W i a d o m o ś c i P o w s i ń s k i e
Październik 2022 ISSN 1731-5069 nr 10 (254)
Pismo rzymskokatolickiej parafii p.w. św. Elżbiety w Warszawie-Powsinie
„Zwracam się do Ciebie, Matko Boża z łomżyńskiej katedry, dzisiaj ukoronowana. Bądź matką Pięknej Miłości dla nas wszystkich, dla małżonków i dla młodzieży.
Ty nam pomagaj znajdować odpowiedź na te pytania, które dzisiaj zostały postawione w homilii. Ty nam kształtuj serca, abyśmy wiedzieli, jaka miłość jest prawdziwa i jak ją odróżniać od miłości pozornych. Ażebyśmy w młodości czy w małżeństwie nie ulegli fałszywym prorokom, których nie brak, nie brak na całym świecie, więc t rudno się dziwić, że są i w Polsce. Zresztą każdy z nas nosi w sobie tego fałszywego proroka, który się nazywa trojaką pożądliwością. Ale nie jest to potęga nieprzezwyciężona. Trzeba tylko patrzeć od młodości, od dziecka w oczy Tej Matki Piękne/Miłości, a Ona nauczy nas właściwej odpowiedzi napytanie czasem bardzo trudne, gdzie trzeba także podjąć zmagania się z sobą. Ale jest to zmaganie o wielką wartość, bo nie można w życiu przegrać miłości. Nie można w życiu przegrać prawdziwej miłości. Kryterium niech będzie po prostu to, co każdy i każda z was ślubuje w momencie sakramentu: "miłość, wierność, uczciwość małżeńską i że cię nie opuszczę aż do śmierci". To jest sprawdzian. Nie dajcie się uwieść innym pozorom.
Wizyta Ojca Świętego w Łomży (1991 r.) Modlitwa przed wyświęconym obrazem Marki Bożej |
Matko Boża Łomżyńska, Matko z łomżyńskiej katedry, ja Ci dzisiaj włożyłem na Twoje skronie tę złotą koronę. Ukoronowałem Cię koroną pięknej miłości i ja tę całą sprawę dobrej, czystej, szlachetnej, prawdziwej miłości Polaków oddaję Tobie, a Ty czuwaj nad nimi, czuwaj po macierzyńsku, nawet kiedy Ci się wymykają, ścigaj ich, prowadź na właściwe drogi, ucz, gdzie jest prawda, żeby wszyscy fałszywi prorocy, których nie brak, z Tobą nie poradzili. Nie poradzili Szwedzi, nie poradzą inni. (Przepraszam, myślę, że tu może nie ma żadnego Szweda, ja myślałem o Szwedach z XVII w.). Tyle tego do powiedzenia, a teraz zostaje tylko jeszcze ten ostatni liturgiczny akt, którym pragnę się z wami podzielić, który pragnę wam zaofiarować, drodzy Bracia i Siostry, w tak licznej wspólnocie eucharystycznej tu zgromadzeni, akt błogosławieństwa w imię Trójcy Przenajświętszej.”
Jan Paweł II (1993 r Łomża)
„Tęskniąca - za czym Ty tęsknisz w pociesznym Powsinie?”- na to pytanie zadane przez księdza Jana Twardowskiego, nie znamy odpowiedzi.
Powsin to osiedle w Warszawie, w administracyjnych granicach dzielnicy Wilanów, około 4 km na południe od granic starego Wilanowa.
Pytań jest więcej. Do dziś nie wiadomo, jak obraz Matki Bożej Tęskniącej trafił do Powsina. Ani, za czyją przyczyną znalazł się w powsińskim kościele. Nieznany jest autor obrazu. Obraz nosi cechy szkoły włoskiej, być może wywodzi się ze szkoły Rafaela Santi, ale pewności nie ma. Wiadomo natomiast, że w pierwszym zachowanym dokumencie sporządzonym w 1675 roku, biskup poznański Stanisław Święcicki nazywa obraz „ cudownym” -„imago Beatae Mariae Virginis Miraculosa”. Protokół wizytacji wymienia też wota, które wdzięczni ludzie przynieśli powsińskiej Maryi: „lubki albo obrączki dwie srebrne pozłacane, dwa rubinki z perełkami, zausznice dwie srebrne, cztery sztuki bisiorków, paciorki marmurowe, szkaplerzów trzy przyzawieszanych na ramach obrazu Marii Panny, coralli dwoje...”
Parafianie od przeszło trzech wieków otaczają obraz szczególną czcią i za pośrednictwem Matki Bożej Tęskniącej obdarzani są licznymi łaskami. Oficjalne podanie o koronację cudownego wizerunku złożył ks. Jan Świstak, proboszcz parafii, w 1997 roku. W rok później, Jan Paweł II po wysłuchaniu opinii Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, zezwolił, aby kardynał Józef Glemp, Arcybiskup Warszawski mógł nałożyć na obraz papieską koronę.
Na dzień koronacji wybrano 28 czerwca 1998 roku. Data nie była przypadkowa. 600 lat wcześniej, Elżbieta Ciołkowa, wdowa po Andrzeju, kasztelanie czerskim podpisała zobowiązanie ufundowania kościoła w Powsinie. Dzień koronacji, wielki dzień dla parafii, mieszkańcy Powsina pamiętają do dziś. Po kilkudniowych ulewnych deszczach nagle zaświeciło słońce... Na łące przy kościele zgromadziło się tysiące ludzi. Od wczesnego rana słychać było śpiew ciągnących do Powsina pielgrzymek.
My parafianie współcześni – napisała uczestnicząca w mszy koronacyjnej Maria Zadrużna – powinniśmy dziękować Opatrzności, że to właśnie nam było dane przeżyć uroczystość, o którą błagało w modlitwach tyle pokoleń wiernych powsińskich.....Wierzę jednak, że i nasi dziadowie tłoczyli się tam, w niebiesiach, nad placem koronacyjnym - i stąd, ta ulewa po skończonej liturgii. To łzy wzruszenia tych, którzy cieszyli się razem z nami triumfem królowej Nieba i Ziemi.
Ks. Jan Świstak, proboszcz prowadzi dokumentację otrzymanych tu łask. Księgi „Łaski i cuda w sanktuarium Matki Bożej w Powsinie” oraz „Wota w sanktuarium Matki Bożej w Powsinie” zawierają przeróżne historie ludzkie, niekiedy dramaty, opisy cudownych uzdrowień, intencje i prośby.
Oto jedna z próśb: Matko Przenajświętsza w Tobie pokładam nadzieję i ratunek. Uratuj mi syna i sprowadź go na uczciwą drogę życia.
Jedna wielka rodzina
Historia Powsina sięga średniowiecza. Parafia powsińska jest jedną z najstarszych w Archidiecezji Warszawskiej. I choć leży w granicach stolicy, zachowała charakter parafii wiejskiej.
Powsino, Jeziorna, Lisy należały niegdyś do parafii wilanowskiej, ale ludzie skarżyli się, że mają daleko do kościoła. Więc Elżbieta Ciołkowa ufundowała kościół, a jej synowie zwrócili się do biskupa Wojciecha, aby zatwierdził parafię w Powsinie. Biskup przychylił się do ich prośby, a działo się to w 1410 roku.
