Wyszukiwarka wiadomości

2
3
4
5
7
8
9
10
[11]
12

Wiadomości powsińskie 11.2010


Duchowość Świętej Elżbiety
Kuźnia polskości
Kto ma rację?
Żywi i Zmarli
RODZINA I OJCOSTWO – cd. Problemy wiary młodych
POGLĄDY NIEPOPULARNE - Ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie
Teraz My - Podgrzybki, pieczone kiełbaski, zamki i pałace - czyli atrakcje południowego Mazowsza.




KOMUNIKAT

W związku ze złożoną przez Pana Tomasza Gutta rezygnacją z funkcji Redaktora Naczelnego WP (tekst pisma poniżej) pragniemy poinformować o tym fakcie naszych czytelników a jednocześnie wyrazić naszą wdzięczność za wieloletnią, bezinteresowną pracę na rzecz naszej parafialnej wspólnoty. Redakcja Wiadomości Powsińskich składa więc w swoim imieniu oraz w imieniu czytelników serdeczne podziękowania dotychczasowemu Redaktorowi Naczelnemu WP Panu Tomaszowi Guttowi za prawie 10-letnie zaangażowanie w powstawanie naszego parafialnego miesięcznika. To jego chęć pracy dla wspólnoty powsińskiej sprawiła, że możliwe było powstanie gazetki poruszającej najbardziej istotne i interesujące dla nas kwestie związane zarówno z życiem naszej parafii jak i Kościoła Katolickiego. Pragniemy podziękować również za wieloletnie administrowanie stroną internetową Powsińskiej Parafii. Mamy nadzieję, że Pan Tomasz Gutt nadal będzie z nami współpracował, i jeszcze niejednokrotnie będziemy mieli okazję zapoznać się z jego felietonami pisanymi „wyśmienitym piórem”.

Redakcja Wiadomości Powsińskich



 Duchowość Świętej Elżbiety 

Św. Elżbieta – żona, matka, monarchini, która służy biednym, kobieta pokutująca i siostra miłosierdzia, nazywana „Wielką miłującą” i tytułowana określeniem nadawanym św. Franciszkowi z Asyżu: „Zakochana w miłości”. Papież Grzegorz IX w 1235 r. w buli kanonizacyjnej pisał: „Elżbieta nie zapomina o nas, nędznych mieszkańcach tej ziemi. Jej miłość nad śmierć mocniejsza, z nieba promieniami cudów nas dosięga i oświeca, pociesza tych, którzy siedzą w ciemnościach i cieniu śmierci”.

Kim była kobieta, która wstrząsnęła średniowieczną Europą? Żyła w XIII wieku, wieku który choć miał wiele cieni a może właśnie dlatego, aż do czasów Jana Pawła II wydał najwięcej świętych w Kościele Katolickim. Urodziła się w 1207r. w królewskiej rodzinie węgierskiej, w wieku 4 lat opuściła dom rodzinny i zamieszkała w domu przyszłego męża, na dworze landgrafa z Turyngii. W wielu wypowiedziach na temat klimatu panującego wtedy na dworze w Turyngii, podkreśla się, że do codziennych lektur należała Biblia. W 1221 r. wyszła za mąż za Ludwika i urodziła trójkę dzieci: Hermana, Zofię i Gertrudę. Po śmierci męża w czasie wyprawy krzyżowej w 1227 r., została wygna i pozbawiona należnych jej dóbr. W 1228 r., na mocy umowy rodzinnej, powróciła do swych dóbr. Zabezpieczenia finansowe przeznaczyła na jałmużnę i fundację szpitala im. Św. Franciszka. Zmarła w nocy, 17 listopada 1231 r. Czy dzisiaj Św. Elżbieta może inspirować w drodze ku świętości?

Św. Elżbieta nie spisała dziejów swojego życia, jednakże mamy do dyspozycji niezwykle cenne źródło jakim są wypowiedzi świadków złożone w 1232 r. pod przysięgą, w obecności biskupa Mainzu, w czasie procesu kanonizacyjnego oraz krótki list, który napisał jej kierownik duchowy Konrad z Marburga do Papieża Grzegorza IX z prośbą o rozpoczęcie procesu kanonizacyjnego. Pochodząca z królewskiego rodu kobieta, która w wieku 24 lat umiera w opinii świętości, jak pokazują badania historyków, była dumna i uparta w dzieciństwie. Nie obce jej były mało poprawne relacje z teściową, (jak piszą badacze „bywały konflikty, nagany, prośby o wybaczenie, mur nieufności”) oraz brak poczucia bezpieczeństwa u boku męża.

Jednakże jej otwartość i zdolność do ogołocenia samej siebie sprawiła, że życiem swoim odpowiedziała na miłość bliźniego. Prawdziwa miłość Boga, której doświadczała Święta pozawalała jej kochać z Bogiem drugiego człowieka. Zauroczona postawą Św. Franciszka, pełniąc z oddaniem rolę małżonki i matki, a także występując jako głowa państwa – osoba publiczna wykazała się cnotą męstwa i mocą charakteru w realizacji ideałów ewangelicznych. W kompletnej opozycji do panujących wtedy w Europie zwyczajów, starała się zapracować na swoje utrzymanie, zajmując się tkactwem i przędzeniem wełny. Co ciekawe, przejawiała również zdolności wychowawcze - biednym, którzy mogli pracować, zamiast dawać jałmużnę, zlecała zajęcia, które ich edukowały i za wykonanie tych prac płaciła.

