W i a d o m o ś c i P o w s i ń s k i e
Maj 2021 ISSN 1731-5069 nr 5 (237)
Pismo rzymskokatolickiej parafii p.w.
św. Elżbiety w Warszawie-Powsinie
40. ROCZNICA ZAMACHU NA PLACU ŚWIĘTEGO PIOTRA
„HETMAN CHRYSTUSA” – BIOGRAFIA ŚWIĘTEGO JANA PAWŁA II
PRYMAS TYSIĄCLECIA - WSPOMNIENIE
ŚWIĘTY ANDRZEJ BOBOLA - NIEZWYKŁY PATRON NA NIEZWYKŁE CZASY
WIELKA POWSIŃSKA ZBIÓRKA MAKULATURY – 10 LAT DOBROCZYNNOŚCI
KALENDARZ DUSZPASTERSKI NA MAJ 2021
Królowo Polski, Królowo Aniołów!
Ty, coś na świecie przebolała tyle,
Gdy Syn Twój zstąpił do ziemskich padołów,
Skróć umęczonej Polsce Twej – mąk chwile!
Królowo Polski, Królowo Aniołów,
Roztocz ponad nią tęczę Twej opieki,
Odwiąż jej ręce od katowskich kołów;
Bądź jej Aniołem, teraz i na wieki!
Królowo Polski, Królowo Aniołów!
Lilio bez zmazy, Ty gwiazdo poranna,
Mieczem boleści siedmiokrotnie ranna,
Wiesz, co rozpaczy wrzący w sercu ołów,
Co krzyż i gwoździe, i rany, i ciernie,
Wiesz, co krwi ziemskiej i łez ziemskich cieki
I jak konania ból boli bezmiernie –
Bądź nam Aniołem, teraz i na wieki!
Królowo Polski, Królowo Aniołów!
Lecz wiesz zarówno, jakim blaskiem płonie
Ukrzyżowany – wniebowzięt po zgonie:
Nie daj nas sieciom piekielnym na połów!
Nieśmiertelnymi na śmierć zbrojna leki,
Wykaż znów śmierci na nas, że jest niczem,
Wskrześ nas, o Pani, przed świata obliczem,
Bądź nam Aniołem, teraz i na wielki!
Królowo Polski, Królowo Aniołów!
Ten świat się rozpadł i rozdziera siebie,
Lecz żadna z jego rozerwanych połów
Już się nie modli, o Mario, do Ciebie!
My jedni tylko, paląc się na stosie,
Wciąż ślemy modły w Twój bezmiar daleki –
Poznasz, Królowo, poddanych po głosie;
Bądź mym Aniołem, teraz i na wieki!
Zygmunt Krasiński (1812–1859)
W środę, 13 maja 1981 r. na placu św. Piotra w Watykanie, podczas audiencji generalnej, padły strzały, które przeraziły i zszokowały cały świat, a Naród polski rzuciły na kolana. Strzelano do Ojca Świętego Jana Pawła II.
Gdy ta hiobowa wiadomość dotarła do Polaków, zapełniły się kościoły w całym naszym kraju, gdzie na kolanach modliliśmy się do późnych godzin nocnych, a niekiedy i do porannych Mszy św., o ratunek i zdrowie dla naszego Ojca Świętego. Tak było w każdym zakątku Polski.
W Wadowicach na wieść o zamachu wierni wznieśli modlitwy do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, którym przewodził ksiądz prałat Edward Zacher, były katecheta Papieża.
W Krakowie przy biciu dzwonu Zygmunta, który rozbrzmiewa tylko w chwilach wielkich wydarzeń, odprawiono uroczystą Mszę św. celebrowaną przez księdza kardynała Franciszka Macharskiego.
Na Jasnej Górze paulini z licznie przebywającymi tam pielgrzymami czuwali w modlitwie, przed Cudownym Obrazem Pani Częstochowskiej, przez całą noc. Również w Gdańsku w kościele św. Brygidy wierni czuwali, modląc się o zdrowie Papieża do samego rana.
W warszawskiej archikatedrze św. Jana Chrzciciela, zabrakło miejsca dla wszystkich wiernych chcących wziąć udział w Mszy św. błagalnej odprawionej przez biskupa Jerzego Modzelewskiego. W spół koncelebrowali biskupi Władysław Miziołek i Zbigniew Kraszewski. Słowo Boże skierował do wiernych biskup Bronisław Dąbrowski. Uczestnicy Mszy św. mieli również możliwość usłyszenia, jednych z ostatnich słów Księdza Prymasa Stefana Kardynała Wyszyńskiego (tekst poniżej), skierowanych do rodaków, zmarłego dwa tygodnie później.
Modlitwy o powrót do zdrowia Ojca Świętego odmawiano w każdej katolickiej parafii w kraju, jak również na całym świecie, gdzie tylko żyją Polacy. Organizowano również spontaniczne marsze przeciw przemocy, które przeszły ulicami wielu polskich miast. Największy odbył się w Krakowie na trasie Błonia Krakowskie – Rynek. Na znak powagi i troski o los Papieża, środowiska młodzieży akademickiej odwołały Krakowskie Juwenalia.
Chwile i dni, które przeżywaliśmy po zamachu były niezwykłe. Byliśmy jednością …
Krzysztof Kanabus
Podczas Mszy świętych, odprawianych w Warszawie w intencji zdrowia Ojca Świętego w dniu 14 maja 1981 r. odtwarzane było z magnetofonu przemówienie śmiertelnie chorego Prymasa Stefana Wyszyńskiego. Oto jego słowa:
Warszawa, Miodowa, 14.05.1981 r.
Umiłowani biskupi pomocniczy, drodzy dziekani, prezbiterzy, Ludu Bożego Kościoła świętego w Ojczyźnie.
Bolesne zdarzenia, które wstrząsnęły sumieniem całego świata, od chwili, gdy strzały ugodziły w głowę Kościoła Chrystusowego, są przyczyną tak wielkich przemieszczeń w naszych osobistych uczuciach i przeżyciach, że uważamy je dzisiaj za niezwykle drobne i skromne w porównaniu z tym, co dotknęło Ojca Świętego, tego niezmordowanego apostoła pokoju i miłości w całym świecie. Dotyka to zarazem jakąś bolesną czarną plamą kulturę światową, która nie umie zabezpieczyć apostoła powszechnego ładu, pokoju i miłości, sprawiając, że ludzie współcześni czują się zaniepokojeni o bezpieczeństwo świata.
Znamy wszyscy podejmowane niezwykłe trudy głowy Kościoła. Jan Paweł II stanął na czele największych heroldów pokoju i miłości. Widocznie ta praca, tak przecież błogosławiona, przeszkadza mocarzom ciemności, skoro skierowali przeciwko Ojcu Świętemu te bolesne ciosy. Ale czymże są one w porównaniu z tą wielką boleścią, którą przeżywa dziś rodzina ludzka. Całą nadzieję łączy przecież ona z błogosławioną pracą Ojca Świętego. Dzisiaj pozostanie nam jedno:
Wszystkie nasze cierpienia i udręki starajmy się dołączyć do tej wielkiej męki świata.
Na pewno i Ojciec Święty tak to przeżywa, składając swoje osobiste cierpienia w dłonie Matki Kościoła. Tej, której zawierzył na Jasnej Górze. To jest Jego najważniejsze dzieło. W porównaniu z tym wielkim dziełem, wszystkie nasze osobiste cierpienia stają się maluczkie i dlatego najmilsi, i ja, dotknięty obecnie najrozmaitszymi moimi dolegliwościami fizycznymi, muszę uważać je za skromne i małe w porównaniu z tym, co dotknęło głowę Kościoła.