Słowa wieszcza” przeszłość to dziś, tylko cokolwiek dalej”, tutaj w Powsinie nabierają osobliwego znaczenia. Powsino, zwane p óźniej Powsinem Wielkim zmieniało właścicieli i było ich wielu. O jednym z nich wypada nam wspomnieć. Był to król Jan III Sobieski, który był nie tylko mężny, ale i dorobił się znacznej fortuny. Pieniądze lokował głównie we własności ziemskiej. Najpierw kupił podwarszawski Milanów (przemianowany na Willanów), a potem przyszła kolej na wioski sąsiednie. W Archiwum Akt Dawnych zachował się list króla Jana pisany do Franciszka Plaskowskiego pisarza koronnego.
„ Urodzony wiernie nam miły.
W tych wioskach, któreśmy do Willanowa dla potrzebnych wygód wyłączyli, trzeba nam dwóch wykupić sąsiadów. Urodzonemu Odrzywolskiemu przychodzi 13 000zł, urodzonemu zaś Ciołkowi 5800. Te dwie summie, to jest osiemnaście tysięcy ośmset wylicz Wierność Twoja z pieniędzy naszych przy Wierności Twojej będących. Ażeby te rzeczy tym kształtniej i gruntowniej umówione i postanowione były, chcemy, ażeby przyrzeczeni szlachta Urodzonemu Kasztelanowi Inflanckiemu sortium suarum uczynili donatią, on zaś in duplo nam na nich zapisze summę królewską..” Podpisał Jan Król
Król Jan kupował Powsin w częściach albowiem ziemie leżące w Powsinie Wielkim należały do kilku właścicieli. Najpierw odkupił części należące do Jana Odrzywolskiego wraz z siedliskiem dworskim i gruntami dworskimi oraz wioski sąsiednie Łazy, Lisy, Kempa i Kierszek.
Potem odkupił części należące do rodziny Zdziarskich oraz puste siedliska : „Wronczyńskie siedlisko rolne z rolami y łąkami”, Kęmpczyńskie siedlisko, Grababowskie siedlisko, Kryszkowskie, Wieczorkowskie, Gładyszowskie, Lisowskie, Łazowskie. W sumie, w wyniku czterech transakcji, król Jan Sobieski kupił w Powsinie Wielkim około pięciu i dwóch trzecich łana, stając się właścicielem mniej więcej połowy tego kompleksu.
Po Wilanowie i Powsinie przyszła kolej na położone nad Wisłą Zawady (stanowiące własność duchowną) a następnie Wolicę i Służew. I tak w ciągu niespełna dwudziestu lat stał się król Sobieski właścicielem sporej podwarszawskiej posiadłości ziemskiej.Do dziś zachował się rachunek, z którego wynika, że za Willanów zapłacił 45 000 zł, za Powsinek 47 000 zł, za Zawady 12 000 zł, za Służew 24 000 zł, za części należące do Powsina 9000 zł oraz 9906 zł. W sumie król wyłożył 191 626 zł. Wraz z własnością ziemską nabył król Jan i poddanych należących do majątku w Powsinie Wielkim. Byli to: Kazimierz Pęczonek, Jozeph Masiak, Tomasz Masiak, Wojciech Masiak, Maciej Wieczorek, Szymon Wężyk, Wawrzyniec Latosek, Marcin Chromy, Paweł Kukła, Janek Latosek, Marcin Warszewczak, Walenty Latosek.
Z drugiej połowy siedemnastego wieku przenieśmy się w wiek dwudziesty pierwszy. Powsin nie nazywa się już Powsin Wielki. O dawnych właścicielach Odrzywolskich czy Zdziarskich wszyscy zapomnieli. Próżno też tu szukać śladów po rodzinie króla Jana. Nie utrzymali długo synowie królewscy majątku Ojca, z czasem przeszedł w obce ręce. Zostali chłopi, którzy tu osiedli przed wiekami, nie opuścili swojej ziemi. Ich potomkowie gospodarują po dziś dzień. W Powsinie wciąż mieszkają i gospodarują na swojej ziemi rodziny Masiaków, Latoszków, Penconków,
Feliks Latoszek w rozmowie ze mną przed laty tak wspominał dzieje swojej rodziny:
Latoszkowie była to bardzo liczna rodzina. Przed wojną, co najmniej 15 gospodarzy o tym nazwisku mieszkało w Powsinie. I wszyscy byli ze sobą w jakimś stopniu spokrewnieni. Była to rodzina zamożna, każdy z Latoszków gospodarował na swojej ziemi i miał tej ziemi sporo, co najmniej 10 hektarów. Żyło się nam dobrze, choć bez mechanizacji, a tylko konie robiły.
Tu w Powsinie nas chrzczono, tu ksiądz dawał nam ślub. Żenili się Latoszkowie z pannami z tej samej parafii najczęściej, ale też z pannami z Jeziorny, Okrzeszyna i Kabat, które do nas do kościoła przychodziły i kawalerom wpadały w oko. Na świat przychodziły dzieci, potem żeniły się a kiedy przychodziło umierać, to chowano nas w Powsinie. Na miejscowym cmentarzu najwięcej jest grobów Latoszków.
W Powsinie wszyscy znają się. I nie jest tak, że każdy sobie sam żyje. Jak wesele, to cały Powsin jest zaproszony, a jak pogrzeb, to też cały Powsin idzie.
„Bo w Powsinie jak w rodzinie,
życie nam owocnie płynie
Bo w Powsinie jak w rodzinie, wiele łączy nas.”
Główną ulicą w Powsinie jest gęsto zabudowana ulica Przyczółkowa. Mieszkają tu rdzenni mieszkańcy od pokoleń. Powsiniacy z dziada pradziada. Domów rodzinnych nie sprzedają i nie wyprowadzają się z Powsina. Co najwyżej stare domostwa remontują, upiększają, rozbudowują. Najważniejszym obiektem na Przyczółkowej jest kościół św. Elżbiety. Parafianie mówią „nasz kościół” i z kościołem oraz swoją parafią są bardzo związani. Wspólnotę parafialną budowali w ciężkim trudzie, każdego dnia, przez wiele lat. Budowali ją księża i parafianie. Dzisiaj to wspólnota trwała, zakorzeniona, którą łączy wiara w Boga, przynależność do tego samego kościoła i miejsce zamieszkania. Wspólnotę tworzy uczestniczenie razem z innymi we Mszy świętej i przystępowanie do sakramentów. Pogłębiają ją wspólne przygotowania do pierwszej komunii, bierzmowania. Odpust parafialny, do żynki, pielgrzymki też ją umacniają. I ponadto zbiorowa troska o chorych, ludzi starszych, samotnych, ubogich, a także zwyczajnie potrzebujących rady, duchowego wsparcia.
Od kilku lat parafianie w Powsinie mają swój Dom Kultury
Stara zabytkowa plebania był to parterowy dom nakryty dwuspadowym dachem, usytuowany na terenie dużej posesji. Został wzniesiony w 1904 roku. Na tyłach rozciągał się duży ogród oraz znajdowały się zabudowania gospodarcze. Do ogrodu wychodziło się przez oszkloną werandę. Powsińska plebania zawsze była miejscem ważnym. I tak było do momentu wybudowania nowej plebanii przy ulicy Przyczółkowej, czyli początków XXI wieku. Stary budynek ze względu na duże koszty remontu budynku, został przeznaczony do rozbiórki. Stal opuszczony i niszczał.
Jednak ”uclał” i dzisiaj jest magicznym miejscem spotkań, otwartym dla mieszkańców i ich potrzeby zarówno duchowe, religijne jak i kulturalne.
