Wyszukiwarka wiadomości

2
3
[4]
5
7
8
9
10
11
12

Wiadomości Powsińskie - kwiecień 2010

Na czas Świąt Wielkanocnych - ks. Lech Sitek
Katyń a Pius XII - Stefan Melak
„…którzy widzą okrucieństwo, a nie goreją…” - Dzieje kłamstwa - Stefan Melak
Poznajemy bliżej naszych sąsiadów - Czechów - Aleksandra Komosa
Rodzina na Zjeździe - Anna Tabaczyńska
Z życia Parafii - opracował ks. Jan Świstak
Katyńskie „Dęby Pamięci” dla zamordowanych powsinian - Andrzej Melak
1% Twoich podatków dla Caritas w Powsinie - Michał Chodakowski

Młode Powsińskie - Trudne sprawy - Paradoks wielkości -
Zofia Tabaczyńska






Na czas Świąt Wielkanocnych


       Przeżyliśmy okres Wielkiego Postu, czasu zmagania się z grzechem i słabością. W tym roku Bóg umocnił naszą parafię naukami misyjnymi, które głosił ojciec jezuita wraz z grupą charyzmatyczną „Mocni w Duchu”. Obecnie wchodzimy w czas wielkanocny, który przypomina wielkie wydarzenia paschalne, jakie dokonały się dwa tysiące lat temu, lecz ciągle trwają w Kościele jako zapowiedź „Nowego Jeruzalem” i wiecznej radości.
       Przygotowujemy się do jubileuszu 600-lecia parafii. Wraz z Matką Bożą Tęskniącą chcemy wpatrywać się w Pana Jezusa, naszego Nauczyciela i Zbawiciela. Chrystus upodobnił się do nas, zna więc ludzkie dole i niedole. W sposób najpełniejszy zjednoczył się z człowiekiem, niosąc krzyż na Kalwarię, a zmartwychwstał trzeciego dnia, aby dać życie wieczne wszystkim wierzącym. Niech ta wiara i nadzieja oświecają wszystkie nasze problemy i kłopoty.
       Na czas Świąt Wielkanocnych życzę wszystkim Parafianom nowych mocy Ducha Świętego, odwagi w głoszeniu Ewangelii, pokoju w sercach i obfitego Bożego błogosławieństwa.
Wasz Proboszcz
Ks. Lech Sitek

Katyń a Pius XII
 
       Ujawnienie ludobójstwa w Katyniu w kwietniu 1943 r. spotkało się z natychmiastową reakcją Moskwy. Józef Stalin powołał komisję fałszerzy, której zadanie polegało na przekonaniu światowej opinii publicznej, że mord na polskich oficerach jest dziełem wojsk niemieckich. Tak zrodziła się sowiecka wersja kłamstwa o Katyniu. Rząd polski na uchodźstwie zwrócił się do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża o udział w ekshumacji w Katyniu. Odpowiedzią Stalina na propozycję rządu gen. Władysława Sikorskiego było zerwanie stosunków dyplomatycznych z Polską w nocy z 25 na 26 kwietnia 1943 r. W nocie sowieckiej oskarżono władze polskie o współpracę z Adolfem Hitlerem. Do podjęcia prac w Katyniu przez PCK potrzebna była zgoda wszystkich zainteresowanych stron. Wobec odmowy Związku Sowieckiego MCK wydał komunikat z informacją o przyczynach rezygnacji z udziału w ekshumacjach w Katyniu.
       Przebywając w Kalifornii, w Palo Alto, natrafiłem w Instytucie Herberta Hoovera na list 12 żołnierzy polskich, kawalerów orderu Virtuti Militari, skierowany za pośrednictwem patriarchy Jerozolimy i Transjordanii ks. Abp. Ludwika Barlassiniego do Ojca Świętego Piusa XII. Petycja polskich żołnierzy stanowiła protest wobec decyzji sowieckiej i MCK.
       ,,Opinia świata cywilizowanego została formalnie uspokojona wyjaśnieniem, że dla zbadania sprawy potrzeba zgody zainteresowanych państw. Ale takie przepisy prawne uniemożliwiają i krępują dochodzenie, mające rozsądzić, gdzie prawda, a gdzie kłamstwo.
       Czy jednak można oszukać sumienie ludzkie? Czy można formalnym przepisem zabić głos serca i sumienia człowieczego, czy podany do wiadomości świata cywilizowanego przepis formalny Międzynarodowego Czerwonego Krzyża może zdławić odrazę, gniew i oburzenie narodu polskiego, którego synów pomordowano?
       ‘Cum tacent, clamant’, mówi przysłowie. Toteż, gdy nad mogiłami pomordowanych zapanowała głucha cisza, gdy morze milczenia pokryło dla potrzeb chwili ciała tysięcy zamordowanych polskich bohaterów narodowych, do Najwyższego Autorytetu w Twojej Ojcze Święty Osobie Reprezentowanego zwracamy się z bólem, ze skargą i z prośbą.
       W rozmyślaniach bowiem doszliśmy do przekonania, że nie ma i być nie może żadnego interesu nadrzędnego, który by kazał, czy to w imię Sprawiedliwości Bożej, czy dobra Kościoła naszego Katolickiego, ludzkości, rządów państw czy narodów, przechodzić do porządku dziennego nad tego rodzaju zbrodniami. Zdajemy sobie sprawę, że ostateczną sprawiedliwość wymierzy Bóg, lecz ileż to zbrodni, które zanim przez Boga potępione były, ludzie napiętnować musieli. Gdyby było inaczej, jakże ludzkość mogłaby się udoskonalać. Zbrodnie są piętnowane, a dobroć i szlachetność zalecane, by człowiek rozeznawał granice dobra i zła, by mógł decydować, po której stronie stanie w śmiertelnej walce Dobra i Zła. Chrystus Pan uczył nas bowiem, gdzie dobro, a gdzie zło, gdzie przebaczenie, a gdzie słabość, gdzie głupota, a gdzie nikczemność, gdzie prawda, a gdzie kłamstwo, gdzie prawo a gdzie zbrodnia. W imię tego najwyższego prawa zwracamy się z całą ufnością do stolicy Apostolskiej, która sięga czasów Chrystusa, w głębokiej wierze i przekonaniu, że jeżeli Międzynarodowemu Czerwonemu Krzyżowi przepisy formalne stanęły na przeszkodzie, by zbrodnię pod Smoleńskiem zbadać, to dla Stolicy Apostolskiej tych przepisów nie ma. Zasada siły nad prawem i sprawiedliwością Stolicy Apostolskiej nie obowiązuje ….
       W imię tego najwyższego prawa, zbrodnia musi być wyświetlona i sprawcy napiętnowani, by społeczność ludzką utwierdzić w nauce Chrystusa, który tutaj na Golgocie dał świadectwo Prawdzie.
       Prosimy najpokorniej Jego Świętobliwość o zainicjowanie wysłania na miejsce zbrodni komisji złożonej z reprezentantów wszystkich wyznań, która na miejscu zbada sprawę, a zbrodniarzy nie tylko ujawni, ale odpowiednio do wielkości i potworności zbrodni przed całym cywilizowanym światem napiętnuje ….
       Pragnęlibyśmy, aby fakt wyjazdu na miejsce zbrodni pod Smoleńskiem był nie tylko hołdem dla niewinnych ofiar mordu, ale zaświadczył przed całym światem, że istnieje jeszcze jakieś poczucie miary w ogromie zbrodni popełnianych systematycznie od prawie lat czterech na wiernym katolickim Narodzie Polskim. Nasze szczere głębokie katolickie oddanie i przywiązanie do Wiary Naszej Świętej podyktowały sumieniu naszemu polskiemu powyższą prośbę, którą dla zadokumentowania wiary w żywotną siłę zasad etyki chrześcijańskiej u stóp Twoich, Ojcze Święty, składa dwunastu Polaków, kawalerów Orderu Virtuti Militari, przebywających obecnie w Ziemi Świętej w Jerozolimie.
Podpisani:
Dąbkowski Stefan, Dziadosz Władysław, Drommer Tomir Wiktor, Fabryce Kazimierz, Gorzechowski Jur Jan, Jarnuszkiewicz Czesław, Jedynak Jan Henryk, Kamski Milan, Kirkitlis Stefan, Kepisz Kulikowski L., Poniatowski Juliusz, Sikorski Adam.”
       Kopię petycji do Ojca Świętego Władysław Dziadosz przekazał dowódcy Armii Polskiej na Wschodzie, gen. dyw. Władysławowi Andersowi. Ten dramatyczny dokument, skierowany do papieża, nie mógł odmienić losów naszego narodu. Pius XII był bezsilny, a my boleśnie przekonaliśmy się, że nasze normy moralne i polityczne nie obchodzą już świata, którego broniliśmy i w którym pokładaliśmy tak wiele nadziei. Za wierność i pamięć o zgładzonych towarzyszach broni sojusznicy potraktowali nas tak, jakbyśmy należeli do wrogiego obozu. Zarzucono nam mieszanie moralności do polityki. Stało się oczywiste, że prawda katyńska staje się na długie lata zakładnikiem wielkiej polityki.
Stefan Melak
 