Świadkowie opisują ją jako osobę prowadzącą głębokie życie wewnętrzne, wyrażającą się w codziennym uczestnictwie w Eucharystii (Z komunią przyjmowaną -zgodnie z ówczesnym zwyczajem – tylko w większe uroczystości) i praktykowanej od dzieciństwa adoracji Najświętszego Sakramentu. Postawy Służebnicy Pańskiej uczyła się z codziennej lektury Pisma Świętego. Poświęcała dużo czasu na modlitwę, miała dar modlitwy mistycznej, wpadała w ekstazę.

Istotną cechą jej duchowości wydaje się cnota posłuszeństwa, praktykowana w radykalnej formie. Pokornie przyjmowała nad wyraz surowe polecenia kierownika duchowego, chociaż nie raz wymagało to od niej złamania własnej woli i zaparcia się królewskiego pochodzenia. Odblaskiem radykalnej duchowości były czynny miłosierdzia księżnej Turyngii. Jej bezgraniczne oddanie chorym i głodnym, wykracza zdecydowanie poza ramy modnej wówczas filantropii, miłosierdzie nie wyraża się przez empatię czy wielkoduszność ale wypływało z więzi z Chrystusem, którego widziała w ubogich tego świata. Troska o materialne potrzeby ubogich nie przesłoniła jej duchowego aspektu miłosierdzia: modliła się za umierających, pocieszała cierpiących, zapewniała obecność kapłana. Dla innych miłosierna litościwa, dla siebie twarda i wymagająca żyjąc wśród ludzi, codziennie podąża za Chrystusem - Św. Elżbieta patronka naszej parafii.

 

Aleksandra Dynowska



Kuźnia polskości

Dnia 2 czerwca 1979 r. Papież Jan Paweł II mówił do nas, Polaków: „Kościół przyniósł Polsce Chrystusa”, dlatego „dzieje narodu toczą się w Jezusie Chrystusie”. Z wypowiedzi Papieża wynika jasno, że to dzięki Kościołowi Chrystusowemu naród nasz uzyskał pełną świadomość swojego miejsca w historii i stał się jednością. Dzień 11 listopada jest dniem szczególnym dla całej Polski. Upamiętnia cudowny moment wskrzeszenia naszej Ojczyzny, rozdartej przez zaborców. To narodowe święto jest także czasem wielkiej zadumy nad niewolą i bohaterstwem. „Po stuletniej z górą niewoli, w wyniku krwawych walk rozbiorców między sobą, Polska odzyskała samodzielność i niepodległość. Mówią, że zmartwychwstała. Niewłaściwie tak mówią, gdyż Polska ani na chwilę nie umarła. Straciła życie państwowe, ale nie przestała żyć życiem narodowym”  -  mówił Ks. Kardynał Aleksander Kakowski, ówczesny arcybiskup warszawski. A św. Urszula Ledóchowska wołała do Polaków z wielką żarliwością:  -  „Jesteś nieśmiertelny, kraju moich przodków! Jesteś nieśmiertelna, Ojczyzno, Polsko moja! Nieśmiertelna przez swą odwieczną sławę! Nieśmiertelna przez sztukę i literaturę, której nie sposób wymazać z pamięci narodów! Nieśmiertelna przez miłość twoich dzieci, a której nie masz równej w świecie”! 

Prymas Tysiąclecia, Sługa Boży Kardynał Stefan Wyszyński stwierdził:  -   „Wytworzyła się w Polsce, w okresie niewoli, symbioza  -  powiązanie wartości religijnych i narodowych. Niech nikt się nie gorszy, że Polak, to katolik! Nie jest to hasło. To rzeczywistość!Nie można było inaczej uratować narodu przed wynarodowieniem, rusyfikacją, germanizacją, sprawosławieniem czy sprotestantyzowaniem,, jak tylko za cenę powiązania tych dwóch żywotnych sił w jedną całość”. To wyjątkowe znaczenie tych więzi dostrzegali i nasi wrogowie. Hans Frank (generalny gubernator) pisał:  -  „Kościół dla polskich umysłów jest centralnym punktem, który promieniuje  w milczeniu i spełnia funkcję jakby wiecznego światła, bo katolicyzm w tym kraju nie jest wyznaniem, jest życiową koniecznością”. Ta symbioza Kościoła i Narodu, to rzeczywistość głęboka i pełna tajemnicy, którą dostrzegano w walkach o odzyskanie niepodległości, w 1918 r. i później, aż do czasów nam bliskich. Pomimo wielkich ofiar i zniszczeń, „jeszcze Polska nie zginęła, dopóki kochamy”. Powiedziała te słowa jeszcze wtedy, gdy trwała pierwsza wojna światowa, św. Urszula Ledóchowska. Wtedy Polska istniała tylko w sercach, a za miłość do niej, wtedy i później też, Polacy cierpieli prześladowania. To wiara Polaków w Boże Miłosierdzie ożywiała lata niewoli. Spełnieniem tych nadziei był właśnie dzień 11 listopada 1918 r. 

