CUD NAD WISŁĄ A ZMOWA MILCZENIA
STEFANIA ADELAJDA WOJTYŁÓWNA NA LETNISKU W CZAŃCU
Z WIGANDEM CIOŁKIEM POD GRUNWALD
BŁOGOSŁAWIENI CZYSTEGO SERCA ALBOWIEM ONI BOGA OGLĄDAĆ BĘDĄ
KALENDARZ DUSZPASTERSKI NA LIPIEC/SIERPIEN 2020
CUD NAD WISŁĄ A ZMOWA MILCZENIA
Cud nad Wisłą“- tak pierwszy, publicznie nazwał zwycięską obronę stolicy w 1920 roku premier Wincenty Witos i od tej pory Bitwa Warszawska zwana jest przez rodaków Cudem nad Wisłą.
“Cud nad Wisłą” to najsłynniejszy obraz znakomitego batalisty Jerzego Kossaka. Malarz malował obraz przez jeden rok, ale na dokumentację malowidła poświęcił lat dziesięć. Artysta wiernie oddał najdrobniejsze detale uzbrojenia i umundurowania żołnierzy, ubiory ochotników, a sama postać Matki Boskiej powstała na podstawie relacji bezpośrednich i pośrednich świadków zjawienia się Maryi w Ossowie i Wólce Radzymińskiej. Swoje najwybitniejsze dzieło artysta ukończył w 1930 roku.
Tytuł obrazu, jego wymowa nie spodobały się ówczesnym władzom. W mniemaniu obozu rządzącego autorem zwycięstwa nad bolszewikami był Józef Piłsudski, a obraz Kossaka temu najwyraźniej zaprzeczał.
Gdy w Polsce władzę sprawowali komuniści, obraz tym bardziej znalazł się na indeksie. Z kart historii zniknęła wojna roku 1920. Zmieniono nazwy ulic w Radzyminie. Zakazane zostały uroczystości patriotyczno-kościelne. Na proboszczów wywierano presję by na mogiłach bohaterów 1920 roku kopali nowe groby. Wojna polsko-bolszewicka była tematem tabu, a najwspanialszy obraz tej bitwie poświęcony znalazł się na indeksie i spoczął na długie lata w muzealnym magazynie.
Dzisiaj obraz Jerzego Kossaka “Cud nad Wisłą” obejrzeć możemy w Muzeum Wojska Polskiego. Przed obrazem zawsze stoi tłum ludzi a przewodnik objaśnia:
- W centrum obrazu ks. Ignacy Skorupka, kapelan 236 pułku piechoty Armii Ochotniczej. Idzie obok dowódcy, z krzyżem wysoko podniesionym. Razem z nim idą i inni. Przedstawiciele wszystkich stanów. Na planie najbliższym widzimy kobietę z Ochotniczej Legii Kobiet, w oddali harcerz z karabinem. Robotnik ze spracowaną ręką, chłop z kosą. Dominują mundury w kolorze khaki, choć mundury były rzadkością. Kraj był zniszczony, walki toczyły się na wszystkich frontach, całe buty i mundur to była rzadkość. Żołnierz wkładał, co miał. To było wojsko oberwańców w dziurawych butach. Jest też chorąży ze sztandarem, na białym tle czerwony krzyż i oczywiście orzeł. A na samej górze obrazu Matka Boska w otoczeniu husarii oraz dawnych rycerzy.
Reprodukcja obrazu zdobi okładkę książki ks.dr. Józefa Bartnika i Ewy Storożyńskiej “ Matka Boża Łaskawa a Cud nad Wisłą.” Inspiracją do napisania książki “Matka Boża Łaskawa a Cud nad Wisłą” stała wypowiedź Ojca Świętego Jana Pawła II, który po wizycie na cmentarzu żołnierzy poległych w Bitwie Warszawskiej roku 1920 powiedział: “Przed chwilą nawiedziłem Radzymin, miejsce szczególnie ważne w naszej narodowej historii(...). O wielkim Cudzie nad Wisłą przez dziesiątki lat trwała zmowa milczenia (…). Opatrzność Boża niejako nakłada dzisiaj obowiązek podtrzymania pamięci tego wielkiego wydarzenia w dziejach naszego narodu i całej Europy. “
Praca ks. dr. Józefa Bartnika przerywa tę zmowę milczenia i ujawnia zatajany przez przeszło dziewięćdziesiąt lat fakt dwukrotnego publicznego ukazania się Bogurodzicy, 14 i 15 sierpnia 1920 r. w czasie walk o Ossów i Wólkę Radzymińską.
Fakt zjawienia się Bogurodzicy na polach pod Warszawą, był przemilczany przez czynniki oficjalne, zarówno w okresie międzywojennym, jak i po II wojnie światowej. O Cudzie nad Wisłą zachowała się jednak pamięć wśród żołnierzy i ochotników wojny polsko-bolszewickiej, a także mieszkańców podwarszawskich wiosek. Cud nad Wisłą stał się także inspiracją dla polskich artystów.
Książka powstała dzięki świadectwom zebranym przez ks. Bartnika w ciągu blisko 30 lat posługi duszpasterskiej w sanktuarium Matki Bożej Łaskawej Patronki Warszawy. Zgromadzone relacje, dokumenty pozwoliły ustalić, w jakiej postaci Maryja ukazała się bolszewikom. Książka zawiera nieznane fakty, zapomniane wypowiedzi.
Pojawienie się Bogurodzicy ponad polskimi oddziałami broniącymi bolszewikom dostępu do Warszawy w wigilię święta Wniebowzięcia (Ossów) i w samo święto (Wólka Radzymińska) nie było ani grą świateł na niebie, ani urojeniem grupki egzaltowanych dewotów, ani też pobożną legendą. Było faktem! Po raz pierwszy Bogurodzica ukazała się 14 sierpnia 1920 roku nad Ossowem, w chwili śmierci ks. Ignacego Skorupki.
13 sierpnia wyruszył z batalionem niedoświadczonych młodzików w stronę Wołomina. Dzień później, pod Ossowem, przestraszonych zaciętym bojem, sam poderwał do walki, biegnąc na wroga w sutannie i stule, z wysoko podniesionym krzyżem. Jego przykład okazał się zbawienny, młodzi ochotnicy nabrali ducha do kontrnatarcia. Ksiądz Ignacy, trafiony w głowę, poległ.
Mógł nie iść a poszedł. Mógł za wsią, w ukryciu, oczekiwać wyniku, a wmieszał się w walkę. Mógł za szeregami iść, dodawać otuchy, pokrzepiać rannych. Nie, na czoło, jak oficer liniowy wystąpił przed front i poprowadził ludzi: uczniów i dzieci- pisał Stanisław Helszyński, pierwszy biograf ks. Skorupki. Chwila śmierci kapelana stała się punktem zwrotnym bitwy pod Ossowem i punktem zwrotnym w dziejach wojny 1920 roku. Do tej chwili Polacy uciekali przed bolszewikami, odtąd uciekali bolszewicy przed Polakami. Jak to się stało? Jak to się stało, że właśnie w tym momencie zaczęła się porażka pewnych zwycięstwa bolszewików?
Odpowiedzi na te pytania udzielili oni sami, zgromadzeni w obozach jenieckich. JE kardynał Aleksander Kakowski tak pisał w swoich wspomnieniach: Bolszewicy wzięci do niewoli opowiadali, że widzieli księdza w komży i z krzyżem w ręku, a nad nim Matkę Boską.
Po raz drugi Matka Boska pojawiła się 15 sierpnia o godz. 1-szej w nocy, gdy porucznik Stefan Pogonowski wraz ze swoim batalionem znienacka zaatakował pozycje bolszewików (por. rozdział 18).Sołdaci, obudzeni w środku nocy niespodziewaną strzelaniną, struchleli, widząc kobiecą postać unoszącą się na niebie ponad atakującymi Polakami. Jej szeroki, granatowy płaszcz powiewał na wietrze, odcinając się smugami światła od czarnego nieba. Jego poły zasłaniały stanowiska Polaków i znajdującą się za nimi Warszawę. Chaotyczna strzelanina nie trwożyła zawieszonej na niebie Postaci. Co więcej, dostrzeżono, że Niebiańska Osoba jakby wychyla się to w jedną, to w drugą stronę i odrzuca czy też odbija lecące w Jej stronę, – czyli w kierunku Polaków – pociski! Osłupieli ze zgrozy bolszewicy obserwowali, jak odrzucone przez Niewiastę kartacze eksplodują tam, gdzie znajdowały się ich odwody!