 
„… którzy widzą okrucieństwo, a nie goreją…” - Dzieje kłamstwa

       Sir Owen O’Maley, pracownik ministerstwa spraw zagranicznych i ambasador przy rządzie Rzeczpospolitej w Londynie, w końcowym fragmencie raportu dla ministra Edwarda Edena, pisał: ,,Jeśli więc zasady moralne włączone są w politykę międzynarodową i jeśli się okaże, że potworna zbrodnia została popełniona przez obcy rząd, choć rząd zaprzyjaźniony, i że choćby z jak najważniejszych powodów zmuszeni bylibyśmy zachować się tak, jakby czyn nie został przez niego popełniony, czyż nie stoimy w obliczu niebezpieczeństwa oszukiwania nie tylko innych, ale i siebie. Albo czyż nie podlegamy klątwie św. Pawła, rzuconej na tych, którzy widzą okrucieństwo i nie goreją.
       Jeśli tak jest i skoro nie jest żadnym wyjściem naprawienie naszego oficjalnego stanowiska wobec problemu katyńskiego, może powinniśmy zapytać samych siebie, jak będąc w zgodzie z naszymi racjami w stosunkach z rządem radzieckim, utrzymać na odpowiednim poziomie głos naszego sumienia. Być może odpowiedź leży w chwili obecnej tylko wewnątrz naszych serc i dusz, których panami jesteśmy”
       W PRL, zgodnie z sowiecką wersją kłamstwa, sprawa katyńska była i pozostanie sprawą sumienia. Historia uczy jednak, że odpowiedzialności funkcjonariuszy państwa sowieckiego przemilczeć się nie da. W siedemdziesiątą rocznicę zbrodni katyńskiej przypomnijmy, że powojenna peerelowska historiografia cenzurowała – zgodnie z sowiecką wersją kłamstwa – nie tylko to, co wiąże się ze sprawa zbrodni katyńskiej i kompleksem problemów wschodnich współcześnie, ale pominięto także nasze stosunki z Wielkim Księstwem Moskiewskim i imperium rosyjskim. Pominięto niemal zupełnie brutalny mechanizm panowania rosyjskiego na ziemiach polskich z całym jego okrucieństwem. Przemilczano również sowiecko–niemiecką współpracę, która znalazła apogeum w traktacie moskiewskim 23 sierpnia 1939 r. Wrogość władzy sowieckiej do Polski i Polaków prowadziła w latach 1939-1941 do planowej likwidacji narodu polskiego poprzez biologiczne unicestwienie inteligencji i wynarodowienie pozostałych przy życiu.
       Planując zbrodnię katyńską, władze radzieckie przygotowały  wielką mistyfikację. Komendy obozów w Kozielsku, Starobielsku, Ostaszkowie – na polecenie centrali w Moskwie -kierowanych na śmierć jeńców polskich poddawały szczepionkom przeciwko tyfusowi, żegnały obiadem, przydzielały czysty papier do pakowania chleba. Wszystko po to, by na kilkanaście godzin przed skrytobójczym mordem uśpić czujność ofiar. Takim uroczystym obiadem, 7 kwietnia 1940 r. zorganizowanym przez komendanturę w Kozielsku, pożegnano polskich generałów. Ponurą tajemnicę tej gościnności ujawniono trzy lata później w kwietniu 1943 r. W czasie ekshumacji odnaleziono w dołach śmierci i zidentyfikowano gen. dyw. Henryka Minkiewicza –Odrowąża, gen. bryg. Bronisława Bohaterewicza, Mieczysława Makarego Smorawińskiego, a także kadm. Ksawerego Stanisława Czernickiego. Nazwiska 27 generałów widnieją na listach śmierci w Katyniu, Charkowie, na liście ukraińskiej, zmarłych na zesłaniu i zamordowanych w innych okolicznościach.
       Od kwietnia 1943 r. zmagania o prawdę o Katyniu stały się areną dramatycznej walki z narzuconym systemem. Mord dokonany wiosną 1940 r. służył wielokrotnie Stalinowi do walki z niepodległością Polski. Po 13 kwietnia 1943 r. władzom sowieckim nie chodziło o milczenie rządu RP, kategorycznie domagały się przyjęcia radzieckiej wykładni zbrodni. Publicznej akceptacji radzieckiej wersji kłamstwa katyńskiego. Z perspektywy 70 lat, jakie upłynęły od zbrodni, wiemy, że żadne milczenie rządu polskiego dyktowane realizmem chwili i żadne ustępstwa nie mogły zapobiec radzieckiej dominacji w Polsce, w konfrontacji ze Związkiem Sowieckim zawiodła bowiem polityka Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Winni zbrodni w Katyniu zasiadali przy stole zwycięzców w Teheranie, Jałcie i Poczdamie, wymuszając swoją dominację nad Polską.