W artykule tym celowo nie opisuję walk na licznych polach bitewnych tamtych czasów. Chcę natomiast sceptykom przypomnieć, że w 1918 r. Polska odrodziła się jako katolicka, a przez długie lata niewoli Kościół był duchowym domem Polaków. Przypominał, że miłość Ojczyzny jest obowiązkiem. Wspierał oraz bronił od rozpaczy i rezygnacji. A rozpoznawczym znakiem jedności była  Matka Boska Częstochowska, Królowa Korony Polskiej. Ta niepowtarzalna więź łącząca Kościół i Naród niech będzie pytaniem, czy teraz, po 92 latach, Polska i Polacy są wierni tak jak wtedy, (Polak  -  „semper fidelis”)?  W dniu 15 października 1918 r., a więc tuż przed odzyskaniem niepodległości, gdy los Ojczyzny jeszcze był niepewny, Papież Benedykt XV w proroczych życzeniach tak pisał do Polaków:  -  „Najgorętsze składamy życzenia, aby Polska, odzyskawszy swą niezawisłość, mogła jak najrychlej w zespole państw zająć przynależne jej miejsce i dalej rozwijać swoją historię narodu cywilizowanego i chrześcijańskiego”. Naród skazany na śmierć przetrwał dzięki wierze i tradycji patriotycznej, której strzegł dom rodzinny i Kościół. Było wiele dróg do niepodległości i wiele kochających serc, które nie zwątpiły i nie straciły nadziei, że Polska była, jest i będzie. 

P.S. W dniu 11 listopada obowiązkowo wywieszamy flagi narodowe oraz pamiętamy o grobach poległych w walkach powstańczych i wojennych.

Zygmunt Karaszewski



 Kto ma rację?

W jesienny wieczór, 22 października br. włączyłem telewizję TVP2. Jak raz trafiłem na program, w którym wzięli udział: dziennikarz prowadzący dyskusję, Kidawa-Błońska – posłanka PO i zarazem autorka dwóch projektów ustaw dotyczących „in vitro”, następnie reprezentantka stowarzyszenia obrońców „in vitro”. W dyskusji udział wzięli także prof. n med. reprezentujący lewicowe poglądy oraz zakonnik dominikanin. Po obejrzeniu tego programu doszedłem do wniosku, że dobór osób biorących w nich udział był celowy, żeby wykazać, że tylko metoda „in vitro” jest jedynym wyjściem dla niepłodnych małżeństw. Profesor biorący udział w telewizyjnej dyskusji zdecydowanie odrzucił możliwość leczenia niepłodności metodą naprotechnologii. O co chodziło w tym medialnym zamieszaniu? Powiadają, że jak nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze. Zabiegi „in vitro” dokonywane w prywatnych klinikach przynoszą ogromne zyski finansowe. Staje się to powoli wielce dochodowym „przemysłem” skopiowanym z weterynaryjnych klinik dla zwierząt. Jeszcze jedna uwaga. Jeśli jakaś telewizja przygotowuje program na temat „in vitro” to nie może zapraszać takich osób, co do których z góry wiadomo jaki będzie finał dyskusji i kto będzie miał rację. Tak postąpiło TVP2. No dobrze, powie ktoś, przecież był tam obecny przedstawiciel Kościoła! Poproszono zakonnika, dominikanina,  który okazał się najsłabszym ogniwem w prowadzonej dyskusji. Zapraszając jego z góry przewidywano, że w debacie tej zwycięży opcja za „in vitro”. To jest manipulacja, pranie mózgów ludzi oglądających telewizję. W takich wypadkach organizujący ten program powinni zaprosić do dyskusji nie przez siebie wybranego przedstawiciela Kościoła, tylko poprosić by Kościół wytypował osobę w pełni przygotowaną do tego typu dyskusji. Nie dajmy się zwariować !

Również i w sejmie rozpoczęto debatę nad projektami ustaw dotyczących sztucznego zapłodnienia pozaustrojowego, w szklanej probówce, a nie w sposób naturalny jak to się dzieje w małżeństwie, kiedy to wiemy kto jest moim ojcem i moją matką.

A co z tymi małżeństwami, które są niepłodne i nie mogą mieć dzieci? Dlaczego tak szybko wzrasta ilość osób niemogących zajść w ciążę? Problem jest złożony. Przyczyn nasilającej się niepłodności jest wiele, a między innymi stosowanie tak rozpowszechnionych środków antykoncepcyjnych. Niepłodność może być też efektem różnych chorób niezależnych od człowieka. W takich wypadkach żeby mieć dziecko, sztuczne zapłodnienie „in vitro” nie jest jedynym wyjściem dla niepłodnych małżeństw. In vitro nie leczy niepłodności. Osoby te w dalszym ciągu w sposób naturalny nie mogą zajść w ciążę.