Oddajmy głos ks. Janowi Świstakowi:
- W 2005 roku, podczas wizytacji duszpasterskiej zwanej kolędą, rozdaliśmy prawie 800 ankiet. W historii naszej parafii, liczącej ponad 600 lat, była to pierwsza tego rodzaju ankieta. Pytania ułożone przez profesjonalistów dotyczyły wielu zagadnień. Przede wszystkim spraw natury duchowej. Co należy uczynić, aby życie religijne nabrało rumieńców, było żywe i uczestnictwo w tym życiu wypływało z potrzeby serca. To tylko przykład jednego z pytań. Otrzymaliśmy ponad 400 odpowiedzi. A w nich powtarzający się postulat, aby w Powsinie stworzyć klub, miejsce, gdzie można będzie wspólnie spędzać czas.
I wtedy też- tak szczęśliwie zdarzyło się - zjawił się u mnie Robert Woźniak, niezwykle utalentowany i obdarzony zdolnościami muzycznymi dyrektor wilanowskiego domu kultury. Zaproponował, aby starą plebanię mu udostępnić. Może na początek wieczór kolęd? Czas ku temu był odpowiedni. A może zajęcia dla uczniów z okolicznych szkół?
Ks. prałat Jan Świstak przystał na propozycje i zaczęło się sprzątanie.
„Na plebanię przyszli w mroźny dzień,
Pomagać i tworzyć, choć nadziei cień.
W ten to sposób nadszedł wreszcie czas,
Żeby dom znów ludźmi ożył,
By nasz klub tu się otworzył.”
Stara plebania „ ożyła”. Najpierw wypełniła się seniorami. I od tej pory:” „Życie nam słodko płynie, Czujemy się zdrowo, szczęśliwie i młodo. W tej naszej powsińskiej rodzinie.”
Wypełniła się młodzieżą. „Żeby tak nie stała gdzieś i nie paliła papierosów”, a „przygarnięta” niech maluje, fotografuje, kręci filmy.
Nie zabrakło też najmłodszych, którzy najpierw spędzili tu „Zimę w mieście” a potem „Lato w mieście”. I tak od lat owocnie spędzają tu swój wolny czas.
Robert Woźniak, dyrektor Domu Kultury Wilanów:
- Proboszcz dał budynek a my zawodowe doświadczenie. Ale to ludzie tu mieszkający stworzyli to miejsce. Gdyby nie zaangażowanie mieszkańców Powsina, nic by nie było.
I tak narodził się Powsiński Klub Kultury, o którym nadal wszyscy mówią - plebania. Gdzie pojechał dyrektor? Na plebanię. A co tam dzisiaj wieczorem ciekawego na plebanii?
Wnętrza, stuletnie skrzypiące podłogi, oryginalne wiekowe okiennice stwarzają atmosferę jedyną w swoim rodzaju. Nieopodal kościół św. Elżbiety, cudowny obraz Matki Bożej Tęskniącej i dźwięk dzwonów. Czas płynie tu wolniej, spokojnie, bez hałaśliwego zgiełku, ale efektywnie.
- Stara plebania to nie jest zwykły dom. Duch opiekuńczy tego miejsca sprawia, że jest to przestrzeń jedyna w swoim rodzaju. Ten stary dom ma duszę- mówi Teresa Gałczyńska, która kocha Powsin i o Ziemi Powsińskiej pisze piękne wiersze oraz układa piosenki. Między innymi te wszystkie, których fragmenty cytujemy w niniejszym tekście.
O tym, co działo się i dzieje się na plebanii, notują prowadzone kroniki oraz Wiadomości Powsińskie. Są to uroczystości kościelne związane z kultem Matki Bożej Tęskniącej oraz Św. Elżbiety, patronki tutejszego kościoła, uroczystości patriotyczne związane z rocznicami wydarzeń historycznych oraz ludowe nawiązujące do tradycji.
- Tak to symbioza wiary i kultury rodzi piękne owoce - mówi ks. Jan Świstak.
Wspiera tę symbiozę wielowiekowa tradycja.
„My tu wszechstronnie działamy,
O korzenie nasze dbamy,
Przez obrzędy i zwyczaje,
każdy swego rozpoznaje”
I przyświeca idea zawarta w słowach Jana Pawła II: „Pierwszym i zasadniczym zadaniem kultury jest wychowanie człowieka po to żeby był, a nie żeby miał i żeby przez to, co ma, umiał bardziej być z drugimi i dla drugich”.
Tak jak przed wiekami i dzisiaj, porządek życia mieszkańców nie tylko Powsina, ale Powsinka, Okrzeszyna, Bielawy dyktują prastare obrzędy i zwyczaje. Noc Świętojańska, Andrzejki, Stoły Wigilijne Wielkanocne, Adwentowe i Wielkanocne Jarmarki, Powsińskie Herody, Zapusty, Kiszenie Kapusty, Święto Ziemniaka, darcie pierza, czyli Pierzawka - na stale zagościły w kalendarzu tutejszych mieszkańców.
Przywrócono też dawne dożynki. Święto Plonów obchodzono wcześniej w Powsinie, ale z czasem zaprzestano. Od kilku lat obrzęd zyskał nowy blask. Powsińskie dożynki to wydarzenie wyjątkowe, jedyne w stolicy. Barwny korowód, msza święta, piękne stroje, muzyka, tańce. Na to święto czekają nie tylko okoliczni rolnicy, ale i mieszkańcy nowych osiedli, którzy w Wilanowie odkrywają nie tylko bogatą historię, ale i piękno podwarszawskich wsi.
-To, co zostało zrobione w Powsinie w zakresie krzewienia kultury, wspólnymi siłami ludzi dobrej woli nie można nazwać inaczej jak „Powsiński fenomen”, godny kontynuowania i naśladowania – mówi Teresa Gałczyńska.
W ramach działań Powsińskiego Klubu Seniora i Pracowni Etnograficznej znaczna grupa mieszkańców Powsina znalazła tutaj swój niekonwencjonalny sposób na życie. Pod kierunkiem pana Grzegorza Toporowskiego pracowicie ćwiczą członkowie zespołu śpiewaczego „Powsinianie”.
Irena Trzewik, członkini zespołu: Nasza plebania to nasz drugi dom. Tak jak w piosence: To miejsce na ziemi, pomiędzy swojemi. Spotykamy się od 10 lat i jest nam razem dobrze. Zapominamy o zmartwieniach i chorobach.
Zespół liczy 40 osób. I poszczycić się może udziałem w ogólnopolskich przeglądach, festiwalach, festynach oraz licznymi wyróżnieniami i nagrodami. Wszędzie podziw budzi nie tylko repertuar-pieśni powstałe na kanwie dawnych przyśpiewek, ale i strój wilanowski, który wyróżnia się pięknymi czarnymi haftami, które zdobią górną część białych rękawów kobiecych koszul. Wzór przepięknego haftu zainspirowany jest motywami, które widnieją na bramie pałacu w Wilanowie.
Z inicjatywy Pracowni Etnograficznej wydana została książka „Powsińska Biesiada” z przepisami na zdrowe i smaczne swojskie jadło.
Mówi Teresa Gałczyńska: - Wyznajemy zasadę, iż nie ma Domu bez domowego jedzenia. Spotykamy się, aby razem kwasić kapustę na bigos i na pierogi. Na węglowej kuchni wytapiamy słoninę na smalec do świeżego, własnoręcznie pieczonego żytniego czy orkiszowego chleba. Gotujemy żur i grochówkę. W Święto Ziemniaka pieczemy pyszne kartofelki, kraszone wędzonym boczkiem. Smażymy placki ziemniaczane przyprawione cukinią lub cebula i polewamy bitą gęstą śmietaną.