Jeńcy wojenni otwarcie przyznawali, że ukazanie się Bogurodzicy było przyczyną ucieczki z pola walki: Was się nie boimy, ale z Nią walczyć nie będziemy!
Ksiądz Zdzisław Król przytoczył świadectwo gospodyni ze wsi pod Radzyminem. U niej właśnie nieprzytomny z przerażenia krasnoarmiejec szukał kąta do ukrycia się. Wstrząśnięty mówił, że widział na własne oczy, jak „Matier Bożja brasala puli!” Matka Boża rzucała (odrzucała) pociski!. Widok majestatycznej postaci Bogurodzicy, jakby zawieszonej na niebie, wywołał jednak wstrząs. Bolszewicy ogarnięci panicznym strachem, uciekali na łeb, na szyję, porzucając tabory, działa i amunicję. Nikt z krasnoarmiejców nie myślał o konsekwencjach ucieczki z pola walki, nikt nie lękał się sądu polowego. Ochłonęli dopiero pod Zambrowem, gdzie wstrząśnięci opowiadali chłopom:
„Wy etawo nie widieli. Tuda pod Warszawoj stojała bolszaja armija.
My tuda widieli Bożiju Matier,
katoraja zaslanijala Palijakow
Wyście tego nie widzieli.
Pod Warszawą stała wielka armia.
Myśmy tam widzieli Bożą Matkę,
która osłaniała Polaków.”
Wieczorem 15 sierpnia 1920 r. polska armia powstrzymała napór bolszewików. 19 sierpnia gen. Tuchaczewski zarządził odwrót Armii Czerwonej na całym froncie.
Zdaniem autorów książki „Matka Boża Łaskawa, a Cud nad Wisłą, „ czas najwyższy, by prawda o publicznym ukazaniu się Bogurodzicy w sierpniu 1920 roku wyszła z ukrycia i została przyjęta przez polskie społeczeństwo, jako fakt, potwierdzony przez setki naocznych świadków, a więc niepodlegający dyskusji.
Czas najwyższy, by zjawienie się Maryi w Wólce Radzymińskiej i Ossowie zostało uwzględnione w pisanej historii Polski, tak jak objawienia Bogurodzicy w Guadalupe, La Salette, czy Knock znalazły miejsce nie w lokalnej legendzie, ale w pisanej historii Meksyku, Francji i Wielkiej Brytanii.
Opr. Barbara Olak
SETNA ROCZNICA BITWY WARSZAWSKIEJ – POLSKA WALKA Z WIRUSEM ZŁA
Sto lat temu – w sierpniu 1920 r. – zwycięska bitwa, zwana Cudem nad Wisłą, zatrzymała rozpędzoną machinę Armii Czerwonej, armii Rosji Sowieckiej, największej wówczas siły wojskowej na kontynencie europejskim. Po 123 latach niewoli, z odbudowującymi się siłami zbrojnymi, wiarą i męstwem, Polacy ocalili swoją niepodległość na następne 20 lat. Pozwoliło to na uratowanie polskiego ducha, budowanie własnej niepodległej kultury, legalne wyznawanie religii oraz dynamiczny rozwój w wielu dziedzinach życia narodowego i społecznego.
To wielkie, heroiczne wydarzenie, ocaliło nie tylko nas, ale także Niemcy (rozkaz wydany nacierającej na Warszawę armii Frontu Zachodniego przez Michaiła Tuchaczewskiego brzmiał: „przez trupa białej Polski na Berlin”) i pozostałe kraje Europy. Tylko nieliczni zachowali to we wdzięcznej pamięci, dając swoje wsparcie.
I tak w 1920 r. część francuskich elit nie chciała rzucić Polski na żer bolszewików, bo inaczej niż dzisiaj, rozumiała zagrożenie, jakie wiązało się z ideologiczną inwazją wirusa komunizmu wspartego imperialną siłą Rosji. I tu na wdzięczność zasługuje np. francuska misja wojskowa, wśród której znalazł się młodziutki kapitan Charles de Gaulle czy też 20 amerykańskich lotników, ochotników, którzy wsparli Wojsko Polskie w walce z frontem Stalina, który z Konarmią Siemiona Budionnego, szedł na Lwów. Także Węgry, które wbrew bojkotowi, przeprawiły do Polski przez Rumunię, bardzo okrężną drogą, transport kilkudziesięciu wagonów z amunicją i wieloma tysiącami sztuk lżejszej broni palnej.
Niestety, wielu nie zdaje sobie sprawy z doniosłości tego zwycięstwa albo wręcz próbuje zaprzeczać jego znaczeniu. Trzeba nam wiedzieć, że Polska była otoczona kręgiem złowrogiej izolacji, sympatyzującym z bolszewickimi najeźdźcami. Byli to np.: Niemcy, które uważały bolszewików za sojuszników na drodze do całkowitego zniszczenia Polski w celu przywrócenia międzyimperialnej granicy Prusy-Rosja; Czechosłowacja, blokująca dostawy sprzętu wojskowego do Polski; całkowite „umycie rąk” przez Waszyngton na to, co działo się z Polską i Europą latem 1920 r., Ale ambitne plany podboju praktycznie całego kontynentu europejskiego legły w gruzach, bo na drodze imperium zła stanęła Polska.
Należy się, zatem zastanowić, jakie znaczenie miało to wielkie zwycięstwo z 1920 r., zwłaszcza w kontekście wspólnej agresji imperium zła, III Rzeszy i Związku Sowieckiego w 1939 roku, kiedy to znowu zabrakło nam wolności. Otóż „dramatyczne doświadczenie 1939 roku nie może przekreślać tego, co obronił rok 1920. Z całą pewnością obronił rdzeń polskiej kultury i tożsamości, odnowił dumę z polskiej niepodległości. Bez tych 20 lat wolności nie byłoby narodowej świadomości, w której mieści się np. dojrzewanie Karola Wojtyły i jego efekt. Czy młody Karol mógłby przystępować do sakramentów świętych w kraju, w którym rządziłby Feliks Dzierżyński, a wszyscy księża znaleźliby się w obozach koncentracyjnych?(…). W tym czasie powstały znakomite polskie produkty (np. motocykl „Sokół”, samoloty typu „Łoś” czy aerodynamiczna „Luxtorpeda”…), rozwinęła się masowa kultura, z której korzystamy do dzisiaj, co pomaga nam być Polakami. Czy Hanka Ordonówna byłaby możliwa w sowieckiej Polsce? (…).
Nie możemy też zapomnieć o tym, jaką dodatkową ofiarą Bitwy Warszawskiej byli wojskowi bohaterowie, którzy zginęli w Katyniu 1940 r. To była swoista zemsta Stalina za kompromitującą dla niego haniebną porażkę, a raczej klęskę pod Lwowem. Teraz miał w ręku tych, którzy go wtedy pobili, którzy go zatrzymali w agresji. I jednym rozkazem z 5 marca 1940 r. rozstrzygnął o losie 21 700 ludzi, którzy zostali straceni na podstawie tego rozkazu (...). Ale nasi bohaterowie spod Radzymina, Ossowa, Lwowa, znad Niemna i innych pól bitewnych, bohaterowie z roku 1920 i 1940, nie są dzisiaj świadkami przegranej, lecz zwycięstwa, bo Polska jest znowu na mapie, jest suwerenna, jest i może być coraz piękniejsza i silniejsza”.