Natomiast naprotechnologia* leczy, usuwa przyczyny niepłodności zarówno u kobiet jak i u mężczyzn. Udaje się to u 30-80% leczonych osób. Jej skuteczność zależy też od rodzaju schorzenia. Ta metoda nie niszczy zapłodnionych embrionów ludzkich, nie zamraża, nie dopuszcza by handlowano embrionami ludzi, czy też używano ich do eksperymentów jako zwykły materiał laboratoryjny. Technika nie może decydować o osobie ludzkiej, nawet w jej początkowym stadium w postaci embrionu, który po zapłodnieniu jest już człowiekiem. To jest podstawowy punkt wyjścia do jakiejkolwiek dyskusji wyjaśniającej początek istnienia osoby ludzkiej.
Czy w kwestiach etyki i moralności może być kompromis? Oczywiście że nie! Moralność i etyka to nie komercja gdzie się wybiera to co bardziej opłacalne. W takich wypadkach politycy w sejmie idą na kompromis i uchwalają to co w ekonomii jest bardziej korzystne dla społeczeństwa. Natomiast w zakresie prawa moralnego zło jest zawsze złem i nie może w tym wypadku być kompromisów. Dlatego też, katolicy zasiadający w sejmie, o ile mają dobrze uformowane sumienie, mają obowiązek głosować przeciw „ in vitro”, które jest złem moralnym, czyli grzechem ciężkim. Jako uzasadnienie powyższego stanowiska niech posłużą wypowiedzi znawców problematyki sztucznego zapłodnienia przy użyciu metody „in vitro”.

(*Dodatkowe informacje na stronach internetowych: www.naprotechnologia.pl, www.fertilitycare.net, www.naprotechnology.com )

APEL 100 NAUKOWCÓW
do polskich parlamentarzystów w sprawie procedury in vitro i naprotechnologii

We wrześniu br. w Sejmie RP rozpoczęły się prace nad regulacjami prawnymi dotyczącymi procedury „in vitro”. Jako naukowcy i nauczyciele akademiccy pragniemy zabrać głos w tej ważnej kwestii społecznej. Życie człowieka zaczyna się w momencie poczęcia – to fakt biologiczny – naukowo stwierdzony. Procedura „in vitro” mająca służyć przekazywaniu życia ludzkiego jest nieodłącznie związana z niszczeniem życia człowieka w fazie prenatalnego rozwoju, jest więc głęboko nieetyczna i jej stosowanie winno być prawnie zakazane. Z publikowanych danych z różnych ośrodków medycznych stosujących „in vitro” wynika że w trakcie tej procedury ginie od 60 – 80 % poczętych istot ludzkich (z brytyjskich informacji wynika że nawet 95%).

Procedura „in vitro” na różnych etapach jej stosowania narusza 3 artykuły Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej: art. 30, art. 38, art. 40 oraz art. 157 kodeksu karnego. Procedura ta jest rażąco sprzeczna z ekologią prokreacji zastępując naturalne środowisko poczęcia i początkowego rozwoju człowieka, jakim jest łono matki, przez „szkło”, a w skrajnym przypadku przez system głębokiego zamrażania do temp. -195’ C.  To naruszenie ekologii prokreacji skutkuje prawie dwukrotnym wzrostem śmiertelności niemowląt, 2-3 krotnym wzrostem występowania różnych wad wrodzonych a także opóźnieniem rozwoju psychicznego dzieci poczętych metodą „in vitro” w porównaniu do dzieci poczętych w sposób naturalny.

Pozytywną metodą pomocy małżonkom pragnących poczęcie i urodzenie dziecka jest naprotechnologia. Naprotechnologia to nowoczesna metoda diagnozowania i leczenia niepłodności na podstawie tzw. Modelu Creightona, służącego precyzyjnej obserwacji organizmu kobiety w czasie jej naturalnego cyklu. Na każdym etapie stosowania naprotechnologii nie dochodzi do niszczenia istot ludzkich, naruszenia godności małżonków i poczętej istoty ludzkiej oraz zachowane są ekologiczne zasady prokreacji. Należy też podkreślić, że naprotechnologia w porównaniu do procedury „in vitro” jest bardziej skuteczna i kilkakrotnie mniej kosztowna. 
Apelujemy o wprowadzenie ustawowego zakazu stosowania procedury „in vitro” jako drastycznie niehumanitarnej oraz o szerokie upowszechnienie naprotechnologii i zapewnienie jej pełnej refundacji z NFZ. Lista 100 sygnatariuszy na www.pro-life.pl

WYPOWIEDŹ ALEKSANDRA BARANOWA,
WICEPRZEWODNICZĄCEGO ROSYJSKIEJ AKADEMI NAUK MEDYCZNYCH


We wrześniu 2009 r. Aleksander Baranow, wiceprzewodniczący Rosyjskiej Akademi Nauk Medycznych przemawiając w Dumie Państwowej, apelował do władz, aby nie refundowały zabiegów „in vitro”. Powołując się na światowe statystyki, powiedział, że „przy stosowaniu metody „in vitro” wzrasta ryzyko urodzin dzieci z wadami.” W Rosji 75% dzieci z probówki rodzi się inwalidami. Jeśli wydajemy pieniądze na „in vitro” to od razu powinniśmy szykować pieniądze na opiekę nad inwalidami urodzonymi dzięki tej metodzie (…), światowa organizacja zdrowia nie rekomenduje stosowania metody „in vitro”. Jeżeli wiemy, jakie są skutki uboczne stosowania tej metody, powinniśmy o nich poinformować. Metoda ta szkodzi zdrowiu matki. „Dziennik Polski” z dnia 15.10.2009 r.