Niedługo na powsińskiej plebanii zapachną święta. A po świętach zacznie się karnawał. Karnawale, karnawale, bawiliśmy się wspaniale. I skończy. A potem będą w Powsinie obchodzić Zapusty. I jak to w zwyczaju rozlegnie się śpiew:
„ Czy nas słyszysz powsińska Rodzino, że jesteśmy złączeni od lat. Nasze więzy niech nigdy nie miną, niech zadziwią Ojczyznę i Świat.”
Barbara Olak
Artykuł napisany dla Kultury wsi.
Zbór ewangelicki na Kępie Zawadowskiej czerwiec 1941 r. NAC |
Druga połowa XVIII wieku to czas, w którym nasila się osadnictwo w okolicach Warszawy na zasadach i prawach powszechnie zwanych olęderskimi. Olędrzy, pierwotnie byli osadnikami przybyłymi z Fryzji i Niderlandów (Holandii), najczęściej wyznania menonickiego, którzy w XVI i XVII wieku w wyniku prześladowań religijnych w swojej ojczyźnie, zaczęli osiedlać się w północnej Polsce. W czasach późniejszych mianem olędrów określano osadników różnych narodowości, najczęściej Niemców, ale też i Polaków.
Spośród rejonów, gdzie osiedli olędrzy na południe od Warszawy, były nieużytki Urzecza, położone po obu stronach Wisły. Jednym z pierwszych miejsc w rejonie Wilanowa, gdzie w XVIII wieku założyli swoją osadę była Kępa Oborska.
W początkowym okresie osadnicy nie posiadali swych księży ani kościołów, toteż już w 1773 roku chrzty, małżeństwa i zgony zapisywane były w księgach metrykalnych parafii w Wilanowie, Powsinie, Karczewie i Słomczynie. Księża katoliccy nie odmawiali sakramentów ewangelikom, ale pamiętać trzeba, że wśród olędrów wielu było wyznania rzymsko-katolickiego. 26 lutego 1798 roku pruski landrat (urzędnik administrujący powiatem, reprezentujący interesy króla pruskiego) z Czerska wysłał pismo do dworu w Oborach „aby nakazać Holędrom, iż co który umrze czy stary czy młody, podawali proboszczowi Słomczyńskiemu do zapisu w xięgi kościelne” - mając na myśli mieszkańców Kępy Oborskiej.
Po wytyczeniu gruntów pod swe gospodarstwa, olędrzy wydzielili też miejsce pod cmentarz. Znajdował się on nad brzegiem Wisły, stąd też liczne wylewy tej kapryśnej, dzikiej rzeki powodowały niszczenie miejsca pochówków. W latach czterdziestych XIX wieku nazywano go już „dawny”, zatem można przyjąć, że nie był już używany od dłuższego czasu. Ostatecznie zniszczono go wówczas, kiedy w połowie XIX wieku sypano „części wału ochronnego od dawnego cmentarza przez Kępę Oborską do granicy falenickiej”. Czyli fragmenty cmentarza znalazły się pod wybudowanym wałem. Pracami, z ramienia Komitetu Budowy Wałów Niziny Moczydłowskiej kierował dziedzic Bielawy Henryk Rossman. Zdarzały się też przypadki, że tereny cmentarzy w niektórych wsiach zabierała Wisła.
Kępa Zawadowska leżała w pobliżu folwarku Zawady i podobnie jak on, należała do Dóbr Wilanowskich, których właścicielką w II połowie XVIII wieku była Izabela Lubomirska a od 1799 roku jej córka Aleksandra z Lubomirskich z małżonkiem Stanisławem Kostką Potockim.
W wielu publikacjach, między innymi Jana Kazimierczuka i na stronach Wikipedii, możemy przeczytać, że historia Kępy Zawadowskiej zaczyna się w roku 1819. Jednak jak się okazuje jest to niewłaściwa data, bowiem z zachowanych dokumentów wynika, że założono ją w 1777 roku. W pruskich aktach sądowych z lat 1795-1806 (lewobrzeżne Urzecze po trzecim rozbiorze Polski znalazło się pod panowaniem Prus) zachował się odpis kontraktu zawartego w 1777 roku przez pełnomocników Izabeli Lubomirskiej z osadnikami z Kępy Zawadowskiej. Miał obowiązywać przez czterdzieści lat. Obecnie nie można stwierdzić czy, gdy mijał czas pierwszego kontraktu podpisano nowy. Wspomniane przez Jana Kazimierczuka kontrakty z 1819 i 1823 roku nie zachowały się do naszych czasów. Natomiast kontrakt z 1824 roku zachował się i osiem lat później, 22 czerwca 1832 roku, został potwierdzony kontraktem urzędowym spisanym „przed Walentym Skorochód Majewskim, pisarzem aktowym Królestwa Polskiego i rejentem Kancelarii Hipotecznej Województwa Mazowieckiego”.
W artykule 18 kontraktu urzędowego z 1834 roku ustalono ostatecznie nazwę wsi dotychczas zwanej różnie - „Kolonia Holendrów”, „Holendry na Kępie”, „Kolonia dawnych Holendrów”, „osada kolonii w przedmiocie będącej mieć będzie nazwisko Kępy Zawadowskiej”.Wówczas wytyczono główną drogę biegnącą przez środek wsi, czyli (w przybliżeniu) dzisiejszą ulicę Bruzdową i drugą przy Wiśle, obecną ulicę Wał Zawadowski. Ustalono również teren pod karczmę, która miała stanąć nad brzegiem Wisły w miejscu zwanym Sucha Trawa przy starej bindudze. W czasie podpisywania kontraktu urzędowego we wsi był już kantor-nauczyciel, który mieszkał w budynku mieszczącym szkołę i salę modlitwy, jednak powódź wiosenna w 1842 roku dom ten zniosła. Nowy budynek zboru, mieszczący także salę lekcyjną i mieszkanie nauczyciela, z drewna ofiarowanego przez hrabiów Potockich, wystawiono wiosną 1852 roku. Jego resztki przetrwały około 100 lat. Ponieważ Niemcy w czasie II wojny światowej z bardzo wielu polskich, katolickich kościołów pokradli dzwony, w tym dzwony z kościoła św. Anny w Wilanowie, po jej zakończeniu kilkunastu okolicznych mieszkańców ściągnęli dzwon ze zboru na Kępie Zawadowskiej i zawiesili na jednej z wież wilanowskiej świątyni, gdzie wisi do dziś.
Na planie z 1831 roku jest widoczny również cmentarz. Teren przeznaczony pod jego założenie stanowiła prostokątna działka nr 29 o powierzchni 3 mórg i 151 prętów położona na nieużytkach, co wyraźnie zapisano na planie. Graniczyła z działkami-gospodarstwami nr 16 należącym do Jana Gabriela i nr 17 Fridricha Witta. Cmentarz ten, zapewne nowy, usytuowano w dużej odległości od Wisły, znając losy tych, które wcześniej wytyczono w pobliżu jej brzegów. Być może miało to miejsce właśnie w 1819 roku podczas spisywania nowej umowy, czterdzieści lat po pierwszym kontrakcie. (Istnieje także możliwość, że jest to ten sam, który wytyczono w latach siedemdziesiątych XVIII wieku). Dokładnej daty jego powstania niestety nie można obecnie ustalić. Co ciekawe, ani jednego olęderskiego cmentarza, mimo że istniał, nie ma na żadnych mapach z XIX wieku, nawet tych szczegółowych. Jednak osoby wymienione w aktach zgonów wystawionych przed rokiem 1831 przez „Nauczyciela Szkoły Elementarney Willanowskiey sprawującego obowiązki Urzędnika Cywilnego Gminy Willanowskiey w Powiecie i Departamencie Warszawskim Stanisława Pawłowskiego”, były zapewne grzebane właśnie na cmentarzu ewangelickim na Kępie Zawadowskiej.
