"Pan idzie z Nieba
Pod przymiotem chleba
Zagrody nasze widzieć przychodzi
I jak się Jego dzieciom powodzi".
Słowa tej starej, pięknej pieśni oddają sens uroczystości Bożego Ciała czyli uwielbienia Boga pod postacią chleba eucharystycznego. Tego dnia tę największą tajemnicę naszej wiary wyznajemy publicznie, podążając za jaśniejącą monstrancją ulicami naszych miast i wsi. Historia Bożego Ciała sięga XIII wieku. Duży wpływ na ustanowienie tego święta miały widzenia mniszki Julianny de Retine, opatki klasztoru w Mont Cornillon, niedaleko Liege. Julianna miewała widzenia jasnej tarczy z ciemną plamą, co odczytywano jako monstrancję bez Najświętszego Sakramentu. Ten brak odczytywano jako domaganie się ze strony Jezusa specjalnego święta ku czci Eucharystii. Świętem całego Kościoła stała się uroczystość Bożego Ciała w roku 1317 na mocy bulli papieża Jana XXII. Z terenu Polski pierwsza informacja o uroczystym świętowaniu Bożego Ciała pochodzi z diecezji krakowskiej, z 1320 roku.
Procesje eucharystyczne stały się trwałym elementem polskiej religijności, kultury i obyczaju, tak mocno utrwalonym w polskim życiu społecznym, że władze komunistyczne likwidując wiele świąt religijnych z wyjątkiem Bożego Narodzenia, Wielkanocy i Wszystkich Świętych nie odważyły się znieść Bożego Ciała.
Uroczystość Bożego Ciała świętujemy w czwartek, zgodnie z pamiątką ustanowienia Sakramentu Eucharystii. Uroczyste wielbienie tajemnic eucharystycznych kontynuowane jest w tzw. Oktawie Bożego Ciała, tzn. przez osiem następnych dni. Z zakończeniem Oktawy wiąże się zwyczaj poświęcania wianuszków, uwitych z ziół i kwiatów. Dawniej ziół tych używano jako lekarstwa na wszelkie dolegliwości. Często zatykano gałązki pod strzechy, aby chroniły zabudowania przed pożarem. Zapewne każdy region Polski ma swoisty "skład" kwiatów i ziół w wianuszkach. Przeczytałam jednak w wiarygodnym źródle, że wśród nich powinny znaleźć się: macierzanka, tymianek, rozchodnik (nieśmiertelnik), leśny rozmaryn zwany bagnem zwyczajnym i stokrotka.
Tak się złożyło, że w Powsinie przez lata w sam dzień uroczystości nie było procesji. A to dlatego, że właściciele dóbr wilanowskich, do których należał Powsin, byli dobrodziejami czyli fundatorami parafii. Zatem główne uroczystości i procesja odbywały się w Wilanowie. Parafianie powsińscy wraz w proboszczem, chórem i asystą udawali się, zazwyczaj pieszo, do parafii wilanowskiej. Natomiast najbliższa niedziela w Oktawie w kościele parafialnym w Powsinie świętowana była jako Boże Ciało. Z kole parafianie wilanowscy brali udział w Powsinie w uroczystościach.. I tak było przez wieki, aż do końca lat pięćdziesiątych XX wieku, gdy Władysław Gomułka zakazał urządzania procesji w inne dni Oktawy. Niejako na znak protestu, ale z nadzieją, że rychło się to zmieni, odwieczna tradycja była przestrzegana, z tym, że procesja okrążała bezpośrednio budynek świątyni. Niewielki teren tzw. cmentarza wokół kościoła był w stanie pomieścić raczej tylko duchowieństwo i asystę. Wierni właściwie nie podążali w pochodzie, otaczali tylko kościół. Stan ten trwał do 1966 r., gdy ówczesny proboszcz, ks. B. Minkowski zdecydował się na śmiały krok i wystąpił do władz o zgodę na procesję w dniu Bożego Ciała i zgodę taką uzyskał, z jednoczesną zmianą trasy. Przedtem okrążała ona teren dzisiejszej Przychodni Zdrowia, a wtedy Domu Dziecka. Nowa trasa prowadziła ulicą Przyczółkową, Andrutową, Przekorną i Ptysiową. W połowie lat osiemdziesiątych trasa procesji uległa kolejnej zmianie. Proboszcz ks. J. Świstak poprowadził ją ulicą Przyczółkową do Czekoladowej, na początku Powsina. Aktualnie trasa ta okrąża teren dawniejszego budynku Straży Pożarnej, przy ul. Gronowej, tworząc pętlę pomiędzy drugim a trzecim ołtarzem. Szkoda tylko, że część uczestników procesji "skraca" sobie ten odcinek, rezygnując z podążania tą pętlą za Panem Jezusem Eucharystycznym.