LUDZI ROZMNAŻAJĄ WETERYNARZE


Członkowie komitetu „Contra In Vitro” ustalili, że wśród pracowników 65 członków ośrodków dokonujących na ludziach zabiegu zapłodnienia pozaustrojowego, pracują liczni weterynarze. Zdaniem przedstawicieli komitetu, kliniki „in vitro” nie starają się nawet tego ukrywać. Placówki zajmujące się unasiennianiem zwierząt wprost reklamują na swoich stronach internetowych usługi „In Vitro dla ludzi”. Według komitetu rzadko zdarza się, że realizacja zapłodnienia pozaustrojowego dokonywana jest przez lekarzy. Działacze „Contra in Vitro”, wystosowali list protestacyjny do Minister Zdrowia Ewy Kopacz. Domagają się, by zajęła stanowisko w tej sprawie i wyjaśniła, czy praktyki tego rodzaju są zgodne z procedurami obowiązującymi w Polsce.
Przedstawiciele komitetu twierdzą, że oś
rodki zatrudniające weterynaryjnych embriologów łamią prawo. Weterynarze nie mają bowiem uprawnień do zajmowania się „leczeniem ludzi”. Zdaniem prezesa stowarzyszenia Jacka Kotuli, „ludzie którzy decydują się na zapłodnienie metodą in Vitro, traktowani są jak zwierzęta”. cytat za: magazyn „Głos Dla Życia” nr 3/2010

Całość opracował ks. Jan Świstak


   Żywi i Zmarli
Pan miłuje tych, co zła nienawidzą, On strzeże życia swoich świętych, wyrywa ich z rąk grzeszników. Światło wschodzi dla sprawiedliwego i radość dla ludzi prawego serca”. (Ps. 97)

Listopadowy jesienny czas, bogaty w pożółkłe kwiaty i liście drzew, kojarzy nam się z wszelkim dojrzewaniem, także ludzi. Uzupełnia, a raczej wypełnia go w przedziwny sposób powszechność i uniwersalizm Kościoła. Czy tego chcemy, czy nie chcemy, czy na to zasługujemy, czy nie, dobroć, miłość i miłosierdzie zewsząd nas otaczają. Jak dawniej tak i dziś dzień Wszystkich Świętych przychodzi w odświętnej szacie i niezmienionej porze. Nie mówi nic, a mówi tak wiele. Cichy, pełen zadumy i niepojętej pokory, tajemniczy dzień Wszystkich Świętych. W tym niezwykłym dniu inaczej wstaje świt, inaczej biegnie czas, inaczej mówi doczesność nas, żywych i inaczej zmarłych, będących w wieczności. Kimkolwiek jesteś, rolnikiem czy urzędnikiem, robotnikiem czy biznesmenem, prezydentem czy premierem, posłem czy radnym, słyszysz to samo:  -  „prochem jesteś i w proch się obrócisz”. Odpowiedzią jest cmentarna cisza, głęboka zaduma, groby, kwiaty, znicze, a nad nimi Krzyże. Krzyż nad grobem czy przy drodze zawsze jednoczy. Bo cierpienia znakiem jest! Zawsze też otwiera oczy tym, co gardzą jego znakiem. Ten, kto krzyża nie rozumie, nie rozumie też człowieka. Czym w tym dniu są tytuły, stanowiska i układy, luksusowe samochody i numery kont? Czas ucieka. Pora więc na naprawę zadanych niegodziwości, krzywd i łez. Gdzie prawdziwa wiara jest, tam są i święci, nieliczni znani z imienia i nazwiska. 

Zazwyczaj ograniczamy się do tych znanych z kalendarza. A przecież są ich tysiące tysięcy wyniesionych na ołtarze i miliony nikomu oprócz Boga nieznanych, których życie ziemskie kwitło i dojrzewało poza urzędową ewidencją. To my, stojąc nad grobami zmarłych, korzystamy z pomocy świętych, a tym samym wspomagamy dusze zmarłych. Modląc się za zmarłych, modlimy się za siebie. A mówił to nawrócony katolicki pisarz, Roman Brandstaetter. Dlatego niech żaden grób nie będzie opuszczony, pozbawiony światełka pamięci o tych, co już odeszli oraz modlitwy. Czas nieubłaganie ucieka, a wieczność czeka!

Zygmunt Karaszewki



 RODZINA I OJCOSTWO – cd. Problemy wiary młodych

Pierwszą nowością wiary biblijnej jest obraz Boga, zaś drugą wzajemnie związaną z pierwszą jest obraz człowieka (Benedykt XVI, Encyklika Deus caritas est, Watykan 2006.) Jeżeli rodzina nie żyje w przyjaźni z Bogiem i ze sobą może to doprowadzić o wzajemnych kryzysów i „zarysowania” obrazu człowieka. Dziś tego „zarysowania” coraz częściej doznaje w rodzinie ojciec („zarysowanie” powstaje nie tylko z winy kogoś z zewnątrz, ale również dokonuje się na poziomie wnętrza). Mówimy nawet o „kryzysie ojcostwa”, a niektórzy autorzy używają sformułowania „cywilizacji bez ojca”. Otwartość na Boga, a więc podstawa modlitwy i rzeczywistości wiary w dużej mierze zależy od osobistego doświadczenia ojca. Obrazu ojca wyniesionego z rodzinnego domu. ( Por. Ks. J.D. Szczurek, Obraz Boga Ojca a przezwyciężanie kryzysów, w: Pstores. Kwartalnik poświęcony formacji kapłańskiej nr 27, rok 2005.) 