I dlatego proszę Was, aby te heroiczne modlitwy, które zanosiliście w mojej intencji na Jasnej Górze, świątyniach warszawskich i diecezjalnych, gdziekolwiek, abyście to wszystko skierowali w tej chwili wraz ze mną ku Matce Chrystusowej, błagając o zdrowie i siły dla Ojca Świętego. Czyńmy te niewielkie ofiary, aby nasz „wdowi grosz” wyjednał miłosierdzie Boże, aby Chrystus rozeznał ogromną miłość, którą mamy dla Jego zastępcy na Ziemi.
Wraz z Wami, moi najmilsi, współpracownicy i dzieci boże, klękam przed tronem łaski i proszę o zdrowie dla głowy Kościoła. Niech Pan go nam zachowa i ożywi swoimi mocami, niech sprawi, aby długie jeszcze lata mógł służyć Kościołowi powszechnemu i kulturze światowej w duchu Ewangelii.
Błogosławię Was w imię Ojca i Syna i Ducha świętego.
Stefan Kardynał Wyszyński
Prymas Polski
Z okazji 101. rocznicy urodzin św. Jana Pawła II, zachęcam do przeczytania 4- tomowej książki, której autorką jest Jolanta Sosnowska (Wydawnictwo Biały Kruk Sp. z o.o. Kraków). Ta literacka opowieść o polskim papieżu i Jego arcybogatym pontyfikacie jest jednocześnie wyrazem sprzeciwu na traktowanie Go przez nieprzyjazne środowiska, jako miłego staruszka i miłośnika kremówek.
„Ojciec Święty jawi się tu, jako osobowość zachwycająca – pasterz wyrazisty, konsekwentny, inteligentny, odpowiedzialny i odważny (…). Przytaczane myśli i fragmenty Jego nauczania okazują się sprawdzającą przepowiednią, bo są dziś bardziej aktualne niż przed laty! (…). Jan Paweł II już 40 lat temu ostrzegał przed wielkim zagrożeniem dla rodziny i małżeństwa, które objawiają się z tak niespotykanie destrukcyjną siłą w ostatnich czasach”. Należy, zatem przypomnieć, że 15 maja obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Rodziny. Uczyńmy wiele, aby tego dnia wybrzmiała troska o rodzinę i o całą prawdę o niej w obecnej sytuacji.
W tej świetnej lekturze znajdujemy odpowiedzi na wiele pytań np. jak rozumieć współczesne podejście do religii, kulturę, historię, prawo, stosunki społeczne czy politykę. Jakże znamiennym jest fakt, że w swym niestrudzonym pielgrzymowaniu w różne regiony świata zawsze troszczył się o Polskę i jej ambasadorowanie. Ten szczery patriotyzm św. Jana Pawła II wzbudzał w świecie powszechny szacunek. Może właśnie to, o zgrozo, jest powodem szkalujących ataków oraz bezczeszczenia Jego pomników przez „rodaków”?
Pełne podziwu było – niezależnie od wyznawanych poglądów - Jego zaangażowanie modlitewne i wzniosła duchowość. Dlatego autorka słusznie nazwała Papieża jakże wymownym i pięknym polskim mianem: Hetman Chrystusa, bo jak dawni nasi wodzowie był: „niezłomny, waleczny, ufający Bogu i zwycięski, dzięki swoim hufcom, czyli wszystkim wyznawcom Jezusa Chrystusa”.
Z kart tej książki przypominamy sobie św. Jana Pawła II i poznajemy na nowo, jako: „genialnego stratega, utalentowanego dyplomatę, człowieka ujmującego swą powierzchownością tak samo jak intelektem czy głębią wiary”. I dlatego tą pierwszą na świecie tak bogatą biografię, która obejmuje: „okres kształtowania się nowego Watykanu, nowego modelu papiestwa, zryw misyjny, pierwsze starcia z wrogami Kościoła, zamach na Papieża aż po dziękczynną pielgrzymkę do Fatimy” – czyta się z niewysłowionym, krzepiącym zachwytem.
Święty Janie Pawle II Wielki, wstawiaj się za nami.
Teresa Gałczyńska
Mijająca właśnie trzydziesta rocznica, pierwszej już w wolnej Ojczyźnie, a czwartej Podróży Apostolskiej Jana Pawła II do Polski, odbywająca się w dniach 1-9 czerwca, pod hasłem „Bogu dziękujcie, ducha nie traćcie”, przywołuje nam na myśl miasta, które odwiedził i przesłania, jakie w nich do nas skierował Ojciec Święty. Jednym z miast leżącym na trasie tej wizyty duszpasterskiej był Lubaczów.
Papież Jan Paweł II odwiedzając ten skrawek Archidiecezji Lwowskiej, który pozostał w granicach Polski po drugiej wojnie światowej, odwiedzał symbolicznie tą całą prastarą archidiecezję i wszystkich katolików, przeważnie Polaków, nadal zamieszkujących te stare polskie, piastowskie ziemie. Lubaczów położony jest w historycznej Ziemi Bełskiej, dziś w województwie Podkarpackim, najmniejsze miasto z odwiedzanych podczas IV Pielgrzymki do Polski, ale zarazem miejsce, które w największym stopniu oddaje klimat leżącego nieopodal Lwowa, przedwojennej stolicy Archidiecezji. Miasta „Semper Fidelis” (Zawsze Wiernego) i jak przed wojną mówiono „najbardziej polskiego z polskich miast”.
Rynek miejski - Lubaczów Źródło: https://pl.wikipedia.org |
Związki Karola Wojtyły z Lubaczowem sięgają 1958 r., kiedy to przybył do tego miasta po raz pierwszy, jako biskup (nominat) pomocniczy z Krakowa, na uroczystości 25-lecia sakry biskupiej abpa Eugeniusza Baziaka, metropolity lwowskiego i administratora archidiecezji krakowskiej. W liście z dnia 9 sierpnia 1987 r., już, jako biskup Rzymu – Papież Jan Paweł II, skierowanym na ręce administratora apostolskiego „archidiecezji w Lubaczowie” bpa Mariana Jaworskiego, tak wspomina zmarłego abpa Baziaka i swoją wypowiedź na tamtejszej plebanii w 1958 r.: „Opatrzność Boża zrządziła, iż byłem bardzo blisko związany z osobą Zmarłego. Z Jego rąk otrzymałem sakrę biskupią w katedrze na Wawelu, w dniu 28 września 1958 r. – i aż do śmierci byłem najbliższym Jego współpracownikiem w biskupim posługiwaniu Kościołowi Krakowskiemu, któremu Zmarły Metropolita Lwowski opatrznościowo pasterzował w latach od 1951 do 1962. Jestem świadom tego, jak wiele Mu zawdzięczam”.