W opisie wykonanym na wspomnianym planie z 1831 roku, wszystkie działki-gospodarstwa, a było ich 26, zmieniły pierwotnych właścicieli, czy to drogą kupna-sprzedaży czy dziedziczenia. Zatem musiało upłynąć już wiele dziesiątków lat, gdy ten pierwotny podział był przeprowadzony, podczas którego wytyczono teren pod cmentarz. Cmentarz ten, którego nową bramę i ogrodzenie wykonano 1931 roku w tym samym miejscu przetrwał do naszych czasów. Był użytkowany przez kolonistów, mieszkańców wsi Kępy Zawadowskiej i mieszkańców, graniczącej z nią od zachodu przez rzekę Wilanówkę, wsi Kępa Latoszkowa. W czasie II wojny światowej praktycznie wszyscy niemieccy koloniści z tych wsi podpisali volkslistę, czynnie zwalczając polskie dążenia niepodległościowe oraz prześladując i mordując Polaków.
Ze wspomnień pana Józefa Bogdana z Kabat, po wojnie mieszkańca Powsinka:
„Na podwórku u Jobsa (Piotra, folksdojcza zwanego „Krwawy Pietrek”, mieszkańca Kępy Latoszkowej), tak nas bili, że trzy razy traciłem przytomność i cucili mnie kubłem zimnej wody. Gdy już przestali bić, zaprowadzili mnie i Karasia do pobliskiego zagajnika. Głośno wrzeszcząc kazali nam uklęknąć i odmawiać pacierz. W pewnej chwili usłyszałem strzał, ale bałem się spojrzeć w bok. Zaraz potem huknął drugi strzał i teraz byłem pewien, że kolejny będzie już na pewno we mnie. Gdy byłem gotowy na śmierć stało się inaczej. Okazało się, że chcieli nas przestraszyć i po chwili kazali wstać i zaprowadzili do pobliskiej piwnicy, gdzie nas zamknęli”.
Ofiarami folksdojczów, cytowanego powyżej Józefa Bogdana i sześciu innych mieszkańców okolicznych wsi, którzy trafili do obozu śmierci w Auschwitz, padli także żołnierze Armii Krajowej. Ze wspomnień Polaków, mieszkańców Kępy Zawadowskiej, dowiadujemy się, że już we wrześniu 1939 roku, gdy wojska niemieckie zajęły te tereny, a Warszawa broniła się jeszcze, miejscowi Niemcy przyczynili się do śmierci żołnierzy Wojska Polskiego. Grupa około 8-9 żołnierzy trafiła w te strony, chroniąc się w niewielkim zagonie kukurydzy. Zobaczył to „niemczak” (tak nazywano w tych stronach chłopców narodowości niemieckiej) i powiadomił swego ojca, a ten zameldował o tym żołnierzom niemieckim, którzy po przybyciu ostrzelali pole kukurydzy z karabinu maszynowego. Dwóch rannych, pozostałych przy życiu żołnierzy WP dobito na miejscu. Niemcy kazali pochować zabitych Polaków pod murem ewangelickiego cmentarza, ale od zewnętrznej strony. Po miesiącu lub dwóch okoliczni mieszkańcy potajemnie ekshumowali ich i na wozie przewieźli na cmentarz parafialny do Wilanowa, grzebiąc we wspólnej mogile.
Za dokonane zbrodnie sądy Polskiego Państwa Podziemnego skazały winnych m.in. braci Borau (zwanych Boruchami), Piotra Jobsa na kary śmierci. Wyrok wykonano 26 września 1943 roku podczas operacji zbrojnej zwanej Akcją „Wilanów”. Folksdojcze, na których wykonano wyroki śmierci, zostali pochowani na cmentarzu ewangelickim na Kępie Zawadowskiej. Miejscowi Niemcy-ewangelicy chowali na nim swoich zmarłych do lipca 1944 roku, kiedy to uciekli do Rzeszy przed nacierającymi ze wschodu wojskami sowieckimi. Gospodarstwa po nich przejął skarb państwa, a następnie niektóre z nich przekazał rolnikom z Wilanowa, których wywłaszczono z ziemi, na której stanęła elektrociepłownia „Siekierki”.
W 1947 roku, gdy stawiano pomnik i grodzono cmentarz Powstańców Warszawy w Powsinie, ktoś rzucił propozycję żeby wykorzystać do jego budowy kamień z okolicznych cmentarzy ewangelickich, jednak rodziny poległych Powstańców i miejscowa ludność się na to nie zgodziła.
Teren cmentarza był porządkowany ze środków publicznych Gminy Warszawa – Wilanów, a obecnie robi to Urząd Dzielnicy Wilanów m.st. Warszawy.
Wszystkich osadników, którzy zamieszkiwali te tereny od XVIII wieku upamiętniono, nadając jednej z ulic znajdującej się nieopodal od cmentarza ewangelickiego nazwę – Olęderska.
Krzysztof Kanabus
Źródło:
Komosa Paweł – Cmentarze olęderskie, OkoliceKonstancina.pl, 29 styczeń 2014 r.
Komosa Paweł – Kępa Zawadowska, OkoliceKonstancina.pl, 2 styczeń 2020 r.
http://mapa.um.warszawa.pl nazewnictwo ulic, placów i innych obiektów m.st. Warszawy
Kazimierczuk Jan – Kępa Zawadowska – wieś olendrów w granicach Warszawy (1819-1945), Rocznik Warszawski 1964, t. V, s. 235-256
Kanabus Krzysztof – Wilanowskie miejsca pamięci, Centrum Kultury Wilanów, Warszawa 2019
Informacje i dokumenty od pana Pawła Komosy
Informacje od pana Stanisława Wójcika z Kępy Zawadowskiej
Informacje od pana Jacka Latoszka z Kabat
Informacje od pana Władysława Kucharskiego z Powsinka
Wikipedia – Kępa Zawadowska
Wikipedia – Kępa Latoszkowa
Od majowej konferencji w SDP poświęconej medycynie św. Hildegardy minęło nieco czasu. Warto jednak wrócić do tematu, ponieważ nasza święta zasługuje na to. Zasługuje, by bliżej pochylić się nad jej pismami, poznać ich sens, znaczenie dla naszego zdrowia, zarówno fizycznego jak i psychiki.
Uznana oraz zaakceptowana przez Kościół, jako największa profetka i mistyczka Niemiec, pozostawiła nam w obszernej bibliografii dwie księgi medyczne oraz wiele innych dzieł, o których się mówi, że powstały przy pomocy boskiej inspiracji. Zgodnie z wypowiedziami zawartymi w tekstach, otrzymała ona od Boga konkretne zadanie: Pisz, co widzisz i słyszysz, rozgłaszaj cuda, które doświadczasz. Pisz o nich i mów... (H. z B.). Przez około 800 lat ta dziedzina wiedzy medycznej pozostawała nieznana. Prawdopodobnie w tym czasie nie znalazł się nikt, kto potrafiłby z niej skorzystać. Pierwszym lekarzem na świecie, który podjął się badania oraz praktykowania tych metod był żyjący w Konstancji dr med. Gotfryd Hertzka. Przeprowadzając próby w praktyce, był zaskoczony siłą, z jaką środki te działają. Dodatkowo objawił mu się dotąd nieznany zamknięty w sobie system medycyny. Po paru latach praktykowania metod św. Hildegardy stwierdził, że wyniki leczenia są bardzo dobre, a metody te szybko działają. Po paroletnim okresie badań oraz praktykowania, podjął decyzję o rozpowszechnieniu tej wiedzy oraz napisaniu książki pt.: Tak leczy Bóg. Dzięki temu duża grupa ludzi zwróciła uwagę na te właśnie naturalne metody leczenia.