 Nie można mówić do Boga Ojcze z pełnym zaufaniem, jeśli ziemski ojciec na różny sposób może przyczyniać się do wypaczenia tego obrazu (stąd Jan Paweł II apelował wielokrotnie o odpowiedzialne ojcostwo, a jeszcze jako Karol Wojtyła napisał godny polecenia dramat – medytację „Promieniowanie ojcostwa”)
Jeżeli ojciec odnosił się do nas z empatią, odpowiednio stanowczo i konsekwentnie to istnieje duże prawdopodobieństwo, że młody człowiek rozwinie pozytywny obraz Boga w sobie, pełen miłości i zaufania. Ograniczone spostrzeganie Boga i „zaburzenia” wiary mają również swoje źródło w historii osobistej życia młodego człowieka. Jaki obraz Boga może znajdować się w sercu każdego z nas, a szczególnie w sercu młodego człowieka? (Jest to sprawa bardzo indywidualna, wręcz intymna; wskazane obrazy podlegają uogólnieniu zaczerpnięte są z wielorakiej literatury, jak również kilkuletniego doświadczenia współpracy z rodzinami i ich dziećmi; poszczególne obrazy Boga mają swoje podłoże w widzeniu ojca ziemskiego).

Brak obrazu Boga. Człowiek żyje tak, jakby Boga w ogóle nie było. Nie wierzy w Jego istnienie i nie zastanawia się nad Nim, bo przyjął, że Bóg nie istnieje.

Bóg daleki:  człowiek wierzy w Jego istnienie, ale uważa, że taki Bóg nie interesuje się światem – stworzył świat i pozostawił ludzi samych sobie. Taki Bóg w mniemaniu ludzkim jest nieobecny, obojętny, nieczuły.

Bóg  karzący. Człowiek mający taki obraz Boga będzie postrzegał Go, jako srogiego, okrutnego sędziego, który musi wymierzać sprawiedliwość za popełnione grzechy, błędy, nigdy ich nie zapomina, gniewa się za nie i prześladuje karami człowieka.

Bóg, który zawiódł. Są osoby, które przypisują Bogu winę swojego nieszczęścia, chorób. Osoby takie czują się niewysłuchane przez Boga, a wręcz Jemu przypisują wszystko, co złe w swoim życiu. Relacja jest oparta na nieufności.

Bóg – karetka pogotowia. Osoby przeżywają Boga w myśl przysłowia : „jak trwoga to do Boga”. Polega to na tym, że na co dzień nie mają głębszego, albo żadnego kontaktu ze Stwórcą, nie pamiętają o Nim, żyją tak, jakby Go nie było, choć w Niego wierzą.

Bóg kochający, spełniający  moją  wolę: Osoby takie owszem kochają Boga, dużo się modlą, proszą, ale...nie słuchają Boga. Traktują Go, jako „przycisk do wypełniania sowich planów, życzeń. Pan Bóg traktowany jest przez nich, jak złota rybka.

Właściwy obraz Boga – Ojca jest również sprawą wysiłku w uchwyceniu przez młodego człowieka „zarysowanego” obrazu ojca (ów wysiłek połączony musi być niejednokrotnie z przebaczeniem wejściem w proces pojednania), doświadczeniu przemieniającej i uzdrawiającej miłości Boga, oraz wpatrywaniu się i naśladowaniu Jezusa, który jest obrazem Boga niewidzialnego (Kol 1,15). Przezwyciężenie doświadczenia niewiary (czy też słabej wiary) musi być również osobistą decyzją, angażującą całą egzystencję (Jan Paweł II, Orędzie na XVII Światowy Dzień Młodych).  Tym samym możemy stwierdzić, że społeczeństwo, środowisko, rodzina ma wpływ na kształt i przeżywanie wiary młodzieży.

Stary święty Paweł  młodemu biskupowi Tymoteuszowi daje wskazówki jak ustrzec wiarę wśród wspólnoty chrześcijan: trzeba samemu mieć żywą wiarę, należy wykazać się męstwem w głoszeniu Ewangelii, strzec powierzonego skarbu, trudzić się po żołniersku. Paweł pisze: to wszystko przypominaj dając świadectwo w obliczu Boga… . Dawać świadectwo…, bo jak to napisał Zamoyski „takie będą Rzeczypospolite jakie jej młodzieży chowanie”.

 

Ks. Jarosław Bonarski



 POGLĄDY NIEPOPULARNE - Ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie

Ustawa

Dnia 1 sierpnia 2010 r. weszła w życie nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. Nr 125, poz. 842, dalej „nowelizacja”). Zgodnie z informacjami zawartymi w opisie przebiegu legislacyjnego projekt zmian miał na celu „bardziej skuteczną walkę ze zjawiskiem przemocy w rodzinie poprzez rozszerzenie form udzielanej pomocy ofiarom przemocy w rodzinie o możliwość bezpłatnego badania lekarskiego dla ustalenia przyczyn i rodzaju uszkodzeń ciała oraz wydanie zaświadczenia lekarskiego w tym przedmiocie”. Media pokazują  maltretowane dzieci, których nikt nie może  obronić  przed ich katami.  Tak jakby w Polsce do 2010  r. nie istniały żadne  regulacje ustawowe w tej kwestii.

