieszki, która oddała swoje życie dla uratowania własnego dziecka.
Okoliczności jej śmierci przypominają bardzo sytuację św. Joanny Molla, Włoszki, która podobnie poświęciła swoje życie, aby nie zabijać własnego dziecka. Porusza nas heroizm Pani Agnieszki i skłania, by także w sytuacjach jakże mniej „podbramkowych” dokonywać wyboru zgodnie z Bożym nakazem: „nie zabijaj”!
Dział „Z życia parafii” opracował
Ks. Jan Świstak