Po raz drugi, jak wcześniej wspomniałem, Karol Wojtyła odwiedził Lubaczów już, jako arcybiskup – metropolita krakowski w dniach 22- 23 października 1966 r., w czasie obchodów Tysiąclecia Chrztu Polski, kiedy to odprawił Mszę św. i wygłosił kazanie poświęcone związkowi Lubaczowa z Krakowem przez pryzmat posługi abpa Baziaka. Kolejny raz, już jako kardynał Karol Wojtyła odwiedził Lubaczów w lipcu 1971 r. podczas trwania nawiedzenia archidiecezji przez Najświętszą Maryję Pannę w znaku Ewangelii, świecy i pustej ramy. Odprawił wówczas Mszę św. przy ołtarzu polowym zlokalizowanym w pobliżu prokatedry. Oto krótkie fragmenty opisu tej uroczystości:
„Od godziny 16.30 zaczęli przyjeżdżać uczestnicy uroczystości – księża kardynałowie: Ksiądz Prymas Wyszyński i Ksiądz Kardynał Wojtyła z Krakowa (…). Zajęli miejsca przygotowane dla nich na podium(…). Najświętszą ofiarę Syna Bożego za lud Boży, archidiecezji w Lubaczowie, w duchowej obecności Jego Matki, celebrował Jego Eminencja Ksiądz Kardynał Wojtyła (…). Kazanie wygłosił Jego Eminencja Ksiądz Prymas Kardynał Wyszyński (…). Apelem Jasnogórskim zakończono część oficjalną na zewnątrz kościoła. W uroczystej procesji, w której wzięli udział Księża Kardynałowie, wniesione zostały symbole nawiedzenia do wnętrza prokatedry”.
Kardynał Karol Wojtyła był w Lubaczowie również 17 sierpnia 1973 r. na pogrzebie śp. bpa Jana Nowickiego. Podczas uroczystości żałobnych odprawił Mszę św. w prokatedrze i odprowadził kondukt pogrzebowy na miejsce spoczynku, gdzie do zebranych, uczestników pogrzebu przemówił nad otwartą mogiłą.
Ostatnia, a zarazem najważniejsza wizyta Karola Wojtyły, już, jako Papieża Jana Pawła II w Lubaczowie, miała miejsce 2 i 3 czerwca 1991 r. Wówczas to gościł Ojca Świętego, na małym skrawku archidiecezji lwowskiej, pozostałym przy Polsce, jej metropolita abp Marian Jaworski. Ojciec Święty przyleciał do Lubaczowa śmigłowcem o godzinie 20.20 i po Krótkim powitaniu przez abpa Jaworskiego oraz przedstawicieli władz rządowych i samorządowych, udał się do kościoła św. Stanisława, by pomodlić się przed kopią cudownego obrazu Matki Bożej Łaskawej. Następnie poświęcił nową prokatedrę pod wezwaniem bł. Jakuba Strzęmię. Podczas przemówienia skierowanego do zgromadzonych wiernych, przypomniał sylwetki kardynała Władysława Rubina i abpa Eugeniusza Baziaka. Po nocy spędzonej w domu biskupim, Jan Paweł II odprawił w godzinach rannych Mszę św. na Błoniach lubaczowskich, w których uczestniczyło ok. 200 000 wiernych, w tym kilkanaście tysięcy Polaków zamieszkałych na terenach za obecną granicą z Ukrainą. Podczas kazania mówił o opiece Matki Bożej nad Narodem polskim, szczególnie w kontekście „potopu” szwedzkiego, cudownej obrony Jasnej Góry i ślubów Jana Kazimierza Wazy, złożonych w Katedrze we Lwowie. Papież podczas tej Mszy św. ozdobił koroną cudowny obraz Matki Bożej Tartakowskiej z Łukawca. Wizyta następcy św. Piotra w Lubaczowie – stolicy szczątkowej archidiecezji lwowskiej była ostatnim tak doniosłym wydarzeniem w jej dziejach, bowiem rok później Papież dokonał reorganizacji administracji Kościoła Katolickiego w Polsce. W wyniku tych zmian tzw. „archidiecezja w Lubaczowie” została częścią nowo powstałej Diecezji Zamojsko – Lubaczowskiej.
W roku 1999 staraniem wspólnoty katolickiej Lubaczowa, został poświęcony przez bpa Mariusza Leszczyńskiego nowy kościół pod wezwaniem św. Karola Boromeusza, który jest wotum dziękczynnym za obecności, a szczególnie za tą ostatnią - Karola Wojtyły - już jako Jana Pawła II w tym mieście. W roku śmierci Ojca Świętego, 2 czerwca, wierni postawili również krzyż w miejscu, gdzie stał ołtarz papieski, a rok później odsłonięty i poświęcony został przez kardynała Jaworskiego w asyście bp zamojsko – lubaczowskiego Jana Śrutwy i lwowskiego biskupa pomocniczego Mariana Buczka, pomnik przed kościołem św. Karola Boromeusza, przedstawiający bł. Jana Pawła II.
Podczas Dnia Dziękczynienia 5 czerwca 2011 r. w procesji i Mszy św. przed Świątynią Opatrzności Bożej w Wilanowie, uczestniczyła delegacja Lubaczowa z Panią burmistrz Marią Magoń na czele, która była jedną z przedstawicieli miast papieskich.
Krzysztof Kanabus
Korzystałem z publikacji:
„Jan Paweł II w Lubaczowie” – wydana przez Muzeum Kresów w Lubaczowie; czerwiec 2011.
„W drodze na Kresy – 20. Rocznica wizyty Ojca Świętego Jana Pawła II w Lubaczowie” – wydana przez Muzeum Kresów w Lubaczowie, 2011.
„Lubaczów 2011” – jednodniówka, Urząd Miejski w Lubaczowie.
„Lubaczów w hołdzie Janowi Pawłowi II”, wydanie specjalne, maj 2011.
Rozmowa, którą odbyłem z panią Marią Magoń burmistrzem Lubaczowa w Wilanowie.
„Maluśkiego przeżegnać ode mnie” — pisał 5 czerwca 1667 roku Jan Sobieski do swej umiłowanej małżonki. Były to pierwsze słowa, jakimi powitał swojego nienarodzonego jeszcze syna. Hetman wielki koronny dwa lata wcześniej poślubił Marię Kazimierę i od tej pory z niecierpliwością wypatrywał szczęśliwego dnia, kiedy zostanie ojcem.
Ten dzień wreszcie nastąpił. Malec urodził się w Paryżu, gdzie Marysieńka ratowała ciąże i swoje zdrowie.
„Francik mały, tłusty i duży” - radował się hetman Sobieski z narodzin pierworodnego. A ukochaną żonę, od tej pory, obdarzał czułym mianem Mamusieńka.
Sobieski był żądny wszelkich informacji o synu. Nie mógł osobiście, ale listownie doradzał żonie, jak ma malca pielęgnować i wychowywać. „Trzeba mu było wpuścić trochę wina w usta, kiedy się urodził, żeby był duży, mocny i na prace trwały.” Cieszył się, że ” papkę jeść zaczyna”. Wysyłał prezenty, ubranka odpowiednie dla malucha, szubkę z frędzelkami specjalnie uszytą, aby Kubeczek frędzelkami się bawił i miał, co obrywać.
Hetmana, niestety, nie było przy chrzcie synka. Podczas uroczystości, półroczny synek wrzeszczał w niebogłosy. Od tego wrzasku pewna wysoko urodzona dama nawet zemdlała, a matka oblała rumieńcem. Tylko ojciec wiedział swoje: „wrzask przy chrzcie jest wróżbą siły i zdrowia dziecka”.Zalecał, aby dziecko miało pod dostatkiem świeżego powietrza i przebywało dużo na dworze.
„Ja w takim wieku jak on nie znalem prawie izby”. „Długie przebywanie we wnętrzach jest niezdrowe.”
Zaraz po urodzeniu syna kochający ojciec wyraził najgorętsze pragnienie dotyczące jego przyszłości: „Niech tylko będzie zdrowy, a potem żeby nie był błaznem, o to się tylko frasować trzeba.” Mały Kubeczek chował się dobrze. Jan i Marysieńka Sobiescy kochali z ogromną czułością wszystkie swoje dzieci.
”Życie rodziny królewskiej upływało wśród wzajemnej bliskości i ciepła. Bez względu na los, jaki spotkał królewiczów Sobieskich, mogli z przyjemnością wspominać błogie czasy dzieciństwa, a nie wszystkim książętom było to dane.”