W RODZINIE

Według  danych zawartych w uzasadnieniu doprowadzenia zmian w ustawie: 64% Polaków zna w swoim otoczeniu, sąsiedztwie takie rodziny, o których słyszeli lub wiedzą, że dochodzi w nich do różnych form przemocy; 52% respondentów stwierdziło, że znają takie rodziny, w których dochodzi do przemocy psychicznej); 44 %  respondentów stwierdziło, ze zna takie rodziny, w której dochodzi do przemocy fizycznej. Najbardziej rozpowszechnioną formą przemocy jest przemoc psychiczna (31%). Rzadziej badani doświadczali przemocy fizycznej (17%), ekonomicznej (8%) oraz seksualnej (3%). Z przytoczonego uzasadnienia wynika, że problem przemocy dotyczy  połowy rodzin w  Polsce. Należy tu nadmienić, że termin „rodzina” jest terminem  definiowalnymi obejmuje  podstawową, pierwotną, małą grupę społeczną składającą się z rodziców, ich dzieci (także adoptowanych) i krewnych. Rodziców łączy więź małżeńska, rodziców z dziećmi – rodzicielska.   Przytoczone badania  nie zawierają  analiz  ile  przypadków przemocy  odnotowano  w  rodzinach a ile związkach nieformalnych.  Gdyby posłużyć się dostępnymi statystykami  Komendy Głównej Policji,  liczba ofiar przemocy domowej w 2008 r. wg. „Niebieskiej Karty” wynosiła ogółem 139,7 tys. W Polsce  w 2008 r.  funkcjonowało około  12  mln  gospodarstw domowych (według definicji GUS  gospodarstwo domowe  to zespół osób spokrewnionych lub niespokrewnionych, mieszkających razem i wspólnie utrzymujących się) to kwestie przemocy  dotyczą  statystycznie  około  1,1 %   gospodarstw  domowych. Skąd  nazwa zatem przeciwdziałanie przemocy w rodzinie ?

PRZECIWDZIAŁANIE  PRZEMOCY

Czym jest  przemoc? Według  Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej,  przemoc   obejmuje:
• przemoc fizyczną - jest to wszelkiego rodzaju bezpośrednie działanie z użyciem siły, którego rezultatem jest nieprzypadkowe zranienie (np. popychanie, szczypanie, bicie otwartą ręką);
• przemoc psychiczną - jest to działanie prowadzące do zniszczenia pozytywnego obrazu własnej osoby (np. wyśmiewanie, zawstydzenie, narzucanie własnych poglądów, ciągłe krytykowanie, kontrolowanie, ograniczanie kontaktów, stosowanie gróźb.);
• przemoc seksualną - jest to wymuszanie różnego rodzaju, niechcianych zachowań w celu zaspokojenia potrzeb seksualnych sprawcy( np. krytykowanie zachowań seksualnych);
• przemoc ekonomiczną - jest to działanie mające na celu całkowite uzależnienie finansowe ofiary od sprawcy (np. niezaspokajanie podstawowych potrzeb rodziny).
Każdy przypadek przemocy należy  traktować jednostkowo, bo  stoi za nim ludzka bezsilność i cierpienie. W tym celu zgodnie z założeniami ustawy,  w każdej gminie  (2500 zespołów w całej  Polsce )  powstaną zespoły monitorujące  występowanie  przemocy. Zespoły te będą miały uprawnienia do wszczęcia   procedury  „Niebieskiej Karty”.  Wszczęcie procedury „Niebieskiej Karty”  następuje poprzez  wypełnianie formularza „Niebieska Karta”  w  przypadku  powzięcia, w toku prowadzonych czynności służbowych lub zawodowych, podejrzenia stosowania przemocy wobec członków rodziny lub w wyniku zgłoszenia  dokonanego przez członka  rodziny  lub przez osobę będącą świadkiem  przemocy w rodzinie. (ART. 9.d.4 znowelizowanej ustawy oz przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie.). Wobec powyższej definicji  przemocy oraz procedury „Niebieskiej Karty”  gminny interdyscyplinarny zespół ds. przeciwdziałania przemocy  może zacząć zbierać dane bez wiedzy  rodziny  na podstawie donosu osoby trzeciej, która zaobserwowała, że rodzice narzucają dzieciom własne poglądy.  Pracownik socjalny, który stwierdzi występowanie przemocy w rodzinie  ma prawo odebrać dziecko rodzicom. Rodzina  może złożyć zażalenie na bezzasadność  odebrania dziecka. W przypadku stwierdzenia nielegalności, bezzasadności lub bezprawności odebrania dziecka, sąd zawiadamia o tym przełożonych osób,  które dokonały odebrania. Ustawa nie przewiduje innych konsekwencji za błąd. Nie uwzględnia również pomocy  dla dziecka, które siłą „przez pomyłkę” odebrano rodzicom. Czy powyższa  ustawa przeciwdziała przemocy czy też odbiera rodzicom ich władze rodzicielską?
 