Powyższy cytat pochodzi z artykułu prof. Andrzeja Nowaka: „Dziedzictwo Bitwy Warszawskiej. Klęska imperium zła dokonała się za sprawą Polski”, zamieszczonym w 5 numerze miesięcznika WPIS (Wiara, Patriotyzm i Sztuka), wydawanego przez Wydawnictwo Biały Kruk, Kraków 2020. Treść tego artykułu przybliża tylko nieliczne wątki, jakie są obszernie opisane w wydanej na Stulecie Cudu na Wisłą książki pt. „Klęska imperium zła. Rok 1920”. Światowej sławy znawca stosunków sowieckich, prof. Andrzej Nowak, odsłania w niej przebieg i kulisy wojny militarnej, politycznej i społecznej z bolszewikami. Obalając powstałe przez ostatnie 100 lat mity, przedstawia plany Józefa Piłsudskiego, z detalami odwzorowuje przebieg Bitwy Warszawskiej. Analizuje i demaskuje nieraz bardzo dwulicową dyplomację trzech mocarstw (Francji, Wielkiej Brytanii i USA), które – chociażby na papierze – były sojusznikami Polski.
Zachęcam do przeczytania tej książki zwłaszcza teraz, kiedy żyjemy problemami związanymi z lękiem przed koronawirusem, martwiąc się o najbliższych, o naszą przyszłość, uwarunkowaną sytuacją ekonomiczną naszej Ojczyzny i świata. Książka ta pomaga zrozumieć, że zmaganie się ze strachem, który próbuje narzucić nam przeciwnik – osobowy, czy taki, którego nie potrafimy zidentyfikować personalnie – jest doświadczeniem, z którego możemy czerpać do dziś. Jej treść pobudza do refleksji i uświadamia, że słynna dialektyka marksistowsko-leninowska w treści, a sowiecka w formie, to wyzwalanie przez zniewolenie. Na niej polegało permanentne ”wyzwalanie” narodów i ludów Europy wschodniej w 1920 roku nad Wisłą, 17 września 1939 r. na Kresach, od 1945 r. w całej Europie Wschodniej, w 1956 r. w Budapeszcie, w 1968 r. w Pradze. Mam nadzieję, że Europa, która walczy o swoją wolność z kolejnymi wirusami, nie może ulec i nie ulegnie, jeżeli weźmie przykład z tego, co zrobili Polacy w 1920 r.
Teresa Gałczyńska
W dniu 21 czerwca odbyła się Intronizacja Intronizacji Serca Pana Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi w naszych rodzinach i naszej parafii. Każdy z nas musi odpowiedzieć sobie w sercu na pytanie: czy coś zmieniło w moim życiu odkąd rozpoczęły się przygotowania?
Dziewięć tygodni. to wbrew pozorom szmat czasu, można podjąć wiele budujących i trafnych decyzji, ale można też przesypywać kolejne tygodnie, jak piasek między palcami. Który z tych opisów bardziej pasuje do nas można zaobserwować czytając opisy do poszczególnych tygodni na stronie internetowej naszej parafii w zakładce intronizacja. Poniżej załączono rozważania dotyczące IX tygodnia będące swoistym podsumowaniem mijającego czasu. Dla mnie osobiście był to szczególny czas poszukiwania odpowiedzi na pytanie: co, czy Kto jest dla mnie najważniejszy? Myślę jednak, że każdy z nas może znaleźć „swoje” pytanie. Zachęcam do poszukiwań
Aleksandra Kupisz – Dynowska
Przypomnijmy sobie wybrane myśli z minionych tygodni, kiedy przygotowywaliśmy się do Intronizacji Serca Pana Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi w naszych rodzinach i w naszej parafii.
Istotą wiary nie jest wyznawanie jej ustami, ale posłuszeństwo przejawiające się w wyborach, jakich dokonujemy i działań, które za nimi postępują. Ile „ja” jest w tym, co mówimy i robimy. Angażujemy się w różne rzeczy myśląc, że będą one miłe Bogu. A skąd wiemy, że Bóg chciał od nas właśnie takiego działania? Czy podejmujemy trud pracy nad sobą, aby iść drogą Chrystusa? Naszym zadaniem jest nieustanne poszukiwanie odpowiedzi na to pytanie.
Potrzebna jest nam pokora i zgoda na cały Boży plan. Co ciekawe pokora i pycha zaczynają się od tych samych rozważań. Staramy się poznać siebie, nasze atuty, talenty, mocne strony. Tyle tylko, że człowiek pokorny zna prawdę o sobie, wie, że wszystko otrzymał od Stwórcy, a człowiek pyszny myśli, że sam sobie wszystko zawdzięcza. Jednak samo postanowienie nie wystarczy. Potrzebujemy Ducha Świętego, aby nas prowadził, ożywiał umacniał. Aby przestać się ślizgać po powierzchni i naprawdę zejść w głąb, przestać się bać samego siebie i odczuć Boże działanie w naszym życiu, trzeba dać sobie szansę na refleksję i mieć odwagę, aby zmierzyć się ze sobą w świetle Bożego Prawa.
Stając do walki o siebie, o rodzinę, o Polskę, o Kościół pamiętajmy o takim orężu jak post, modlitwa i głoszenie Słowa Bożego. Wszak świadectwo życia obejmuje przynaglenie do: głoszenia Słowa Bożego, służby Bogu będącej świadectwem dla innych, zwrócenia uwagi na dzieła pozorowane (realizując je tracimy z oczu to, co najważniejsze), walki z grzechami: języka, nieczystości, zatwardziałości, złości, słabości, braku ducha wiary.
Sprawdzianem może być nasze uczestniczenie we Mszy świętej - czy bierzemy w niej udział jak w sztuce teatralnej? A może Słowo Boże odbija się od nas jakbyśmy byli za szybą? Mamy swoje ważne plany i nie ma w niej miejsca dla Boga? Czy naprawdę możemy o sobie powiedzieć: świadek Chrystusa to ja? Oby Duch Święty przemieniał nas tak, abyś każdego dnia swoim życiem dawali świadectwo prawdzie.
Dziękując za dziewięć tygodni wspólnych rozważań, oczekujemy z radością na wspólne odmówienie Aktu intronizacji. Będzie ono miało miejsce po każdej Mszy świętej, w dniu 21 czerwca, w naszej parafii.
Aleksandra Kupisz – Dynowska
Maciej Wojtyła, agricola ex Czaniec, rolnik z Czańca opuścił rodzinną wieś i przeniósł się do pobliskiego Lipnika(dzielnica Bielska-Białej).Tam dal się poznać, jako sartor ex Czaniec, krawiec z Czańca. W 1878 roku poślubił Annę Przeczek, która urodziła pierworodnego syna Karola. Wkrótce Anna zmarła. Młody wdowiec ożenił się po raz drugi. Druga żona też zmarła młodo. Maciej ożenił się po raz trzeci. Poślubił Annę, córkę krawca Józefa Zalewskiego. Owocem tego małżeństwa była Stefania Adelajda Wojtyłówna. Przyrodnie rodzeństwo Karol (senior) i Stefania Adelajda utrzymywali kontakty, odwiedzali się. W 1938 roku Karol (senior) przeniósł się wraz z synem z Wadowic do Krakowa. Młody Karol rozpoczął studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellonskim. Ciotka Stefania odwiedzała brata i bratanka. Z tego okresu zachowała się fotografia Stefanii, która razem ze studentem UJ-Karolem Wojtyłą spaceruje po krakowskich Plantach
Rodzina Wojtyłów rozdzielona zawieruchą wojenną odnalazła się na nowo w 1946 roku. Wtedy to Wojtyłowie z Czańca zostali zaproszeni do Krakowa na uroczystą Mszę świętą prymicyjną odprawioną przez nowo wyświęconego kapłana Karola Wojtyłę.
Rok potem, w 1947 roku po raz pierwszy przyjechała do Czańca na letnisko Stefania AdelajdaWojtyłówna (córka Macieja i Marii z Zalewskich, urodzona w Lipniku 16 grudnia 1891 roku) – ciotka i najbliższa krewna Karola Wojtyły.
Jak tu trafiła? Kto znalazł przyjazne miejsce pobytu wśród bliskich i omówił warunki pobytu Stefanii? Jeden tylko to mógł być człowiek – ksiądz Karol Wojtyła.
Ciocia Stefania, samotna, bez męża, bez dzieci, w bratanku Karolu znalazła opiekuna. Zadbał, aby wyjechała na lato, odetchnęła świeżym powietrzem i popróbowała wiejskich przysmaków, zsiadłego mleka, sera, bryndzy, maślanki. I żeby na wakacjach nie była sama.