***
Marginalni, wzgardzeni, zapomniani. Bracia skłóceni i uprzykrzający ojcu ostatnie chwile. Walczący z matką o schedę po ojcu. O kim to mowa w polskiej historiografii, skażonej, zagmatwanej błędami i nieścisłościami? O Jakubie, Aleksandrze i Konstantym – synach króla Jana III Sobieskiego. Królewscy synowie, trzej bracia Sobiescy - nie zdobyli zainteresowania historyków. O ich Ojcu, który znalazł się w panteonie narodowych bohaterów napisano wiele książek. O nich historia milczała, a jeśli już ktoś wspomniał, to marginalnie i w niekorzystnych barwach.
Prof. Michał Komaszyński rozprawił się z czarną legendą otaczającą postać królowej Marysieńki. Aleksandra Skrzypietz, uczennica Profesora, za namową mistrza postanowiła przekazać nam prawdę o królewiczach. I tak dzięki Aleksandrze Skrzypietz, królewscy synowie doczekali się pierwszej monumentalnej biografii. Napisanej na podstawie odnalezionych na nowo źródeł, korespondencji rodzinnej, częściowo tylko do dziś znanej oraz bogatej literatury.
„Królewscy synowie” to książka, która stanowi próbę rozprawienia się z prezentowaną przez polską historiografię czarną legendą oplatającą dzieje Sobieskich. Autorka pokazuje jak wyglądało życie polskich królewiczów zarówno za panowania ojca, jak i po jego śmierci, a także jak zmieniła się pozycja książąt, którzy stali się podmiotem cudzej gry dyplomatycznej, a później wpadli w nicość polityczną.”
***
Jacy naprawdę byli królewicze?
Jakub, to postać z krwi i kości. Niedoceniony uczestnik wypraw wojennych u boku ojca. Na negatywny obraz królewicza w przekazie historycznym miały wpływ oszczerstwa pod jego adresem wysuwane przez ambasadora Ludwika XIV – udowadnia autorka. Wrogi królewiczowi Francuz zrobił wiele, by Jakub nigdy nie stał się Jakubem I.
Aleksander nie mieszał się do polityki, pisał wiersze i wystawiał sztuki teatralne.
Najmłodszy Konstanty, zwany Amorem, był wesołym i sympatycznym młodzieńcem. Przywiązany do Jakuba traktował starszego brata z podziwem i serdecznością. Gdy August II porwał obu braci, młodszego, mniej groźnego chciał wypuścić. Konstanty nie zgodził się, nie opuścił kochanego brata i spędził lata w więzieniu, razem z Jakubem.
Czy zdradzili Ojczyznę? Aleksander nie przyjął z rąk Karola XII korony polskiej. Jakub odrzucił berło ofiarowane z łaski przez Piotra I. Nie zdradzili Ojczyzny, nie okryli hańbą nazwiska Sobieskich.
Opr. Barbara Olak
na podstawie książki:
„Królewscy synowie - Jakub, Aleksander i Konstanty Sobiescy” - Aleksandra Skrzypietz, Wydawnictwo Uniwersytet Śląski.
Pokój Prymasa w Komańczy |
Stefan Kardynał Wyszyński urodził się 3 sierpnia 1901 roku w miejscowości Zuzela. Jak sam wspominał: „Urodziłem się na styku Podlasia z Mazowszem. Pamiętam do dziś dnia ludzi prostych, których obserwowałem, jako chłopiec. Zdumiewająca była ich spokojna, ufna wiara. Tego nie można nazwać żadną miarą niewiedzą religijną, bo z tym się łączy patrzenie w głąb, niemal jakieś mistyczne obcowanie. Ci ludzie widzą to, w co wierzą”.
Biskup Lubelski Stefan Wyszyński w roku 1949 objął stolicę prymasowską w czasie, gdy Polska leżała jeszcze w gruzach po drugiej wojnie światowej, zagrożona inwazją ustroju, którego celem była walka z prawami człowieka, Kościoła i Narodu. Po śmierci Prymasa Kardynała Augusta Hlonda cała wierna Polska zadawała sobie pytanie, jaki będzie nowy Prymas i czy sobie z tą bezbożną inwazją poradzi.
Nowy Prymas, którego zawołaniem było „Soli Deo” – Samemu Bogu, stanął na czele Kościoła z Bożym założeniem- służby Narodowi w Kościele. Wiernie wypełniając te zadania stał się jednym z najwybitniejszych polskich mężów stanu, obrońcą Kościoła Katolickiego - Prymasem Tysiąclecia. Gdy na początku lat pięćdziesiątych terror wobec polskiego Kościoła się wzmagał, zdecydował się na zawarcie „Porozumienia” z władzami PRL-u. Niektórzy z wiernych odczytali to, jako ustępstwo wobec komunistów, jednak jak mądra była to decyzja pokazał czas. Podpisanie „Porozumienia”, dążenie przez Prymasa do zgody i pokoju społecznego, nie powstrzymały reżimu komunistycznego od przemocy i terroru. Gdy władze posunęły się do wydania dekretu ograniczającego jurysdykcyjną samodzielność i niezależność Kościoła, wypowiedział słynne: „Non possumus”, po czym dnia 8 maja 1953 roku wystosował memoriał do władz, w którym powołując się na „Porozumienie” wyliczył punkty złamane przez władze.
Za swoją niezłomną postawę zapłacił wieloletnim więzieniem. Późnym wieczorem 25 września 1953 roku został aresztowany w Domu Arcybiskupów Warszawskich i wywieziony z Warszawy w nieznanym kierunku. Z rzeczy osobistych zdążył zabrać ze sobą tylko różaniec i brewiarz. Strzeżony dzień i noc przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, odizolowany od wiernego Narodu, przebywał kolejno w Rywałdzie, Stoczku Warmińskim, Prudniku i Komańczy.
Tablica przytwierdzona do ściany klasztoru w Komańczy |
Podjął bezprecedensowe w dotychczasowej posłudze Kościoła inicjatywy – Wielką Nowennę, Nawiedzenie i uroczystości na Szlaku Milenijnym. Uroczystości na Szlaku Milenijnym były wielkim egzaminem dla wiernych, czy zwycięży dobro czy zło, wiara czy ateizm, miłość chrześcijańska czy nienawiść. Nadszedł dzień 3 maja 1966 roku. Jasna Góra, na honorowym miejscu przygotowany fotel dla Papieża Pawła VI z leżącymi dla niego kwiatami, stoi pusty. Władze komunistyczne nie odważyły się na otwarcie granic Polski przed Papieżem.
Prymas Stefan Wyszyński wraz z arcybiskupem krakowskim Karolem Wojtyłą, arcybiskupami Bolesławem Kominkiem i Antonim Baraniakiem oraz ze wszystkimi biskupami polskimi, w obliczu ogromnej rzeszy pielgrzymów, dokonał historycznego aktu Oddania Polski Matce Chrystusowej w niewolę miłości za wolność Kościoła w Ojczyźnie i w świecie. Intencjami tego aktu były, zachowanie wiary Chrystusowej w Polsce i oddanie się za cały Kościół, aby wyjednać mu wolność. Milenijny Akt Oddania wyprzedzał swój czas, dla wielu nie był do końca zrozumiały, dopiero z perspektywy późniejszych lat i wydarzeń, takich jak wybór na Papieża biskupa z Polski i zrzucenie komunistycznego jarzma, uświadomiło nam jego wielkość.
