Czy w XXI wieku Kościół może być ciekawą propozycją dla ludzi świeckich? Zdominowanych przez konieczność zdobycia jak najwyższego, atrakcyjnego wykształcenia, strach przed utratą pracy zarobkowej, pragnienie sukcesu, dostatku materialnego, osobistej satysfakcji za wszelką cenę? Zmęczonych szalonym tempem życia, natłokiem informacji, hałasem, nieustanną rywalizacją? Wciąż zdecydowana większość ludzi deklaruje się jako wierzący, wśród nich miliard należących oficjalnie do Kościoła rzymsko-katolickiego. Jak to się ma do danych odnoszących się do praktykowania wiary, i to zarówno w wymiarze osobistym, moralnym, jak i w zakresie zorganizowanego kultu w ramach wspólnoty wyznaniowej. Jak to w życiu najczęściej bywa, praktyka rozmija się z teorią i tylko niewielka część wiernych jest odbierana przez otoczenie jako prawdziwi świadkowie Chrystusa. Pewna część stara się o to, choć z różnym skutkiem, a istnieje też znacząca grupa ochrzczonych, ale praktycznie obojętnych religijnie, sprowadzających wiarę tylko do kilku obrzędów obyczajowych (choinka, opłatek, koszyczek pokarmów do święcenia, itp.). Jednak wobec wszystkich Kościół stawia do dyspozycji te same dobra: Sakramenty, świątynie, posługę kapłańską. Każdy, nawet najbardziej odległy od praktyk kultowych, a nawet wróg Kościoła, może wejść do świątyni, powrócić do życia sakramentalnego w dowolnym momencie życia, czasem dopiero na łożu śmierci. Można zmienić swój światopogląd i zdecydować się na chrześcijaństwo. Pan Bóg czeka, a Kościół jest otwarty....
Dopóki człowiek jest młody, zdrowy, zdolny do realizacji swoich celów, często uważa Kościół za niepotrzebny. Jedni całkowicie go ignorują, inni traktują jak żmudny obowiązek. Ale przychodzi taki moment, że nawet najbardziej zadowolony z siebie i życia człowiek staje wobec faktu nieuleczalnej choroby własnej lub kogoś z najbliższych, śmierci, nieuchronnego przemijania. Niestety, ani sukcesy życiowe, ani dostatek materialny nie uchronią wtedy od cierpienia i strachu. Czy w takiej chwili można się zabezpieczyć przed rozpaczą? Sceptycy i materialiści odpowiedzą, że nie. Natomiast Kościół ma w tym względzie ofertę: ochronić przed rozpaczą może tylko n a d z i e j a, a Kościół ją właśnie głosi i daje. Oczywiście, trzeba najpierw uwierzyć w Boga, następnie Mu zaufać, bo bez tego czerpanie nadziei z religii nie jest możliwe. Zawsze jednak istnieją szanse, że człowiek otrzyma ten dar łaski. Trzeba tylko zechcieć je wykorzystać. Dla pomnożenia tych szans Bóg stawia do dyspozycji Kościół - wspólnotę i sprawdzone przez wieki praktyki duchowe. O wiele łatwiej jest pokonywać różnorodne trudności w grupie, niż samemu. A przecież człowiek w ciągu życia ma walczyć o swoje najważniejsze dobro - życie wieczne i powinien wykorzystać wszystko dla osiągnięcia tego celu. Kościół jest właśnie po to, żeby go "wykorzystać" dla własnego dobrze pojętego interesu - przedłużenia życia w nieskończoność.
Na moje pytanie, postawione na początku artykułu, odpowiadam: tak - uważam, że Kościół ma świetną ofertę dla współczesnego człowieka - nadzieję. Nie kupi się jej w żadnym supermarkecie, nie ściągnie z internetu, nie nagra na video. Trzeba o nią walczyć, a poza wspólnotą wiary jest to bardzo trudne.
Oczywiście, można tę ofertę zlekceważyć, odrzucić. Chrystusowe: "Jeśli chcesz..." (Mt 19,21) obowiązuje zawsze. Każda z decyzji jest obarczona kosztem i ryzykiem. Porównując jednak ryzyko obu wyborów stwierdzam, że mniejsze wiąże się z wyborem opcji pierwszej. Błażej Pascal, francuski filozof, proponował przyjęcie zakładu, że Bóg istnieje. Perspektywa, że dobrowolnie odrzuciliśmy to, co m o ż e okazać się Prawdą (śmierć nie kończy wszystkiego) jest przerażająca. Zdecydowanie lepiej, wręcz z prostego egoizmu, dać sobie szansę.