Istotną częścią procesji jest odśpiewanie fragmentów Ewangelii przy czterech ołtarzach. Pierwotnie sytuowano ołtarze na gankach domostw, później zastąpiły je wiaty- namioty. Dekoracje były zawsze bogate i odpowiadały modom i gustom czasów. W okresie PRL-u forma i styl ołtarzy z pewnością za przykładem Warszawy uległy zasadniczej zmianie. Zaczęły nawiązywać do gnębiących społeczeństwo problemów i zadań duszpasterskich. W naszej parafii funkcjonuje zasada prezentacji w ołtarzach jednej, wspólnej, myśli tematycznej. Jej podporządkowana jest treść napisów i stylizacje plastyczne. Na długo przed świętem, od lat ta sama grupa osób: pan Zygmunt Karaszewski, ksiądz proboszcz Jan Świstak i pan Jacek Federowicz radzą nad wybranym hasłem z programu duszpasterskiego danego roku liturgicznego i niejako rozpisują je na cztery części. Pan Zygmunt specjalizuje się w projektach napisów i głównej idei elementów plastycznych, a wykonuje je pan Jacek. Później zespoły z poszczególnych miejscowości trudzą się nad zbudowaniem ołtarzy i wykonaniem całości dekoracji. Jest okazja, żeby tym anonimowym dla większości uczestników procesji osobom szczególnie podziękować. Są to:
z Bielawy - Hanna i Aleksandra Komosa, Mirosława Szlapańska, Adela Gołąbek oraz mężczyźni pod wodzą sołtysa Z.Siudzińskiego;
z Okrzeszyna i Kępy Okrzeskiej - Jolanta i Szczepan Molak, Maria i Kazimierz Matyjasiak, Iza, Edward i Stefan Matyjasiak, Teresa i Władysław Szewczyk, Jagoda Lichocka, Jacek Młynarczyk, Halina Donat, Maciej Donat.;
z Kabat - Małgorzata i Wojciech Urbaniak, Halina i Jacek Latoszek, Małgorzata i Roman Penconek, Marzena Kanabus i Robert Krupiński;
z Powsina - Maria Kłos, Alina Urbaniak, Elżbieta Karaszewska, Barbara Siudzińska, Zofia Bielińska, Małgorzata Gładecka, Barbara Kłos, Sebastian Mrozowski, Ryszard Bieliński, Tadeusz Skonecki, Andrzej Pyzel, Krzysztof Karaś.
Całość dekoracji uzupełniają kompozycje kwiatowe, które nie mają sobie równych i są prawdziwym popisem sztuki bukieciarskiej.
Bardzo żałuję, że nie sposób zadośćuczynić wszystkim parafianom, którzy aktualnie nie uczestniczą w tych pracach, ale przed laty trudzili się przygotowaniem ołtarzy przez kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat. Naprawdę nie sposób wymienić wszystkich, można kogoś pominąć i bardzo go tym zranić. Jednak powsińscy "stroiciele" bardzo prosili, żeby uczynić wyjątek dla pani Zofii Kłos, żony Ryszarda, której nie wspomnieć przy tej okazji byłoby szczególnie niesprawiedliwe. Więc na jej ręce, dla wszystkich innych, zasłużonych w latach poprzednich, składamy serdeczne: "Bóg zapłać!".