Wielkim wydarzeniem, jednocześnie darem oraz ukoronowaniem posługi i życia Prymasa był wybór w dniu 16 października 1978 roku Arcybiskupa Krakowskiego Kardynała Karola Wojtyły na Ojca Świętego, który przyjął imię Jana Pawła II. W tym doniosłym wydarzeniu swój udział miał bezsprzecznie również Prymas Wyszyński. Jego dalekowzroczność i autorytet stały się kamieniami węgielnymi „nowych czasów”, które dzisiaj przeżywamy.
Pogrzeb Prymasa Tysiąclecia, Interreksa, nazwany „ostatnim pogrzebem królewskim”, zgromadził w Warszawie na ówczesnym Placu Zwycięstwa, tysiące wiernych. Uroczystościom pogrzebowym przewodniczył ksiądz kardynał Agostino Casaroli z Watykanu. Przybyły również bardzo liczne delegacje z kraju i całego świata. Trumna z ciałem Prymasa Wyszyńskiego spoczęła w Archikatedrze Warszawskiej.
Dnia 3 maja 1994 r. w Święto Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski i Konstytucji 3 Maja Prymas Wyszyński został pośmiertnie odznaczony Orderem Orła Białego, którego dewiza brzmi: ZA OJCZYZNĘ I NARÓD. Jest to najstarsze i najwyższe odznaczenie państwowe Rzeczypospolitej Polskiej.
Krzysztof Kanabus
Wspomnienie św. Andrzeja Boboli przypada na 16 maja. W tym szczególnym czasie, chciałoby się powiedzieć „narodowych rekolekcji”, trwających już ponad rok, nasz wzrok biegnie ku tym, którzy wspierali nas przez wieki, nie tylko w czasie historycznych batalii, ale i codzienności, z którą tylu już pokoleniom Polaków przyszło się zmagać.
Obok Najświętszej Maryi Panny, św. Wojciecha, św. Stanisława biskupa, św. Stanisława Kostki, patronem Polski jest św. Andrzej Bobola. W niezwykły, nadprzyrodzony sposób rozwija się kult tego świętego w wielu miejscach Polski, o czym mogą zaświadczyć historie opisane w książce „Cuda św. Andrzeja Boboli – świadectwa, życie i modlitwy” opracowane przez Elżbietę Polak.
Wielkim czcicielem św. Andrzeja Boboli jest na przykład proboszcz parafii w Strachocinie ks. Józef Niżnik, autor publikacji „Święty Andrzej Bobola – Życie, objawienie, cuda”. To ks. Józefowi w roku 1987 postać, która pojawia się od wielu lat na plebani, powiedziała: „Jestem Andrzej Bobola”. Obecnie miejsce to jest szczególnym miejscem kultu.
Może warto do wakacyjnych szlaków dopisać Sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Strachocinie (przemyska.pl). Na stronie sanktuarium znajdują się opisy nie tylko związane z drogą do świętości Andrzeja Boboli, ale również jego interwencje po jego męczeńskiej śmierci 16 maja 1657, kiedy to został bestialsko zamordowany przez Kozaków w Janowie Poleskim*/.
A jeszcze kilkanaście miesięcy wcześniej napisał dla polskiego króla Jana Kazimierza tekst ślubów Lwowskich, których tekst był natchnieniem dla Sługi Bożego kardynała Stefana Wyszyńskiego do napisania tekstu Ślubów Jasnogórskich Narodu. To chyba nie przypadek, że Prymas Wyszyński napisał je praktyczne w nocy z 15 na 16 maja.
Wielkie sprawy tego świata i codzienna posługa, taka, jakiej wymagały czasy, w jakich żył. Święty Andrzej Bobola był zaangażowany w niesienie pomocy ludziom w czasie zarazy. W latach 1625-29 usługiwał dla ogarniętego zarazą Wilna. Zarówno za życia jak i po śmierci. Uratowanie Pińska od epidemii w latach 1709-1710, przypisuje się właśnie jego wstawiennictwu. I dziś, na stronach sanktuarium na Rakowieckiej można odnaleźć tekst nowenny o ustanie epidemii, Ogólnopolska nowenna do świętego Andrzeja Boboli - Parafia - Aktualności - Parafia Rzymskokatolicka Św. Andrzeja Boboli w Warszawie (jezuici.pl)
To sam Andrzej Bobola, w widzeniu, jakie miał o. Alojzy Korzeniewski, zapowiada udręczonemu niewolą narodowi polskiemu wolność, to, że będzie patronem Polski i dodaje jeszcze, że gdy będzie jej głównym patronem, Polska będzie pełna rozkwitu.
Beatyfikacja Boboli dla Polaków, była niezwykłym wydarzeniem dającym radość i nadzieję na lepsze jutro. W czasie, kiedy naszą Ojczyznę podzielono między trzy mocarstwa, na placu świętego Piotra, 30 października 1853 roku na froncie bazyliki zamieszczono obraz przedstawiający męczeństwo wtedy jeszcze bł. Andrzeja Boboli, a po jego jednej i po drugiej stronie dwa papieskie herby. Był zwyczaj zamieszcza herbu papieskiego i herbu państwa, skąd pochodziła osoba wynoszona na ołtarze. Polska była pod zaborami, zatem papież Pius IX polecił zawiesić dwa razy swój herb, dając ujarzmionemu narodowi polskiemu znak, że oto Kościół bierze go w opiekę a papież chce im zastąpić króla.
Wstawiennictwu Boboli przypisywana jest również nadprzyrodzona interwencja w czasie bitwy warszawskiej w roku 1920. Kanonizacji dokonuje 17 kwietnia 1938 papież Pius XI, który będąc Nuncjuszem Apostolskim w Polsce w roku 1930, sam był świadkiem żarliwej modlitwy warszawiaków. Cześć Boboli oddawały całe rzesze czcicieli, kiedy jego relikwie po latach wracały do Polski w roku 1938. Kronikę filmową rejestrującą to wydarzenie można zobaczyć na stronie Parafii św. Andrzeja Boboli w Lublinie**/.
W 1957 roku papież Pius XII, w 300 lecie męczeństwa poświęca naszemu rodakowi Encyklikę Invicti athletae Christi. Jest to jedyny w historii papieski dokument tej rangi poświęcony w całości jednemu świętemu***/.
W swoim dzienniczku (nr 689) święta siostra Faustyna zapisała: W pewnej chwili ujrzałam stolicę Baranka Bożego i przed tronem trzech świętych: Stanisława Kostkę, Andrzeja Bobolę i Kazimierza królewicza, którzy się wstawiali za Polską.
Historia życia Boboli, świadectwa jego skutecznego wstawiennictwa pobudzają do działania. Fulli Horak obiecał: „Będą wam pomagał….”. Tylko czy potrafimy gorąco, z głębi serca, z wiarą prosić św. Andrzeja Bobolę o wstawiennictwo.
Aleksandra Dynowska
*/ Św. Andrzej Bobola - Historia życia - Najważniejsze fakty z życia świętego (swietyandrzejbobola.pl)
**/ Filmy o Patronie - Parafia pw. św. Andrzeja Boboli w Lublinie (bobola.pl)
***/ ENCYKLIKA PIUSA XII o św. Andrzeju Boboli (bobolanum.edu.pl)
Kiedy usłyszałam w Kościele ogłoszenie o EDK poczułam w sercu wezwanie. To samo również odczuła moja siostra, więc zdecydowałyśmy wspólnie, że podejmiemy to wyzwanie.
Niestety na kilka dni przed EDK zaczęły się różne problemy zdrowotne, a najgorzej było właśnie w piątek, kiedy startowała EDK. Postanowiłyśmy mimo tego iść.