W Czańcu do dzisiaj pamiętają Stefanię. Zawsze elegancko ubraną, w nieodzownym kapeluszu. Zamieszkała u Elżbiety, córki Franciszka. W domu Elżbiety miejsca było dużo, ale Stefania zadecydowała, że spać będzie w stodole, na sianie. Jak postanowiła, tak zrobiła.
Ciocia Stefania Adelajda na spacerze z bratankiem.
W ciepłe, słoneczne dni Stefania wygrzewała się na słońcu. Lubiła opalać się – wspomina Elżbieta Błasiak, córka Elżbiety. Wtedy widok był to niecodzienny. Kobiety wiejskie nie miały w zwyczaju, aby zażywać kąpieli słonecznych, ale nikt Stefani nie miał za złe spania na sianie i wygrzewania na łące w promieniach słońca.
Sypiała w stodole u Elżbiety, ale w ciągu dnia, gdy domownicy wychodzili w pole i zostawała sama, wtedy ciocia Stefania z rana przychodziła do Heleny i Albina. Z nimi spędzała wiele godzin. Albin Wojtyła zajmował się krawiectwem, pomagała żona, więc w domu byli cały czas. A gdy Stefania odkryła, że Helena jest świetną kucharką, doskonale piecze i gotuje, to kupowała produkty i razem piekły przepyszne ciasta, torty i przyrządzały przeróżne frykasy. Pewnego razu na prośbę córki Albina i Heleny – małej Wandzi wpisała się do jej pamiętnika:
Niemądry, kto wśród drogi
Z przestrachu traci męstwo
Im większe cierni głogi
Tym większe jest zwycięstwo
25 lipca 1947 r.
Kochanej Wandeczce wpisała
ciocia Stefania Wojtyłówna
Jak wynika z pisanych na przełomie 1949 i 1950 roku listów, przyszły Papież myślał nawet o tym, by umieścić ciotkę w Czańcu na stałe. Podobno oboje odwiedzali krewniaków w owym czasie dość często. Ale na pewno – każdy w Czańcu to poświadczy, że bratanek czuł się odpowiedzialny za ciotkę, samotną kobietę i troszczył się o nią,
Stefania Adelajda Wojtyłówna w Stodołach
Stefanię, ukochaną ciocię Ojca Świętego wspominają nie tylko mieszkańcy Czańca. Pamiętają ją także mieszkańcy Stodół, dzisiaj dzielnicy Rybnika. W ich pamięci zachował się nieco odmienny portret Stefanii. Warto go też przywołać.
Stefania w 1947 roku podjęła pracę nauczycielki i kierowniczki szkoły w Stodołach. Teren ten w latach międzywojennych należał do Niemiec, ale po wojnie wrócił do Polski i były to nasze „Ziemie Odzyskane”. W szkołach na tych terenach należał się 50-procentowy dodatek do pensji za trudne warunki pracy. Marek Szołtysek, śląski pisarz i dziennikarz przypuszcza, że wybór miejscowości podyktowany był względami finansowymi. Stefanii każdy grosz był potrzebny, gdyż prawdopodobnie zobowiązana była jeszcze do pomagania swemu jedynemu bratankowi Karolowi, który był wtedy młodym księdzem i uczył się.
Inne źródła podają, że ciotka Stefania, z zawodu nauczycielka, otrzymała tzw. nakaz, czyli skierowanie do pracy do szkoły podstawowej w Stodołach. I ta wersja wydaje się bardziej prawdopodobna, ponieważ w owym czasie większość absolwentów wyższych uczelni otrzymywała nakazy pracy.
Stefania Wojtyła w Stodołach zamieszkała w maleńkim pokoiku na poddaszu, który nie mógł pomieścić odwiedzającego ją bratanka. Kiedy młody ksiądz w 1948 roku przyjechał do ciotki w odwiedziny, zamieszkał u Anny Piechy. Jej syn Grzegorz Piecha, który wtedy miał 8 lat, a obecnie jest emerytowanym nauczycielem, wspomina tak tę wizytę:
– Stefania Wojtyła była moją wychowawczynią w szkole. Dodatkowo przyjaźniła się z moją matką. Mieliśmy gospodarstwo i ona zamawiała u nas ser, mleko, masło. Piekliśmy jej też chleb. Brała jeden duży bochen na dwa tygodnie. Pani Wojtyła chwaliła zawsze swego bratanka Karola. Mówiła, że jest nieprzeciętny. Pamiętam dokładnie, jak na przełomie czerwca i lipca 1948 roku do Stodół przyjechał młody ksiądz Wojtyła. Wrócił prosto ze studiów w Rzymie. Zamieszkał w „paradnej izbie” w naszym domu, bo na szkolnym poddaszu w mieszkanku Stefanii nie było miejsca. Nasz gość jadł u nas śniadania, a potem na cały dzień wychodził i wracał dopiero na kolację. Wędrował po okolicznych lasach, był w Rudach, Rybniku, pociągiem miał pojechać podobno do Raciborza. Nie wiem dokładnie, co robił całymi dniami, ale jak wracał, jadł kolację i zamykał się w swoim pokoju. Wraz z młodszym bratem Konradem postanowiliśmy go podglądać przez szybkę w górnej części drzwi. Zobaczyliśmy wtedy, że modli się, leżąc krzyżem na podłodze. I tak mieszkał u nas około dwóch tygodni.
Kiedy komunistyczne władze dowiedziały się, że w rodzinie kierowniczki szkoły jest ksiądz, zdegradowały Stefanię z funkcji kierownika szkoły. Ta pierwsza wizyta w Stodołach nie była ostatnią. Młody ksiądz odwiedzał swoją ciocię jeszcze kilka razy.
Pobłogosławił wodę
Szymonowi Kamczykowi z „Tygodnika Rybnickiego” zawdzięczamy jeszcze jedną opowieść o wizycie młodego księdza Karola Wojtyły u ciotki. Piechowie mieli gospodarstwo, z którego żyli. Kiedy ksiądz Wojtyła przebywał w Stodołach ostatni raz, wieś nawiedziła powódź. Ruda wylała, a woda podchodziła pod drzwi domostwa. Uprawy zostały zalane, nad wodę wystawały tylko kłosy zbóż. Rodzina była pewna, że czeka ich ciężki okres, bo nie zbiorą dobrego plonu.
– Pamiętam – opowiada Grzegorz Piecha – kiedy ksiądz Karol Wojtyła wyjeżdżał do Krakowa, stanął przed domem i pobłogosławił nas oraz tę wodę. Następnego dnia rzeka wróciła do swojego koryta i wyszło słońce, a później zebraliśmy z pola plony dwa razy większe niż zwykle. Moja mama uznała to za cud i opowiedziała o tym siostrom zakonnym w Raciborzu. Te z kolei poinformowały o tym media. Mam te gazety. Kiedy zbierano informacje o cudach papieża Polaka, przekazałem kopie tych artykułów.
Dzisiaj przy domu, w którym przebywał ksiądz Wojtyła, stoi pamiątkowa tablica i krzyż. Co roku w rocznicę śmierci Jana Pawła II odbywa się tutaj krótkie nabożeństwo.
Ryż ze śmietaną
I jeszcze jedno zachowane wspomnienie koleżanki Stefanii, pani Gerturdy Dobosz : „Stefania martwiła się także często, ze jej bratanek „Loluś”, studiujący na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim za mało dba o zdrowie. Podczas ferii Stefania odwiedzała go w Lublinie. Wspominała później, ze ugotowała mu tam ryż ze śmietaną, dzięki czemu Karol nie był już tak przeraźliwie chudy. Kiedyś pokłóciła się w Lublinie z gospodynią, u której Karol wynajmował mieszkanie. Poszło o to, że mimo umowy nie paliła mu ona w piecu.”
………..