       W Norymberdze ludobójcy sowieccy usiłowali osądzić Niemców. Zbrodnia katyńska, największa zbrodnia dokonana podczas II wojny światowej na jeńcach wojennych, jest ludobójstwem nie dlatego, że tak zakwalifikował ją rosyjski prokurator płk. Jurij Pokrowski w Norymberdze w lutym 1946 r., oskarżając o jej dokonanie wojska niemieckie. Decyduje o tym prawo międzynarodowe i bez znaczenia są tu odmienne reguły i praktyka rosyjskiego prawa. Związek Sowiecki, lansując wersję kłamstwa katyńskiego, doprowadził w latach 1943-1946 do licznych procesów sądowych w których zapadły wyroki skazujące w stosunku do licznej grupy jeńców niemieckich. Zostali straceni, ponieważ każdą zbrodnię można było przypisać hitlerowcom i spodziewać się, że nikt nie będzie dochodził prawdy - ani zajęci procesami zbrodniarzy wojennych alianci, ani pokonani Niemcy. Stalin powołał komisję fałszerzy faktów, której zadaniem było przypisanie zbrodni katyńskiej Niemcom. Na konferencji w Teheranie Stalin zaproponował, by za zamordowanie polskich jeńców w Katyniu rozstrzelać 50 tysięcy jeńców niemieckich. Prezydent Stanów Zjednoczonych D. Roosevelt uznał słowa Stalina za ponury żart. Ale Stalin nie miał zamiaru żartować. Niewygodna prawda o Katyniu zacierana przez władze sowieckie miała być przypisana innym. W rezultacie procesów na śmierć skazano kilkudziesięciu oficerów niemieckich. Stalin był tak pewny, że polecił prokuraturze wojskowej ZSRR złożyć wniosek, aby wpisano mord katyński do aktu oskarżenia Niemców w procesie norymberskim. Ta próba nie powiodła się. W Norymberdze nad Katyniem zapadł wyrok milczenia. Pomimo to przez kolejne dziesięciolecia problem Katynia urastał w polityce i propagandzie sowieckiej do najistotniejszego znaku w konstruowaniu zmistyfikowanej pararzeczywistości, na którą składały się kłamstwa i półprawdy, służące do maskowania tego, co  istniało rzeczywiście. Kłamstwo katyńskie było podstawą mitu, przypisywało innym zbrodnie, maskowało wywózki, deportacje i zniewolenie Polski. Związek Radziecki przedstawiany był jako gwarant polskiej wolności, obrońca demokracji, wyzwoliciel ludów i narodów. Prawda o Katyniu burzyła ten mit. Należało więc ją zdławić za wszelką cenę. Zgodę na kłamstwo, na współudział w tworzenie oszukańczego mitu, wymuszano zbrodniczymi metodami. Zabiegi tajnej sowieckiej policji i polityków trafiały do tych na zachodzie i w kraju, którzy chcieli być oszukiwani.
       Później kłamstwo mowy zastąpiono kłamstwem milczenia. Sześćdziesiąt dziewięć lat po dokonaniu zbrodni, po 14 latach śledztwa Naczelnej Prokuratury Wojskowej Federacji Rosyjskiej, sprawa katyńska nadal oczekuje na pełne wyjaśnienie. Moskiewskie sądy wydają orzeczenia oddalające wnioski rodzin o rehabilitację ofiar, przypisując temu mordowi cechy zbrodni pospolitej. Rosyjskim politykom trzeba dziś przypominać, że w koncepcji i praktyce prawa międzynarodowego niewola wojenna nie stanowi kary, ani zemsty, jest tylko środkiem pozbawienia przeciwnika rezerw wojskowych. Prawo zwyczajowe winno więc chronić wszystkie dobra, jak życie jeńców, ich zdrowie, bezpieczeństwo, godność oraz powrót do Ojczyzny po zakończeniu wojny. Z pogwałcenia humanitarnego prawa wojny wypływa międzynarodowa odpowiedzialność dawnego ZSRR, a dziś Federacji Rosyjskiej. Ta odpowiedzialność rodzi konkretne konsekwencje dla państwa w jego ciągłości, których nie może uchylić zmiana systemu czy też rządu. Dotychczasowe orzeczenia rosyjskich sądów stanowią złamanie art. 2 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, która zakazuje umyślnego i bezprawnego zadawania śmierci, a także wymaga wydawania i egzekwowania przez państwo surowych przepisów prawnych, jak również nakłada obowiązek przeprowadzenia efektywnego postępowania w każdym przypadku śmierci, zwłaszcza gdy w zbrodni uczestniczą funkcjonariusze państwowi. Ten przepis prawny otworzył drogę do oskarżenia Federacji Rosyjskiej przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. Władze Federacji Rosyjskiej ostatnio tej odpowiedzi udzieliły, czekamy na jej opublikowanie. I czekamy na to, co w tych dniach powie premier rządu Rosji dzisiejszej nad grobami polskich oficerów w Katyniu w siedemdziesiątą rocznicę ich zamordowania przez funkcjonariuszy Rosji sowieckiej.