Kim był wspomniany wyżej Gotfryd Hertzka?
Podaję za Wikipedią.
Hertzka urodził się, jako syn lekarza uzdrowiskowego i gminnego Bad Gastein, Josefa Hertzka, dorastał w Salzburgu i ukończył studia medyczne w Wiedniu w 1938 roku. Zastępując kolegę wiejskiego lekarza w pobliżu Amberg i po przeczytaniu w nocy Mein Kampf, rano powiesił zdjęcie Hitlera i zastąpił je krucyfiksem. ( Błąd w tłumaczeniu powinno być: zdjął zdjęcie Hitlera. dop. mój). Gestapo aresztowało go i trafił do więzienia Fronfeste Gestapo w Ambergu. Później przez dziewięć miesięcy był więziony w obozie koncentracyjnym Landsberg. Podczas pobytu w więzieniu przysięgał Bogu: „Jeśli przeżyję ten horror, przyniosę ludziom lekarstwo Hildegardy”.
Po kilku latach, jako lekarz wiejski w Bawarii, od 1947 roku był lekarzem ogólnym w Konstancji. W swojej pracy medycznej kierował się pismami medycznymi Hildegardy von Bingen, o której wizjonerskim pochodzeniu był przek= onany. Wraz z farmaceutą z Constance Maxem Breindlem (1905-1991) i jego żoną Ellen Breindl (1923-1997) od 1960 roku opracowywał odpowiednie przepisy. Ukuł termin „medycyna Hildegardy” i promuje praktyczne zastosowanie porad medycznych Hildegardy od 1970 roku. /../Jego prace zostały przetłumaczone na kilka języków.
To, co przekazała nam św. Hildegarda” jest tchnieniem do życia i gwarantuje najlepszą prewencję zdrowia- mówił Sławomir Gacka. Prelegent, z wykształcenia inżynier ogrodnik, wychował się na wielkopolskiej wsi, w Bratuszynach, gdzie prowadzi gospodarstwo rolne i firmę rodzinną ProBiotics Polska. W swoim wystąpieniu Sławomir Gacka zwrócił uwagę, że człowiek dzisiaj sam działa na swoją szkodę. Nie dba o środowisko, o glebę, odżywia się niewłaściwie, nie szanuje natury i nie szanuje siebie. Działa przeciwko swojemu organizmowi i swojej psychice. Czas najwyższy, aby to zmienić. A zacząć trzeba od siebie.
O podstawach medycyny św. Hildegardy i o tym, co nas wzmacnia, co zatruwa – mówiła Elżbieta Ruman. W wielkim skrócie przypomnę, to, co najbardziej istotne. A mianowicie, warto abyśmy wiedzieli, że orkisz dzisiaj to warunek zdrowia, ponieważ pszenica z hodowli wielkoprzemysłowej, to nie jest ta sama pszenica, która spożywali nasi przodkowie. Do codziennej diety warto włączyć koper włoski, który spożywany na czczo usuwa zgniliznę z organizmu, brzydki zapach z ust i uszczęśliwia człowieka. Dobry na wszystko jest kasztanowiec. Surowe kasztany jadalne dają siłę sercu, pieczone leczą trzustkę, a miód kasztanowy leczy wątrobę.
Orkisz, kasztany, koper włoski- dają zdrowie.
A co szkodzi? Truskawki, pszenica, śliwki, brzoskwinie, por, węgorz.
Tutaj zatrzymamy się na chwilę. Czy rzeczywiście prelegentka ma rację twierdząc, że śliwki to niekoniecznie dobry owoc?
Oto, co o śliwkach pisze św. Hildegarda z Bingen (pogrubiony druk) i jak komentuje te słowa Helmut Posch w książce „ Co to jest medycyna Hildegardy”
Śliwka. „Owoce tego drzewa tak dla zdrowego, jak i chorego są szkodliwe i niebezpieczne, bo budzą one w człowieku “nałóg żółciowy”, wzmagają gorzkie soki i pomnażają je. Wspomagają też budzące się choroby, spożycie ich podobne jest do jedzenia chwastów. Komu smakują śliwki i chce je spożywać, niech to robi z umiarem. Zdrowy upora się z tym owocem, ale słaby będzie cierpiał (H. z B.). Ten wyrok wydany jest na wszystkie owoce z grupy brzoskwiń i im podobnych. W dalszym tekście czytamy: Wszystkie brzoskwinie, śliwki, tak duże, jak i małe, oraz podobne im, a i dzikie mają niedobrą siłę w korze, liściach i owocach. Z taką różnicą, że im większy owoc tym więcej zawartej w nim szkodliwej siły (H. z B).
Postaram się na koniec przekazać pozytywną wiadomość dotyczącą śliwek. Wyleczą one i pomogą wtedy, gdy wypadają włosy i gdy występuje łupież. Środek na porost włosów: Spal korę i liście tego drzewa, zrób z nich popiół, rozpuść go w wodzie «płyn ługowy», kiedy głowa twoja gubi łupież czy też wysycha często, myj ją tym płynem, wyzdrowieje ona, a włosy będą ładne, zdrowe i rosnąć będą (H. z B.) Nie wierzycie państwo w takie rzeczy? A może tak? Ile zapłaciłyby firmy produkujące szampony za działający środek na porost włosów? Ja osobiście mogę zapewnić, że wielu z przyjaciół Hildegardy przeżyło z tym płynem ługowym zaskakujące efekty. Niektórym zaczęły wyrastać nowe drobne włosy „na oczach" zaskoczonych fryzjerów. Paru innych stwierdziło, że nie mają już łupieżu! Sposób przygotowania tego środka jest niestety trochę niewygodny. Dla otrzymania popiołu z liści i kory należy pozbierać, okorować, wysuszyć gałęzie i liście a następnie je spalić. Po spaleniu uzyskany popiół należy pomieszać z wodą i często myć sobie tym płynem głowę.”
***
Bez krzemu nie ma życia – to temat kolejnego wykładu, który wygłosił Remigiusz Szczepaniak. Krzem jest niezbędny dla zachowania zdrowia i urody. Pamiętamy o zmianie opon zimowych na letnie i odwrotnie. nie pamiętamy, aby wykonać badanie poziomu krzemu w osoczu krwi bądź badanie zwane analizą pierwiastkową włosów. Warto zadać sobie trud, aby dowiedzieć się więcej o tym pierwiastku, najważniejszym dla naszego zdrowia – zachęcał prelegent.
***
Nie sposób w tak krótkim tekście przedstawić dokładnie przebieg konferencji, prelegentów oraz to, co mieli do przekazania. Zamiarem moim jest zainteresowanie Czytelników medycyną św. Hildegardy, zachęcenie do lektury książek.
W tekście wykorzystałam fragmenty książki Helmuta Poscha ”Co to jest medycyna Hildegardy”, wydawnictwo Powrót do natury, Katolickie publikacje.