W 1958 roku Stefania Wojtyłówna przeszła na emeryturę i wyprowadziła się ze Stodół. Mianowany 4 lipca 1958 roku przez Piusa XII biskupem pomocniczym Archidiecezji Krakowskiej, Karol Wojtyła zaproponował cioci Stefanii, aby została jego gospodynią. Ciocia Stefania propozycję bratanka, najmłodszego wówczas polskiego biskupa, przyjęła z radością. Zmarła 24 maja 1962 roku w Krakowie w wieku 71 lat, do końca swych dni otoczona jego troską i miłością.
Barbara Olak
Wspomnienie Gerturdy Dobosz, zamieszczone zostało w Wadoviana_19_Stefania –Wojtyła(4). Pdf.
W tym roku przypada 610 rocznica zwycięskiej dla Polski bitwy pod Grunwaldem. Bitwy, która w istotny sposób zdecydowała o przyszłości naszej części Europy.
Nie będziemy w tym artykule zajmować się tak teraz modną „historią alternatywną”, ale z całą pewnością można założyć, że gdyby Zakon Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego z Malborka nie został pokonany przez sfederowane polsko-litewsko-ruskie wojska, prawdopodobnie dzisiaj już nikt na północ od Dunaju i na zachód od Dniepru nie mówiłby językami słowiańskimi, ani bałtyckimi. Przypomnę, że w dziejach powszechnych niewiele jest takich przypadków całkowitego zniesienia z powierzchni ziemi całego narodu czy ludu. Mam tu na myśli wyniszczenie przez Krzyżaków ludu Prusów, zamieszkującego od niepamiętnych czasów ziemię między Wisłą na zachodzie, Biebrzą i Narwią na wschodzie, Mazowszem na południu i Zalewem Kurońskim na północy. I w tym kontekście niezbyt ważne zdają się dokonania cywilizacyjne Zakonu, o czym tak głośno mówią domorośli miłośnicy rycerzy w białych płaszczach.
Na przełomie XIV i XV w. Zakon, bardziej niż Polsce, zagrażał Wielkiemu Księstwu Litewskiemu, ale król Polski, Władysław Jagiełło, uznał, że należy przyjść z pomocą atakowanej nieustannie przez Krzyżaków sfederowanej z Koroną Litwie i wystąpić zbrojnie przeciw wspólnemu, śmiertelnemu wrogowi. Wojnę, która miała skutecznie przetrącić kręgosłup Zakonu, rozpoczął sam Wielki Mistrz – Ulryk von Jungingen, 14 sierpnia 1409 r. wkraczając do ziemi dobrzyńskiej, należącej do Korony, i zajmując Rypin, Lipno, Bobrowniki, Złotoryję i Dobrzyń.
Nie będziemy tu opisywać przyczyn i przebiegu wojny polsko-krzyżackiej z lat 1409- 1411 do I pokoju toruńskiego, ale skupimy się na pochodzie rycerstwa polskiego i mazowieckiego na śmiertelną wojnę z Zakonem, który trochę symbolicznie będzie ilustrował nasz Wigand Ciołek z Powsina (herbu Ciołek), współfundator m.in. kościoła i parafii powsińskiej.
Mazowsze, które w zasadzie od końca XII w. wiodło samodzielny byt, podzieliło się na kilka autonomicznych księstw: Płockie, Rawskie, Czersko-Warszawskie. Od 1351 r. Księstwo Płockie było lennem Korony, zaś od połowy XV w. datowało się przyśpieszone wcielanie poszczególnych ziem mazowieckich do Korony. Jednym z pierwszych księstw włączonych całkowicie do Korony było Księstwo Rawskie (1462 r.), które potem stało się najmniejszym województwem w Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Jednak czasy, o których tu piszemy, to okres, kiedy Mazowsze zachowywało samodzielność, neutralność i niekoniecznie chciało wchodzić w konflikt z najlepszą armią ówczesnej Europy, z rycerzami Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego. Ba, rycerze mazowieccy, choćby Wisło Czombor, który od księcia Ziemowita Mazowieckiego otrzymał w zastaw Kruszwicę, zawarł z Krzyżakami układ, że będzie ich sojusznikiem. Wzburzyło to niezwykle szlachtę wielkopolską, która w 1391 r. próbowała usunąć Czombora siłą, ale jej atak został odparty.
Zakon, co oczywiste, popierał neutralność Mazowsza wobec króla polskiego, ale nie potrafił powstrzymywać swoich komturów od awanturniczych czynów. To podczas pokoju porwano zbrojnie księcia Janusza I Mazowieckiego i nieustannie wdzierano się na terytorium mazowieckie nad Biebrzą. Mimo to wojny z Zakonem, na co już zwracaliśmy uwagę, nie chciano. Nie chciał jej Ziemowit Mazowiecki, biskup płocki Jakub, nie chciała żona Jagiełły – Anna Cylejska. Bardziej przyjazny zamiarom króla był książę czersko-warszawski, Janusz I Stary.
Od jesieni 1409 r. na Mazowszu przygotowywano się do wojny. Dwaj książęta mazowieccy: Janusz I (czersko-warszawski) i Ziemowit (płocki) rozsyłali wici do rycerstwa, wójtów w miastach i sołtysów po wsiach. Ziemowit wystawił ze swych ziem dwie dobrze okryte chorągwie, liczące 170 rycerzy (wraz z pocztami było to około 600 uzbrojonych ludzi). Janusz I powołał tylko jedną chorągiew, czyli około 300 zbrojnych, a jej chorążym został nasz krajan – Wigand z Powsina. Niosąc sztandar czwórdzielny, przedstawiający po przekątnej dwa piastowskie orły na czerwonym polu i dwa puchacze na biało-czerwonej szachownicy, ruszył na wojnę z Zakonem. W bitwie pod Grunwaldem uczestniczyli jego bracia: Andrzej, który dowodził nadworną chorągwią królewską, oraz Stanisław, późniejszy biskup poznański, który w czasie bitwy pod Grunwaldem był członkiem kancelarii królewskiej.
Rozejm z Krzyżakami w rozpoczętej latem 1409 r. wojnie kończył się w dniu św. Jana, czyli 24 czerwca 1410 r. W połowie tegoż miesiąca król Władysław Jagiełło (Jogaiłło – jak go zwą Litwini) wyjechał z Korczyna i przez Stopnicę dotarł do Nowej Słupi. Tam zabawił dwa dni, w ciągu których pielgrzymował na pobliską Łysą Górę ze świętokrzyskim klasztorem, bo ten był w średniowieczu najważniejszym w Polsce miejscem pielgrzymek (sława Jasnej Góry zabłysła pełnym blaskiem dopiero po tragicznym dla Polski „potopie” szwedzkim). 24 czerwca gościł już natomiast w Wolborzu, gdzie przedłużono rozejm do 4 lipca. Jednakże pochód wojsk królewskich trwał nadal. 29 czerwca król trafił do Kozłowa, wsi biskupiej położonej nieopodal Sochaczewa; Litwa i Ruś pod Wielkim Księciem Litewskim – Witoldem – zmierzała zaś od północy w stronę mazowieckiego Czerwińska. Z Kozłowa władca wyruszył gościńcem na Sochaczew nad Bzurą, a stamtąd, skrajem Puszczy Kampinoskiej, nad Wisłę. Po drodze do Małopolan przyłączyły się chorągwie wielkopolskie i stanęły naprzeciw Czerwińska, klasztoru kanoników regularnych Panny Maryi, zbudowanego w drugiej połowie XI w. Tu właśnie Jagiełło wyznaczył miejsce koncentracji wszystkich swoich sił. W Czerwińsku znalazł się też, razem z chorągwią księcia Janusza I, Wigand Ciołek z Powsina.
Wisłę przebyto po nieznanym wówczas w Europie moście łyżwowym, zbudowanym z szeregu łodzi w ciągu zimy 1409/1410 r. w Kozienicach. Budowniczym tego swoistego miraculum był mistrz Jarosław. W ten sposób połączono brzegi dwóch mazowieckich księstw – jednego należącego do księcia Janusza i drugiego będącego własnością księcia Ziemowita.