Stefan Melak
 


Poznajemy bliżej naszych sąsiadów - Czechów
 
       Wczesnym rankiem, 12 marca, spod kościoła w Powsinie grupa 30+ oraz kilka osób spoza niej wyruszyła pod opieką dyrektora Powsińskiego Domu Kultury, Roberta Woźniaka, na wycieczkę do Republiki Czeskiej. Zanim opiszę przebieg naszej trasy, chcę w kilku zdaniach nawiązać do historii i tradycji tego narodu.
       Wcześniej ziemie czeskie zamieszkiwały różne plemiona, aż około V wieku pojawili się tu Słowianie. Ważnym wydarzeniem było przybycie na te ziemie Cyryla i Metodego (późniejsi święci). Przybyli oni z Konstantynopola w roku 863, by szerzyć chrześcijaństwo. W ten sposób Czechy dostały się pod wypływ kultury chrześcijańskiej. W Pradze powstaje siedziba biskupstwa. Z Pragi przybywa do Polski Biskup Wojciech (późniejszy Święty), który za szerzenie wiary zginął śmiercią męczeńską z rąk Prusów. To dzięki Czechom Polska w roku 966 również weszła do świata chrześcijańskiego.
A jak jest dzisiaj i co mówią Czesi ?
       Są narodem, jak sami mówią o sobie, zateizowanym. Około 30% przyznaje się do jakiegoś wyznania , ale dla większości religia jest czymś obojętnym, czymś - czym nie warto się zajmować. Po prostu traktują ją jako folklor. W Boże Narodzenie idą do kościoła po to, by obejrzeć szopkę oraz iluminację choinek. Wielkanoc też nie ma charakteru religijnego. Traktowana jest jako święto nadejścia wiosny.
       To lata powojenne, a przede wszystkim reżim komunistyczny dokonał takiego spustoszenia. Czesi prawie zupełnie zatracili swoja duchowość.
Wracając do wycieczki, pierwszym dłuższym postojem były Duszniki Zdrój. W Dworku im. Fryderyka Chopina wysłuchaliśmy koncertu fortepianowego dla upamiętnienie dwusetnej rocznicy urodzin tego wielkiego kompozytora. Alejkami udaliśmy się do pijalni wód mineralnych. Następnie ruszyliśmy w dalszą drogę, zostawiając okryte białym puchem Duszniki Zdrój i wspomnienie pozostałego w ustach smaku tamtejszych wód leczniczych.
       Granicę przekroczyliśmy w Kudowie-Słonem i późnym popołudniem dojechaliśmy do miasteczka o nazwie Dwór Królowej, gdzie znajdował się „Pensjonat za Wodą” - miejsce naszego noclegu. Dzieje tego miasta, położonego nad rzeką Łabą w urokliwej kotlinie górskiej, sięgają okresu średniowiecza. Po krótkiej toalecie wszyscy spotkaliśmy się na kolacji. Oczywiście, zgodnie z tradycją czeską, nie obyło się bez knedliczków (ciasto drożdżowe gotowane na parze).
       Czeskie jedzenie jest na ogół syte i tłuste, ale smaczne. Po śniadaniu typu „stół szwedzki” wyruszyliśmy spacerkiem do miejscowego zoo. To największe zoo w Europie - liczy około 80 hektarów, z czego 27 hektarów to część zwana „Safari”. Tu mogliśmy podziwiać świat barwnych egzotycznych gatunków zwierząt, ptaków, flory i fauny z mikroklimatem. Niesamowite wrażenia, radość dla oczu i duszy. Po obiedzie autokarem pojechaliśmy na miejscowy cmentarz. Przeżyliśmy chwilę refleksji nad przemijalnością ziemskiego życia, zapaliliśmy znicze oraz pomodliliśmy się o spokój wieczny za duszę spoczywającej tu św. pamięci cioci dyrektora Woźniaka.
       Dalszym etapem naszego zwiedzania była zapora wodna pochodząca z XV wieku, znajdująca się na Łabie, w malowniczej krainie Gór Karkonoskich. Niespotykana nigdzie indziej architektura tej budowli zachwyciła wszystkich. Wróciliśmy do miasteczka, gdzie w murach dwunastowiecznego kościoła pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela odbyła się Msza święta w intencjach naszych rodzin. Aktywnie uczestniczył w niej dyrektor Woźniak, grając na organach, a na ofiarowanie śpiewając pieśń w języku czeskim.
       Po Mszy, uliczkami miasteczka doszliśmy na rynek. Zabudowa charakterystyczna dla tej epoki. Kolorowe kamieniczki w różnych stylach tworzą czworobok, zaś na środku placu monument z Matką Boską jako wotum ocalenia od zarazy. I tak trochę zmarznięci, ale z bagażem pełnym wrażeń wróciliśmy na kolację.
       To była wyjątkowa kolacja. Wszyscy usiedliśmy przy wspólnym stole. Zaczęły się rozmowy. Nastąpił czas retrospekcji. Powróciły wspomnienia minionych lat. Każdy uczestnik wycieczki intonował swoją ulubioną piosenkę i wszyscy śpiewali. Radości i zabawy nie byłoby końca, ale następnego dnia czekała nas podróż do Pragi.
       Historyczna Praga - „miasto o stu wieżach” - olśniewa i zachwyca swą architekturą każdego dnia zarówno przybyszów jak i mieszkańców. My również mogliśmy podziwiać niektóre z tych wspaniałych budowli. Jak powiedział przewodnik: „potrzeba czterech dni, by móc zobaczyć wszystko”.
       Nad miastem dominuje katedra Świętego Wita, Wacława i Wojciecha, zbudowana w 1344r. Podziwialiśmy też inne kościoły, wśród nich kościół „Loretto”, który został  zbudowany jako dar w podziękowaniu za utrzymanie katolicyzmu, oraz świątynię, gdzie czcią otacza się „Dzieciątko Praskie”. Jest to niewielka woskowa figura „Dzieciątka Jezus”, taka jaką losują dzieci w Powsinie podczas rorat. Przemierzając stare miasto brukowanymi uliczkami, zachwycając się zabytkowymi kolorowymi kamieniczkami w różnych stylach architektonicznych doszliśmy do Zamku Praskiego na Hradczanach. Początki tej okazałej budowli sięgają IX wieku. Obecnie jest to siedziba prezydenta. Codziennie o godzinie 12 odbywa się tu uroczysta odprawa warty.
       Każdy z uczestników wyprawy tradycyjnie musiał spróbować praskiego „grogu” (herbata z rumem). Przydał się tego dnia, rozgrzewając nas, bo pomimo słońca, wiał zimny wiatr. Symbol Pragi to most Karola IV z 1357r., to nim udaliśmy się na rynek staromiejski. Najbardziej obleganą częścią ratusza jest astronomiczny zegar z ruchomymi figurkami, które co godzinę rozgrywają się ten sam, wanitatywny spektakl. W górnych oknach zegara pojawiają się postacie dwunastu apostołów, którym poniżej grozi kostucha z klepsydrą, otwierając całe widowisko przy dźwięku dzwonów pogrzebowych. Po obiedzie, który zjedliśmy w piętnastowiecznej piwnicy o nazwie „Niedźwiadek”, był czas wolny na zakup pamiątek. Wracając, z okien autobusu ostatni raz mogliśmy jeszcze spojrzeć, by zachować niezwykły obraz  pięknie oświetlonej, na wzgórzach położonej Pragi.
Powracając do Warszawy zatrzymaliśmy się w kurorcie Kudowa Zdrój. Jeszcze kilka łyków wody mineralnej dla wzmocnienia organizmu i dalej w drogę.
       Chociaż pojechała niewielka grupa osób, ale za to pełna życia i radości. Rozśpiewani, rozmodleni, krótko mówiąc „do tańca i do różańca”. Tym optymistycznym akcentem zachęcam wszystkie osoby, które chciałyby miło i pożytecznie spędzać razem czas, kultywując historię i tradycję naszego narodu oraz wzbogacając swoje horyzonty poprzez wyjazdy zagraniczne - przyłączcie się do grupy 30+!
Aleksandra Komosa
 