W naszej parafii każdy może znaleźć coś dla siebie interesującego. Przed tymi, którzy w centrum swojego życia stawiają niedzielną Mszę Św. i Pismo Św., Kościół otwiera posługę lektoratu. W naszej świątyni funkcję tę pełni ponad dziesięcioosobowa grupa kobiet i mężczyzn. Wśród urzędów służebnych dostępnych osobom świeckim jest to posługa najważniejsza i najstarsza. Lektorzy czytają fragmenty Pisma Św. na zgromadzeniach liturgicznych, oprócz Ewangelii. Tę może głosić tylko kapłan (prezbiter, diakon) na mocy otrzymanych święceń. Bowiem w Ewangelii, tak jak i w Sakramentach, Chrystus staje się obecnym, posługując się osobą kapłana, jego głosem, gestem. Świeccy mogą również uczestniczyć w przygotowaniu i odczytaniu próśb zanoszonych do Boga w tzw. modlitwie powszechnej. Ktoś porównał rytuał Mszy Św. do partytury muzycznej, w której są rozpisane precyzyjnie zadania dla poszczególnych instrumentów- wykonawców, w celu osiągnięcia pełni harmonii. Nie ma osób ważniejszych i mniej ważnych podczas Mszy Św. Kapłan przewodniczy zgromadzeniu i wypełnia swoje specyficzne zadania, a każdy z nas, świeckich, jest powołany do aktywnego uczestnictwa jako ten niezbędny instrument w akcie dziękczynienia Bogu. Z partyturą kojarzy się naturalnie śpiew sakralny i działające w naszej parafii zespoły muzyczne: chór parafialny, schola (chórek młodzieżowy) oraz grupka kantorów (śpiewających psalm podczas Msz Św.). Chór, prowadzony przez organistę parafialnego, Pana Tadeusza Zwierzchowskiego, liczy 22 osoby. Próby odbywają się raz w tygodniu, a przed głównymi świętami jeszcze w dni dodatkowe. W starannie przygotowanej oprawie muzycznej łatwiej jest osiągnąć stan skupienia, niezbędny do spotkania z Bogiem. Ponadto - jak to ktoś powiedział - dwa razy modli się ten, to modli się śpiewem. A poza tym powiedzmy sobie szczerze - dla każdego, kto naprawdę lubi muzykę, to duża frajda zajmować się nią osobiście, czynnie, a nie skazywać się tylko na bierny odbiór. Zwłaszcza dla młodzieży muzyka jest ważną stroną życia. Dla tych, którzy mają odpowiedni słuch i głos, polecamy naszą scholę, śpiewającą odmienny repertuar od chóru, adresowany specjalnie do młodych. Dziewczęta i chłopcy, którzy swoje ambicje życiowe wiążą z muzyką i śpiewem, powinni pamiętać, że wiele karier piosenkarskich, zaczęło się właśnie od śpiewania w zespołach kościelnych. W Polsce - Justyny Steczkowskiej czy Mietka Szcześniaka, a w świecie choćby samej Whitney Houston.
Kolejną propozycją odnalezienia swojego miejsca w parafii jest zespół ministrantów. Ministranci zajmują uprzywilejowane miejsce podczas zgromadzeń liturgicznych. Pozostając najbliżej ołtarza, są szczególnie powołani do przyjaźni z Panem Jezusem. Często taka przyjaźń pozostaje na całe życie i pomaga w najtrudniejszych momentach. Znam przypadki, że tylko sentyment do chłopięcych lat przy ołtarzu pozwolił na powrót do Kościoła i odnowienie więzi z Bogiem po wielu latach błędów życiowych. Bywa też, że w ministranturze bierze początek kapłaństwo. Ministrantem był Lolek Wojtyła, dziś następca Św. Piotra, Chrystusowy namiestnik na ziemi.
Dojrzałych, dorosłych parafian, którzy pragną pogłębić swoją jedność z Kościołem, zapraszamy do Koła Przyjaciół Radia Maryja, Żywego Różańca, Bractwa Trójcy Przenajświętszej. Wspólnota Radia Maryja oraz kółka różańcowe mają charyzmat przede wszystkim modlitewny. Bardzo atrakcyjna propozycja dla typów kontemplacyjnych, niechętnych zgiełkowi i gorączkowej krzątaninie wokół materii.
Kończąc, chcę również zareklamować Gazetkę Parafialną. Do grona współpracowników zapraszamy każdego, kto chciałby aktywnym słowem przyczyniać się do apostolstwa nadziei i jednoczenia wspólnoty parafii, naszej "małej ojczyzny".