Oprawę muzyczną procesji zapewnia chór parafialny pod dyrekcją organisty, pana Tadeusza Zwierzchowskiego i kompletowana spośród muzyków zawodowych "gościnna" orkiestra instrumentów dętych. Śpiewy w drodze pomiędzy ołtarzami prowadzi zazwyczaj od lat Tomek Urbaniak. Najbliżej Jezusa Eucharystycznego jest asysta złożona z członków Bractwa Trójcy Przenajświętszej, gospodyń z Bielawy w strojach ludowych oraz strażaków z bielawskiej Ochotniczej Straży Pożarnej. Rodzice dzieci przystępujących w danym roku do I Komunii Świętej "obsługują" chorągwie i sypanie kwiatków przez dziewczynki w bieli.
A pod złocistym baldachimem, w rękach któregoś z naszych kapłanów: księdza kanonika Bogdana. Jaworka lub księdza proboszcza Jana Świstaka wędruje w znaku chleba, w Hostii Przenajświętszej, Chrystus - nasz Zbawiciel. Idziemy za Nim ulicami Powsina, słuchamy Bożego słowa, klękamy, gdy nam błogosławi, prosimy o odwrócenie klęsk, przepraszamy za winy własne i za tych, którzy nie przychodzą, choć "uczta gotowa". Procesja kończy się w kościele uroczystym odśpiewaniem hymnu: "Ciebie Boga wysławiamy".
W drodze do domu nikt nie zapomina ułamać z brzózek otaczających ołtarze gałązki. Może nie ma w tym prawdziwej teologii, a tylko pewien obyczaj ludowy, niemniej jednak ta gałązka z poświęconego ołtarza, przyniesiona do domu, wywołuje poczucie otuchy i zabezpieczenia naszej rodziny od nieszczęść.
Bardzo ciekawym, unikalnym wręcz obyczajem jest kultywowanie w naszej parafii od ponad 100 lat obrzędu poświęcania pól. W miejscowości Kabaty, usytuowanej na skraju Ursynowa, lecz należącej do parafii Powsin, na zakończenie Oktawy Bożego Ciała odbywa się procesja do czterech kopców usypanych na skraju pól. Przy każdym z nich ksiądz odczytuje fragment Ewangelii i zanosi modły o błogosławieństwo dla gospodarzy tych ziem, o obfite plony. Następnie uprzednio przygotowana kartka z zapisem odczytanego fragmentu zostaje schowana do butelki i zakopana w kopcu. Pewnego roku, przy kasacji pól, podczas przenoszenia jednego z kopców z konieczności w inne miejsce naliczono ponad 80 butelek! Jest to niezbity dowód żywotności tej tradycji. Na zakończenie obrzędu przy kopcu kapłan dokonuje poświęcenia ziemi i procesja rusza do następnego. Przedstawiony schemat zostaje powtórzony jeszcze trzy razy. O kopce troszczy się właściciel najbliżej położonego gruntu. Podczas pokonywania odległości między kopcami odmawia się Różaniec, modli się za zmarłych, zwłaszcza w minionym roku, mieszkańców Kabat, śpiewa się pieśni. Uczestniczący mieszkańcy przemierzają ok. 5 km obwodu pól, bez względu na pogodę. Zdarzały się procesje w ulewnym deszczu, a raz trzeba było się uciec nawet do pomocy ciągników. Depozyt pobożności i obyczaju jest przekazywany w Kabatach z pokolenia na pokolenie. I w tym roku w czerwcowe popołudnie wyruszy procesja wnuków i prawnuków tych, którzy prosili o błogosławieństwo Boże w ten sposób po raz pierwszy.
Na zakończenie pragnę podkreślić, że cała piękna, tradycyjna obrzędowość, dekoracje, plastyczne, zwyczaje ludowe stanowią nie treść, a jedynie oprawę uroczystości Bożego Ciała. Upragnionym owocem głęboko przeżytej uroczystości jest uświadamianie sobie, wciąż na nowo, że jesteśmy tylko pielgrzymami w drodze do Niebieskiej Ojczyzny, że tą drogą idzie przed nami Jezus, który daje nam Siebie jako pokarm - chleb życia wiecznego.