Droga rozpoczynała się w Rososzy Mszą Świętą i błogosławieństwem kapłańskim. Przywitała nas pogodna noc i księżyc w pełni, który towarzyszył nam już całą trasę.
Pierwsze stacje pokonywałyśmy ekspresowo. Były rozmieszczone dość gęsto, tak, że czasem nie zdążyłyśmy rozważyć jednej stacji, a pojawiała się następna. Witały nas udekorowane kapliczki i przydrożne krzyże. Pomyślałam sobie wtedy, że ta EDK wcale nie jest taka ciężka, jak niektórzy opowiadali. "Schody" zaczęły się mniej więcej w połowie trasy.
Stacje zaczęły pojawiać się coraz rzadziej, a trasa zawiodła nas w gęsty las. Zaczęłyśmy powoli opadać z sił, a nogi robiły się coraz bardziej zmęczone. Postanowiłyśmy ten trudny czas marszu wypełnić modlitwą różańcową. Pozwoliło to oderwać myśli od zmęczenia i bólu. Oddałyśmy wszystkie nasze kroki Maryi. Nie powiem, że ból minął, a wręcz przeciwnie, nasilał się z każdym kolejnym etapem wędrówki. Ale Maryja trzymała rytm. Jedna "zdrowaśka" i kolejne kroki naprzód.
Myślałam wtedy o Jezusie; o tym, że to nasze cierpienie to jest nic w porównaniu do tego, co On przeszedł na swojej drodze krzyżowej. I, że niósł krzyż z miłości do mnie. Poczułam, że całe moje życie należy do Niego. Obydwie niosłyśmy w sercach wiele intencji. Oddawałyśmy je na każdym kroku i na każdej stacji Jezusowi przez ręce Maryi.
Najtrudniejszy był ostatni etap wędrówki. Powiem szczerze, że nie pamiętam, żebym kiedykolwiek w swoim życiu była tak wyczerpana fizycznie. Każdy krok to ból. Ból, który oddawałam Jezusowi. Zmawiałyśmy na przemian różaniec i Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Myślę, że tylko dzięki Matce Bożej dotarłyśmy do naszego Kościoła w Powsinie, który był ostatnią stacją drogi krzyżowej. Z wielkim wzruszeniem i radością odmówiłyśmy" Kłaniamy Ci się Panie Jezu i błogosławimy Tobie...."
EDK to nie była dla mnie nocna przygoda czy rodzaj wyczynowej wyprawy. Był to czas, kiedy mogłam doświadczyć swojej całkowitej słabości; że jestem kruszynką wobec Boga i jego potęgi i zależę tylko od Niego. Całą trasę odczuwałam również olbrzymią opiekę Matki Bożej. Dzięki EDK mogłam, choć odrobinę dotknąć cierpienia Jezusa. A jeśli chodzi o moje dolegliwości zdrowotne, które dokuczały mi przed EDK, to wszystkie minęły, jak ręką odjął. Polecam EDK każdemu, kto pragnie zmienić coś w swoim życiu, podjąć ryzyko dla Jezusa.
Maria Cydejko
***
O Ekstremalnej Drodze Krzyżowej słyszałam wiele razy, ale dopiero w tym roku poczułam, że chcę iść. Zastanawiałam się, czy dam radę (36 km, w nocy), ale umówiłam się z moją siostrą, że pójdziemy razem.
W dzień wyjścia od rana bardzo źle się czułam. Dopadło mnie osłabienie, tak „jakby choroba mnie brała”. Jednak, gdy tylko wyruszyłyśmy, wszystkie słabości i dolegliwości odeszły.
Na początku stacje były bardzo często. Z czasem odległości się wydłużały.
Klękałyśmy i modliłyśmy się przy każdym krzyżu i kapliczce. Natomiast Mękę Pańską rozważałyśmy w drodze. Do połowy trasy odczuwałam zmęczenie, a później zaczęły się różne bóle.
Ofiarowywałam każdy wysiłek i niedomaganie w intencjach, w których maszerowałam oraz łączyłam swój trud z cierpieniami Jezusa. Łatwo nie było, ale i tak myślę, że to był tylko mały ułamek tego, co zniósł dla nas Chrystus.
To, co pomagało nam iść, mimo zmęczenia i bólu, to nasze intencje, łączność z Jezusem oraz odmawianie różańca świętego i koronek. Jestem przekonana, że Maryja nam towarzyszyła. Bez Niej byśmy nie doszły.
Bardzo przeżyłam tę noc. Psychicznie, fizycznie, ale przede wszystkim duchowo. Przez wiele dni czułam zmęczenie, ale też ogromną bliskość i miłość Jezusa i Maryi.
Chciałabym znów za rok pójść tą piękną trasą przez wioski i lasy…z Panem. Bardzo polecam każdemu, nawet, jeśli miałby przejść tylko kilka kilometrów, to naprawdę WARTO!
Kasia Kozłowska
***
Gdyby nie Daria nie zdecydowałbym się ruszyć w tę drogę. Ma w sobie zapał, który zaraża innych. Ja tymczasem mam już swoje lata i wiem ile mogę znieść, a EDK jest na granicy bólu. Gdyby nie Paweł, który już raz uczestniczył w EDK, nie przekonałbym się, bo jednak na taką drogę potrzebny jest ci ktoś, kto z tobą pójdzie. On nie zawahał się ani chwili. Poszedłem, więc i pamiętam to tak.
Noc ciepła, księżycowa. Plecak pełen ciuchów na zmianę, zupełnie niepotrzebnych. Cisza, światełka lampek na czołach, plecakach. Grupy, grupki, krzyże. Puste wsie, ciemno już w domach, pojedyncze samochody.
Na początku stacje drogi krzyżowej były dość często. Klękaliśmy na przywitanie krzyża. W ciszy słuchałem rozważań z telefonu. To, co powoli zaczynało do mnie trafiać z rozważań, to przesłanie, że trzeba być gotowym na drogę krzyża. W nocy człowiek czuje się trochę bardziej gotowy na refleksję o swoim życiu. Łatwiej jest znaleźć dystans do spraw codziennych, gdy idziesz samotnie drogą pod gołym niebem w ciszy. Kolejne stacje drogi krzyżowej oświetlone lampkami przez kogoś. To bardzo miłe, bo w ciemnościach pięknie się prezentowały. Przy jednej stali ludzie z lokalnych domów i mimo późnej pory towarzyszyli nam przy modlitwie. Na wejściu do jednej miejscowości dwóch młodych chłopaków rzuciło do nas pozdrowienie „Dobrej drogi!”.
Mijały godziny i zmęczenie zaczęło dawać się we znaki. Przed wejściem do lasów Chojnowskich, ktoś powiedział, albo teraz rezygnujesz, albo po wyjściu z lasu, bo jak w lesie stracisz siły, to nikt ci nie pomoże. Przyznam, że nie pomyślałem o tym wcześniej. Sił wystarczyło. W sercu była radość, że jeszcze daję radę, że mogę nawet komuś pomóc.
Jednego jednak nie rozumiałem. Mimo że słuchałem rozważań, nie trafiało do mnie to, co zazwyczaj na drodze krzyżowej w kościele. Myślałem nawet, że zaniedbuję ten wątek, a powinien być najważniejszy. Dopiero pod koniec drogi dotarło do mnie, że nie w tym rzecz, że dziś jednoczę się w bólu z moim Mistrzem. Że podejmuję wyrzeczenie, bo przecież mógłbym ten czas spędzić inaczej. Zaczynam powoli rozumieć, ile mogła kosztować Jezusa decyzja o podjęciu krzyża, o oddaniu życia, za nas, za mnie.