Mazowszanie rozłożyli się na polach pod Czerwińskiem. Już nigdy potem w swoich dziejach ta miejscowość nie gościła tak wielu przybyszy z różnych stron świata. Wokół wyniosłego także i dzisiaj klasztoru rozbrzmiewały języki: polski, czeski, ruski, litewski, tatarski, no i oczywiście uniwersalna wtedy łacina. Wojska polsko-litewskie spędziły w Czerwińsku cztery dni, spokojnie oczekując na oddziały przeprawiające się przez znacznie szerszą niż dziś Wisłę.
3 lipca wszystkie siły zbrojne wyruszyły w dalszą drogę na północ, kierując się pozornie na Raciąż, Sierpc, Górzno. Władysław Jagiełło jadąc przez domeny książąt mazowieckich, stale miał ich przy swoim boku, a wraz z nimi rycerstwo mazowieckie. Możemy, więc być pewni, iż u boku księcia Janusza Starego Wigand uczestniczył w naradach, które odbywały się wówczas w Czerwińsku. Króla nie odstępowali też: książę Ziemowit; wojewoda płocki, pan na Szreńsku i Sokołowie pod Gostyninem – Stanisław Grad; Mikołaj Morawiec z Kunaszówki czy Zbigniew Czajka z Nowego Dworu, który dzierżył proporczyk czerwony ze znakiem orła białego.
Krzyżacy umocnili się dobrze na prawie całej linii granicznej, jedynie między Brodnicą i Lidzbarkiem Welskim, nieopodal biskupiego Górzna, można było łatwo dostać się do ziemi chełmińskiej. Tam właśnie kierował się doskonały strateg i wódz, król Polski Władysław Jagiełło, który – jak mało, kto wtedy – potrafił stosować w wojnie zarówno wschodnie, jak i zachodnie metody walki.
Od Żochowa, w którym gościł, zaczynały się ziemie księcia płockiego – Ziemowita, leżące między Skrwą, a Wkrą, aż do samych granic krzyżackich. Sojusznicze polsko-litewskie wojska nie poszły z Czerwińska na Raciąż, Radzanowo czy Kuczbork, ani drogą na Drobin, Siemiątkowo i Bieżuń, ale omijając przeprawy przez Skrwę, dłuższą drogą dotarły do granicy z państwem krzyżackim. Na początku XV w. krajobraz tamtych ziem w niczym, zdaje się, nie przypominał dzisiejszego, tj. równiny z rzadka tylko poprzecinanej lasami czy niewielkimi rzekami. W owym czasie płockie Mazowsze, na północ od linii Drobin – Raciąż – Unieck, stanowiło tereny niemal całkowicie zalesione. Rozciągały się puszcze, nie brakowało bagien i rozlewisk, ale wciąż te obszary kolonizowano. Świadczą o tym kościoły: w Lubowidzu, Sarnowie, Niechłoninie, Biskupicach, Lutocinie, Koziebrodach, Borkowie, Bieżuniu. Wszystkie powstały na końcu XIV i na początku XV w.
4 lipca król zatrzymał się na nocleg w okolicach Drobina, a Ziemowit IV Stary i jego syn – Ziemowit V (Siemko) – rozłożyli się w Rościszewie. Tego dnia Ziemowit IV, pan na Płocku, Rawie, Sochaczewie, Gostyninie, Płońsku i Wiźnie, książę ruski na Bełzie, stanął po stronie króla Władysława i jako jego lennik wypowiedział wojnę Zakonowi. Jak widać, książęta mazowieccy, jak długo mogli, unikali radykalnych kroków politycznych wobec swoich groźnych, bezpośrednich sąsiadów.
5 lipca Jagiełło przybył do Jeżewa, prastarej siedziby Boleściców. Tam bawiąc, gościł posłów węgierskich, choć drogą do Rościszewa przechodziły właśnie główne jego siły. Między innymi szła chorągiew księcia płockiego – Ziemowita IV Starego, a za nią chorągiew księcia Janusza, pana na Czersku i Warszawie. Jechali też inni szlachetni mężowie, a wśród nich Wigand z Powsina.
Znaczny i ważny musiał być wtedy Powsin, skoro mógł wystawić do walki z odległym przecież zakonem krzyżowym zbrojny poczet. Trzeba pamiętać przy tym, że w średniowieczu nawet najmocniejszy rycerz nie chadzał na wojnę w pojedynkę. Zawsze towarzyszył mu całkiem spory zastęp zbrojnych pachołków, giermek, ciury obozowe, czyli po prostu służba, i oczywiście wozy taborowe. Tak, więc wydatek spory na kieszeń czy raczej sakwę niesłynącej z zamożności szlachty czy rycerstwa mazowieckiego.
Jakie były dzieje Powsina, z którego w historycznym 1410 r. wyruszył na zwycięską wojnę rycerz Wigand Ciołek?
Pierwsze wzmianki o Powsinie pochodzą z połowy XIII w. Była to wieś rycerska, należąca do Boguszy Miecławica z rodu Doliwów, wojewody łęczyckiego, który przed 1244 r. podarował część tych terenów klasztorowi cystersów spod Włocławka. Reszta Powsina, w 1258 r., stała się własnością biskupstwa włocławskiego, co zatwierdził książę mazowiecko-czerski – Ziemowit I. W 1282 r. biskup kujawski Albierz przekazał te posiadłości Mikołajowi, kasztelanowi wiskiemu, synowi Wojciecha z rodu Ciołków. W 1386 r. książę Janusz I Starszy nadał Powsinowi prawo chełmińskie, a więc z całą pewnością musiała to być włość znaczna.
15 lipca 1410 r. rycerstwo mazowieckie stawało dzielnie w szranki. Nazajutrz, po wiekopomnym zwycięstwie, książę Janusz Mazowiecki na kolanach dziękował królowi, wraz z całą swoją drużyną, za to, że ten pomścił krzywdy zadane Mazowszu i Polsce. Obiecywał uroczyście obchodzić rocznicę „tego dnia sławnego”.
My także, tak jak nasi praprzodkowie, powinniśmy pamiętać o tym wydarzeniu. Tym bardziej, że – jak się okazuje – miały w nim swój udział nasze swojskie, skromne, mazowieckie oddziały. Rycerz Wigand z Powsina wprowadził naszą podwarszawską okolicę na karty naprawdę wielkiej historii.
dr Zbigniew Osiński i Krzysztof Kanabus, mieszkańcy Kabat i Wilanowa
(Zdjęcia z inscenizacji bitwy pod Grunwaldem)
Bibliografia:
Pojęcia czystości i nieczystości w Starym Testamencie są integralnie związane z rytualnym sprawowaniem kultu. Oznacza to pozytywny lub negatywny stan osób oraz przedmiotów podczas oddawania czci Bogu, stojąc na straży właściwego praktykowania wiary. Służą temu rozporządzenia zawarte w Księdze Kapłańskiej 11-15. Są w nich wymagania dotyczące obojga płci (np. współżycia seksualnego, chorób i schorzeń wenerycznych oraz skórnych), kobiet (menstruacja i czas połogu), troski o zdrowie i dobre samopoczucie (obowiązek mycia rąk przed posiłkiem, rozporządzenia pokarmowe i dotyczące odzieży), ochrona przed epidemią (zakaz kontaktu ze zwłokami i padliną, rozporządzenia dotyczące domostw). Jak widać, traktują one życie i zdrowie, jako wielki dar Boży, sprzyjający oddawaniu należnej Mu czci.
Świadoma lub nieświadoma utrata czystości rytualnej zawsze wymaga naprawy, zarówno sfery zewnętrznej jak i nawrócenia oraz przemiany wewnętrznej, a w tym właściwego nastawienia serca, wyrażającego dobre usposobienie człowieka. „Organem umożliwiającym nam widzenie Boga jest serce. Sam rozum nie wystarczy. Żeby człowiek mógł doświadczyć Boga, konieczne jest współdziałanie wszystkich władz jego egzystencji. Wola musi być czysta, wcześniej musi też być oczyszczona afektywna głębia duszy, wyznaczająca kierunek rozumowi i woli. Przez ‘serce’ rozumieć należy właśnie to wewnętrzne współdziałanie postrzegawczych władz człowieka, dla którego istotne jest też harmonijne powiązanie duszy i ciała, składające się na całość stworzenia zwanego „człowiekiem’”. (Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu, s. 87). Grzechy i występki powodują nieczystość serca. Dlatego w prośbach zawartych w psalmie pokutnym kładzie się nacisk na wewnętrzne odrodzenie, jakiego może dokonać wyłącznie Bóg: „Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i nie odbieraj mi Świętego Ducha swego” (Ps 51 [50], 12).