Opr. Barbara Olak
Zgodnie z zapowiedzią zawartą w poprzednim numerze „Wiadomości Powsińskich” zamieszczam relację, która przybliży Czytelnikom nasze Święto Plonów, połączone z obrzędami dziękczynnymi, które odbyło się w Powsinie 28 sierpnia 2022 r. w plenerze Domu Pracy Twórczej przy ul. Ptysiowej 3. Tegoroczne dożynki są 17-tymi po ich wznowieniu przez śp. proboszcza ks. Jana Świstaka w 2006 roku. Odbyło się to przy współudziale Pracowni Etnograficznej Centrum Kultury Wilanów w ramach, której do tej pory aktywnie działają na rzecz utrzymania wiary i tradycji swoich ojców: Zespół „Powsinianie” oraz Grupa 30+.
Na uwagę zasługuje fakt, że to dziękczynienie kultywujące ludową tradycję na obszarze naszej stołecznej aglomeracji, od dawien dawna organizowane jest wspólnie z Parafią św. Elżbiety Sanktuarium Matki Bożej Tęskniącej w Powsinie. Jest to duże i wymagające przedsięwzięcie, zarówno pod względem czasowym, organizacyjnym, finansowym, a nade wszystko społecznym. Wymaga zaangażowania wielu osób, począwszy od opracowania szczegółowego harmonogramu, którego realizacja wymaga „żelaznej” dyscypliny (np. m.in. obserwacja dojrzewających łanów zbóż, pszenicy, jęczmienia… kwiatów, owoców i innych, żeby w odpowiednim momencie zgromadzić dobry materiał na wieńce - swoiste rękodzieła i ozdoba dożynkowego korowodu). Właśnie tym procesem przygotowań zainteresowany był Piotr Szymon Łoś, redaktor Radia Dla Ciebie przy ul. Myśliwieckiej, kiedy na kilka dni przed dożynkami wraz z Robertem Woźniakiem dyrektorem CKW, zapraszaliśmy radiowych słuchaczy do Powsina, na wspólne dziękowanie za tegoroczne plony.
Mimo panujących rekordowych upałów wszystko przebiegało zgodnie z planem a przyjazny ferwor i krzątanina wzbudzała zainteresowanie i podziw potencjalnych, i jak się okazało bardzo licznych uczestników, tej pięknej staropolskiej uroczystości.
Na spotkanie z kolorowym i radosnym korowodem dożynkowym, prowadzonym przez tegorocznych gospodarzy: Annę Wyskok i Cezarego Karaszewskigo, wyszedł ks. Jarosław Bonarski, główny celebrans uroczystej Mszy Świętej (nasz były wikariusz obecnie pracujący w parafii św. Barbary w Warszawie). Zgromadzonych na błoniach starej plebani powitał Proboszcz ks. Lech Sitek:
„Nasze życie jest jak kromka chleba, którą ty rozdajesz Panie…, śpiewają „Powsinianie” w jednej z dożynkowych pieśni. Doświadczeni wydarzeniami ostatnich lat, zatrwożeni wojną na Ukrainie, mimo wszystko, a może tym bardziej, jeszcze mocniej, chcemy dzisiaj wyśpiewać Panu Bogu dziękczynienie za nasz powszedni chleb.
Witam wszystkich bardzo serdecznie na Powsińskich Dożynkach. Po raz 17-ty w naszym sanktuarium Matki Bożej Tęskniącej gromadzimy się, żeby przynieść plon z tegorocznych zbóż i głośno mówić o ciężkiej pracy rolnika. Nasz Powsin ma piękną rolniczą historię. I choć rolników już, co raz mniej a wielka Warszawa zdaje się wypierać rolnicze tradycje, to dzięki zespołom Centrum Kultury Wilanów mamy wciąż niezwykłe dożynkowe święto. Choć nie wszyscy pracują na roli i nie mają hektarów ziemi, ale dbają o to by piękna polska tradycja i historia tej ziemi, łączyła się z nowoczesnością, z jaką kojarzona jest dziś Dzielnica Wilanów. Witam wszystkich księży a w tym w szczególności ks. Tadeusza Suślika z Parafii Najświętszej Maryi Panny Królowej Wyznawców oraz siostry zakonne. Pozdrawiam obecnych wśród nas przedstawicieli władz samorządowych dzielnicy Wilanów (…), a także radną Miasta i radnych Sejmiku Województwa Mazowieckiego. Tradycją Powsińskich Dożynek jest obecność zespołów folklorystycznych. W tym roku są to Chmielanie z Chmielna na Kaszubach, Mali Lubochnianie i Koła Gospodyń Wiejskich z gm. Lubochnia (powiat Tomaszów Mazowiecki) oraz goście z Gruzji z Tbilisii. Zespoły działające w ramach CKW to: „Powsinianie”, Grupa 30+, „Radosna” i Kuźnia Artystyczna”.
Kiedy ks. Jarosław w swojej homilii podkreślał wagę i znaczenie Eucharystii, jako najważniejszego sakramentu, który jest dziękczynieniem oddanym swemu Ojcu przez samego Jezusa w trakcie ostatniej wieczerzy, to nie dawały mi spokoju fragmenty naszej repertuarowej pieśni:
Nasze życie jest jak kromka chleba,
którą Ty rozdajesz Panie.
Niechaj każdy z nas ją dostanie,
a z okruchów rozliczysz nas Panie.
Bo ten chleb to jesteś Ty,
czy to wiosna, lato czy jesień.
Powszedniego, daj nam każdego dnia,
ujmij trosk i zmartwień Panie.
Uwagę licznie zgromadzonych zwróciły ważne słowa gospodarzy dożynek, kierowane do włodarzy Dzielnicy, a wypowiedziane przed wręczeniem na ich ręce, okazjonalnego dożynkowego bochna chleba:
„Musimy siać, choć grunta nasze marne, choć nam do orki pługów brak i bron (…). Musimy siać, choć wiatr porywa ziarno, choć w ślad za siewcą kroczą stada wron! (…)
Panie Przewodniczący! Przynosimy Boże dary. Chleb powszedni, byście Go dzielili sprawiedliwie. Chleb powszedni na trudne czasy niepokoju. Nasze powsińskie dożynki, to hołd dla polskich rolników. I chociaż może wielu z nas już nie pracuje na roli, ale szanujemy ciężką rolniczą dolę i wiemy, że bez ziarna nie będzie życia. Ale wiemy też, że kraczących wron wiele dookoła. Musimy siać także ziarno dobrego słowa, sobie nawzajem. Chciejmy wraz z tym chlebem dać sobie uśmiech i miłe spojrzenie. Tak wiele w naszym życiu trudów i trosk, ale także ludzkiej zawiści i wrogości. Dzieląc się chlebem, dzielmy się dobrocią i miłością, przekazując sobie wzajemny znak pokoju. Szczęść Boże!”
Po zakończeniu Mszy Świętej i obrzędzie dzielenia się chlebem, proboszcz ks. Lech Sitek i Robert Woźniak dyrektor CKW składali serdeczne podziękowania wszystkim tym, którzy wokół tego miejsca na te i inne okoliczności, tworzyli i tworzą wiele dobrego m.in.:, chórowi „Con Brio” pod kierunkiem Pana Tadeusza Zwierzchowskiego, Kameralnemu Zespołowi Folklorystycznemu pod kierunkiem Grzegorza Toporowskiego, Wilanowskiej Orkiestrze Dętej pod kierunkiem Pana Łukasza Gallasa, wyżej już wymienianym zespołom regionalnym – zagranicznym i polskim, pracownikom CKW, wystawcom, sponsorom i patronom medialnym 17-tych Powsińskich Dożynek. Serdeczne podziękowanie złożyli także służbom mundurowym oraz naszej powsińskiej przychodni zdrowia. Z otwartym sercem mobilizowali do wspólnej zabawy przy występach rozśpiewanych i roztańczonych zespołów artystycznych oraz do tradycyjnej „potańcówki” do późnych godzin wieczornych.