Na drodze spotykamy znajomych, rozmawiamy krótko, wspieramy się. Chwila krótkiej wspólnej refleksji przy grobie ks. Bogdana w Skolimowie. Nogi tak bolą, że nie odważyliśmy się wejść pomiędzy groby, tylko spojrzeliśmy przez parkan na zapalone światło na grobie.
Na koniec, gdy już okolice stawały się znajome, myśleliśmy tylko o jednym - dojść, nie przeciągać tego marszu, szukając jak najkrótszej drogi, do celu. Ofiarowałem swój krzyż pod krzyżem mojej parafii w Powsinie. Wyczerpanie i radość jednocześnie. W domu, jak już odpocząłem spojrzałem na książkę DROGA św. Josemaria Escriva, otworzyłem na przypadkowej stronie i znalazłem te słowa „Pragnę, abyś był szczęśliwy na ziemi. – Nie będziesz szczęśliwy, jeśli nie pozbędziesz się lęku przed cierpieniem. Dopóki, bowiem „pielgrzymujemy”, nasze szczęście tkwi w cierpieniu.”
Myślę, że niełatwo pozbyć się lęku przed cierpieniem, że nie da się rady go znieść. Tym bardziej trudno decydować się na cierpienie, gdy nie ma takiej konieczności. No, ale tym właśnie była EDK, i dla wielu okazała się cierpieniem. Tyle, że to ma swój sens, trzeba go jedynie odnaleźć samemu.
Marcin
Szanowni Parafianie!
W tym roku Zbiórka się odbędzie!
To już 10 raz, kiedy społeczność Powsina nie pozostaje obojętna na potrzeby cierpiących i zapomnianych na całym świecie. Pomagaliśmy budować studnie, szkoły, farmy przy sierocińcach, pomagaliśmy uchodzącym przed prześladowaniami Chrześcijanom, a ostatnio wsparliśmy budowę sierocińca w Kenii.
Rok 2020 był bardzo trudny dla dobroczynności. Przez obostrzenia związane z pandemią liczne inicjatywy były zablokowane. My również nie zorganizowaliśmy zbiórki, choć z perspektywy czasu mogliśmy to zrobić. Ulegliśmy jednak strachowi, a przez to ktoś gdzieś na świecie nie otrzymał pomocy.
Wracamy jednak do naszej wspólnej i szlachetnej parafialnej idei a kolejna Wielka Powsińska Zbiórka Makulatury odbędzie się w dniach 22 – 23 maja 2021 r.
Jak zawsze na parkingu za Starą Plebanią zostanie podstawiony kontener, do którego będzie można składać makulaturę. Po wszystkich mszach w niedzielę 23 maja będą też zbierane do puszek środki na tegoroczny cel.
A cel jest szlachetny i odpowiada na potrzeby, tym razem ludzi bardzo potrzebujących w Polsce! Wspomagamy organizację hospicjum dla osób śmiertelnie chorych na raka angażując się w finansowanie sprzętu medycznego. Potrzebne są koncentratory tlenu ułatwiające oddychanie duszącym się pacjentom oraz pompy infuzyjne, które służą do podawania leków w trybie ciągłym, szczególnie środków przeciwbólowych w stanach terminalnych.
Pomoc osobom umierającym na choroby nowotworowe jest bardzo wymagająca i kosztowna. Wiąże się ona nie tylko z fizyczną opieką przez całą dobę, ale też zaoferowaniem komfortu duchowego dla pacjenta i jego rodziny. Opieka ta to trudne i wyczerpujące fizycznie i psychicznie zadanie, które niejednokrotnie przerasta nawet bardzo silne osoby.
Opiekę tę jednak sprawują ciche bohaterki, pełniące służbę bogu i ludziom w zaciszu modlitwy i cierpliwej pracy. To Siostry Felicjanki, które podjęły się organizacji hospicjum opieki paliatywnej dla osób cierpiących na choroby nowotworowe. Hospicjum powstaje przy ul. Nowowiejskiej 10a, w części budynku, w którym znajduje się prowadzony od ponad 100 lat przez Siostry Felicjanki Zakład Specjalny dla Chronicznie Chorych. Obecnie w tym domu znajduje się 41 pań, zajmując pokoje na pierwszej kondygnacji. Hospicjum z dwunastoma miejscami ma się mieścić na drugiej i trzeciej kondygnacji budynku.
Potrzeba na tego typu placówkę jest ogromna. W 1,7-milionowej stolicy jest tylko 60 miejsc w hospicjach stacjonarnych. Wiele osób przychodzi lub dzwoni do Zakładu z pytaniem o opiekę nad osobami z rozpoznaną chorobą nowotworową.
Siostry Felicjanki chcą stworzyć placówkę, która będzie nieodpłatnie przyjmować pacjentów. Część budynku została poddana gruntownej przebudowie, z wydzieleniem nowych pomieszczeń na sale chorych, gabinety lekarskie, dyżurki pielęgniarek czy dział farmaceutyczny. Uzyskana została zgoda wojewódzkiego konserwatora na przeprowadzenie zmian. Trwa remont oraz podjęte zostały starania o fundusze na prace remontowe oraz wyposażenie hospicjum w sprzęt medyczny i niemedyczny.
W sprawach urzędowych udało się dzięki ludzkiej życzliwości sprawnie zamknąć formalności. Wolontariusze, którzy na razie pracują zdalnie ze względu na pandemię, pomagają w przygotowaniu pism, ulotek, informatorów, prowadzeniu strony internetowej hospicjum.
W pracy hospicyjnej potrzebni są lekarze i pielęgniarki ze specjalizacją paliatywną lub przynajmniej z ukończonym kursem w tym zakresie.
Szczegóły o tworzonym hospicjum zamieszczone są na stronie www.hospicjumfelicjanek.pl , www.facebook.com/hospicjumfelicjanek
Przez udział w naszej akcji możemy realnie pomóc cierpiącym. Dlatego gorąco zachęcam do wzięcia udziału w Zbiórce w dniach 22-23 maja 2021!
UWAGA! Szanowni Parafianie, ze względu na koszt wywozu makulatury oraz chęć uzyskania za nią najlepszej ceny w skupie uprzejmie prosimy o przywożenie makulatury (kartki papieru, gazety, książki) w powiązanych paczkach. Dzięki temu zmieścimy więcej do kontenera. Nie wrzucajmy do niego śmieci łazienkowych i pomiętych kartonów oraz odpadów niepapierowych. W takiej sytuacji zebrana makulatura jest klasyfikowana, jako odpady mieszane, przez co ich cena jest obniżana do minimum.
Serdeczne Bóg Zapłać!
Grzegorz Gałczyński
Parafianin
KWIECIEŃ 2021
CHRZTY:
4 IV Helena Urbaszek
10 IV Zofia Joanna Bartkiewicz
11 IV Ewa Urszula Kośla
11 IV Józef Jakub Biernacki
Nowoochrzczone dzieci, ich rodziców oraz chrzestnych, oddajemy w matczyną opiekę Matki Bożej Tęskniącej-Powsińskiej.
ŚLUBY:
10 IV Amelia Książka – Bartosz Majewski
24 IV Marta Molak – Bartosz Gołąbek
Nowożeńców polecajmy opiece Matki Bożej Tęskniacej.