Zagrożeniem dla czystości serca jest zakłamanie i to w wymiarze osobistym jak i społecznym. Księga Przysłów podkreśla: „Jest plemię czyste w swych oczach, ale nie obmyte z brudów” (Prz 30,12). Nieczystość trawiąca tkankę społeczną niszczy więzy między ludźmi, bo sprzyja panoszeniu się i bezkarności zła oraz pogardzie wobec dobra. Jan Paweł II powiedział: „Błogosławionymi zostają nazwani ci, którzy nie zadawalają się czystością zewnętrzną, czy rytualną, ale dążą do owej absolutnej prawości wewnętrznej, która nie dopuszcza żadnego kłamstwa i dwulicowości”, (Rzym, 1. XI. 2000), albowiem oni Boga oglądać będą.
Stary Testament, umieszczając czystość zarówno w porządku rytualnym jak i moralnym, przygotował drogę usankcjonowaną w Nowym Testamencie gdzie pragnienie „szukania Boga”, wymagające czystości serca, doczekało się spełnienia w Jezusie Chrystusie, który „uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej” (Flp 2,8). Jest to, zatem nowa jakość, która wynika z pragnienia naśladowania Jezusa, oparta na integralnej koncepcji człowieka, czyli harmonii jego sfery cielesnej i duchowej. Czystość serca stoi na straży cywilizacji życia i miłości, której przeciwstawia się cywilizacja śmierci. Czystość serca tak ważna w życiu każdego chrześcijanina ma szczególne znaczenie w wychowaniu dzieci i młodzieży.
Jan Paweł II przemawiając w Sandomierzu (12. VII. 1999) przedstawił konieczne działania: „Zwracam się do naszych polskich rodzin – do was ojcowie i matki. Trzeba, aby rodzina stanęła zdecydowanie w obronie czystości swych progów domowych, w obronie godności każdej osoby. Strzeżcie waszych rodzin przed pornografią, która dzisiaj pod różnymi postaciami wdziera się w świadomość człowieka, zwłaszcza młodzieży i dzieci. Brońcie czystości obyczajów w waszych ogniskach domowych i w życiu społecznym, Wychowanie do czystości jest jednym z zadań ewangelizacyjnych, jakie stoją obecnie przed nami. Im czystsza będzie rodzina, tym zdrowszy będzie naród”.
Opierając się mocom zła odkrywamy sens i wartość swojego życia. Utwierdzamy się przy tym w przekonaniu, że nie zamyka się ono w granicach doczesności, bowiem nagrodą za czystość serca jest oglądanie Boga. A to właśnie znaczy: być błogosławionym.
Teresa Gałczyńska
Źródło:
Ks. prof. Waldemar Chrostowski – „Osiem Błogosławieństw. Medytacje biblijne z Janem Pawłem II i Benedyktem XVI”, Biały Kruk Sp. z o.o. Kraków 2017.
CZERWIEC 2020
CHRZTY:
14 VI Jakub Filip Lepianka
21 VI Magdalena Ewa Roszkowska-Śliż
Nowoochrzczone dzieci, ich rodziców i chrzestnych oddajemy w matczyną opiekę
Matki Bożej Tęskniącej-Powsińskiej.
ŚLUBY:
27 VI Mateusz Maciążka i Anna Szewczyk
Nowożeńcom życzymy wielu łask Bożych i stałej pomocy
Maryi Tęskniącej – Powsińskiej.
POGRZEBY:
4 VI + Ireneusz Józef Gierczak
22 VI + Sylwester Rudnicki
Zmarłych polecamy Bożemu Miłosierdziu: Dobry Jezu, a nasz Panie, daj im wieczne spoczywanie.
Kronikę opracował ks. Stanisław Podgórski
Po całorocznym sezonie zakończył się konkurs na najlepszego ministranta. Przez cały rok ministranci zbierali do punkty za swoje dyżury. W trakcie roku można było zostać ministrantem miesiąca i wygrać 2 bilety do kina. 3 miejsce zajął Michał Marcioha, 2 miejsce Jakub Sekuła, a 1 miejsce Piotr Bieliński. Trzej najlepsi ministranci dostali nagrody w postaci gier planszowych – 1 miejsce – Star Wars Rebelia; 2 miejsce – Boso przez świat; 3 miejsce – Memoir 44. Pozostali ministranci w kolejności otrzymali też gry komputerowe lub małe gry planszowe lub duże albo małe czekolady. Mam nadzieję, że po tegorocznej I Komunii św. we wrześniu zgłoszą się nowi kandydaci na ministrantów.
ks. Stanisław Podgórski
Decyzją Matki Prowincjalnej w sierpniu kończą posługę w naszej parafii dwie siostry felicjanki.
Siostra Ida po 4 latach cichej, skromnej i życzliwej posługi przechodzi do posługi klasztornej na Wawrze. S. Ida zajmowała się troską o nowe powołania do sióstr felicjanek, a w naszej parafii w 1 roku pracy prowadziła scholę dorosłych, która śpiewała na Mszy św. w niedzielę o godz. 18.00 akompaniując jej graniem na gitarze (jak również podczas I – czwartkowych adoracji o powołania). Również s. Ida pomagała przy prowadzeniu duszpasterstwa młodzieży uczestnicząc m.in. w wydarzeniu „Stadion Młodych” z młodzieżą oraz zajmując się grupą młodzieżową Niniwa. Bardzo serdecznie siostrze dziękujemy za dotychczasową posługę w naszej parafii i życzymy Bożego błogosławieństwa, zdrowia i radości z owoców z posługi w nowym miejscu na Wawrze zajmując się m.in. dziećmi w przedszkolu.
S. Marisława po roku pracy w zakrystii przechodzi do posługi na parafii w Ceranowie, gdzie również będzie zakrystianką. Dziękujemy siostrze za troskę o nasz kościół i zakrystię. Życzymy siostrze Bożego błogosławieństwa i radości z posługi w nowej parafii.
W sierpniu dołączą do naszej parafii 2 nowe siostry felicjanki.
ks. Stanisław Podgórski
PS. Ponadto serdeczne życzenia ze strony Redakcji Wiadomości Powsińskich dla Sióstr błogosławieństwa Matki Bożej Powsińskiej na każdy dzień oraz podziękowania dla s. Idy za owocną współpracę w tworzeniu naszego parafialnego miesięcznika.
PROCESJA WOKÓŁ PÓL KABACKICH
W czwartek, na koniec oktawy Bożego Ciała tj. 18.06.2020 r. odbyła się procesja wokół pól kabackich zgodnie z ponad 100 letnia tradycją. Mam wrażenie, że uczestniczyło w niej nieco więcej mieszkańców i osób towarzyszących niż w ostatnich latach. Chcielibyśmy aby tradycja nie zaginęła, szczególnie, że klęski żywiołowe nie ustały a wręcz odwrotnie coraz częściej słychać o powodziach, wichurach, gradobiciach. Na szczęście, a może raczej dzięki opiece Matki Bożej Tęskniącej i naszym modlitwą do tej pory nie wyrządziły istotnych szkód. Oczywiście ze względu na rozrastające się miasto obszar procesji przez lata ulegał zmianom ale nadal, w przeniesionych kopcach pozostają liczne butelki z fragmentami Ewangelii, upamiętniające odbyte procesje.
Podczas tegorocznej procesji poświęcony odrestaurowany krzyż stojący na roztaju dróg, pod Lasem Kabackim przy skręcie na Kabaty. Krzyż został odnowiony dzięki hojności darczyńców, a rekonstrukcję przeprowadził nasz parafianin – Tadeusz Kondraciuk. Na krzyżu widnienie następujący napis z 9 maja 1893 r.: „Przez Krzyż i Mękie Twoje racz zbawić dusze nasze”.