Rodzina na Zjeździe

       W dniach 12 – 14 marca 2010 r. uczestniczyłam w VIII Zjeździe Gnieźnieńskim, który w tym roku odbywał się pod hasłem „Rodzina nadzieją Europy”.
       Gospodarzem spotkania był Prymas Polski Abp Henryk Muszyński. Do grona licznych gości należeli prezydent RP Lech Kaczyński, kard. Ennio Antonelli – przewodniczący Papieskiej Rady ds. Rodziny reprezentujący Stolicę Apostolską i prof. Władysław Bartoszewski. Ojciec Święty Benedykt XVI pozdrowił z Watykanu uczestników Zjazdu podczas swojej niedzielnej modlitwy Anioł Pański.
       Zjazd miał również charakter ekumeniczny i międzyreligijny. W spotkaniu wzięli udział przedstawiciele Kościołów członkowskich Polskiej Rady Ekumenicznej i innych Kościołów chrześcijańskich. Obecny był także Rabin Polski oraz przedstawiciele wspólnoty muzułmańskiej.
       Wszystkich licznie zebranych uczestników – młodych i starszych, z Polski i z zagranicy, świeckich i duchownych – zjednoczyła wspólna troska o rodzinę. Więcej informacji o tym ważnym wydarzeniu można znaleźć np. na stronie internetowej Katolickiej Agencji Informacyjnej http://ekai.pl/8_zjazd_gnieznienski/. Szczególnie chciałam zwrócić uwagę na przygotowane przez uczestników Zjazdu przesłanie, którego najkrótszym streszczeniem może być wezwanie: „Europo, odnajdź prawdziwą rodzinę, a wraz z nią nadzieję dla siebie!
       W ramach sympozjum odbywały się różnorodne warsztaty specjalistyczne. Mnie najbardziej zainteresował temat, jak należy pomagać małżeństwom znajdującym się w kryzysie. Coraz częściej w naszym otoczeniu, w rodzinie, wspólnocie lub wśród znajomych, widzimy, że ktoś przeżywa kryzys małżeński, rozpada się jego związek. Chcielibyśmy takiej osobie pomóc, ale jak to zrobić? Nie jesteśmy przecież zawodowymi terapeutami. Najczęściej czujemy się bezradni, albo – co gorsza – mamy gotowe recepty na rozwiązanie problemu i pokusę udzielania rad, nie znając szczegółów konfliktu, obiektywnego obrazu sytuacji itd.
Bardzo interesujące zajęcia pt. „Jak pomóc osobie w kryzysie małżeńskim?” prowadzili Irena i Jerzy Grzybowscy. Uczyli nas przede wszystkim uważnego, mądrego słuchania. Chodzi o to, żeby nasz rozmówca poczuł się zrozumiany i zaakceptowany jako osoba. Nie powinniśmy brać niczyjej strony, ani nie próbować rozwiązywać problemów za uczestników konfliktu. Podczas warsztatu w grupach rozwiązywaliśmy wybrane, teoretyczne problemy rodzin zagrożonych rozpadem oraz dyskutowaliśmy właściwe i niewłaściwe próby niesienia pomocy.
       Warto dodać, że państwo Grzybowscy założyli ruch rekolekcyjny, mający na celu „pogłębianie i odnawianie więzi małżeńskiej w oparciu o dialog jako drogę duchowości chrześcijańskiej”. Prowadzone przez nich spotkania adresowane są także do małżeństw cywilnych, żyjących w powtórnych związkach po rozwodzie. Informacje na temat tego ruchu można znaleźć na stronie www.spotkaniamalzenskie.pl, ozdobionej piękną Ikoną Spotkań Małżeńskich.