Po takiej strawie duchowej, kulturalnej i kulinarnej, dobra muzyka taneczna już w znacznie chłodniejszy od upalnego dnia wieczór, sprzyjała pełnemu zadowoleniu, co pozostanie w pamięci wszystkich zrelaksowanych uczestników.
Zapraszamy za rok, do zobaczenia!
Teresa Gałczyńska
WRZESIEŃ 2022
CHRZTY:
11 IX Pola SITKOWSKA, Sebastian Michał WOŹNIAK
18 IX Leon Piotr SAŁAJCZYK, Szymon Stanisław KOMOSA
ŚLUBY:
9 IX Michał Piotr Romanowski – Renata Klaudia MŁOTEK
23 IX Łukasz Andrzej BURY – Anna Aleksandra KRUPIŃSKA
Nowożeńcom życzymy wielu łask Bożych i stałej pomocy Maryi Tęskniącej-Powsińskiej.
POGRZEBY:
23 VIII + Henryk GLEGOŁA
1 IX + Eugenia BANDURSKA
5 IX + Zbigniew Stanisław WASILEWSKI
6 IX + Celina MICHALCZYK
13 IX + Stanisław KOZAK
22 IX + Laurencja Sławomira LUBAŃSKA
27 IX + Ewa Monika ZAWODNIK
Zmarłych polecajmy Bożemu Miłosierdziu: Dobry Jezu, a nasz Panie, daj im wieczne spoczywanie.
Kronikę opracowali ks. Lech Sitek, ks. Mikołaj Derentowicz
NA PAŹDZIERNIK 2022
INTENCJA MODLITW PAPIESKA W RÓŻAŃCU: O Kościół otwarty na wszystkich Módlmy się, aby Kościół, wierny Ewangelii i odważny w jej głoszeniu, był miejscem solidarności, braterstwa i otwartości, doświadczając coraz bardziej synodalności. |
NABOŻEŃSTWA RÓŻAŃCOWE |
1 X SOBOTA, WSPOMNIENIE ŚW. TERESY OD DZIECIĄTKA JEZUS, DZIEWICY I DOKTORA KOŚCIOŁA
2 X 27. NIEDZIELA ZWYKŁA.
3 X PONIEDZIAŁEK
4 X WTOREK, WSPOMNIENIE ŚW. FRANCISZKA Z ASYŻU
5 X ŚRODA, WSPOMNIENIE ŚW. FAUSTYNY KOWALSKIEJ, DZIEWICY
6 X CZWARTEK
7 X I PIĄTEK MIESIĄCA, WSPOMNIENIE OBOWIĄZKOWE MATKI BOŻEJ RÓŻAŃCOWEJ.
8 X SOBOTA
9 X 28. NIEDZIELA ZWYKŁA
10 X PONIEDZIAŁEK, WSPOMNIENIE BŁ. MARII ANGELI TRUSZKOWSKIEJ, DZIEWICY.
13 X CZWARTEK, WSPOMNIENIE BŁ. HONORATA KOŹMIŃSKIEGO
14 X PIĄTEK, WSPOMNIENIE ŚW. MAŁGORZATY MARII ALACOQUE, DZIEWICY
15 X SOBOTA, WSPOMNIENIE ŚW. TERESY Z AVILA, DZIEWICY I DOKTORA KOŚCIOŁA
16 X 29. NIEDZIELA ZWYKŁA.
17 X PONIEDZIAŁEK, WSPOMNIENIE ŚW. IGNACEGO ANTIOCHEŃSKIEGO, BISKUPA I DOKTORA KOŚCIOŁA.
18 X WTOREK, ŚWIĘTO ŚW. ŁUKASZA EWANGELISTY
19 X ŚRODA, WSPOMNIENIE BŁ. JERZEGO POPIEŁUSZKI, MĘCZENNIKA
20 X CZWARTEK, WSPOMNIENIE ŚW. JANA KANTEGO, KAPŁANA
22 X SOBOTA. WSPOMNIENIE ŚW. JANA PAWŁA II, PAPIEŻA
23 X 30. NIEDZIELA ZWYKŁA, MISYJNA
28 X PIĄTEK, ŚWIĘTO ŚW. APOSTOŁÓW SZYMONA I JUDY TADEUSZA
29 X SOBOTA
30 X 31. NIEDZIELA ZWYKŁA
LISTOPAD 2022
Wypominki jednorazowe i całoroczne można składać: - 1 listopada na cmentarzu - W pozostałe dni w kancelarii parafialnej i w zakrystii. |
INTENCJA MODLITW PAPIESKA W RÓŻAŃCU: Za dzieci, które cierpią Módlmy się, aby dzieci, które cierpią - te, które żyją na ulicy, ofiary wojen, sieroty- aby miały dostęp do edukacji i mogły na nowo zaznać uczucia ze strony rodziny. |
1 XI WTOREK, UROCZYSTOŚĆ WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH.
2 XI ŚRODA, WSPOMNIENIE WSZYSTKICH WIERNYCH ZMARŁYCH, DZIEŃ ZADUSZNY.
3 XI PIERWSZY CZWARTEK MIESIĄCA
4 XI PIERWSZY PIĄTEK MIESIĄCA, WSPOMNIENIE ŚW. KAROLA BOROMEUSZA
5 XI PIERWSZA SOBOTA MIESIĄCA
6 XI 32. NIEDZIELA ZWYKŁA
Kalendarium bieżące przygotowali: ks. Lech Sitek, ks. Mikołaj Derentowicz.
W redakcji Kalendarium zostały wykorzystane częściowo materiały i schematy przygotowane przez śp. ks. Jana Świstaka.
W naszym Sanktuarium codziennie o godzinie 17.30, na pół godziny przed wieczorną Mszą św. odmawiany jest różaniec. Zapraszamy do uczestnictwa. |
Msze Św. w naszej świątyni:
- w dni powszednie: 7.00 i 18.00
- w niedziele: 7.00, 9.00, 10.30 dla dzieci, 12.00 i 18.00
Spowiedź: w dni powszednie o godz. 6:45 oraz 17:30, a w niedziele pół godziny przed każdą Mszą świętą
Kancelaria czynna: poniedziałek od 16 - 17, wtorek, środa, czwartek od 8 - 9 i od 16 - 17, w piątek od 8:00 - 9:00
Telefon: (0-22) 648 38 46
nr konta bankowego Parafii: 89 1240 2135 1111 0000 3870 8501
Parafialny Zespół Caritas: magazyn czynny w drugą i czwartą sobotę miesiąca 10.00-11.00 w Domu Parafialnym, ul. Przyczółkowa 56,
nr konta bankowego: 93 1240 2135 1111 0010 0924 9010
e-mail: [email protected]
e-mail Wiadomości Powsińskich: [email protected]
http: parafia-powsin.pl
TELEFON KS. DYŻURNEGO - 785 593 335
Bóg zapłać za ofiary na pokrycie kosztów druku gazetki!
"Redakcja WP działa pod opieką ks. Lecha Sitka. Sprawy dotyczące parafii Powsin opracowuje ks. Mikołaj Derentowicz. Redaktor Naczelny: Agata Krupińska. Redaktor honorowy i twórca formatu Wiadomości Powsińskich śp. ks. Jan Świstak. Redakcja: Maria Zadrużna, Teresa Gałczyńska, Aleksandra Kupisz-Dynowska, Krzysztof Kanabus"
Nakład: 200 egz.