Serdeczne podziękowania dla darczyńców i wykonawcy nowego krzyża – warto pamiętać o tych ważnych dla naszej wiary miejscach aby nie zginęły polskiego krajobrazu.
ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU Zapisy w zeszycie na stoliku przy dewocjonaliach. Można zapisywać się na dyżury w dni powszednie w godzinach: 7.30 – 9.00 oraz 17.00 – 17.30 |
Agata Krupińska
KALENDARZ DUSZPASTERSKI NA LIPIEC/SIERPIEŃ 2020
INTENCJA PAPIESKA MODLITW NA LIPIEC:
Intencja powszechna: nasze rodziny
Módlmy się, aby dzisiejszym rodzinom towarzyszyły: miłość, szacunek oraz rada.
5 VII 14. NIEDZIELA ZWYKŁA
6 VII PONIEDZIAŁEK, WSPOMNIENIE BŁ. MARII TERESY LEDOCHOWSKIEJ, PATRONKI DZIEŁ MISYJNYCH W POLSCE
8 VII ŚRODA, WSPOMNIENIE ŚW. JANA Z DUKLI, KAPŁANA
11 VII SOBOTA, ŚWIĘTO ŚW. BENEDYKTA Z NURSJI, PATRONA EUROPY
12 VII 15. NIEDZIELA ZWYKŁA
13 VII PONIEDZIAŁEK, WSPOMNIENIE ŚW. PUSTELNIKÓW ANDRZEJA
ŚWIERADA I BENEDYKTA
15 VII ŚRODA, WSPOMNIENIE ŚW. BONAWENTURY
16 VII CZWARTEK, WSPOMNIENIE NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY Z GÓRY KARMEL
18 VII SOBOTA
19 VII 16. NIEDZIELA ZWYKŁA
20 VII PONIEDZIAŁEK, WSPOMNIENIE BŁ. CZESŁAWA, KAPŁANA
22 VII ŚRODA, ŚWIĘTO ŚW. MARII MAGDALENY
23 VII CZWARTEK, ŚWIĘTO ŚW. BRYGIDY, ZAKONNICY, PATRONKI EUROPY
24 VII PIĄTEK, WSPOMNIENIE ŚW. KINGI, DZIEWICY
25 VII SOBOTA, ŚWIĘTO ŚW. JAKUBA APOSTOŁA ORAZ ŚWIĘTEGO KRZYSZTOFA, PATRONA KIEROWCÓW
26 VII 17. NIEDZIELA ZWYKŁA,
28 VII WTOREK DZIEŃ DZIĘKCZYNIENIA ZA KORONACJĘ OBRAZU MATKI BOŻEJ TĘSKNIĄCEJ
29 VII, ŚRODA, WSPOMNIENIE ŚW. MARTY
31 VII PIĄTEK, WSPOMNIE ŚW. IGNACEGO Z LOYOLI, KAPŁANA
SIERPIEŃ 2020
INTENCJA PAPIESKA MODLITW NA SIERPIEŃ: Intencja powszechna: Świat morza.
DODATKOWA INTENCJA MODLITW NA SIERPIEŃ: O trzeźwość dla Polaków |
01 VIII PIERWSZA SOBOTA MIESIĄCA, WSPOMNIENIE ŚW. ALFONSA MARII LIGUORIEGO, BISKUPA I DOKTORA KOŚCIOŁA
75 ROCZNICA WYBUCHU POWSTANIA WARSZAWSKIEGO
2 VIII 18. NIEDZIELA ZWYKŁA
4 VIII WTOREK, WSPOMNIENIE ŚW. JANA MARII VIANNEYA, KAPŁANA, PATRONA PROBOSZCZÓW.
5 VIII ŚRODA
Szczegółowe informacje można znaleźć na stronie www.wapm.waw.pl
6 VIII PIERWSZY CZWARTEK MIESIĄCA, ŚWIĘTO PRZEMIENIA PAŃSKIEGO
7 VIII PIERWSZY PIĄTEK MIESIĄCA, WSPOMNIENIE BŁ. EDMUNDA BOJANOWSKIEGO, DZIAŁACZA SPOŁECZNEGO
8 VIII SOBOTA, WSPOMNIENIE ŚW. DOMINIKA, KAPŁANA
9 VIII 19. NIEDZIELA ZWYKLA
10 VIII PONIEDZIAŁEK, ŚWIĘTO ŚW. WAWRZYŃCA DIAKONA I MĘCZENNIKA
11 VIII WTOREK, WSPOMNIENIE ŚW. KLARY
12 VIII, ŚRODA
14 VIII PIĄTEK, WSPOMNIENIE ŚW. MAKSYMILIANA MARII KOLBEGO,
KAPŁANA I MĘCZENNIKA
15 VIII SOBOTA, UROCZYSTOŚĆ WNIEBOWZIĘCIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
16 VIII 20. NIEDZIELA ZWYKŁA
17 VIII PONIEDZIAŁEK, WSPOMNIENIE ŚW. JACKA, KAPŁANA
20 VIII CZWARTEK, WSPOMNIENIE ŚW. BERNARDA, OPATA I DOKTORA KOŚCIOŁA
21 VIII PIĄTEK, WSPOMNIENIE ŚW. PIUSA X, PAPIEŻA
22 VIII SOBOTA, WSPOMNIENIE NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY, KRÓLOWEJ
23 VIII 21. NIEDZIELA ZWYKŁA
24 VIII PONIEDZIAŁEK, ŚWIĘTO ŚW. BARTŁOMIEJA APOSTOŁA
26 VIII ŚRODA, UROCZYSTOŚĆ NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY CZĘSTOCHOWSKIEJ
27 VIII CZWARTEK, WSPOMNIENIE ŚW. MONIKI
28 VIII PIĄTEK, ŚW. AUGUSTYNA BISKUPA I DOKTORA KOŚCIOŁA
29 VIII SOBOTA, WSPOMNIENIE MĘCZEŃSTWA ŚW. JANA
CHRZCICIELA
30 VIII, 22. NIEDZIELA ZWYKŁA
1 IX WTOREK
3 IX CZWARTEK, WSPOMNIENIE ŚW. GRZEGORZA WIELKIEGO, PAPIEŻA I DOKTORA KOŚCIOŁA
4 IX PIERWSZY PIĄTEK MIESIĄCA,
5 IX PIERWSZA SOBOTA MIESIĄCA,
6 IX 23. NIEDZIELA ZWYKŁA
Kalendarium bieżące przygotował ks. Stanisław Podgórski
W redakcji Kalendarium zostały wykorzystane częściowo materiały i schematy przygotowane przez ks. Jana Świstaka.
W naszym Sanktuarium codziennie o godzinie 17.30, na pół godziny przed wieczorną Mszą św. odmawiany jest różaniec. Zapraszamy do uczestnictwa. |
Msze Św. w naszej świątyni:
- w dni powszednie: 7.00 i 18.00
- w niedziele: 7.00, 9.00, 10.30 dla dzieci, 12.00 i 18.00
Spowiedź: na pół godziny przed Mszą Świętą i podczas Mszy
Kancelaria czynna: od poniedziałku do piątku w godz. 8.00-9.00 i 16.00-17.00
Telefon: (0-22) 648 38 46
nr konta bankowego Parafii: 89 1240 2135 1111 0000 3870 8501
Parafialny Zespół Caritas: magazyn czynny w drugą i czwartą sobotę miesiąca 10.00-11.00 w Domu Parafialnym, ul. Przyczółkowa 56,
nr konta bankowego: 93 1240 2135 1111 0010 0924 9010
e-mail: [email protected]
e-mail Wiadomości Powsińskich: [email protected]
http: parafia-powsin.pl
Bóg zapłać za ofiary na pokrycie kosztów druku gazetki!
"Redakcja WP działa pod opieką ks. Lecha Sitka. Sprawy dotyczące parafii Powsin opracowuje Stanisław Podgórski. Redaktor Naczelny: Agata Krupińska. Redaktor honorowy i twórca formatu Wiadomości Powsińskich: ks. Jan Świstak. Redakcja: Maria Zadrużna, Teresa Gałczyńska, Aleksandra Kupisz-Dynowska, Krzysztof Kanabus"
Nakład: 200 egz.