Anna Tabaczyńska



Z życia Parafii

Rekolekcje  -  czy misje?

       Niedawno, bo 4 marca zakończyliśmy pięć dni trwające - rekolekcje, czy misje?  Odpowiedź może nam przybliżyć uściślenie pojęć, z którymi często spotykamy się, zwłaszcza w Kościele.
       Rekolekcje, spolszczone słowo, pochodzi z języka łacińskiego i oznacza: zbierać się, skupiać się, ćwiczyć, opamiętać. Natomiast misje z kolei, to łacińskie słowo, które oznacza posłanie. W naszym wypadku chodzi o posunięcia i działania, zmierzające do dotarcia do tych osób, które są już poza wspólnotą Kościoła.
       Jeśli chodzi o skupienie wielkopostne, które przeżyliśmy na początku marca br., miało ono charakter rekolekcji w klasycznym tego słowa znaczeniu. Z tym że rekolekcje te miały nową oprawę, bardziej współczesną. Wyrażała się ona przede wszystkim w składaniu świadectwa, czyli publicznego wyznania wiary w Chrystusa, który ŻYJE, w konkretnym przypadku, w danym człowieku.
       Drugi element to oprawa słowno-muzyczna, która powodowała, że wierni chętniej przychodzili do kościoła, chętniej słuchali słowa Bożego. Kościół był pełen ludzi był w przedostatnim dniu rekolekcji, podczas Mszy św. o uzdrowienie. Sporo osób przyjechało do Powsina z okolicznych parafii. Wprawdzie nie byliśmy świadkami spektakularnego cudu uzdrowienia, bo Pan Bóg tchnie, kiedy chce. To delikatne Boże działanie niejedną osobę doprowadziło do opamiętania. Do Spowiedzi przychodzili ci sami wierni, którzy w ciągu roku częściej korzystają z sakramentów świętych.
       Wciąż stoi przed nami podstawowy problem:  -  kto zajmie się tymi, którzy są mało wierzącymi, wątpiącymi, czy też tymi, którzy już odeszli od Boga, Kościoła i sakramentów świętych?
       To jest misja, czyli posłanie, które wciąż czeka na realizację!  -  Parafianie, którzy są ugruntowani w wierze, żyją Panem Bogiem na co dzień, są posłani do takich ludzi. To jest problem, który  -  nie zwlekając  -  trzeba podjąć. I to jak najszybciej!
       W naszej parafii jest już co najmniej kilkaset osób, będących na obecną chwilę, poza Kościołem. Ta liczba z roku na rok będzie się powiększać.  -  Jak do nich dotrzeć?
       W tygodniku „Gość Niedzielny” (nr 37 z 13.09.2009 r.) ukazał się ciekawy wywiad z jezuitą, Ks. Remigiuszem Recławem, pod wymownym tytułem: „Na ulice”. W Łodzi, grupa 170 osób każdego dnia modli się na różańcu za miasto. Raz w miesiącu wychodzą na ulice. Na 111 skrzyżowaniach łódzkich ulic odmawiają koronkę do Miłosierdzia Bożego. Podchodzą do nich ludzie, zwłaszcza młodzież, i włączają się do modlitwy, a następnie nawiązują rozmowę. „Niektórzy przechodnie mijali nas z lekkim uśmieszkiem, nigdzie jednak nie spotkaliśmy się z agresją”  -  opowiadał Ks. Remigiusz.
       Jest to niewątpliwie fenomen łódzkiej odnowy, zainicjowanej przez Ośrodek Odnowy w Duchu Świętym. A w naszych warunkach, co można zrobić?  -  Iść do mieszkań ludzi, którzy dystansują się od Kościoła.
Kto ma to realizować?  -  Przede wszystkim świeccy wierni, odpowiednio przygotowani, intelektualnie i duchowo uformowani. Księdza, który puka do ich drzwi podczas „kolędy”, nie wpuszczają. Nie życzą sobie, mówią „nie”, albo są obecni, ale nie otwierają, obserwując pukającego kapłana spoza firanki.
       Takie przedsięwzięcie musi być przygotowane intensywną modlitwą i pokutą ze strony wiernych parafian.
       Innym jeszcze wyjściem jest urządzenie w osiedlach czegoś w rodzaju ogniska, wspólnych śpiewów i rozmów na temat wiary, życia w Kościele itp. To jest misja czyli posłanie, pójście do mieszkańców, którzy już nie przychodzą do kościoła, ale Kościół idzie do nich, do ich domów. Tego wymaga współczesność:  -  iść do ludzi poza czasem „kolędy”, w innej konwencji. Misja trudna, ale możliwa do realizacji.