Tekst ustawy  dostępny na stronie http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU20101250842
Dane uzasadniające  konieczność zmian (http://orka.sejm.gov.pl/Druki6ka.nsf/wgdruku/1698
Analiza Senatu: http://www.senat.gov.pl/k7/dok/bad/2009/ot-570.pdf
Informacje dotyczące  przebiegu legislacyjnego
(http://orka.sejm.gov.pl/proc6.nsf/opisy/1698.htm

Artykułu niektórych publicystów:
http://fronda.pl/zbigniew_kaliszuk/blog/ustawa_przeciw_rodzinie
http://goscniedzielny.wiara.pl/?grupa=6&art=1280912317&dzi=1104798052
http://www.rzecznikrodzicow.pl/

Aleksandra Dynowska


 Teraz My - Podgrzybki, pieczone kiełbaski, zamki i pałace - czyli atrakcje południowego Mazowsza.

Przepiękne lasy Mazowieckiego Parku Krajobrazowego, piaszczyste wydmy, klasztorne wzgórza Góry Kalwarii, ruiny Czerskiego Zamku. Wrześniowe słońce nieśmiało przebija się przez szaro – mleczne chmury. Jak echo z przed lat wracają słowa starej, dawno już zapomnianej piosenki kolonijno – obozowej: „…hej Mazowsze jakie cudne..” 

To był już drugi nasz  wyjazd z młodzieżą. Pierwszym była pielgrzymką do grobu Błogosławionego Księdza Jerzego na warszawskim Żoliborzu. Piszę nasz, bo właśnie My, czyli kilkoro rodziców, którym  zależy na młodym pokoleniu  naszej parafii  zawiązaliśmy grupę: „Teraz My”, która ma współpracować z ks. Jarkiem przy organizacji czasu wolnego grup dziecięco – młodzieżowych działających w powsińskim sanktuarium. Opieką pragniemy otoczyć ministrantów, scholę dziecięcą i tworzącą się grupę młodego koła Caritas przy Szkole Podstawowej nr 104 im. M. Rataja. Chcemy pokazywać dzieciom piękno Polski zakorzenionej w chrześcijaństwie, spotykać się z ciekawymi ludźmi, odwiedzać muzea, kina i teatry, grać z nimi w piłkę i … .
Jest sobota, piękny wrześniowy poranek. Po kilku dniach deszczowych, szarych i smutnych możemy w pełni doświadczać piękna polskiej złotej jesieni. Parę minut po dziesiątej ruszamy z Powsina. Pierwszym przystankiem na trasie jest „święty” gród Mazowsza, Góra Kalwaria. Założycielem miasta był biskup poznański Stefan Wierzbowski, który upatrzył  sobie to wyjątkowo malownicze miejsce na budowę Nowej Jerozolimy. Realizację planu rozpoczął od wzniesienia klasztorów i kościołów, których za życia założyciela było w Górze Kalwarii naprawdę sporo (35 kaplic, 6 kościołów i 5 klasztorów).  Biskup sprowadził również w workach ziemię z Jerozolimy, którą kazał rozsypać wzdłuż głównych traktów osady.

W Górze Kalwarii zwiedzamy architektoniczną perłę miasteczka, pobernardyński barokowy zespół klasztorny oraz parafialny kościół pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, pobudowany w latach 1756 -70, w którego podziemiach spoczywa fundator kościoła, słynny marszałek Franciszek Bieliński. W Górze udajemy się jeszcze na krótki spacer urokliwą uliczką Św. Antoniego i opuszamy miasto.
Jedziemy się do prastarego Czerska, dawnej siedziby książąt mazowieckich, gdzie o znakomitych czasach świetności przypominają już tylko zniszczone przez liczne wojny i czas zamkowe ruiny, które oczywiście zwiedzamy. Myślę, że widoki z zamkowej baszty, na długo pozostaną w pamięci nie tylko naszych dzieci.
Z Czerska ruszamy na drugą stronę Wisły do Otwocka Wielkiego, gdzie znajduje się jeden z najbardziej okazałych pałaców na Mazowszu. Ta barokowa budowla wzniesiona przez rodzinę Bielińskich zachwyca nawet najbardziej wybrednych turystów.
 
Dalej na naszym szlaku jest Ponurzyca, malutka wioska na skraju jednego z największych kompleksów leśnych w okolicach Warszawy, Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. W starym, drewnianym budynku nieistniejącej już szkoły, w malutkiej kaplicy Ksiądz Jarek odprawia dla nas mszę polową. Atmosfera jest naprawdę fantastyczna. Przy dźwiękach gitary, właśnie w tym a nie innym miejscu, radość ze spotkania z Panem jest spontaniczna i wyjątkowa. 

Po mszy dzieciaki ruszają na grzyby. Ktoś z nas przygotowuje ognisko. Jest piękne jesienne popołudnie. Złoto rude liście spadają z drzew, słychać trzask palącego się drzewa. Pomarańczowe  iskierki lecą prosto do nieba. Grzybiarze wracają z lasu, przynosząc nieliczne, ale dorodne podgrzybki. Zaczynamy piec kiełbaski. Znowu dźwięki gitary intonują kolejne radosne pieśni. Nasze twarze rozpala światło ogniska i radość  przeżywanych wspólnie chwil. Na horyzoncie po cichu, małymi krokami skrada się szaro – fioletowy zmrok. Ognisku powoli dogasa i resztki dymu mieszają się z wieczorną mgła, otulając do snu okoliczne lasy i łąki. Wracamy do Warszawy, może trochę zmęczeni, ale szczęśliwi i wdzięczni za piękny dzień, który w prezencie dał nam Pan.

Wojciech Perkowski