POGRZEBY:
8 IV + Alicja Karolina Rydel, l. 89 z Konstancina – Jeziornej
9 IV + Zofia Stefania Rogalka, l. 96 z Konstancina – Jeziornej
12 IV + Henryk Mirkowski, l. 82 z Warszawy
14 IV + Jolanta Iwona Weber, l. 60 z Warszawy
15 IV + Stanisława Bronisława Osuch, l. 84 z Warszawy
16 IV + Stefan Józef Haliniak, l. 76 z Warszawy
19 IV + Janina Sakowicz, l. 94 z Warszawy
20 IV + Andrzej Włodzimierz Węgłowski, l. 55 z Pruszkowa
21 IV + Katarzyna Barbara Kurek, l. 45 z Warszawy
23 IV + Wanda Zofia Kruszyńska, l. 90 z Konstancina- Jeziornej
26 IV + Zofia Paczuska, l. 87 z Warszawy
Zmarłych polecamy Bożemu Miłosierdziu. Wieczny odpoczynek Racz im dać Panie...
Kronikę opracował ks. Stanisław Podgórski
Minął już rok, a my nadal tkwimy w okowach pandemii Covid-19. Pracujemy i uczymy się zdalnie. Często zdalnie również uczestniczymy we Mszach św. nadawanych poprzez Internet, telewizję, radio. Na szczęście w tym roku, mimo że w okresie Świąt Wielkanocnych występowało nasilenie zachorowań koronawirusem, to jednak umożliwiono nam uczestnictwo w obchodach Wielkiego Tygodnia. Kościoły były otwarte, nabożeństwa się odbywały. Można było uczestniczyć w adoracji Najświętszego Sakramentu, pomodlić się w Ciemnicy, a później przy Grobie Pańskim – podobnie było w Powsinie. Można również było poświęcić pokarmy – w kościele lub podobnie jak w ubiegłym roku przed swoimi posesjami (ksiądz Proboszcz wędrował przez poszczególne miejscowości i święcił pokarmy). Ci, którzy mogli, mimo trudnej sytuacji uczestniczyli w tym świętowaniu. To dało nadzieję na zmiany na lepsze. Poniżej klika zdjęć z tego okresu.
Agata Krupińska
WIELKI TYDZIEŃ
NIEDZIELA WIELKANOCNA
SPOWIEDŹ Spowiedź indywidualna jest w każdą niedzielę przed Mszą św. oraz codziennie 30 min. przed Mszą św. rano i po południu. |
INTENCJA MODLITW NA MAJ:
O UMOCNIENIE W WIERZE DLA RODZICÓW I DZIECI KOMUNIJNYCH ORAZ KANDYDATÓW DO BIERZMOWANIA
NABOŻEŃSTWA MAJOWE
W dni powszednie po Mszy Świętej wieczornej o 18.30
W niedziele i święta o 17.30
3 V PONIEDZIAŁEK. UROCZYSTOŚĆ MATKI BOŻEJ KRÓLOWEJ POLSKI
4 V WTOREK. WSPOMNIENIE ŚW. FLORIANA MĘCZENNIKA
6 V PIERWSZY CZWARTEK MIESIĄCA - ŚWIĘTO ŚW. APOSTOŁÓW FILIPA I JAKUBA
7 V PIERWSZY PIĄTEK MIESIĄCA
8 V SOBOTA UROCZYSTOŚĆ ŚW. STANISŁAWA, BISKUPA I MĘCZENNIKA, GŁÓWNEGO PATRONA POLSKI I ARCHIDIECEZJI WARSZAWSKIEJ
9 V NIEDZIELA – SZÓSTA NIEDZIELA WIELKANOCY
10 V PONIEDZIAŁEK
13 V CZWARTEK – 104 ROCZNICA OBJAWIEŃ FATIMSKICH
14 V PIĄTEK ŚWIĘTO ŚW. MACIEJA, APOSTOŁA
15 V SOBOTA
16 V SIÓDMA NIEDZIELA WIELKANOCNA – UROCZYSTOŚĆ WNIEBOWSTĄPIENIA PAŃSKIEGO
17 V PONIEDZIAŁEK. UROCZYSTOŚĆ ŚW. ANDRZEJA BOBOLI, KAPŁANA I MĘCZENNIKA, PATRONA POLSKI I METROPOLII WARSZAWSKIEJ (PRZENIESIONA Z NIEDZIELI)
18 V WTOREK. WSPOMNIENIE ŚW. STANISŁAWA PAPCZYŃSKIEGO
22 V SOBOTA. WSPOMNIENIE ŚW. RITY Z CASCII
23 V NIEDZIELA – UROCZYSTOŚĆ ZESŁANIA DUCHA ŚWIĘTEGO
24 V PONIEDZIAŁEK – ŚWIĘTO NMP MATKI KOŚCIOŁA
26 V ŚRODA – WSPOMNIENIE ŚW. FILIPA NEREUSZA, KAPŁANA
27 V CZWARTEK ŚWIĘTO JEZUSA CHRYSTUSA NAJWYŻSZEGO KAPŁANA
28 V PIĄTEK - DZIEŃ WDZIĘCZNOŚCI ZA KORONACJĘ CUDOWNEGO OBRAZU MATKI BOŻEJ TĘSKNIĄCEJ
29 V SOBOTA WSPOMNIENIE ŚW. URSZULI LEDÓCHOWSKIEJ DZIEWICY
30 V NIEDZIELA – UROCZYSTOŚĆ TRÓJCY PRZENAJŚWIĘTSZEJ
31 V PONIEDZIAŁEK ŚWIĘTO NAWIEDZENIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
1 VI WTOREK. WSPOMNIENIE ŚW. JUSTYNA MĘCZENNIKA
3 VI CZWARTEK – UROCZYSTOŚĆ NAJŚWIĘTSZEGO CIAŁA I KRWI JEZUSA (BOŻE CIAŁO)
4 VI PIĄTEK – PIERWSZY PIĄTEK MIESIĄCA
CZERWIEC
5 VI PIERWSZA SOBOTA MIESIĄCA
7 VI DZIESIĄTA NIEDZIELA ZWYKŁA - ŚWIĘTO DZIĘKCZYNIENIA W ŚWIĄTYNII OPATRZNOŚCI BOŻEJ
Kalendarium przygotował ks. Stanisław Podgórski
W redakcji Kalendarium zostały wykorzystane częściowo materiały i schematy przygotowane przez ks. Jana Świstaka.
Msze Św. w naszej świątyni:
- w dni powszednie: 7.00 i 18.00
- w niedziele: 7.00, 9.00, 10.30 dla dzieci, 12.00 i 18.00
Spowiedź: na pół godziny przed Mszą Świętą i podczas Mszy
Kancelaria czynna: od poniedziałku do piątku w godz. 8.00-9.00 i 16.00-17.00
Telefon: (0-22) 648 38 46
nr konta bankowego Parafii: 89 1240 2135 1111 0000 3870 8501
Parafialny Zespół Caritas: magazyn czynny w drugą i czwartą sobotę miesiąca 10.00-11.00 w Domu Parafialnym, ul. Przyczółkowa 56,
nr konta bankowego: 93 1240 2135 1111 0010 0924 9010
e-mail: [email protected]
e-mail Wiadomości Powsińskich: [email protected]
http: parafia-powsin.pl
Bóg zapłać za ofiary na pokrycie kosztów druku gazetki!
"Redakcja WP działa pod opieką ks. Lecha Sitka. Sprawy dotyczące parafii Powsin opracowuje Stanisław Podgórski. Redaktor Naczelny: Agata Krupińska. Redaktor honorowy i twórca formatu Wiadomości Powsińskich: ks. Jan Świstak. Redakcja: Maria Zadrużna, Teresa Gałczyńska, Aleksandra Kupisz-Dynowska, Krzysztof Kanabus, Robert Krupiński."
Nakład: 200 egz.