Media a Kościół

       Jest takie powiedzenie:  -  „z faktami się nie dyskutuje”. Ale to od konkretnego nadawcy telewizyjnego czy radiowego, i od dziennikarza zależy, jak on te fakty prezentuje. Komentarz do faktów może być tendencyjny, nieobiektywny. Fakty również można tak ukazać, by zrealizować z góry zaplanowany cel. Wystarczy pominąć, przemilczeć jakiś istotny szczegół i od razu sprawa ma się inaczej. Ostatnio takim celem wydaje się być uderzanie w Kościół, poniżanie go w oczach społeczeństwa.
       Na przykład temat pedofilii w środowisku duchownych. Nikt nie przeczy, że akty pedofilskie są wyjątkowo odrażającym i bulwersującym występkiem. Ale wszystkich księży i kapłanów-zakonników jest około 400 tysięcy. Natomiast w ciągu ostatnich dziewięciu lat do Stolicy Apostolskiej wpłynęło trzy tysiące spraw dotyczących pedofilii wśród duchownych. Jest to 0,75% w stosunku do ogółu duchowieństwa. Wśród tych trzech tysięcy spraw są i takie, które były rozpatrywane przez sądy cywilne i z braku oczywistych dowodów zostały umorzone. Oskarżyciele liczyli na to, że uda się wyłudzić pokaźne kwoty jako zadośćuczynienie za rzekomo doznane krzywdy.               Pedofilia jest bardzo bolesnym problemem dla Kościoła, ale czy występuje tylko w środowisku ludzi Kościoła? Niektóre media sprawę tę uogólniają i celowo wyolbrzymiają. W ten sposób poniżają wszystkich kapłanów i podrywają ich autorytet wśród ludzi.

Sprawa zapłodnienia pozaustrojowego

       Chodzi o poczęcie dziecka nie w sposób naturalny, ale in vitro, czyli „w szkle”, w szklanej probówce. Na pytanie, czy dla niepłodnych małżeństw, które chcą być w zgodzie z własnym sumieniem i nauką Kościoła, istnieje inna metoda, alternatywna, która jest do przyjęcia przez katolików i jest akceptowana przez katolicką etykę – powinniśmy odpowiedzieć, że przede wszystkim należy się leczyć! Jest taka metoda leczenia niepłodności, która nazywa się „NaProTechnology” (naprotechnologia). Jest ona w pełni naturalna, bezpieczna dla zdrowia matki i dziecka, rzetelna diagnostycznie. Na żadnym etapie jej stosowania nie dochodzi do niszczenia poczętych istot ludzkich, naruszania godności małżonków i poczętej istoty ludzkiej. Jest też kilkakrotnie tańsza od zabiegów in vitro. Skuteczność leczenia tą metodą wynosi nawet 52% . W przypadku in vitro  -  tylko ok. 27% zapłodnień w tym trybie kończy się szczęśliwym porodem. Pamiętajmy, że metoda in vitro nie leczy bezpłodności, jest protezą, natomiast naprotechnologia jest leczeniem w sensie ścisłym. Szukaj więcej: www.naprotechnologia.pl

opracował Ks. Jan Świstak



Katyńskie „Dęby Pamięci” dla zamordowanych powsinian

       W tym roku mija 70 lat od czasu, gdy Sowieci strzałem w tył głowy, bez sądu, wymordowali elitę polskiego narodu – oficerów, jeńców wojennych. Ofiary ludobójstwa chcemy upamiętnić w Powsinie, sadząc trzem pomordowanym „Dęby Pamięci”, a cmentarnym murze osadzając płytę pamiątkową im poświęconą. Dęby zostaną posadzone przy budynku Centrum Kultury. Będzie też okolicznościowa wystawa i prelekcja, przybliżająca kulisy zbrodni.
       Chcemy upamiętnić następujące ofiary zbrodni NKWD:
Kapelana W.P., mjr. Józefa Kacprzaka, uczestnika wojny 1920 r., wikariusza w Powsinie;
Starszego przodownika Policji Państwowej, ochotnika, Mariana Mazińskiego, uczestnika wojny 1920 r.;
Ppor. piechoty, rezerw., Jerzego Żaboklickiego, mieszkańca Wilanowa, inżyniera rolnika.

O terminie uroczystości powiadomimy poprzez plakaty i ogłoszenie w lokalnej prasie.

Andrzej Melak



1% Twoich podatków dla Caritas w Powsinie

       Jak co roku możesz sprawić, że 1% Twojego podatku dochodowego trafi nie do wspólnego worka podatkowego, a do ludzi potrzebujących pomocy na terenie naszej parafii których wspiera Zespołu Caritas w Powsinie (za pośrednictwem Caritas Archidiecezji Warszawskiej).
       Znajdź w swoim formularzu PIT część zatytułowaną: „Wniosek o przekazanie 1% podatku należnego na rzecz organizacji pożytku publicznego”.
Są to rubryki:
PIT-28: pozycje 129, 130, 131
PIT-36: pozycje 305, 306, 307
PIT-36L: pozycje 105, 106, 107
PIT-37: pozycje 124, 125, 126
PIT-38: pozycje 58, 59, 60

Wpisz pod odpowiednią pozycją:
1)    nazwę Caritas Archidiecezji Warszawskiej,
2)    numer KRS 0000225750,
3)    obliczoną kwotę 1% podatku.

       W następnej części formularza PIT zatytułowanej „Informacje uzupełniające” pod odpowiednią pozycją (patrz lista poniżej) podaj Zespół Caritas przy Parafii św. Elżbiety w Powsinie. W kolejnej rubryce musisz wyrazić zgodę na przekazanie przez Urząd Skarbowy do Caritas AW Twojego imienia, nazwiska, adresu i wysokości przekazanej kwoty.
Numery odpowiednich rubryk:
PIT-28: pozycje 133, 134
PIT-36: pozycje 309, 310
PIT-36L: pozycje 109, 110
PIT-37: pozycje 128, 129
PIT-38: pozycje 62, 63

       Osoby który chciałyby uzyskać pomoc w prawidłowym wypełnieniu wskazanych rubryk prosimy o kontakt z Michałem Chodakowskim pod numerami telefonów 0-606 833 133 lub (0-22) 21 31 901
W imieniu Potrzebujących dziękujemy!

Michał Chodakowski



Młode Powsińskie - Trudne sprawy - Paradoks wielkości

       W jaki sposób oceniamy wielkość człowieka? Czy naszymi kryteriami są mądrość, siła osobowości, czy może osiągnięcia? Myślę, że każdy z nas chciałby, żeby jego życie miało sens, czyli inaczej: żeby stać się w jakiejś dziedzinie człowiekiem wielkim. (Paradoksalnie taką dziedziną może być nawet pokora). Jak jednak mamy poradzić sobie z tymi sytuacjami w których widzimy naszą marność i słabości? Co robić kiedy po raz kolejny powiemy coś niepotrzebnie, kiedy znowu skłamiemy albo nie powstrzymamy się przed zrobieniem awantury?  Co wtedy, kiedy mimo najlepszych chęci, po raz setny będziemy musieli kogoś przepraszać mówiąc, że nie tak miało być?
       Dlaczego Bóg Wszechmogący widząc nasze szczere postanowienie, żeby żyć jako człowiek dobry, nie powstrzymuje nas przed codzienną głupotą? Dlaczego pozwala na to, żeby ujawniały się nasze słabości i wady?
      Zacznijmy od materialnego problemu, od ubóstwa. „ Potem usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz. Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie».” (Mk12,41-44)  Zastanowiło mnie to: Dlaczego Jezus wiedząc, że wdowa jest biedna, nie dał jej dyskretnie pieniędzy na coś do jedzenia? Zamiast tego, wprawdzie doceniając jej gest, ogłosił na forum, że jest uboga. Nie rozwiązał jej problemu, ale wskazał na to, jak stara się z nim walczyć.
       Kolejnym miejscem, w którym wydawałoby się, że Bóg powinien interweniować jest zaparcie się Piotra(J18,15-26). Czemu Pan nie zamknął ust Piotrowi? Dlaczego pozwolił na to, że ten, który miał być skałą, aż trzy razy wyparł się swojego przyjaciela(a nawet mistrza)? Przecież Piotr do końca życia nie zapomni tego momentu, w którym okazał się tchórzem i kłamcą.    
Pan pozwala na to, żeby Syn Marnotrawny odchodził (Łk15,11-23), żeby owca  odłączała się od stada (Łk15-1-7)), żeby drachma się zgubiła(Łk15,8-10).
       W drugim liście do Koryntian św. Paweł, cytując słowa samego Boga, odpowiada na podobne pytania. „Lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali». Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny.”(2kor12,9-10). Nie tylko ciężko jest w ten sposób zacząć myśleć, a nawet zrozumienie sensu tej wypowiedzi jest naprawdę trudne.
       Myślę, że przypowieść o ziarnku gorczycy, w trochę bardziej obrazowy sposób, daje odpowiedź na postawione pytania. «Królestwo niebieskie podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał na swej roli. Jest ono najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz gdy wyrośnie, jest większe od innych jarzyn i staje się drzewem, tak że ptaki przylatują z powietrza i gnieżdżą się na jego gałęziach». (Mt13, 31-32) Jeśli ziarno codziennie będzie przypominało sobie, że: jest naprawdę małe i że samo się nie zasiało, to wtedy dopiero będzie w stanie zobaczyć swój wzrost. Będzie także mogło szczerze uznać, że na pewno jest (istnieje) Ten kto je zasiał i pielęgnował (ale uwaga, pielęgnował, to nie znaczy, że zawsze sprawiał, że problemy ziarna znikały). Dając wolną wolę, Bóg zaufał człowiekowi. Stawiając nas w różnych sytuacjach wychowuje. On przecież ma świadomość, że jesteśmy słabi i niedoskonali, ale ufa, że będziemy postępowali w życiu na tyle dobrze, na ile nas stać. Zwróci uwagę na to, jeśli: wrzucimy swoje dwa pieniążki, jeśli szczerze zaczniemy żałować głupoty, jeśli damy się znaleźć jak zagubione drachma i owca, albo jeśli wrócimy do niego mimo straconego czasu i wydanych pieniędzy (jak Syn Marnotrawny).
       Wydaje mi się, że jeśli kogoś oceniamy, istotne powinno być dla nas to: czy dana osoba  szczerze szuka mądrości, czy walczy ze swoimi słabościami, czy stara się robić tyle dobra ile tylko jest w stanie (choćby okazało się, że jest to niewiele).
Życzę każdemu czytelnikowi, żeby wciąż odkrywając swoją wyjątkowość, nie zrażając się swoimi słabościami i niedoskonałościami, z dnia na dzień  wzrastał i powoli stawał się człowiekiem większym.

Zofia Tabaczyńska
 
Jeśli chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami i doświadczeniami związanymi z  powyżej przedstawionymi tematami, jeśli masz własne pomysły, o czym można by napisać na łamach naszej gazetki, jeśli chcesz poruszyć drażniącą Cię kwestię związaną z Kościołem i religią, czekamy na kontakt!

Nasz adres e-mailowy to [email protected]

Zofia Tabaczyńska, Wojciech Hornowski, Tomasz Wyszyński